Go to commentsWizyta u ginekologa może być zabawna
Text 5 of 94 from volume: Niezwykłe przygody i przeżycia
Author
Genrebiography & memoirs
Formprose
Date added2018-10-01
Linguistic correctness
Text quality
Views3012

Wizyta u ginekologa może być zabawna


Wczoraj byłam na badaniach u ginekologa. Mój obecny ginekolog pochodzi z Czech. Jestem pod jego opieką od kilku lat. Mój poprzedni ginekolog był Niemcem. Pod jego opieką byłam aż 15 lat. Przeszedł jednak na emeryturę i jego praktykę przejął właśnie ten Czech. Na początku bardzo żałowałam, gdyż lubiłam swojego starego lekarza. Nadawaliśmy na podobnych falach. Zawsze mieliśmy o czym pogadać i pożartować. Pod jego opiekę oddałam także moją córkę. Na szczęście okazało się, że z nowym lekarzem nie jest źle. Polubiliśmy się także. I to od samego początku. Tym bardziej, że zawsze możemy sobie pogadać po swojemu i pożartować ile wlezie, bowiem on zna polski, a ja czeski. Nic w tym dziwnego, oboje w swoich Ojczyznach mieszkaliśmy na terenie przygranicznym. Kiedy się spotykamy, przy wszystkich mówimy po niemiecku, ale kiedy tylko drzwi jego gabinetu ginekologicznego za nami się zatrzasną, „zasuwamy”, każdy w swoim języku. Najpierw pogadamy sobie i pośmiejemy się, a potem pan doktor przystępuje do badania.


Wczoraj było tak samo, i kiedy leżałam już „dyspozycyjnie rozwalona” na leżance ginekologicznej, czekając na to niezbyt miłe badanie (chyba żadna kobieta badań tych nie lubi), pan doktor zamilkł, po czym z powagą zabrał się za mnie. Uważnie badał co trzeba i jak trzeba, czyli wziernikiem, i po chwili... brrr! palcem. Nie wiem, czy wskazującym, czy którymś innym, ale wiem, że był to jego paluch. Ależ byłam spięta. Za każdym razem jestem. Tym razem pewnie stres był silniejszy, albo ja słabsza w tym dniu, bo nagle nie wytrzymałam tej ciszy gabinetowej... i tego tam... i dla rozładowania swojego nieprzyjemnego uczucia, odezwałam się:

— No, panie doktorze, chyba pan nie zaprzeczy, że „dobra by była dla ginekologa wygoda, gdyby oko w palcu dała mu przyroda”? — powiedziałam, i wystraszona, natychmiast się zamknęłam.

A wystraszyłam się reakcji doktora, bo on buchnął nagle tak głośnym śmiechem, że na początku to nawet nie rozpoznałam śmiechu w tym jego „buchnięciu”. Doktor wyciągnął tego, no... brrr... palucha, i przestał mnie badać. Klapnął na swój fotelik i rechotał dalej w najlepsze. Gdy byłam już pewna, że to tylko jego śmiech, odezwałam się ponownie, pytając:

— A co pana tak rozbawiło? Czyżby pan tego dowcipu nie znał?

— Ne, nikdy jsem neslyšel* — wydukał doktor, i dalej rechotał.

— Nigdy pan nie słyszał? A przecież to stary dowcip... z brodą, nawet już z bardzo długą brodą — powiedziałam już śmiejąc się także. Gdy złapałam oddech, dodałam: — No tak, to jest możliwe, że pan nie słyszał, bo pan jest młodym ginekologiem, z epoki ultrasonografiii... i w razie jakby co, może pan użyć USG.

Gdy zadowolona z dobrych wyników badań ginekologicznych wróciłam do domu, co rusz parskałam śmiechem. Nie, nie z tego starego dowcipu, ale z miny doktora, i jego pociesznego rechotu.


--------------------------------------------------------------------------

* Ne, nikdy jsem neslyšel - (czeski) Nie, nigdy nie słyszałem



* Obrazek z Internetu


  Contents of volume
Comments (35)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Tu trochę luzu w temacie "badań ginekologicznych", a tu na poważnie, wszak m-c październik od kilku lat jest miesiącem walki z rakiem:

