Go to commentsPrzecudna kura
Text 4 of 5 from volume: Opowiadania
Author
Genrehumor / grotesque
Formprose
Date added2011-12-30
Linguistic correctness
Text quality
Views3257

Przecudna kura




Nie do wiary, co te gęsi wygadują, myślał Kogut i gdyby miał taką możliwość złapałby się za głowę. Ponieważ możliwości nie było, zamachał skrzydłami i potrząsnął grzebieniem. Kura Sąsiada znosi złote jaja? Bzdura! Po co komu złote jaja? I czy w ogóle takie istnieją? Jaja są białe i beżowe, wiedział to na pewno. U dzikich ptaków bywają nakrapiane, albo zielone, ale złote? Gospodyni codziennie skrzętnie zbiera wszystkie jaja, czyli są cenne takie, jakie są. A złote? Ani je zjeść, ani wysiedzieć. Tfu!

Kogut uznał sprawę za niedorzeczną i zajął się wyszukiwaniem smakowitych dżdżownic, które po majowym deszczu wyłaziły z ziemi. Akurat jedna wykopywała się pod pustą butelką po wódce. Niech sobie Gospodarz do warzywnika wrzuca te butelki, a nie na nasze podwórko – zezłościł się i szurnął butelkę dalej. No! Zdobył robala. Tak się zapamiętał w dziobaniu, że mało brakowało, a dziabnąłby w kalosz. Chciał już uciekać, ale Gospodarz nie zauważył go, ponieważ właśnie opowiadał Gospodyni, że Sąsiad ma kurę, która znosi złote jaja. Kogut zaczął udawać, że w pobliżu ławki odkrył nagle zapomnianą garść ziarna, ale cały zamienił się w słuch. Nooo, gęsi są głupie jak gęsi, ale Gospodarz? Gospodarz wie co mówi.

Kogut powolnym krokiem podążył w stronę płotu, cały czas dziobiąc dla niepoznaki. Łypnął przez sztachety. Podwórko Sąsiada było pozamiatane, a Sąsiadka kroiła świeże pokrzywy. Najpierw otłukła je o pieniek, żeby pozbyć się kwasu, a potem siekała na drewnianym stole i dawała kurom. Ślinka mu pociekła. Też by sobie pojadł zieleniny, ale jego Gospodyni nie sieka pokrzyw, a te co zarastają warzywnik mają kłujące igiełki. Ech!

Zerknął na kury. Normalne były. Żadna nie wyglądała na taką, co by znosiła złote jaja. Może tamtą trzymają gdzie indziej? – zadumał się, ale po chwili musiał uciekać, bo za bardzo wysunął łeb przez sztachety i kogut Sąsiada się zdenerwował.

Jak by tu sprawdzić te jaja? Wiem!


- Słuchaj Sroko – Kogut zwrócił się do czarno-białego ptaka, który szukał czegoś w trawie. – Powiadają, że kura Sąsiada znosi złote jaja.

- Serio? – zainteresowała się Sroka.

- Popatrzyłabyś? Ty lubisz takie cacka, może uda ci się podkraść jedno?

Sroka łypnęła na Koguta.

- Boisz się tamtego kapłona?

- Nie kapłona, tylko szefa haremu. Wiem, co bym zrobił, gdyby on mi tu wlazł. Dlatego wolę się tam nie pojawiać.

- Zobaczę co da się zrobić – powiedziała, ale widać było, że aż się pali, żeby tam zajrzeć. Nowa błyskotka? Nie pogardzi.

Sroka odfrunęła, a Kogut powrócił na podwórko. Zmierzchało się, zatem poszedł do kurnika, ponieważ miał zwyczaj chodzenia spać z kurami. Patrzył jak jego kwoczki moszczą się na grzędach wszczynając kłótnie i w końcu zasnął.

W nocy śniły mu się koszmary. Złote medaliki, takie jak nosiła Gospodyni, obrączka i złoty ząb Gospodarza były wielkie jak kurze jajo. Obudził się i wybiegł na dwór, a ze strachu zapiał. Otworzyło się okno.

- Zamknij te durny dziób, dopiero północ – wrzasnął Gospodarz, aż się Kogut przestraszył.


Rano szybko pobiegł do korytka, gdzie Gospodyni rzucała gotowaną kaszę. Zerkał czy rozrzuci tez ziarno po podwórku i ile tego będzie tym razem. Kury dziobały szaleńczo, a on zerkał na boki. Gospodyni znikła w kurniku, a po chwili niosła kosz pełen jajek. Białych, jak na Wielkanocne pisanki.

Sroka usiadła na płocie.

- I co? – zapytał Kogut.

- Nie dałam rady.

- Nie widziałaś?

- Widziałam, ale nie dałam rady zabrać.

