Go to commentsDykta
Text 49 of 108 from volume: Pozostało w pamięci
Author
Genrebiography & memoirs
Formprose
Date added2018-06-15
Linguistic correctness
Text quality
Views1832

(fragment)


Następnego dnia rano mama wróciła ze sklepu roześmiana od ucha do ucha.

– Co, znowu Janosikowe próbowały wejść bez kolejki? – Ojciec nie czekał na mamy relację. Mnie też wyprzedził, gdy już już chciałem zapytać.

– Nie, nie. Uff, ale jak tak dalej będzie, to cyrk będzie ze sklepu albo kabaret! – Usiadła na taborecie i dalej się śmiała, nie mogąc opanować jego paroksyzmów. – Po co płacić bilety, jak mamy za darmo!

– No ale co? – zdążyłem wejść w chwilę przerwy w tyradzie rodzicielki.

– Słuchajcie. Stoję w kolejce, za mną stanęło tych trzech młodych, no ci co po denaturat przychodzą. Szkoda ich, zdrowie całkiem niszczą – mama przestała na chwilę się śmiać i pokręciła głową – ale spokojni, nie rozrabiają. No więc, ja zaczęłam kupować to, co zwykle. Chleb, mleko, twaróg. Jak już płaciłam, przypomniałam sobie, że denaturat potrzebny i poprosiłam o butelkę. No to ten pierwszy, co za mną stał, nachylił się do mnie i szepcze „A przez co pani przepuszcza, jeżeli mogę wiedzieć?”. No to przymrużyłam oko – mama ponownie się roześmiała – i powiadam, że wpierw przez mleko, a potem jeszcze przez twaróg. Że to najlepsze, tak dwa razy filtrować. A on na to „Naprawdę? Bo my tylko przez chlebek”. Ja na to, że mleko i twarożek są dużo lepsze, że niech zobaczy, jaką mam ładną cerę, a przecież żyję już dużo dłużej od nich. A on „Ale my głupki. Tego nie wiedzieliśmy”. I mówi do sklepowej, aby dała pół litra denaturatu, mleko i ten sam twaróg, który kupiłam. No to jak wszystkie gruchnęliśmy w sklepie, to mało szyby nie wypadły!


  Contents of volume
Comments (12)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Krótko, zgrabnie i humorystycznie.
avatar
A mi kiedyś doradzili, żeby z kminkiem, ale nie próbowałem, bo kocher by się zapchał. Pozdrawiam,
avatar
Dzięki za komentarze.
PS. Leo, z kminkiem? O tym nie słyszałem. Muszę rozkminić tę metodę ;)
avatar
Byłem jeszcze w technikum i nie wnikałem. Może ten kminek sproszkować i do nosa, żeby bukiet zagłuszyć? Pod Wieluniem by wiedzieli, jak jeszcze żyją ci, którzy doradzali, ale pewnie już im fioletowe kwiatki wyrosły.
avatar
Leo, pewnikiem tak, z tymi kwiatami.
avatar
Mam okazję się powymądrzać, bo tak mię składa, że jestem do tego zawodowo przygotowany. Sam barwnik, z początku błękit metylenowy, później zamieniony na fiolet krystaliczny jest stosunkowo mało szkodliwy i łatwo go usunąć przesączając przez powierzchniowo czynne złoże - węgiel aktywny, lub nawet chleb. Najlepsze będą dobrze wyprażone suchary. Z błękitu metylenowego zrezygnowano, bo był znacząco toksyczny i do tego trwale wybarwiał zakończenia nerwowe, co było widać na twarzach, zwłaszcza nosach smakoszów. Początkowo skażano pirydyną - pozbycie się banalnie proste każdym kwasem mineralnym. Później był alkohol porektyfikacyjny - tzw. fuzel i tu sprawa jest beznadziejna, bo składniki tworzą azeotropy i nie pomoże destylacja. Żeby się ludzie nie truli, obecnie to benzoesan denatonium - najbardziej gorzka substancja na świecie. Do pozbycia się podchlorynem sodowym i od razu na metę. Mam nadzieję, że nie zanudziłem. Pozdrawiam,
avatar
Leo, nie zanudziłeś. Teraz wiem, dlaczego kilkadziesiąt lat temu dykciarze mieli fioletowe nosy.
avatar
Hardy, fajna historyjka :)))))

Mądra Mama! :)

Nie rozumiem tylko, dlaczego tytuł dykta?

PS mała poprawka:
"Uff, ale jak tak dalej będzie, to cyrk będzie ze sklepu albo kabaret!"

Uff, ale jak tak dalej pójdzie, to cyrk będzie...

I jeszcze tu:
"Po co płacić bilety, jak mamy za darmo!

Chyba chciałeś napisać:

Po co kupować bilety, jak mamy za darmo!

:)
avatar
Dzięki, Piórko :)

Wyjaśniam: "dykta" - to denaturat w slangu "dykciarzy" :)

Co do Twoich poprawek - są całkowicie słuszne, ale... w narracji :) Natomiast wypowiedzi nie podlegają regułom konstrukcji zdań. Wyobrażasz sobie, że np. facet uderzył się w palec i woła: "Ałła, uderzyłem się w palec i boli mnie!" Stwierdzę, ze stuprocentową pewnością, że wykrzyknie tylko jedno słowo... ;)

Pozdrawiam, już weekendowo :)
avatar
Słyszałam o "jagodziance na kościach", ale nie wiedziałam, że też dykta :D

No, tak :) słusznie prawisz o narracji. Cofam te poprawki.

Weekendowo, fajnowo z :-)))))))))
avatar
Pod Krakowem mówią na to "olaboga". Z początku nie załapałem, a chodziło o to, że starsze wiejskie kobiety, wraz z "olaboga", często załamują ręce, jak piszczele na obrazku.
avatar
"Olaboga"? Leo, znowu wiem więcej - tego regionalnego określenia denaturatu nie znałem.
© 2010-2016 by Creative Media