Go to commentsNajjaśniejsza z nocy cz. 2
Text 2 of 2 from volume: Opowieści dziwnej treści
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2019-01-04
Linguistic correctness
Text quality
Views787

Nie przebyła nawet jednej trzeciej drogi, a już wszystko, szło jak krew z nosa. Helenka nie miała ochoty jechać w rodzinne strony, a co dopiero jechać tam nie jadąc, bo oczywiście, nawet samochód odmawiał współpracy, wiedząc co się święci. Święci, nie święci, pies z tym, trzeba było zmusić tę kupę złomu do posłuchu i spróbować stanąć w Mrozowskie progi, no przynajmniej przed pianiem koguta.

- Współpracuj wredna małpo! – Helenka biegała dookoła samochodu, kopiąc go w koła. A samochód stał. Helenka biegała, a samochód stał. I tak dobre pięć kółek. Nagle jednak, jej uwagę przykuł młodzieniec, który stał nieopodal, patrząc, co też nieszczęsna dziewczyna wyprawia.

- Ej! Tak do Ciebie mówię – kiwnęła na niego palcem.

- Ja?

- Może byś pomógł kobiecie w potrzebie, a nie, patrzysz się jak ciele na malowane wrota. – podeszła bliżej i jednym ruchem, szarpnęła chłopaka z rękaw.

- To co się Pani stało? – zapytał lekko oszołomiony całym zajściem.

- Nie mi, tylko mojemu samochodu, owi, owu…czy jak to się tam odmienia. Zna się Pan na samochodach?

- Nie bardzo… wiem, że żeby pojechał trzeba przekręcić kluczyk.

- Geniusz. – Helenka spojrzała na chłopaka z lekko irytacją i pogardą. – Dobra, zadzwonię na pomoc drogową. – wyjęła z kieszeni telefon, zdjęła rękawiczkę i długim paznokciem wymalowanym w pyzate mikołaje, wystukała numer.

On jednak stal i patrzył na to pstrokate dziewczę. Czerwone, jak słońce o zachodzie, usta, długie czarne rzęsy, nad nimi wymalowane ostrym brązem połączonym z czernią, powieki, a jeszcze wyżej wyregulowane do granic możliwości brwi usmarowane na czarno. Dziewczę wyglądało trochę jak szalona panda, a trochę jak pisanka na Wielkanoc. Całej tej scenerii dopełniał czarny płaszcz, zapięty pod szyję, czapka z pomponem i buty. A w zasadzie to szczudła.

- Co się gapisz? Poradziłam już sobie. – syknęła oburzona Helenka.

- Mogę mieć prośbę?

- Zależy czy jest ona w granicach rozsądku.


Chłopak zamyślił się przez chwilę, po czym już z większą pewnością powiedział:


- Jedziesz do Mrozów, prawda? Czy mógłbym się zabrać z Tobą?

- Skąd wiesz, że tam jadę? – Helenka, z zainteresowaniem spojrzała na chłopaka. Nie używała nazwy swojej rodzinne miejscowości, więc było dziwnym, że chłopak wie gdzie zmierza. Chociaż, w tych okolicznościach przyrody, o zgrozo, należałoby potwierdzić pogodę słowem Mrozy.

- Mówiłaś…- zająknął się chłopak bo teraz to on chlapnął to co nie trzeba.

- Niech będzie, że Ci wierzę. Zaraz święta, więc może za ten „dobry uczynek” dostanę jakiś prezent. – powiedziała z sarkastycznym uśmiechem. – Ale najpierw musimy poczekać na lawetę.

- Nie musimy. Odpal samochód.


Zdezorientowana Helenka, powoli i niepewnie wsiadła za kierownicę swojej maszyny zagłady. Delikatnym ruchem włożyła kluczyk w stacyjkę i przekręciła.

Faktycznie, auto odpaliło bez najmniejszego sprzeciwu i głośnym jękiem oznajmiło, że jest gotowe do drogi.

Dziewczyna siedziała za kierownicą, nieco oszołomiona ale tak w sumie to szczęśliwa, że te parę złotych za lawetę, zostanie u niej w kieszeni.

- Helenka jestem. Wsiadaj – otworzyła mu drzwi do auta – to już drugi przypadek, samoistnego naprawiania, niezła historia, nie?

- Cud wigilijny – odpowiedział z całą powagą chłopak.

- Cudów nie ma. – zręcznym ruchem, Helenka wrzuciła wsteczny i zaczęła wracać na ulicę. – A ty masz jakieś imię?

Czy miał imię? Kiedyś tak. Teraz nie mógł go ujawnić. Miał za dużo do stracenia. Chciał tylko wykonać zadanie i wrócić na górę.


- Antek – wymyślił na szybko – Antek mam na imię.




  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Poziom literacki podobny jak w poprzedniej części.
Błędy poprawnościowe również podobne. Piszemy: mrozowskie progi, a nie "Mrozowskie progi"; ciebie, a nie "Ciebie"; pani, a nie "Pani"; tobą, a nie "Tobą"; ci, a nie "Ci"; cielę, a nie "ciele".
Ponadto napisano "rodzinne miejscowości" a chyba miało być rodzinnej miejscowości.
Brakuje przecinków przed: nie jakość, co się, jak ciele, trzeba, czy jest, gdzie zmierza, bo teraz, co się, ale (9).
Zbędne przecinki przed: szło, jej uwagę, patrzysz, szarpnęło, wystukała, jak słońce, zapięty, z zainteresowaniem, w tych, powoli, nieco, zostawia, samoistnego, Helenka, wrzuciła (15).
© 2010-2016 by Creative Media