https://www.publixo.com/text/0/t/27444/title/Kobiety,_nie_dajmy_sie_rakowi
avatar
Każdy ma jakieś pasje... Medycyna też może być pasją. Czemu nie? Ja też się interesuję medycyną, ale niekonwencjonalną.
avatar
Śmiechłam i ja Michalszko, bomba:-) ale takie zdarzenia w takim gabinecie są pożądane, cudnie rozładowują napięcie:)
avatar
Erato, miło mi, że i Ciebie rozbawiłam tą historyjką. Też lubię, kiedy jest wesoło. A kiedy nie jest, sama próbuję rozweselić. ;)
avatar
Ano, te pośmiechujki - na fotelu czy nie na fotelu - niezłe są, fakt. W Gryfinie (na nadodrzańskich peryferiach współczesnej, unijnej już Polski) któregoś dnia wybrałam się na rutynowe badania do por. ginek. - i zostałam przyjęta przez bojowo nastawionego, młodego gniewnego dr nauk med. - uwaga! - jak mi mówiono... prosto z dżungli w równikowym Kongo

który, no, co tu kryć! nieźle mnie wtedy obtańcował/opiórkował najczystszą zresztą polszczyzną, krzycząc (na mnie??) że

(tu cytat)

"W pani wieku?? Te wizyty muszą być co najmniej 2 razy w roku! Minimum! No, chyba, że chce pani skończyć na raka szyjki!"

Boże, jakem się wylękła... jakiej szyjki? ja sama rak...
avatar
Ja też rak, Emilio, i do ginekologa chadzam tylko raz w roku. ;)
avatar
Szanowne Panie,

czy to portal literacki, czy tzw. Plotek?
Bo ani to śmieszne, ani specjalnie ciekawe. Nawet nie jako temat podczas posiedzenia u fryzjera, ewentualnie dentysty.

Ale temat! Ginekolog. Może jeszcze i proktolog, a my czytelniko-użytkownicy mamy Wam klaskać paznokciami? Faktycznie, "rewelka".
avatar
O, a przecież Szanownej Pani nikt nie każe tego akurat czytać, a co dopiero "paznokciami klaskać". :D Dobre!... Więcej tolerancji i więcej poczucia humoru życzę. Każdy ma prawo pisać co chce... Byleby nikogo nie obrażał.

A tak swoją drogą, to i tak się Pani dziwię, że mimo aż tak krytycznego stosunku do tego typu teksów — przeczytała go Pani w całości. ;)
Proktolog to też ciekawy temat. Jak coś zabawnego o nim usłyszę, to opiszę. :)
Miłego dnia Pani życzę!
avatar
Och, to bardzo mi żal Pani z kuli tego skrzywienia. Żadne skrzywienie nie jest dobre. To zawodowe także, bo męczące bardzo.
Chwali się Pani, że jest Literackim Krytykiem UJ, a uprawia Pani zwykłe krytykanctwo. Jest Pani, jak to Pani mówi: "niezależnym twórcą jestem. I to od kilku dekad..." I co, z tego względu? Mam bić Pani pokłony? A ja piszę amatorsko, i jestem szczęśliwym, spełnionym, radosnym człowiekiem, w odróżnieniu od Pani. Swoim krytykanctwem nie uda się Pani zamieszać w mojej radości życia.
Z kolei Pani zgryźliwość i zgorzkniałość jest smutna. Czytając Pani komentarze, doszukałam się w Pani o wiele więcej "skrzywień", niż to zawodowe. Chyba nie jest Pani szczęśliwym człowiekiem. Żal mi Pani.
avatar
Znowu zmartwię: jestem bardzo szczęśliwą - mimo utraty jedynego Dziecka - kobietą. Spełnioną przede wszystkim, a i po trosze "szeptuchą", która patrzy i wokół siebie, i przed siebie ;)

Dziwne, ale sporo naprawdę wybitnych Twórców bardzo się z moją (subiektywną) opinią liczy ;) Pani naturalnie nie musi, bo niby po co?

