Go to commentsDemoniczna Sekta. cz.4
Text 4 of 5 from volume: Powiastka Nr 8
Author
Genrefantasy / SF
Formarticle / essay
Date added2019-09-10
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views794

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI


Więzienie Thor. Irlandia.


Kolejny raz zbliżała się do swojej ulubionej pracy. W mieście miała wynajęty pokój, gdzie zostawiała swoje rzeczy i przechodziła metamorfozę z rudej, niezdarnej okularnicy w obszernych ciuchach w seksowną kobietę ubraną w elegancko skrojony strój biurowy podkreślający jej cudne kształty, atuty którym więźniowie nie potrafili się oprzeć. Ten z Chmur zwany Bogiem w którego tak mocno wierzy jej ojciec Pastor, obdarował ją pięknem, ale czasem myśl przychodzi taka, że charakter podarował jednak Diabeł. Ojciec naiwnie myśli, że córka pracuje z niepełnosprawnymi dziećmi. Nie raz chciał mnie odwiedzić w fikcyjnym Ośrodku „Angel”, gdzie naopowiadałam mu głupot na temat przebywających tam dzieci z Zespołem Engelmanna. Poczytałam na ten temat w internecie i gotowe. Mówiłam: tatusiu są tam takie cudowne dzieci, ludzie mówią o nich Aniołki, ponieważ trzymają ugięte rączki skierowane ku Niebu. Bardzo urzekła mnie historia Laury, dwunastoletniej dziewczynki, której matka nie miała siły wychowywać, ponieważ sama miała problemy psychiczne, była piękna kobieta o blond włosach i niebieskich oczach, lecz stanowczo musiała się leczyć. Dziewczynka niestety jest niemową. Pokazuje i rozumie co w danej chwili potrzebuje czy pić czy jeść, niestety nie potrafi też samodzielnie jadać więc moja rolą jest karmienie jej oraz przewijanie , ponieważ potrzeby fizjologiczne załatwia w pampersy. - Och tatku, ciężka ta praca, ale jak bogata w serce. Pastor uśmiechnął się. Zadowolony z tak wielkodusznej córki. - Tatku, doskonale rozumiem, że tęsknisz za mną tak jak ja za tobą i że chcesz mnie odwiedzić, ale przecież przyjeżdżam co dwa tygodnie, dzwonię. Jesteśmy w nieustannym kontakcie. A mówiłam tobie nie raz, tam jest ogrom pracy. Mam kilku podopiecznych więc nie miałabym czasu na twe odwiedziny. Pastor skruszał i nie oponował więcej. Tak więc miała wolną rękę. Mogła swobodnie zająć się swoimi podbojami; praca dawała jej szansę, by dominować, być twardą i zimną suką. Lubiła tamtejsze traktowanie. Do zabaw z więźniami używała pejczy, nawet paralizatorów. Facetów kręciły jej nieogarnięte pomysły. Najbardziej fascynował ją Major, który nie wiedziała dlaczego przyciągał ja jak magnez, a gdy miało już dojść do zbliżenia wykręcał się pracą. Była pewna, że Major ja pożąda, lecz coś go powstrzymywało. W fali pożądania zauważyła, że oczy Majora zmieniają barwę. Nie na niebieskie czy zielone ale na głęboka czerwień krwi. Domyśliła się wtedy, że Major nie jest w pełni człowiekiem. Żyjąc w swym pokręconym świecie nie przeraził jej ten fakt, lecz fascynował zatem postanowiła odkryć co się za tym kryje.

Zbliżał się wieczór. Potworne więzienie zamykało się w czeluści nocy, gdzie w murach okalanych ostrymi skałami działy się rzeczy tajemnej mocy, o których Berta nie miała najmniejszego pojęcia. Mając serce na wpół czarne od niecnych uczynków w niedalekiej przyszłości czaiły się odpowiedzi na zadawane sobie pytania, kręcące, nęcące, tajemne wręcz pełne strachu. Każdy ze skazanych miała swoją mroczną przeszłość, historię które znały mury tegoż więzienia. Wrota otwierane były tylko dla tych, którzy służyli Chemikowi i Demonowi. Reszta więźniów żyła w niewiedzy odczekując na swój wyrok, pracując na swoje utrzymanie.

