Go to commentsPoranek rezydentów - odc. 1
Text 3 of 5 from volume: Początki
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2019-06-17
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views831

Popchnęłam szklane drzwi wejścia do hotelu. Owiał mnie chłód pracującej klimatyzacji. Zegar wkomponowany w wystrój ściany pokazywał, że dochodzi piąta.

– Salem alejkum! – przywitał mnie zza kontuaru Evren, ochroniarz a jednocześnie nocny recepcjonista.

– Alejkum salem[1] – odpowiedziałam.

– Per omnia  saecula saeculorum[2]! Cześć, Ala! – zawołał z fotela w lobby Stefan.

Podobno otarł się kiedyś o niecały rok w seminarium. Przybiłam piątkę z nim i z siedzącą na drugim fotelu Oliwią.

– Hejka! Późne wczoraj, czy wczesne dzisiaj? – spytała Oliwia.

– Moje nózie bardzo by chciały, żeby moja pupcia sobie wreszcie siadła. Transfer marzeń, mówię wam! – I siadłam w miękkim, głębokim fotelu.

Nie wiem skąd podbiegł Evren.

– Çay ister misin?[3]

– Evet lütfen.[4]

– Ale ty masz wejścia, mnie nigdy herbaty nie zaproponował. – Oliwia udała zazdrość.

– Ładnemu łatwiej – dokuczył jej Stefan.

– Idź, ty! – Stefan oberwał po głowie zeszytem.

– Który raz on ci herbatę podaje? – spytał Stefan.

– Drugi.

– Uważaj, bo za trzecim razem ci się oświadczy – powiedział Stefan. Nie wiem czy poważnie, czy żartował. Kultura relacji damsko-męskich jest tu w widoczny sposób różna od naszej i jeszcze nie czuję wszystkich niuansów.

– Coś ty, przecież on jest żonaty.

– Poligamia jest tu przestępstwem, ale nie grzechem – zaczął mi tłumaczyć Stefan. – To tak jak u nas z pędzeniem bimbru. Niby przestępstwo, ale ilu produkuje?

– Ale na własny użytek wolno – odpowiedziałam.

– Żona tez jest na własny użytek – zachichotała Oliwia. – Poza tym, to niegrzecznie zaglądać komuś do domu i liczyć mu żony.

Wyraźnie mnie wkręcali.

– Thank you! – Odruchowo podziękowałam po angielsku, zamiast po turecku. – Ta ich herbata w takim dzbanuszku! Niebo w gębie. Szczególnie o tej porze.

– A ty co, nie idziesz spać? – zainteresowała się Oliwia.

– Nie, Majka wstaje o szóstej, nie będę jej się kręcić po pokoju, półtorej godziny pobąbluję tutaj, potem mam dziesięć godzin dla siebie, prysznic, śniadanko i pośpię na plaży. Ale co wy tu robicie?

– Ja piszę wyjaśnienie, dlaczego pokój w hotelu był za mały – z rezygnacją w głosie odpowiedziała Oliwka. – Gość złożył reklamację, że nie mógł się gimnastykować rano w pokoju i obsługa posprzedażowa wysłała do mnie zapytanie. Muszę coś odpowiedzieć. Widziały gały, co brały, jak zamawiały, a ty się teraz poć, człowieku. A tylko tu jest Wi-Fi.

– A ja czekam, jak ten głupek, aż mi przyślą ostateczną listę gości z last minute z przydziałem hoteli i pokoi. O szóstej wyjeżdżam na lotnisko.

– Myślisz, że o tej porze w Polsce ktoś o tym myśli? – wyraziłam wątpliwość. – Pewnie smacznie śpią, a turyści lecą nieświadomi czekającego ich tu bałaganu.

– Nie jest tak źle, rozmawiałem z taką laską w Warszawie. Miotają się tam, bo im znowu system siadł. Jak tylko ruszy, to mi przyślą. Jurka też czeka w Bodrum, bo musi rozdysponować autokary i kursy. Zaczyna się sezon. Jeszcze, młoda, zobaczysz, jaki tu jest młyn w lipcu i sierpniu.

– I patrzysz, jak się wszystko dookoła rozpada, a ty jesteś frontem do klienta, uśmiechasz się i łatasz wszystko sznurkiem – dodała Oliwia.

– Miałam właśnie przedsmak.

– To opowiedz, bo widzę, że masz straszną ochotę – Stefan wykazał zainteresowanie.

Rzeczywiście miałam ochotę.

– Miał być transfer z Izmiru do Antalyi. Przyjechałam przed czasem na lotnisko, znalazłam swój autokar…

– Sukces! – krzyknęli oboje chórkiem.

– Nie śmiejcie się z początkującego pracownika. A sukces był połowiczny. Wiecie, że kierowcy mają mówić po angielsku.

– Wiemy, wiemy. Czasem śmieszne rzeczy z tego wychodzą.

– Tu można było boki zrywać. Ten wziął zastępstwo za brata. Po angielsku mówił „good morning” i „o’kay”.

– To przynajmniej nie bałaś się, że się źle zrozumiecie – dowcipkował dalej Stefan. – W ogóle się nie zrozumiecie. Ale wesoło się zaczyna.

– Właśnie się z nim dogadywałam ręcznie, kiedy zadzwonił Jurka, że mamy miejsce w autobusie i żebyśmy wzięli sześcioro Rosjan  z rejsowego z Rostowa i po drodze zawieźli ich do Bodrum.

