Na temat kaczego mydła, to zob.:

https://www.publixo.com/text/0/t/13381/title/kacze_mydlo

a zwłaszcza bardzo ciekawe komentarze ;)

Bardzo rezolutny subiekt.

Dziękuję wszystkim za odwiedziny i komentarze. Befano, na kaczym mydle raz nawet "przejechałem się" w rzece Mierzawie, w lutym, gdy łowiłem tam pstrągi na muchę. Będzie lepiej, jak trzydzieści lat temu. Teraz moda na medycynę ludową, więc są w handlu podróby z kaolinu i mączki kwarcowej. Białe, albo barwione to ładniejsze, nawet podrobiona struktura łupkowa. W "Pięciu latach kacetu", Grzesiuk nazywał to mydłem z gliny, a bardziej fachowo, jest to łupek ilasty. Pozdrawiam,

Świetny :D

... a na przeziębienie zaleca wsad do pieca na trzy zdrowaśki :)

Pozdrawiam :)

Piórko, w połowie lat siedemdziesiątych, w pewnej wsi odległej od ówczesnych granic stolicy o niecałe pięćdziesiąt kilometrów, na czas burzy powszechnie wystawiano w oknach lusterka, gromnice i święte obrazki - taka nieszkodliwa tradycja. Ale nieprzytomnego rolnika, którego wyładowanie poraziło przez krowi łańcuch, mieszkańcy na moich oczach przysypali ziemią na placu przed kościołem, żeby z niego pioruna wyciągnęła. Chwilę wcześniej ksiądz nie chciał ich wpuścić za bramę i doszło do szarpaniny. Później stał tylko i czekał, kiedy będzie potrzebny. Z trudem mieści się w głowie, że "ratownicy" w Warszawie kończyli szkoły, albo tam pracowali. Kołtun ma to do siebie, że jeśli nie znikną przyczyny odrasta, co widać choćby na przykładzie ruchów antyszczepionkowych.
Jak każda choroba ma medyczną, łacińską nazwę. Koniecznie zobacz. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny.

I tak kołtun trwa w narodzie...
Po co się uczyć?
Wstecznictwo ich nie bodzie.