Go to commentsZACZOSNKOWANY
Text 255 of 255 from volume: A kiedy mi życie dopiecze
Author
Genrepoetry
Formpoem / poetic tale
Date added2018-04-22
Linguistic correctness
Text quality
Views1455

Trzy miesiące `odmładzania na surowo` zaowocowało tym oto wierszykiem.

Jestem z siebie dumny, nie za wierszyk oczywiście, a za wytrwałość.

Serdecznie polecam: https://www.youtube.com/watch?v=XUabhmmggH8.



ZACZOSNKOWANY


długo trwałem przytwierdzony do tradycji

dziedziczonych jadłospisów swojskiej strawy

powszechnego wypalania setą w secie

krwiobiegu co nie zawsze był łaskawy


degustować bez sprzeciwu moją marność

zanim wreszcie zrozumiałem że nie tędy

skrzypię wozem pod dyktando poganiaczy

i że z czasem przyjdzie wstydzić się za błędy


dziś warzywa i owoce na trzy zmiany

Boży przepych układanka jędrność ziemi

pojednanie kontynentów absolutna

tolerancja odrębności i korzeni


zbieram zdrowie tracę pulchność odlatuję

gdzie się zwierząt nie wypieka na żądanie

ot egzemplarz przeżuwacza! słyszę chichot

normalności zjednoczonej grilowaniem


niech się krwistość rytuałem kapiąc chełpi

rubensowską estetyką toczy co dnia

dzięki Chryste za przywilej odrębności

i apetyt bez powrozów i bez ognia





  Contents of volume
Comments (13)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Serdecznie polecam: https://www.youtube.com/watch?v=XUabhmmggH8.
avatar
Lepiej późno noż wcale, jestem od lat wegetarianką i dobrze mi z tym:)
avatar
Wegetarianinem jestem od ponad dwudziestu lat, tym razem to kolejny krąg - weganizm na surowo, czyli nic gotowanego. Warzywa i owoce - wyłącznie!
avatar
Martinie, doceniam Twoją konsekwencję :)
Wiersz, jak w ocenach :)

PS. czy suplementujesz wit. B12? Pewnie wiesz, że znajduje się tylko w produktach zwierzęcych i jak bardzo nasze mózgi jej potrzebują.
avatar
Ziemniaki, rośliny strączkowe, bakłażany, brokuły, szparagi to tylko początek długiej listy warzyw, z których należy zrezygnować chcąc jeść wszystko na surowo. Ziemniak to solanina, surowa i niedogotowana fasola, (najwięcej czerwona) zawiera nawet cyjanoglikozydy, nie wolno także objadać się marchewką, bo wątrobę się ma jedną, ale o gustach się nie dyskutuje. Jeśli już się decydować, coś musi zawierać przyswajalne węglowodany (nie tylko cukry proste), a witamin (poza C) i tak może zabraknąć. Jest jeszcze mleko, jeśli ktoś toleruje laktozę, to nie ma sprawy, jeśli nie, to może Danon pomoże. To raczej nie dla mnie. Pozdrawiam,
avatar
Dziękuję za miłe komentarze :)

Najważniejsze w całym tym chaosie (nie tylko dotyczącym wyżywienia) jest czytanie i rozumienie własnego organizmu, jego języka, sygnałów i zachowań. Od lat staram się to robić. Poszukuję wzorców, które mnie przekonują. Odpowiedzi szukam poprzez modlitwę. Wierzę, że moja intuicja to echo moich modlitw i wskazówki od Najwyższego.

Nie mam czasu wgłębiać się w skomplikowaną materię wyżywienia, toteż korzystam z doświadczeń innych. Jeśli chodzi o Wasze wątpliwości, zapraszam na strony Mariusza, adres podałem powyżej. Otrzymacie odpowiedzi poparte naukowymi publikacjami.