:p
avatar
Tekst jest mało do... wcipny, chociaż w zamyśle... okołocipny. Niestety nie ma nic wspólnego z literaturą, a raczej z nieciekawym i nieudolnym pamiętnikarstwem.
avatar
Co Pan powie? Niedowcipny, nieciekawy, nieudolny... Ależ mnie Pan zmartwił. :D Trudno, biorę krytykę na klatę i... dalej będę pisać po swojemu. ;)
Ani chybi, szeptucha zadziałała. Nieprawdaż, Sir-Theodor-von-Knoedel? :D
avatar
Proszę się tak nie umartwiać, Michalszko… pisanie, to rodzaj twórczości, w której powinniśmy się raczej doskonalić, a nie stale pisać po swojemu, bo to prosta droga do tzw. grafomanii, ale przecież pisać każdy może, a takie plony, jaki… zasiew. Zatem dożynki literackie mogą czasami okazać się niedożnięte*, co wcale nie oznacza i nie jest powodem do rozpaczy.
A szeptunka, czyli zacna befana, nie ma nic wspólniego z moim tutaj pobytem, tym bardziej, że z Imć befaną nie utrzymuję żadnej korespondencji prywatnej, co raczej nie sprzyja jakimś zorganizowanym nagonkom na kogokolwiek. Ale proszę się nie zrażać. Typowi grafomanii mają zawsze pretensję do zasadnej krytyki, bo nie mają w sobie mechanizmu samooceny, dlatego nazywają się grafomanami, ale i oni są potrzebni literaturze, tak jak każde żyjątko na Ziemi, nie wyłączając karaluchów, bo dzięki karaluchom naukowcy są w stanie udowodnić istnienie globalnych katastrof na Ziemi, które miały miejsce kilkaset milionów lat wstecz.
Zatem proszę się odprężyć i nie... prężyć. To żadna nagonka... to adekwatny do zapisu komentarz.
avatar
Umartwiać? Przenigdy! Zrażać? A niby czemu? Odprężać? Ja zawsze odprężona. :D
A tu się z zacnym krytykiem zgadzam w zupełności... Tak, grafomanii są potrzebni w literaturze. Bo z grafomanami jest tak jak z głupcami... nie są lubiani, często wyśmiewani, ale są bardzo potrzebni — mądrym jako tło. W rzeczonym przypadku — jako tło dla — niektórych — zawodowych pisarzy, ale już na pewno — dla zarozumiałych pseudo-pisarzy.
A Ser, przepraszam, do jakiego gatunku siebie zaliczasz? A do jakiego żyjątka na tej Ziemi siebie porównujesz?
avatar
Ciekawy i dowcipny tekst.
Befana jaka jest, każdy widzi, a von Blödel ma poczucie humoru na pozomie prehistorycznego karalucha, cha, cha, cha.
avatar
Michalszko, jesteś niekonsekwentna. Napisałaś, że jesteś zmartwiona, więc chciałem Cię odmartwić, a teraz czytam, żeś odprężona, jak dętka z koła od Syrenki.
Jakim jestem zwierzęciem? Z pewnością nie prehisterycznym* karaluchem, jak sugeruje luft, a chyba szopem praczem. Odkrywam różne szopki a potem piorę wszystko, co autor szopki wyprać już nie może.
Zatem mnie oświeć, Michalszko, czy uważasz się za tło na pisarskiej niwie, czy jesteś profesjonalną pisarką na tle grafomańskiej głupoty, jak napisałaś?
Bo profesjonalnie, to powinno być: pseudopisarz, gdyż wszystkie przedrostki rodzime i obce piszemy z wyrazami pospolitymi łącznie, Ty napisałaś: pseudo-pisarzy? I nie wiem, czy pisarz to wyraz pospolity profesjonalnie, czy niepospolity grafomańsko?
Grafomani niekoniecznie są głupcami. To wielokrotnie ludzie na poziomie, którzy czują pęd do pisania, ale pisanie nie jest im dane. Są natomiast dobrymi lekarzami, kasjerkami, czy księgowymi, co wcale nie oznacza, że mogą zaistnieć w literaturze. Ten sektor działalności nie jest dla nich, ale oni o tym nie wiedzą, a wszystkich, którzy ich o tym informują, nazywają głupcami i pseudopisarzami. Więc jak to jest, Michalszko?
avatar
Luftikus, przypomniałeś mi słowa o kaczce z mojej starej satyry pt. "Zoologia stosowana":

Jaka kaczka, każdy widzi...
Jeden ją lubi, drugi z niej szydzi.
Ale kaczka ma to w nosie
I ciągle się pławi we własnym sosie.

Miło mi, że tak odczytujesz mój tekst. Dziękuję za ocenę i pozdrawiam.
avatar
Nie wiem skąd ta gównoburza:) Przecież wizyta u "gina" to rzecz prozaiczna dla każdej,normalnej kobiety:)jak faceta z prostatą u urologa :) Niech każdy może zacznie pilnować swojego kurnika i tego co tam wypisuje :)
Swoją drogą, ja jak wchodzę do mojego ulubionego lekarza, zawsze się śmieję od progu " dzień dobry, ja na przegląd techniczny " :P:P:P
avatar
Mimo wszystko autorka osobliwie pomyliła sobie portale ;)

Zatem daję odpowiedni odsyłacz dla Czytelników obojga płci:

https://f.kafeteria.pl/temat/f9/badanie-ginekologiczne-a-podniecenie-p_4340641

Bo żeby tak typowo osobistymi wynurzeniami zabrudzić tzw. literackie Forum?...

