Go to commentsWrześniowy poranek
Text 1 of 1 from volume: Bursztynowy szlak
Author
Genreprose poetry
Formprose
Date added2019-02-25
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views882

1. 


Dźwig użyczył swego stalowego ramienia ptakom.  

Obudzone nie wiedziały gdzie porzuciły swoje gniazda. Zimna konstrukcja splecionych inżynierską ideą wzorem na siłę udźwigu przegrała ze szmerem skrzydeł. Szeptem piór upadających w dół, dźwigających miernotę, pustkę, płytkość przybierającą z piórkowej, wagę ciężką i cięższą! 

Ptaki, bezsilne Anioły, lustro słońca pociemniałe ze wstydu przed świtem niedzieli. Słaby dźwig, kruchę ramię jak dno szarlotki, w oparach iluzji balkony świata gniazdami, pióra kompasem. 


2. 


Niebo jak pas bezpieczeństwa dla alpinisty. Opasana nim w kolorze indygo czułam się bezpieczna. Joe był tuż obok, sączył mi do płuc amplitudę drgań w kolorze tęczy. Uszy moje oddychając świeżymi strumieniami powietrza, dostarczanymi trzepotem ptasich skrzydeł, dały mi prawo do zmian. Chcę latać - nie chodzić. 

Słucham płucami, widzę dziurkami sera zamontowanymi w mym nosie. Ciemnota. 

Dotykam oczyma jak ślepiec masażysta.  

Czuję wszystkich, czyli nikogo. Ptaki na dźwigu odleciały.  

Nic.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media