Pewnej nocy Berta nie mogła zasnąć. Moc srebrnej kuli oświetlającej jej pokój sprawiała, że oczy same się otwierały. Kobieta założyła milutki szlafrok z froty, stopy wsunęła w pluszowe kapcie w kształcie łaciatej krowy i ruszyła ku drzwiom. Postanowiła przejść się po zimnym korytarzu, sądząc że spacer nieco ja zmorzy. Zamknęła za sobą drzwi starając się nie narobić hałasu; lecz zamek w drzwiach niestety zaskoczył z głośnym echem. Berta wzruszyła ramionami myśląc, że i tak już na to nic nie poradzi. Miała tylko nadzieję, że nie obudziła Majora, który spał w pokoju obok. Zgrabnym kocim ruchem przemknęła obok jego drzwi. Dziwna ciekawość pchała ja dalej. Były momenty zastanowienia nad tym co znajdowało się za ukrytymi drzwiami. Prowadziły one do czegoś tajemniczego, czegoś co miało ja trzymać z daleka od tegoż przejścia. Nie bacząc na niebezpieczeństwo, kobieta przemknęła do zaułka skąd mogła obserwować drzwi, których nie pilnował żaden strażnik. Miejsce było bardzo ocienione więc stwierdziła, że zakradnie się bez powikłań. Podeszła do drzwi, lekko przekręciła klamkę, niestety były zamknięte. Tupnęła nogą o podłoże, na szczęście miękkie kapcie zamortyzowały hałas. W duchu ucieszyła się ze swoich kapci, które co prawda są śmieszne, ale i przydatne do tajnego zakradania się. Usłyszała rozmowy, które szybko zbliżały się w jej kierunku. Odruchowo schowała się w swój bezpieczny kąt. Zza rogu wyłoniło się dwóch mężczyzn z parą płci przeciwnej, którzy mieli zawiązane przepaski na oczach. Jeden z mundurowych wyjął kartę, przyłożył do czytnika i drzwi odskoczyły. Towarzystwo weszło do środka. Berta natychmiast zerwała się na równe nogi i podłożyła kamień między drzwi a futrynę. Upewniła się, że jest sama więc weszła cichutko zabierając kruszec. Podążała za głosami i lekko oświetloną z przodu drogę. Podziemie przemierzali nie całe pięć minut. Jej oczom ukazała się ogromna sala oświetlona pochodniami, gdzie znalazła się para przed chwila widziana. Przed nimi stał rosły mężczyzna i zakapturzony osobnik, którego twarz była ocieniona. Osobnik był o wile wyższy niż potencjalny człowiek. Zastanawiała się jak to możliwe, by człowiek był tak wysoki i barczysty. Z rękawów nie wynurzały się dłonie tylko okropne chropowate paluchy zakończone szponami. Berta zlękła się nieco. Te lochy skrywają jakąś potężną tajemnicę. Po chwili zorientowała się, że postać jest Demonem – mutantem człowieka.

