Go to commentsBrzytwa. Odc. 3
Text 6 of 19 from volume: Dla panów 50
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2018-12-12
Linguistic correctness
Text quality
Views920

Wojtek siedział przy stole w świetlicy i przeglądał gazetę. Minął już miesiąc, jak umieszczono go w szpitalu psychiatrycznym na obserwacji. Musiał rozwiązywać testy, rozmawiać z psychiatrą i psychologiem, pisać wypracowania na różne tematy, listy do rodziców, do Mirki, do kolegów z klasy, z siłowni. Odcięto go od netu, zabrano smartfon, nie dano komputera. Mógł tylko oglądać telewizję, ale siadał w świetlicy bez entuzjazmu. W końcu, co go obchodziło, że w Stanach wprowadzono do seryjnej produkcji samochód z silnikiem na rozpuszczony wodór, przepychanki i wzajemne oskarżenia w obozie rządzącym, czy montowanie koalicji sił demokratycznych. Bazgrał te swoje wypracowania, jak je nazywał, niewprawną ręką, jak kura pazurem.

Do stolika dosiadł się pan Jasio. Pan Jasio, mężczyzna około czterdziestoletni, zawsze schludnie ubrany, ogolony, czyściutki w ogóle się nie odzywał. Z pozornym zainteresowaniem oglądał telewizję, przeglądał gazety. Niby normalny człowiek, ale zaciął się kiedyś i odtąd nic nie mówił. Kiedy czegoś potrzebował, podchodził do któregoś z pielęgniarzy i patrzył mu głęboko w oczy. Ci, znając go, szybko się domyślali, czego potrzebuje, mydła, ręcznika, coś przekąsić. Pan Jasio mył się dużo. Czasem ni z tego, ni z owego wstawał, brał szare mydło, ręcznik i szedł myć ręce. Mydło dla pana Jasia musiało być szare. Kiedy dostał inne, rzucał nim w tego, który je podał.

Tym razem pan Jasio siadł naprzeciw Wojtka i popatrzył mu głęboko w oczy. Wojtek zrozumiał, że ma dalej opowiadać.

– Z prokuratorem rozmawiałem w środę w południe, to było następnego dnia. Był adwokat, którego załatwili starzy. Rozmawiałem z nim chwilę wcześniej. Mówię mu, że nic nie zrobiłem, że nie chciałem pociąć tej dziewczyny. Że jestem normalny. Adwokat powiedział, żebym przed prokuratorem mówił to samo, co policji, że sprawa jest cienka, że Mirce trzeba było załatwić opiekę psychologiczną. Potem przesłuchiwał mnie prokurator. Powiedział, że jestem zatrzymany pod zarzutem napaści z użyciem ostrego narzędzia i wystąpi o trzymiesięczny okres aresztowania bez możliwości zwolnienia za kaucją. Adwokat powiedział, że wystąpi o niestosowanie aresztu, bo nie ma groźby matactwa, ani zastraszania świadków, a cała historia jest nieporozumieniem.

Potem był sąd, na wniosek prokuratora zastosował trzymiesięczny areszt, na wniosek obrony badania psychiatryczne, no i tu jestem. Opowiadam setki razy tę samą historię, odpowiadam na dziesiątki pytań, segreguję jakieś karteczki między pudełeczkami, opisuję jakieś bezkształtne plamy, mierzą mi puls, ciśnienie, pokazuję zdjęcia broni, gołych bab, chłopów, dzieci, trupów…

– Panie Kowal, do profesora – przerwał monolog sanitariusz.