– Ładne po drodze! Jakieś dwieście kilometrów w plecy – zauważył Stefan.

– I po jakiej drodze! – dodała Oliwia.

– Oj tak! Zaczęłam tłumaczyć kierowcy, że nie jedziemy prosto do Antalyi, pokazuję mu na mapie Bodrum, on nie kuma, nie wiem, czy tego, co ja mówię, czy na mapie się nie zna. Zadzwonił do brata. Brat trochę po angielsku… Oni potrzebują zlecenie. Telefon do Jurki, Jurka nie wie, o co chodzi, ale powiedział, że załatwi.

– Jurka to spoko gość, zupełnie jak nie Ruski, otwarty i mu zależy – skomplementował rosyjskiego kolegę Stefan.

– A ja lecę na salę odpraw, stoję w tym naszym mundurku „Kosem Travel”, z tabliczką w ręku i wysypują się nasi turyści. Zebrałam ich w kupkę i prowadzę do autokaru. Zaczynają wsiadać, odhaczam na liście nazwiska, a tu przylatuje facet z ochrony lotniska i mówi, że są „truble[5]”. Mówię, żeby nie wsiadać, poczekać, i idę z gościem.

–  No to musiały być „truble”, że aż ochroniarz wyleciał – zauważyła Oliwia.

– No przecież! Mundur, kamizelka, hełm, broń, poważna sprawa. Przychodzę tam gdzie się odbiera bagaże, a tam dwoje dorosłych, on siedzi pod ścianą, niekomunikatywny, ona podobnie.

– Wódka na bezcłowej w Pyrzowicach musiała być nieświeża. Duch Kryski wiecznie żywy.

– Jakiego Kryski? – zdziwiłam się.

– Potem ci opowiemy, nawijaj! – Stefan albo rzeczywiście był ciekawy, albo tylko tak udawał.

– Nie wódka, tylko whisky i na Chopina. To był lot z Warszawy. Obok dwoje dzieci. Chłopczyk lat dwanaście, dzielnie trzyma wszystkie paszporty i inne bilety, i ściąga te bagaże jedną ręką z taśmy, ale co biedny może, i dziewczynka z płaczem na końcu nosa. A mundurowy się pyta, czy ich biorę, czy deportujemy. Taki dżok[6]. No to ich wzięłam.

– Jak ty ich wzięłaś? – Oliwia patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.

– Dali mi jakiś wózek na te walizki, dzieci same poszły, a tych dwoje odholowałam. Kobitka jakoś poszła, trzymając się wózka, a faceta za kark…

– Jak ty dałaś radę? – Oliwia nie mogła przestać się dziwić, chociaż nie jestem taka drobna jak ona.

– Mam wprawę.

– Nie mów, że w izbie wytrzeźwień pracowałaś – z autentycznym zaciekawieniem powiedział Stefan.

– Nie, oprowadzałam Anglików po Krakowie.

– O w mordę, to jest lepsze, słyszałem coś o tym, musisz kiedyś opowiedzieć.

– No i przychodzę do autokaru, wholowuję to towarzystwo, oczywiście miejsca przy wyjściu zajęte, ale jakoś ich usadzam. Oczywiście pod moją nieobecność wszyscy wsiedli. Kierowca się śmieje i krzyczy „Bodrum, Bodrum! O’kay!” Znaczy, dogadali się z bratem i Jurką.

– Niech zagadnę, nikt nie ruszył dupy, żeby ci pomóc?

– Jak ty znasz ludzi! Dokładnie. Myślałam, że usadzę ludzi tak, żeby ci Ruscy byli z przodu, żeby wyszli pierwsi w Bodrum, a tu miejsca zajęte. I tu pojawił się Krzysztof.

– Kierownik nie pomoże, a zaszkodzić może.

– No to mówię, jak jest sytuacja, „Państwo będziecie spać, a oni się będą przepychać”.

– Nie mów o harmiderze z tyłu, bo niektórzy myśleli, że na jednym siedzeniu posadzą pupcie, a na drugim położą nóżki, a tu kicha. – Oliwia nie raz widziała takie obrazki.

– Właśnie. Pięć osób się przesiadło. Szósty facet został. On tu sobie zajął i on się nie ruszy. W czapce wędkarskiej na głowie i z papierową torbą ze szklaną szyjką w ręce…

– I uważa, że cały świat spiskuje przeciw niemu… Jeszcze nie wypił tyle, ile zamierzał, jeszcze nie pijany, a już nietrzeźwy.

– Właśnie on! Skąd go znasz?

– Zawsze się taki trafi.

– Oglądam się na Krzyśka, może pomoże.

– A on stoi pod drzwiami i sprawdza, jak sobie poradzisz.


c.d.n.

 

[1] Salem alejkum – Alejkum salem – (z arab.) pokój wszystkim, powszechne powitanie w krajach muzułmańskich

[2] Per omnia saecula saeculorum – (łac.) przez wszystkie wieki wieków, chrześcijański zwrot liturgiczny

[3] Çay ister misin? – (tur.) Chcesz herbaty?

[4] Evet lütfen. – (tur.) Tak, proszę.

[5] Od angielskiego „trouble” – kłopoty

[6] Od angielskiego „joke” – żart


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media