Berta schowała się za potężny filar, który ukryłby nie jedną osobę. Dla jej filigranowej postury nie stanowiło, to żadnego problemu. Strach napełniał jej gardło ogromną kulą, gdyby została przyłapana nie wydusiła by z siebie żadnego dźwięku. W głębi sali tworzyło się widowisko. Coś się kroiło – czuła to. Coś tak ogromnego, że nie mieściło jej się to w głowie. Korzystając z okazji kobieta czmychnęła za drugi filar w głąb sali. Znalazła się znacznie bliżej pary z zawiązanymi oczami. Chemik, który w zwyczajny dzień pracy zajmuje się otwieraniem i zamykaniem wrót więzienia „Thor” , okazał się kimś znacznie ważniejszym. Okiem Berty widowisko wskazywało na jakieś otrzęsiny, niczym chrzest. Postanowiła poczekać na rozwój wydarzeń zanim wycofa się do wyjścia. Kompletnie nie rozumiała co to wszystko ma znaczyć. Ku jakiej okazji organizowany jest Chrzest? Nie nadążała za gonitwą swoich myśli. Chemik zapalił pochodnią ogromny znicz, następnie po złożeniu przysięgi zdjęto przepaski z oczu. Demon pochwycił w szponiastą dłoń pręt z jakimś znaczkiem, niestety z obecnej odległości nie była w stanie dostrzec co tam widniało. Potwór którego okrywała peleryna z kapturem zanurzył końcówkę pręta w ogniu. Odczekał chwilę, aż się rozgrzała, podszedł do kobiety i przyłożył ją do jej przedramienia. Kobieta uprzednio miała założony knebel, by stłumić jej krzyk. Tak samo postąpiono z mężczyzną. Po zakończeniu ceremonii, Chemik zdjął pelerynę z ogromnej postaci. Oczom Berty ukazał się skrzydlaty potwór, który rozkładając swoje kościste skrzydła wydał z siebie przeraźliwy skowyt. Z przerażenia zatkała sobie uszy i zamknęła oczy. Ryk ustał. Otworzyła oczy i ujrzała jak potwór chwyta szponiasta łapą dłoń dziewczyny i patrząc jej w oczy zaczął przeistaczać się w …? Człowieka... I to bardzo znanego jej człowieka. Chemik okrył nagiego … Majora....

Berta była w głębokim szoku. To dlatego, gdy Major całował ją, jego oczy pokrywały się czerwienią. Już wtedy czuła, że tkwi tutaj coś tajemniczego. Na sali powstało lekkie zamieszanie. Ludzie zaczynali się rozpraszać więc kobieta ostrożnie wycofywała się. Po omacku odnalazła klamkę, otworzyła drzwi i pobiegła do swojego pokoju, nie oglądając się za siebie.

Nazajutrz Berta jakby nigdy nic się nie wydarzyło, ubrała się w swój pracowniczy uniform. Umalowała się, starannie przyczesała włosy w zgrabny kok i ruszyła do biura. Była wręcz pewna, że nikt jej nie dojrzał uprzedniej nocy więc czuła się swobodnie. Pierwsza połowa dnia pracy minęła spokojnie. Pod koniec pracy około godziny piętnastej Major poinformował ja przez telefon, aby przyszła do jego biura. Z lekka przestraszona, lecz nie ugięta parła do celu. Zamykając za sobą drzwi poczuła się nieswojo, ponieważ Major poprosił ja, by przekręciła w nich kluczyk. Uczyniła to, po czym odwróciła się.

Major niespiesznie podszedł do niej i z uśmiechem wskazał dłonią, by zajęła miejsce przy biurku. Po czym odwrócony do niej przodem usiadł na nim, skrzyżował ręce i w milczeniu wpatrywał w nią przeszywającym wzrokiem.

Major wyczul w Bercie lekkie zdenerwowanie. Kobieta nie miała pojęcia, że on wie o wczorajszym szpiegowaniu ceremonii. Poniekąd cieszył się, że Berta odkryła jego drugie „Ja”. Dawno chciał odkryć przed nią „ów” sekret, lecz uważał że nie jest na to gotowa. Jednak jej ciekawość zwyciężyła i odkryła tą tajemnicę. Od jakiegoś dłuższego czasu czuł między nimi „nić” porozumienia w formie znacznie intymnej. Niestety podczas tych relacji jego ciało pragnie przeistaczać się w drugie oblicze. Starał się z całych sił nie okazywać tego, lecz jego oczy wszystko zdradzały. W zaistniałej sytuacji spiesznie wycofywał się. Bardzo pragnął Berty, lecz w ludzkiej postaci. Dlatego odwlekał tę gorącą chwilę. Również miał na względzie jej dobro. Obawiał się zrobić jej krzywdę. A to jest chwila – moment. Przed sobą miał piękną, inteligentna kobietę, w której widział ogromny potencjał do współpracy z nim.