B12 to ulubiony temat lobbistów przemysłu mięsnego i mlecznego. Nie suplementuję od dwudziestu lat (pigułki, zastrzyki) i nic mi nie brakuje. Powiem więcej, po trzech miesiącach surówek, doznałem niesłychanego uczucia. Węch, słuch, koncentracja i łatwość przyswajania wiedzy osiągnęły poziom, którego dotąd nie znałem.

Jestem szalenie ciekawy na dalsze przemiany, nie tylko organiczne, ale w sferze świadomości i uduchowienia. To jest "My way".
avatar
Martinie, naprawdę daleka jestem od jakiegokolwiek lobby.

Napisałeś najważniejsze zdanie odnośnie żywienia, celowo nie mówię - diety - bo dieta, to coś stosowane raczej z przymusu.

"Najważniejsze w całym tym chaosie (nie tylko dotyczącym wyżywienia) jest czytanie i rozumienie własnego organizmu, jego języka, sygnałów i zachowań."
Tak jest. To, co jednemu pomoże, może zaszkodzić innemu. Dlatego w żywieniu nie ma miejsca na żadne mody, bo będzie to tylko jedna z odmiany fanatyzmu.
Napisałeś też, że od dwudziestu lat jesteś wegetarianinem. I właśnie dlatego nie odczuwałeś (tak jak weganie) niedoboru B12. Bardzo lubię wegetariańskie jedzenie, mniaaam :) Niedobór wit. B12 nie dzieje się od razu. Trzeba kilku lat. Ale przecież można to sprawdzić przez badania laboratoryjne. Nic nie stoi na przeszkodzie.
Nie wiem kim jest ten pan z video?

.
avatar
Jestem przekonany, że intuicja ma z modlitwą wiele wspólnego. Na wszystkie pytania otrzymasz odpowiedź, jeśli rzeczywiście o nie poprosisz.

Informacje co do badań laboratoryjnych krwi znajdziesz również u nieznajomego z video. Nieważne kim jest ten pan, ważnym jest, jaką posiada wiedzę i jakie doświadczenie. Zresztą, oglądając jego filmy dowiesz się o nim wszystkiego, a nawet jak wyglądał przed i jak wygląda obecnie.

Ostatnia sprawa, jeśli chcesz u siebie szukać niedoborów, to je na pewno znajdziesz.
avatar
Tak, jeśli mamy dobre intencje, to każda modlitwa jest wysłuchana.

Nie, nie mam problemów ze zdrowiem, nie choruję, na szczęście, a bardzo lubię jeść. Chyba odziedziczyłam dobry metabolizm, mogę dużo zjeść, ale szybko spalam. Czasem eksperymentuję, żeby urozmaicić jadłospis i stąd przepisy na dania wegetariańskie. Lubię też mięso, ale musi być z dodatkiem "góry" surówek. Nie lubię tylko szpinaku i bazylii w sosach pomidorowych.
Napisz za jakiś czas, jak się czujesz po tym surówkowo-owocowym jedzeniu :)
avatar
Utwór jest świetny, ale ja niestety bez mięsa bym nie przeżył, no chyba, że pod inną szerokością geograficzną. Problemem jest też jakość owoców i warzyw. Nie tylko skażenie pestycydami, ale dojrzałość konsumpcyjna. Otóż jeśli chodzi o owoce, to bardzo często oferowane są w stanie dojrzałości zbiorczej lub po prostu przejrzałe. Sieci handlowe zdaje się nie panują nad logistyką. Zgnilizna sprzedawana jest w promocji, zaś owocami pierwszej kategorii można gwoździe wbijać. Tak to widzę w marketach, a nawet na straganach. Warzywa natomiast z reguły są przenawożone nawozami azotowymi o wysokim procencie N. Jest to szczególnie widoczne w przypadku warzyw korzeniowych, które mają we zwyczaju dosłownie gromadzić ten nadprogramowy azot. No, jeśli jedna marchew warzy pół kilograma, to nie jest całkiem jadalna i zdrowa marchew. Jeśli sałata ma ciemno zielone liście, to też się nażarła azotu itd... Generalnie nawozy sztuczne, choć w produkcji towarowej nieuniknione, nie są obojętne dla konsumenta. Środki ochrony roślin również. Wszyscy wiemy. To nie szkodzi od razu. To tylko powoli wpływa na stan zdrowia. Towarowa produkcja zdrowej żywności jest mistrzostwem świata raczej nieosiągalnym w praktyce. Można tylko minimalizować zawartość niepożądanych związków w owocach i warzywach, ale do tego trzeba być fachowcem z wielu dziedzin. Ogromna większość producentów sypie i pryska tak, żeby zmieścić się w normach, ponieważ im więcej, tym lepiej z punktu widzenia masy towarowej. To się wyraża w tonach z hektara. Tylko wydajność się liczy, natomiast norma przecież nie wyklucza sprzedaży towaru na innych, mniej restrykcyjnych rynkach. Poza tym, kto by powszechnie badał w Polsce żywność na zawartość np. glyfosatu, fosforo-organicznych i innych cudów chemii rolnej?
avatar
Dlatego sugeruję, aby nie nadużywać określeń "zdrowa żywność".

