Go to commentsOpowieść wigilijna
Text 2 of 14 from volume: Z szuflady @specjalkii
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2010-12-15
Linguistic correctness
Text quality
Views4048

Opowieść wigilijna


– Skarbie, co ty tam tak mruczysz pod nosem? – spytała Ona.

Siedziałem obok Niej na kanapie. Młody próbował wcisnąć się pomiędzy nas. Dałem mu wyraźnie do zrozumienia, że sobie nie życzę. Ona na szczęście nie zauważyła. I dobrze, bo znów musiałbym wysłuchać o traktowaniu młodszych i odpowiedzialności starszych. Dziś nie miałem ochoty na wysłuchiwanie tyrad. Dziś pragnąłem tylko świętego spokoju. Boże, co tu się cały wieczór działo! Przyszło kilku dorosłych, dziecko i, co wydaje mi się najpotworniejsze, paskudny, rozwydrzony jamnik. Kto to widział, żeby przyprowadzać COŚ takiego do spokojnego, cichego domu? Właził we wszystkie zakamarki, wyciągał moje zabawki i okrutnie je obśliniał. Ohyda! Czy coś z tego będzie się jeszcze nadawało do zabawy? Młodemu wolno, Młody jest swój, no i zna zasady. Ustaliliśmy je jakiś czas temu. Zdarzają się momenty, że coś zgrzyta, ale ogólnie większych tarć nie ma. I można na Młodym odreagować stres albo wypełnić nudne godziny dokuczając mu, ale tak umiarkowanie, bez bójek.

Jezu! Ona znowu płacze. Ogląda, nie wiadomo który raz, te same zdjęcia i płacze. Ale już inaczej niż wtedy. Wtedy płakała głośno, teraz jej płacz jest cichutki, spokojny. Ale mnie przenika do samych kości. Nie lubię, jak płacze. Nie wiem, co zrobić więc tylko przytulam ją z całej siły i szepczę jej cichutko co mi ślina na język przyniesie. Czasem wydaje mi się, że słucha, co do niej mówię i, że rozumie. I że lubi te moje opowieści.

Kobieta. Ona. Zawsze była. Kiedyś był z nią Mężczyzna. Słabo już go pamiętam. Któregoś dnia po prostu nie pojawił się w domu i tak już zostało.

Ona strasznie wtedy płakała. Przytulała mnie mocniej niż zwykle. Jej smutek był słony. Mnóstwo tej słoności na mnie skapywało. Mówiła, że to łzy, i że pomagają. Ciekawe na co i jak? Gdyby pomagały, przestałaby raz dwa, a Ona płakała coraz więcej i częściej. Znosiłem cierpliwie jej gwałtowne pieszczoty, pozwalałem jej nawet bez protestów na przerywanie mojej drzemki. Potrzebowała mnie więc przytulałem ją i grzałem jej lodowate ręce, chociaż bardzo nie lubię jak ktoś dotyka mnie zimnymi rękami. Całymi godzinami oglądaliśmy zdjęcia. Siedziałem na jej kolanach wysłuchując setek opowieści o Mężczyźnie. Niektóre

z nich nawet kojarzyłem. Na przykład tą, gdy byłem jeszcze bardzo malutki i wszedłem na sosnę i płakałem nie potrafiąc zejść. On wtedy wdrapał się po mnie i razem zeszliśmy po drabinie. A potem oboje uczyli mnie schodzenia z drzewa. Wtedy odkryłem przydatność drabiny i zacząłem korzystać ze stryszku. Czego tam nie było!? Schowki, zakamarki, rupiecie, gniazdo kuny w starym sienniku – jeszcze czuć było jej zapach. Cudnie pachniało.

Teraz jest zima ale latem znów tam pojedziemy. Tyle, że tym razem z Młodym. Będzie zabawnie. Młody nigdy nie widział sosny i na pewno nie będzie wiedział jak z niej zejść. Hi, hi, hi… No i stryszek muszę mu pokazać. Co prawda nie przepadam za jazdą samochodem i strasznie grymaszę ale czasem można pocierpieć.

Zeszłego lata wykopałem kreta z tunelu. Taki był głupi, że rył tuż pod ziemią. Zaniosłem jej do kuchni. Ale mi się oberwało! Strasznie się złościła a potem znów płakała.