- Jakie są? – Kogut był coraz bardziej zdenerwowany.

- Złote. Piękne, tak błyszczą jak ta łyżeczka z chrztu córki Gospodarza – rozmarzyła się Sroka. – Tak mi ozdabia gniazdo, miałabym do kompletu. Ale jak mam je złapać?

- A powiedz mi jeszcze, która to znosi te jaja?

- Zwykła, biała.

- Tam same białe!

- No, jedna z nich – powiedziała Sroka i odleciała.


Kurczę – zacukał się Kogut. Normalnie stał się zazdrosny, że on nie ma choćby jednej niezwykłej kury w haremie. Wcale nie jest gorszy od tamtego, obowiązki wypełnia wzorowo, nawet utyć nie może, chociaż je za trzech. Przynajmniej rosół go ominie. Właściwie to nie wie, czemu zazdrości tamtemu. Po co mu złote jaja. No a ta kura? To taka zwykła całkiem jest, a może nie do końca? Skoro znosi złote jaja, to może i inne sprawy wyglądają odmiennie.? Przydałaby się odmiana w tej monotonii. Jego haremik to same kurze móżdżki, może by z tamtą pogadał sobie?

No i stało się zwyczajem Koguta zerkanie przez płot na kury Sąsiada.

- Mało ci? – usłyszał znienacka tuż przy uchu.

- O Kurka! – aż się zaczerwienił ze wstydu, że kogut Sąsiada podszedł go niespodziewanie.

Zemści się. A co tam. Nie będzie mu jakiś kapłon uwag czynił, tylko dlatego, że mu się trafiło jak ślepej kurze ziarno. Już on coś wymyśli.

Wymyślił. Przecież poniżać się nie da.


Oj jaki hałas się zrobił we wsi, kiedy w nocy lis zakradł się do kurnika i wydusił Sąsiadowi wszystkie kury. Jak to się stało? Kto zatyczkę wyjął? Nowa była, metalowa, aż błyszczała w słońcu. Kto drzwi otworzył?

Gospodarz siedział zadowolony na ławce i popijał prosto z butelki. Kogut dziobał sobie od niechcenia i zerkał na płot. Pomiędzy sztachetami widział koguta Sąsiada, który snuł się samotnie po podwórku. Utuczysz się i pójdziesz na rosół – pomyślał z satysfakcją.

Następnego dnia pojawiły się nowe kury. Białe. Zwyczajne. Jak tamte. Rozbiegły się po podwórku, poznawały teren. Sąsiadka sypnęła im ziarna.

- No i dobrze – powiedział Gospodarz do żony – teraz kury sąsiada niosą normalne jaja. Jak trzeba. Taki lis to nie jest całkiem szkodnik, ja ci powiem.

- No.  Zwłaszcza, że ubiłeś go i kołnierz będę miała.

- Zazdrościć ci będą.

Kogut zadowolony oddalił się w stronę płotu. No, teraz jest tak, jak powinno być. Normalnie znaczy się. Wszystkie kury znoszą jaja białe albo beżowe.


Sroka usiadła na płocie i przyglądała się Kogutowi.

- Słyszałeś co mówią?

- Nie, ja się po wsi nie szwendam.

- Ty uważaj, bo się nie dowiesz.

- E tam – zamyślił się Kogut – co ty możesz opowiedzieć ciekawego.

- Sąsiadka mówi do swojego drobiu `wy moje przecudne kury`.

Kogut uniósł głowę.

- Zwariowała?

- Nie. Jedna z jej kur znosi jajka Fabergé.



  Contents of volume
Comments (10)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Bardzo zabawny tekst. Niektórym szczęście tak sprzyja, że nawet złośliwi sąsiedzi nie przeszkodzą.
avatar
Dziękuję :-) Może sprzyja szczęście, a może po prostu pracują i nie piją :-)
avatar
Czwórka to przecież "bardzo dobre", ale nie znakomite, tylko tyle. Brakuje paru przecinków, a w dwóch miejscach wniosłabym poprawki kosmetyczne. Pozdrawiam serdecznie.
avatar
Cudny język, barwny, aż z przyjemnością się czyta. Opowiadanie bardzo mi się podoba. Gratuluję!
avatar
Bardzo dziękuję i w Nowym Roku życzę dużo twórczej weny oraz pomyślności! :-)
avatar
Przecudna bajka!
avatar
A trzeba było zostawić w spokoju te złotonośne kury.
Piękne opowiadanko. No, piękne.
avatar
Perfetto! Do kwadratu :)
avatar
I do sześcianu! Niech żyje każda przecudna kura!
avatar
Jak każda porządna bajka także i ta ma podwójne dno. Jakie? Co nam mówi o nas-ludziach?
© 2010-2016 by Creative Media