Go to commentsBabcia
Text 5 of 15 from volume: Kobieta
Author
Genrebiography & memoirs
Formprose
Date added2018-11-01
Linguistic correctness
Text quality
Views1243

- Mamuś, możemy iść do babci? - spytałam. - Trochę się już nudzimy z Magdą.


Mama zajęta czymś w kuchni podniosła głowę, spojrzała tym swoim wzrokiem, jak zawsze, gdy rozmawiałyśmy o babci. Jej oczy nabrały łagodności. Uśmiechnęła się i powiedziała: 

- Tak, możecie iść. Tylko nie bądźcie zbyt długo, bo za chwilę będzie obiad. 

 

Poszłyśmy. Z kuchni wychodziło się  ciemnym i chłodnym korytarzem, potem przez sień i mały ganek z kilkoma schodkami na podwórze. 

Na dworze było ciepło, wakacje, lipiec. 

 

Droga do babci prowadziła koło pola, na którym trwały żniwa. W kilku miejscach szli mężczyźni z kosami i powłóczystym ruchem ścinali zboże. Za każdym mężczyzną szła jedna lub dwie kobiety, które zbierały ścięte zboże i wiązały w snopki. Odrzucając je do tyłu płoszyły ptaki, które przyleciały na ucztę z ziaren i robaków żyjących na polu.


Powietrze przesycone było zapachem zbożowego kurzu. W tych obłokach świetlistego pyłu ludzie ruszali się schematycznie. Kosa szu, krok, zboże upada, kobieta się schyla, zbiera je,  formuje snopek, kolejna go odbiera,  wiąże i rzuca za siebie. Ptaki wzlatują w górę.  

 

Szłyśmy i patrzyłyśmy. My, dziewczynki wychowane w mieście. Pomimo częstych wakacji, które spędzałyśmy na wsi, tego typu widoki wciąż robiły na nas duże wrażenie.


Na skraju zboża rosły maki i chabry. Bez słów zaczęłyśmy je zrywać. Zawsze tak robiłyśmy, nie trzeba było o tym mówić, przecież do babci nie powinno się iść z pustą ręką. Jeszcze tylko kawałek i zaraz będziemy. Uff, jak gorąco.  

- Chodź, postoimy trochę w cieniu tej jabłonki - mówię do siostry. Kiwa głową.   

Stoimy. Dookoła na ziemi leży mnóstwo jabłek. Każda z nas podnosi jedno, wyciera je o ubranie i zjada. Soczyste, dobre jabłka, pachnące i ciepłe od słońca. Bierzemy jeszcze kilka do rąk, dla babci. 

 

Wreszcie jesteśmy u celu, furtka jest jak zwykle uchylona, wbita w trawę, tworzy z nią nierozerwalną więź. Wchodzimy, babcia jest, leży.  

- Dzień dobry babciu - mówimy. Opowiadamy co się działo z rana. Co jadłyśmy na śniadanie, co mama robiła  i że nie kazała być zbyt długo. 

- Pozamiataj, a ja podleję kwiatki - mówię do Magdy. Każda robi co trzeba. Jest posprzątane. Wkładamy nasze kwiatki do wazonu. Kładziemy potem w odpowiednim miejscu jabłka. Babcia je lubi. Tak powiedziała mama. 

- Są bardzo soczyste, wiesz babciu? - mówię.  

Babcia wie to wszystko. Zbierała te jabłka gdy była młoda. Robiła z nich kompot, albo dodawała do racuchów.  

- Babciu, musimy już iść. Zaraz będzie obiad.  

Schylamy się i całujemy gorący od słońca...kamień nagrobka.  

- Myślisz, że ona to czuje? - pytam. 

- Tak - odpowiada Magda. 

Trzymamy jeszcze przez chwilę małe,  dziecięce ręce na jej zdjęciu. Jaka ładna. I te oczy, zielone - myślimy obie. 

- Takie jak twoje - mówi siostra - pewnie dlatego mamusia dała Ci na drugie po babci.  

- Feliksa - czytamy z nagrobka. 

- Feliks znaczy szczęśliwy - mówię. 

- Urodzona 01 sierpnia 1925 roku - dodaję - A ja dzień później. Już jej wtedy nie było, jak ja się rodziłam.  

Mój dzień urodzin był jeden dzień i pięćdziesiąt jeden lat później. Czy to coś znaczy? Te jedynki? Jak myślisz?  

- Nie wiem - odpowiada Magda. Mamusia będzie wiedziała. A teraz już chodź.  

- Cześć babciu, przyjdziemy niedługo! - mówimy i dotykamy kamienia. 

- Ciepły...  

 

- Oooobiaaaad! - woła mama. Słychać ją aż tu. 

- Kto szybciej! - krzyczymy obie i zaczynamy się ścigać. 

 

A na obiad w ten dzień były naleśniki z jabłkami. Mama nazbierała ich idąc do babci z samego rana, gdy jeszcze spałyśmy.   

 

.................... 

 

Nie dane mi było jej spotkać. Odeszła, gdy moja mama miała kilkanaście lat. Ten kawałek kamienia był całe życie moją babcią. Nigdy nie był grobem. Do tej pory słyszę ciszę wiejskiego cmentarza i nasze z nią rozmowy. Ale pomimo to, że jej fizycznie nie było, to w przedziwny sposób czułam i nadal czuję jej obecność. Może to imię, które wyznaczało kierunek w jej i moim życiu, ten ku szczęśliwości? Może to zielony kolor nadziei jej i moich oczu? A może to ten kod życia przekazany mi od niej, przez mamę, ten sam, który udało mi się odczytać, zrozumieć i podać dalej.  

 

 

 

 

  Contents of volume
Comments (7)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Oddałaś klimat tych relacji i wyjątkowej więzi, bo przecież nie zdążyłaś Jej poznać, a jednak...Tak, wiejskie cmentarze mają swój urok, niepretensjonalne w nagrobkowej architekturze są po to, by przywoływać tych, którzy odeszli. Ja też tak chodziłam do Babci...
avatar
Erato, dziękuję za Twoje słowa. Ten cmentarz był częścią mojego dzieciństwa. Piękny i stary, zagubiony wśród pól i sadów, przesycony niesamowitą ciszą.
avatar
Aż się wzruszyłam... Pięknie opowiadasz o Babci. Chylę czoła przed Twoją Mamą, bo to właśnie dzięki Niej.
avatar
Michalszko, dziękuję Ci za Twoje słowa. Kiedyś w końcu ją spotkam :D
avatar
2 x to-błąd językowy.
Opowiadanie ładne,i miłość do babci wdzięczna.
avatar
Anettula, dzięki za komentarz i uwagi :)
avatar
anetulla kocham cie
© 2010-2016 by Creative Media