I o co? O kreta? Jest ich tu mnóstwo. Sama narzekała, że niszczą jej trawnik. No to jak?

A przecież zrobiłem to dla niej, żeby się nie smuciła drobnostkami, na które ja mogę poradzić bez kłopotu i, nie będę ukrywał, ze sporą dozą przyjemności. Trudno ją zrozumieć. Może dlatego, że jest kobietą? On czasem mówił, że kobiety są dziwne – ale tylko do mnie, gdy Ona nie słyszała.

Ona mówi o nim, że nie żyje. Czy moja ulubiona kanapa, którą dwaj okropnie pachnący mężczyźni wynieśli jesienią z domu, też nie żyje? Tylko, że w domu jest już nowa kanapa a nowego mężczyzny jeszcze nie ma. Kobiety są naprawdę dziwne.

Czasem przychodzi do niej inna kobieta. Ale zawsze sobie idzie. Nigdy nie zostaje. Ona wtedy przestaje się smucić, jest wesoła ale dziwnie pachnie. Nie lubię tego zapachu. Jak On umarł Ona często tak pachniała. Z jednej strony było to dobre, bo zostawiała na wierzchu wiele ciekawych zabawek i sporo smakołyków. Ale w nocy rzucała się po łóżku i nie mogłem spać.

A potem w domu pojawił się Młody. Chudy, wystraszony i piszczący. Nie do wiary ile w takim małym ciałku mieściło się głosu! No i zaraził mnie katarem. Obaj kichaliśmy, kasłaliśmy, no i te zastrzyki. Straszne! Brrr…! Nie chcę o tym pamiętać. W każdym razie Młody z nami został. Nie wyglądał jak nowy mężczyzna i nie zanosiło się, że coś konkretnego z niego wyrośnie. Powiedziała, że to mój brat i mam się nim opiekować. Co było robić? Młody był trochę męczący ale dało się wytrzymać. Czasem bez powodu marudził, bawił się jedzeniem i wyjadał z mojej porcji. Podobno ma z tego wyrosnąć. Zobaczymy!

Ale dobrze, że go przyniosła. Bo jak Ona wychodzi do pracy mam się z kim pobawić i jakoś tak ogólnie raźniej we dwóch.

Ona powiedziała, że dzisiaj jest Wigilia. Jak tylko goście poszli, dwa razy sprawdziłem, czy na pewno nie zapomnieli zabrać jamnika. No więc, jak goście poszli, Ona znów się rozpłakała. I znów wyciągnęła te zdjęcia. Już wolałbym, żeby włączyła telewizor. Czasem nadają mecze. Uwielbiam wpatrywać się w piłkę. Tyle, że odkąd On umarł, przestali nadawać mecze. Zamiast tego lecą jakieś filmy o zwierzętach lub gadające głowy. Jakoś bym to wytrzymał. Ale coraz gorzej na mnie działa jej płacz. Trzeba ją troszkę rozruszać. Ona lubi bawić się papierową kulką. Jak jej przyniosę to zaraz się ożywi i uśmiechnie. Ja nie bardzo przepadam za taką zabawą, prędzej Młody. Ale tam. Poświęcę się. Pobiegamy trochę  z Młodym za papierkami a Ona na pewno zrobi się weselsza i odłoży wreszcie te zdjęcia.

Gdzie ten papierek? Pewnie jamnik gdzieś go zarzucił. O, jest! Fuj! Śmierdzi psem. Trudno, innego nie ma. Biegnę do niej.

– Miauuu!

– O! Kiciucha! – odłożyła zdjęcie. – Papierek przyniosłeś? Chcesz się bawić? Daj. Rzucę ci. Pewnie się nudzisz biedaku. Pobiegaj trochę. Wiecie chłopcy – dodała – zostawiłam wam kawałek karpia. Popracujcie nad apetytem. Zaraz będzie wyżerka.



Podsłuchała i spisała

@specjalkaa

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Masz wielką umiejętność szkicowania słowem detali, szczegółów, tworzących specyficzny, "specjalkoowy" klimat i nadających charakter postaciom. Umiesz malować słowem. Jesteś rasową pisarką, mistrzynią krótkiego opowiadania.
Przepowiadam Ci Specjalkoo sukces!
Alfeusz
© 2010-2016 by Creative Media