Go to commentsZAMIAST... I WIĘCEJ... / V /
Text 41 of 43 from volume: Opowiadania - Brama
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2018-06-02
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views831

Zamiast... i więcej... /V/


Od kiedy zaczęłam chodzić do Domu Kultury na lekcje tańca, bo tak to traktowałam, zupełnie nie myśląc o zespole tanecznym, tydzień za tygodniem upływały mi bardzo szybko. Przy okazji tych zajęć - zimą, gdy był śnieg, jeździłam na sankach w lesie i po parku, natomiast w wiosenne ciepłe dni korzystałam z huśtawek i cieszyłam się spacerami polną drogą w towarzystwie dziadka oraz dwóch koleżanek ciągle fantazjujących na temat Cyganów, którzy też kręcili się po tej okolicy i rozłożyli pod lasem swój obóz.

Nie pamiętam, czy była jakaś letnia przerwa, ale chyba na początku jesieni

baletmistrz zwołał coś w rodzaju zebrania, które odbyło się w sali baletowej. Stał na

środku, rodzice, przeważnie matki, skupili się przy pianinie a my siedzieliśmy po turecku na podłodze.

- Jak wiecie – powiedział baletmistrz – nadchodzi moment, gdy trzeba zadecydować o przejściach z jednej grupy do drugiej. To nie jest przedszkole, gdzie sprawę załatwia wiek dziecka. Tutaj liczą się umiejętności i zdolności...

Z dalszej wypowiedzi baletmistrza wynikało, że ma spore ambicje, co na pewno wyjdzie na korzyść tym, których pozytywnie oceni i zakwalifikuje do wyższej grupy. Zanim to jednak nastąpi, musi odbyć się pewnego rodzaju egzamin. Egzaminem tym będzie przedstawienie przygotowane przez wszystkie grupy razem, więc może się tak zdarzyć, że nie dla każdego znajdzie się w nim rola. Postara się jednak każdemu dać szansę i rozwiązać problem przez dublerów.

Jego słowa wywołały ogólne poruszenie wśród zebranych. Ja od razu zaczęłam zastanawiać się: czy to dobrze, czy źle? Zresztą, później w szkole też miałam ten sam

problem: co będzie, jeśli moja bliska koleżanka nie zda do następnej klasy a ja zdam?

Ktoś ośmielił się w końcu spytać jaką sztukę ma zamiar baletmistrz wystawić?

Odpowiedź była niezbyt grzeczna, utrzymana mniej więcej w tonie: nie wasz interes!

Na przerwie mnie i moją matkę natychmiast zaatakowała matka dziewczynki, z którą

często tańczyłam.


- Mówię pani... One muszą się teraz trzymać razem – trajkotała. - Ja rozmawiałam z baletmistrzem i on powiedział, że jak razem tańczą to wychodzi im dobrze. Gorzej jak się rozdzielą. Od razu zaczynają wariować. Trzeba dopilnować, żeby tańczyły razem...

Po zachowaniach dorosłych widać już było nagły przypływ ambicji i gotowość do rywalizacji. Dotyczyło to pewnie również tancerzy ze starszych grup.

Tym czasem pierwsze próby na sali baletowej przypominały tresurę zwierząt w cyrku, które nie wiedzą dlaczego ale muszą pewne zadania wykonywać. W naszym przypadku tańca było niewiele, za to dużo biegania, kucania po różnych kątach, siadania w różnych miejscach na podłodze, przeciągania jakichś lin, zbijania się w grupy itp. Na usta wręcz cisnęło się pytanie: co jest grane?

Nic więc dziwnego, że wreszcie padło ono z ust mojej przyjaciółki, chociaż sformułowała je nieco inaczej:

- Dlaczego już nie opowiadasz o tańcach? - spytała. - Teraz to na pewno robicie tam coś dziwnego...

Powiedziałam jej, że mamy próby do przedstawienia, ale nic więcej na ten temat nie da się powiedzieć, bo sami niewiele wiemy.

- A kim będziesz w tym przedstawieniu? - starała się dalej dociekać. -To przecież musisz wiedzieć, bo jak inaczej będziesz grać?

- Wyobraź sobie, że nie...

- No coś ty?... Jak się gra w przedstawieniu, to trzeba taką rzecz wiedzieć. Przynajmniej u nas w przedszkolu tak jest. Ja myślę, że ty to wiesz ale ukrywasz przede mną.. A w co jesteś ubrana na próbach?

- W strój do ćwiczeń. Jeszcze nie ma kostiumów.

Po tych słowach prawie obraziła się na mnie. Nie potrafiłam przekonywająco wyjaśnić jej, że baletmistrz najwyraźniej postanowił jak najdłużej zachować tajemnicę. Jak się później okazało – najmłodsza grupa dowiedziała się wszystkiego dopiero na próbie generalnej, toteż niektórzy chyba od razu zapomnieli w czym grają. Nie miało to jednak już większego znaczenia, ponieważ byliśmy dokładnie wyuczeni swoich zadań. Największą niespodzianką okazały się bardzo interesujące kostiumy. Inna sprawa, że niektórzy, gdyby zobaczyli je wcześniej, pewnie nie chcieliby zagrać – na przykład Piękna Kasia. Rzecz w tym, że nie wszystkie dodawały urody. Włożyliśmy je na siebie również dopiero na próbie generalnej i nagle przestaliśmy rozpoznawać się.

Jednak zanim to nastąpiło, najpierw zaczęły się próby razem z innymi grupami. Przy tej okazji mogliśmy przyjrzeć się umiejętnościom starszych tancerzy – zwłaszcza

bratu bliźniaczek. Zazdrościłam im, że mogą razem ćwiczyć w domu. W rozmowach

z przyjaciółką od razu pochwaliłam się, że chodzę teraz na zajęcia z Piękną Kasią i nie jest wykluczone, że tak już pozostanie. To co mówiłam było raczej wyrazem

moich pragnień, niż krytyczną uwagą pod adresem starszej koleżanki, ale

mogło być zrozumiane inaczej, bo zakładało, że Kasia nie przejdzie do następnej grupy.

Od razu padło pytanie:

- A co Kasia gra?

- Nie potrafię powiedzieć... Wiem, że coś śpiewa ale na próbach tylko udaje, że będzie śpiewać. Wychodzi do przodu, staje, chwilę stoi i wraca na swoje miejsce.

Moja informacja wywołała zdumienie.

-To Kasia też nic nie wie?

Wzruszyłam ramionami:

- Może wie ale ja z nią na próbach nie rozmawiam. Ma swoje towarzystwo.

I żeby nie czuła się zawiedziona, obiecałam, że jeśli nadarzy się sposobność, to pokażę jej trójkę najlepszych tancerzy, którzy – tak się składa – też mieszkają na naszej ulicy.


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media