No, ale skromna komentatorka mimo wszystko jest dumnym z siebie plebsem ;) gdy tymczasem:

Sie sollte sich was schaemen!

:p
avatar
Skąd ta "gównoburza"? No cóż, Assassin, albo to zwykła pruderia co niektórych, albo to chęć pokazania swojej wyższości nad innymi i dokopania... Czytajcie mnie i podziwiajcie, co za mądrość, co za wyrocznia, co za elokwencja.
Nie wiedzą jednak o tym, albo wiedzieć nie chcą, że się tylko ośmieszają w oczach innych... Bufony już tak mają.
avatar
Ech...
Befano... czytając niektórych, widziałam gorsze "zabrudzenia" :)mimo wszystko miłego wieczoru i większego dystansu do ludzi i świata :):P:P:P
avatar
W chwili, kiedy piszę te słowa, pod omawianym tak burzliwie tekstem na liczniku odczytań wyświetliła się liczba... 195?! Co to oznacza? Może niewątpliwy sukces komercyjny?? W ciągu 9 dni przewinęło się tutaj 200 Czytelników?? Który z nas-Piszących ma choćby piątą część tego wyniku po roku od publikacji??

Od dawna upominam się - także na tym portalu - o więcej respektu dla recepcji czytelniczej, bo to nie my - Autorzy decydujemy o wartości jakiegoś utworu, a ten nieobecny kompletnie - również w tym miejscu - pomijany przez szan. Dyskutantów Czy-tel-nik! To przede wszystkim on wyznacza trendy literackich zainteresowań, krawędzie rynku czytelniczego i pułap w rozwoju sztuki słowa.
avatar
Dziękuję Ci Emilio za Twój głos rozsądku. Widzisz jak zadziałał? :D Wreszcie się cicho tutaj zrobiło. Atakujący poszli do kąta się wstydzić. ;)

A wiesz, co najbardziej mnie zastanawia? Otóż to, że dzień wcześniej zamieściłam tu także — z okazji Miesiąca Walki z Rakiem — poważny tekst na temat badań ginekologicznych kobiet i zaraz pod tym tekstem tutaj, jak widać wyżej — w swoim komentarzu — podałam do niego link. I co? I nic. Niewiele osób przeczytało ten poważny tekst. Żadnego też komentarza tam nikt nie zostawił. Za to tutaj, gdzie chciałam pół żartem, pół serio nieco temat rozluźnić, rozszalała się "dyskusja". Przez 3 osoby zostałam zaatakowana tak, jakbym to jakieś świętokradztwo co najmniej popełniła. I to tak nieudolnie, pod przykrywką krytyki mojego poziomu literackiego, próbowano mnie zmieszać ze "swoim błotem". Ale ja jestem ponadto i takie krytykanctwo mnie nie rusza. Mam odpowiedni stosunek do takich ludzi i omijam ich szerokim łukiem... Ale mimo wszystko, życzę im więcej poczucia humoru i radości życia. :)
avatar
Ależ cudny przekrój polskiego intelektu :)))
Nawet nie śmiałem się wtrącić w dyskusję, jako mało lotny przygłup.
To po prostu sympatyczny tekst i dobrze napisany. :)))
avatar
Szanowna Autorko,

nikt nigdzie nie poszedł się wstydzić, ale w pewnym momencie uznał, że bicie piany z wody musi się wreszcie zakończyć.

Powtarzam: pomyliła Pani portale; to jest forum literackie, nie quasi medyczne.

Sądzi Pani, iż przesłodzoną ironią mnie Pani obrazi, wskazawszy na ową skromną komentatorkę swoim wymanicurowanym palcem niby na tę, która jest?...

Nic z tego, miła Pani: ilość nie przechodzi w jakość, a i gust [vide ilustracja] do najlżejszych u Pani nie należy, niemniej:

proszę się śmiać dalej, tak po Gogolowsku, aż do samego opadnięcia swojej dolnej szczęki na podgardle.
Przecież "śmiech to zdrowie", nieprawdaż?
avatar
Nawet głęboki zaścianek ma jakieś granice.
Czasy pantalonów, pąsa i pruderii "se ne wrati" :)))
avatar
Puszczyk, cóż mi powiedzieć..? Po prostu dziękuję! Dziękuję za ocenę mojego tekstu. ;)

