Go to commentsHelusina próba milczenia i ...żaba
Text 6 of 15 from volume: Różne
Author
Genrebiography & memoirs
Formprose
Date added2018-10-02
Linguistic correctness
Text quality
Views820

Helusina próba milczenia i …żaba


Jak już wspominałam, wszystkie trzy, znaczy się Ceśka, Mela i ja, należałyśmy do drużyny harcerskiej. Piękny to był czas formowania charakteru i osadzania w wartościach. Zbiórki zastępu, musztra, śpiew przy wtórze gitar, rajdy i obozy. Zastępową była Cesia. Ona nas do drużyny wciągnęła i pod jej wodzą wzrastałyśmy duchowo i bojowo. Nie zapomnę smaku chleba ze smalcem i cebulą, spania w stodołach na sianie, jabłek i śliw zbieranych z ziemi w drodze do punktu noclegowego na rajdzie. Dziś patrzę na siebie i wiem, że te doświadczenia uformowały mnie jako kobietę, która nie szuka hoteli pięciogwiazdkowych, a potrafi czerpać radość ze spania pod chmurką na wakacjach. Ile pisku i radochy przysporzyło nam to spanie po stodołach, kiedy co rusz przelatywała jakaś wystraszona naszą obecnością mysz, a my robiłyśmy jeszcze więcej rabaranu.

Przełomowym wydarzeniem był dla nas pierwszy obóz na Mazurach. Środek lasu, piękna polana i rozbitych 10 namiotów wojskowych. Od tego czasu nie zjadłam już leśnych poziomek, które pachniały na odległość kilku metrów i smakowały słońcem. Obóz był generalnie formą przetrwania, taki harcerski survival pod okiem starszych opiekunów, którzy byli dla nas absolutnymi idolami. Każdy zastęp miał co najmniej 2 całodzienne dyżury w kuchni. To było dopiero wyzwanie – szorowanie kotłów, garów i patelni w rzece. Najpierw piachem, coby przypalenia zeskrobać, taki pilling natural dla naczyń, wstępne pranie dziś byśmy powiedzieli. A ziemniaków obrać, surówki zrobić na 100 osób, to było coś!

Harcerze podobnie jak wojskowi na mundurze mieli zaznaczone stopnie, a na rękawach wyszyte sprawności – dziś byśmy nazwali to „levelami”, które mówią o poziomie zaangażowania harcerza i jego umiejętnościach. Taką sprawnością były dwa pióra, które wymagały od nas oddalenia się od obozu, znalezienia odpowiedniego miejsca, wybudowania szałasu i spędzenia nocy w tymże. Do tego jeszcze obowiązywała 24-godzinna próba milczenia. No i taką sprawność postanowiłam zdobyć. Ceśka nie brała w tym udziału, a ja z Melą, Dzidką i chłopakami, w sumie pięcioro nas było, udaliśmy się w głąb lasu, milcząc już, rzecz jasna. Szałas zbudowaliśmy, noc przy pohukiwaniu puszczyków i innych nocnych ptaków przetrwaliśmy i rano wróciliśmy do obozu. I wszystko wskazywało na to, że zaliczę sprawność, gdyby… no właśnie, gdyby nie sposób okazywania uczuć przez jednego druha, co to mu serducho mocniej do mnie bić zaczęło i tak bardzo chciał na siebie zwrócić uwagę, że zrobił coś okropnego. Było to na stołówce, szłam ze śniadaniem na talerzu, kiedy on właśnie był rzucił na mnie żabę. Żabka średnich rozmiarów poleciała bidulka na mnie, ja zrobiłam „Aaaaaaa, odbiło ci?!” i klops, próba milczenia na nic. A i jeszcze śniadanie poleciało z talerzem.

Tak się skończyła moja przygoda z dwoma piórami. Do końca obozu miałam focha forever z przytupem. Oj, dobrze wiedział ów druh, żeby się do mnie nie zbliżać.




  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
To były naprawdę piękne czasy. Miałam wiele podobnych przeżyć. Nawet z żabą, a właściwie gorzej — z ropuchą, miałam podobną przygodę. Tyle że wylądowała mi za bluzkę na plecach. Przez kilka dni leczyłam bąble po jej jadzie. Ale teraz nawet i tę przygodę wspominam wesoło.
avatar
O tak, piękne czasy, wszystko było banalnie proste. I ja wracam do nich z nostalgią. Pozdrawiam Michalszko:)
avatar
Taaaak... Harcerstwo w okolicznościach dzikiej przyrody - to ta cudowna ścieżka samokształcenia, której

Bóg wie czemu

praktycznie NIE MA już w naszym polskim /na siłę amerykańskim/ krajobrazie

;(

Niech będą pozdrowione wszystkie obozy nad Wdą w Borach Tucholskich! Obozy w Szwajcarii Kaszubskiej i na Wybrzeżu Słowińskim!
© 2010-2016 by Creative Media