– Panie Wojtku! – Profesor mówił z namysłem rozparty w fotelu, odwrócony do Wojtka półprofilem i patrząc gdzieś w kąt. – Według mnie, i moich współpracowników jest pan normalnym, nieco nieśmiałym i roztargnionym młodym człowiekiem. Nie chciał pan skrzywdzić tej dziewczyny i nie stanowi pan zagrożenia dla otoczenia. I to będzie w opinii, którą zrobiliśmy dla sądu, ale… – nachylił się nad biurkiem. – Ale środowisko, w którym pan przebywa, jest dla pana toksyczne. To, że jest pan nieśmiały wobec kobiet, dziewcząt w pańskim wieku, sam pan powiedział, że zdaje pan sobie sprawę z tego, że koledzy umawiają się z dziewczynami, a pan się tego boi. Ta pańska próba zaproszenia Mirki na studniówkę, to była rozpaczliwa próba wyrwania się z samotności i strach przed wstydem. Każdy przyjdzie z osobą towarzyszącą, a pan sam, dziwoląg taki. Przyczyny tego są dwie. Za dużo Internetu, ale to choroba naszego stulecia, zastępujemy lajkami brak akceptacji w życiu, a druga, to niestety, toksyczna atmosfera w domu. Długotrwały brak ojca i oziębłość między rodzicami, nadopiekuńczość matki. Pan się wstydzi zaprosić kolegów do domu, bo ma pan obniżone poczucie własnej wartości. Niesłusznie. Wychowuje się pan w przeciętnej polskiej rodzinie. Ale rozumiem, że zachowanie rodziców wobec pana znajomych jest dalekie od pana oczekiwań. Radzę się wyprowadzić po maturze i wziąć do jakiejś pracy. Pracy z ludźmi, żywymi, nie przy komputerze, bo pan prowadzi jakiegoś bloga o sporcie. To dobrze, ale musi pan wyjść do ludzi. I radzę zmienić obiekt zainteresowań. Tyle pięknych dziewczyn dookoła. Tego, co panu powiedziałem, nie będzie w opinii, to jest tylko taka dobra rada. Za dużo widziałem w swojej praktyce ludzi takich jak pan, którzy samotność leczyli alkoholem, narkotykami, fanatyzmem politycznym czy religijnym, zbrodnią. Niech pan wyjdzie do ludzi! Po obiedzie przyjedzie po pana straż więzienna i zabiorą pana do aresztu. Myślę, że nie posiedzi pan tam długo. Ale tej dziewczynie niech pan da spokój. Ani w realu ani w necie, jak przeprosić, to na sali sądowej. Ona się naprawdę pana wystraszyła. Wie pan, na kogo będzie głosował w wyborach prezydenckich?

Wojtek wyszedł od profesora. Usiadł naprzeciwko pana Jasia.

– Panie Jasiu, zabierają mnie stąd. Podobno jestem zdrowy. Tej dziewczyny już pewnie nie zobaczę. Trudno…

Pan Jasio rozłożył ręce, w geście mającym wyrażać: „No cóż, takie życie”

Sławka z Mirką skończyły lekcje i schodziły po schodach z pierwszego piętra w kierunku szatni.

– Wybacz, siostra, ale ja idę na imprezę z Krzyśkiem, kumplem Wojtka z klasy. Nie będziesz tam mile widziana, po numerze, jaki wykręciłaś. Wojtek przyjaciół nie miał, ale był lubiany i nikt nigdy nie wierzył, że chciał cię pociąć. Wiesz, że z tego wszystkiego wypisał się z budy?

– Rozumiem, ale jako moja siostra, też mogłabyś odmówić.

– Ale chodzę już z Krzyśkiem jakiś czas, chłopak jest fajny, nie mogę z nim nie iść, kiedy prosi, tylko dlatego, że moja siostra zachowała się jak dzikuska i spuściła jego kumpla po brzytwie, nomen omen. Sorry. A jak taka będziesz dalej, to nigdy nikogo nie poznasz, albo wyjdziesz w akcie rozpaczy za jakiegoś nudziarza i będziesz zmuszała swoje dziecko do realizacji twoich niespełnionych marzeń.

Sławka powiedziała to i się zaraz zawstydziła. Chciała przeprosić siostrę, ale w tym momencie Mirka zmartwiała. Na dole schodów stał Wojtek. Zbladł i oparł się o ścianę.

– Co tu robisz? – W głosie Sławki brzmiała nuta agresji. Mirka przywarła plecami do ściany i cała się trzęsła.

– Ja nic. Przyszedłem tylko odebrać papiery ­– odpowiedział zduszonym głosem.

Wchodził wolno po schodach przyciskając się do ściany, tak żeby być jak najdalej od dziewczyn. W gardle czuł rosnącą kulę, serce chciało mu wyskoczyć z piersi. Minął siostry, one też poszły w swoją stronę. Oglądnął się za siebie. Mirka stała na półpiętrze i patrzyła na niego. Napotkawszy jego wzrok spuściła głowę i podtrzymywana przez Sławkę ruszyła dalej.

– Ale to spieprzyłem – powiedział cicho do siebie.


Koniec


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Wojtek i Mirka - patrz imiona dwojga bohaterów tego opowiadania - to szkolna "zakochana para", tyle że tytułowa brzytwa przecina ten romans już w zarodku.

A mogło być tak pięknie...

To, co wyróżnia tę prozę, to dbałość o detale, z których zbudowany jest plastyczny namacalny świat przedstawiony: postacie są dzięki temu krwiste i żywe, czas i miejsce zdarzeń skonkretyzowane, a real powieściowy maksymalnie zbliżony do tego rzeczywistego...

i jesteśmy w domu
avatar
Dlaczego od tysiącleci
tzw. "normalny" facet
rzuca się z nożem
/z mieczem, ze strzelbą, z armatą, z rakietami etc., etc./
na bezbronnych ludzi,

do dzisiaj pozostaje nierozwikłaną zagadką
© 2010-2016 by Creative Media