O, widzę, że i czeski znasz. :D Też trochę znam. Mieszkałam przy granicy czeskiej.
avatar
Jakiś czas temu natknęłam się na plakat promujący badanie mammograficzne, październik jest miesiącem świadomości raka piersi. Rozbawiło mnie jedno hasło na nim, ale doskonale trafiło...
"Mammograf nie wnyki,nogi nie urwie
kobieto zbadaj cycki"

Prosto i celnie,ale podejrzewam,że panie "świętojebliwe" są oburzone. :):):)
Wesołe i żartobliwe plakaty szybciej trafią do świadomości ludzi, niż wydumane hasła :)
avatar
Assasin! Proszę - poetesso - rozróżniać profile określonych Portali. To co jest dobre dla "Zdrowia" nie musi konweniować z literaturą [podobno piękną] za jaką uważa się PubliXo.

Świątobliwość (rzekoma) w Pani wydaniu i mniemaniu nie ma tu
żadnego uzasadnienia, ale estetyka oraz poczucie naruszenia - w tym przypadku wirtualnej oraz kobiecej intymności - już tak. I to proszę u tych, posiadających indywidualne zdanie, uszanować o ile jesteście takie "tolerancyjnie ucywilizowane". Bo same - jak macie Panie taką wolę i ochotę - możecie się kazać badać na specjalistycznym meblu na oczach wszystkich postronnych płci obojga. Lecz beze mnie.
avatar
Assassin, też tak uważam. To co jest podane w wesołej formie — trafia szybciej do świadomości i zostaje zapamiętane. W odróżnieniu od patetycznego jazgolenia.
avatar
Uderz w stół a nożyce się odezwą :P
Dziwie się Befano,że tu zaglądasz i komentujesz skoro Cie gorszymy :) Takna marginesie od ustawiania nas w szeregu jest Admin:) z tego co mi wiadomo, nim nie jesteś :)a tu, na profilu jesteś gościem :)
Może warto iść poczytać,coś, gdzieś , bardziej wartościowego niż moje wymiany zdań z Michalszką :)
Miłego wieczoru :):):):):)
avatar
Michalszko, źle oceniłaś tutaj mój pobyt pod Twoim wierszem.
Jestem wesołym skrzatem i chętnie bym się pośmiał, ale Twój tekst nie jest ani śmieszny, ani zabawny, zatem nie oczekuj od wszystkich rubaszności, bo to, co innych śmieszy… niektórych uwiera. Nie osądza się też innych pod kątem podobnego poczucia humoru, bo z humorem, jak z sempiterną - każdy ma swój.
Ja nie jestem "ponadto" (jak napisałaś) i nie umiem śmiać się z byle czego. Masz problemy z partykułą, bo tłumacząc na polski Twój zapis: Ale ja jestem ponadto i takie krytykanctwo mnie nie wzrusza", należałoby przetłumaczyć na... polski: "ale ja jestem oprócz tego i krytykanctwo mnie nie wzrusza".
Michalszko z czego mam się cieszyć?
Mógłbym napisać, że "jestem mądry, a ponadto bogaty i przystojny", ale to ani nie jest wesołe, ani śmieszne, ani prawdziwe. "Ale jestem… ponadto i ponad tamto" haha :)
avatar
Michalszko, ale się uśmiałam :D

Nie znałam tego kawału, ale chyba mój gin go zna, bo tak właśnie mówi na dowcipne :D badanie USG głowicą transwaginalną: "to teraz robimy badanie palcem z okiem" :D

Ginekolog, laryngolog, okulista... każdy lekarz, a najważniejsze by dbać o zdrowie i nie traktować badań jak "zakaz wjazdu" :)

Chyba że ma się tak strasznie dużo lat, że nie ma już... czego badać :P ;-)

Pozdrawiam z uśmiechem :)
avatar
Piórko, i to było moim zamiarem właśnie, żeby rozbawić. Widać jednak, że nie wszyscy mają poczucie humoru. Żal mi takich ludzi. Bo pewnie niełatwe mają życie. Żeby się nie zadławić własnym jadem nienawiści, wypluwają go na kogo tylko się da... I na tym im życie ucieka.
Na szczęście są i tacy ludzie, którzy są pozytywnie nastawieni do życia. I to mnie bardzo cieszy.
I ja Cię pozdrawiam z uśmiechem!
avatar
Kobiety są od nas bardziej odpowiedzialne i chodzą do ginekologa dużo częściej niż my do urologa. Każdego roku na raka szyjki zapada kolejne trzy i pół tysiąca Polek i na raka prostaty... piętnaście tysięcy Polaków.
© 2010-2016 by Creative Media