Duże znaczenie ma pochodzenie owoców i warzyw, ponieważ rośliny chłoną zanieczyszczenia z powietrza, gleby i wody. Człowiek im tylko dodaje, więc może być tak, że uprawiasz podnosząc restrykcje zdrowotne, ale w skażonym środowisku. Są duże obszary w Polsce i jeszcze większe na świecie, gdzie nie powinno się uprawiać warzyw, czy owoców, a one są tam uprawiane masowo. W Polsce jest wielu cudaków, którzy potrafią nawozić szlamem z oczyszczalni ścieków. Rośliny gromadzą w owocach, nasionach i innych częściach Kobalt, Arsen, Ołów, wszystko. Tylko im daj. Generalnie roślinom to nie szkodzi, najwyżej mutują. Szkodzi konsumentom. Rzeczami o których piszę, zwykli ludzie nie zawracają sobie dupy. Ich przeraża GMO. I żrą ten cały syf i się dziwią, że wszędzie rak. Chuj wie, z czego ten rak, bo dziś jest wszędzie.

A teraz konstruktywnie:
Cennym warzywem jest brokuł. Kalafior to gówno. Już nie będę się rozpisywał, ale mam spore pojęcie o tym, więc jakby co, to mogę podyskutować w przyszłości. Czosnek jest nieprawdopodobną bombą potrzebnych elementów dla immunologicznej układanki. Na czosnku zbudowano piramidę Cheopsa. Nać pietruszki. Poza tym, wszystkie inne warzywa coś tam mają w sobie i raczej ciężko przedawkować z warzywami, choć jeśli ktoś opierdoli np 2 główki czosnku, to poczuje ten power.

Z owoców number one, to borówka amerykańska, choć przyznam, że są niszowe owoce, rzadko spotykane w konsumpcji o porównywalnym potencjale. Borówka przede wszystkim oczyszcza z toksyn. Bardzo wartościowe są również morele. Poza tym wszystkie inne owoce jadalne coś tam w sobie mają. Kiwi ma. Pigwa. Porzeczka czarna, itd...

Brokuł i borówka - o tych dwóch warto pamiętać, bo mogą uratować zdrowie i życie. Niestety, nie wystarczy
avatar
raz na miesiąc zeżreć brokuł, żeby potem podważać jego wartość w przypadku choroby. Konsumpcja pewnych owoców i warzyw powinna być nieodłącznym elementem codziennej diety. Niestety tak - codziennej. Mimo, że mam tego pełną świadomość, to nie odżywiam się zdrowo. Preferuję golonkę, własnej produkcji bekon, szynkę i karkówkę. Oczywiście cielęcinka, tatar i takie rzeczy, to już rarytas. W ten sposób potwierdzam tylko, że cała wiedza jest do dupy. Nie wiem, po co wiem to wszystko. Chyba się zapiszę do PiSu.
avatar
ale byka chlasnąłem: zwarzyłem marchew, fuck!
© 2010-2016 by Creative Media