Włożył dłonie do kieszeni spodni, odchrząknął i rzekł:

Powiedz mi Berto, jak tobie pracuje się w tym miejscu? Mam na myśli to więzienie. Jesteś piękną filigranową kobietą. Skąd wziął się ten pomysł, by pracować z tak złowieszczymi ludźmi?

Kobieta potarła złączone, spocone ze zdenerwowania dłonie.

Powiem szczerze, od zawsze interesowała mnie praca – pozwolę sobie nazwać z ludźmi niższej klasy. Lubie mieć nad ludźmi kontrolę, ale też pomagać im w resocjalizacji. Dobrze wiem, że nie są skorzy do pracy nad sobą, ale wystarczy wprowadzić odpowiednią dyscyplinę, a zaczną chodzić jak w zegarku.

Uśmiechnęła się zadowolona. Major odwzajemnił uśmiech.

Cieszę się, że masz takie podejście do swojej pracy, gdyż tutaj kto ma miękkie serce musi mieć twardą dupę. Widzę, że podołasz dalszej współpracę ze mną Dążąc do sedna sprawy muszę cię uprzedzić o tym, że wiem co widziałaś wczorajszej nocy.

Dziewczyna zdębiała. Spojrzała na Majora przestraszonym wzrokiem. Szef uniósł dłonie w geście uspokojenia kobiety.

Nie miej proszę żadnych obaw co do mojej osoby. Mam pozytywne intencje wobec ciebie. Nie bój się mnie.

Dziewczyna pokiwała głową na znak zrozumienia. Wgłębiła się wygodnie w fotel i słuchała dalej w milczeniu.

Postanowiłem wtajemniczyć cię w historię mego życia.

Co to za historia Majorze? Zaciekawił mnie pan.

Dawno temu przed piętnastoma laty, a nawet troszkę wcześniej, gdy byłem dzieckiem, ojciec przywiózł mnie do pewnej leśniczówki. Zamiast być po prostu zwyczajnym chłopcem, ojciec torturował mnie, eksperymentował najpierw na zwierzętach,a potem na mnie. Chemik nie mógł tego znieść i uratował mnie od tego złoczyńcy. Ojciec pragnął znaleźć lek na nieśmiertelność.

Major zaśmiał się sarkastycznie.

Poniekąd mu się udało. Jestem nieśmiertelnym, ale potworem. Chciałbym być zwyczajnym człowiekiem, lecz jednak poprzez eksperymenty zostałem tym kim jestem teraz. Wiodę podwójne życie.

Klasnął w dłonie tak głośno, że Berta podskoczyła w fotelu.

Tak więc widzisz kobito jestem dosyć skomplikowany. Mam różne zdolności, poprzez czytanie w myślach, po wymazywanie pamięci. Powiedz mi szczerze. Czy jesteś w stanie znieść tyle informacji, czy mam wyczyścić pamięć do dnia wczorajszego?

Kobieta stanęła naprzeciwko Majora.

Proszę nie czyścić mojej pamięci, będę panu wiernie służyła.

Dobrze. Zaufam ci. Nie bój się mnie. Nie zaznasz ode mnie krzywdy. Obiecuję, lecz to co zobaczysz musisz zachować dla siebie.

Zgoda.

Rzekła krótko po czym pocałowała mężczyznę.




ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY


Siedząc w policyjnym barze, trójka przyjaciół prowadziła rozmowę o najnowszych informacjach zasięgniętych od Robert`a Moore. Widząc lekko znudzoną Kornelię, Tycjan postanowił zmienić temat na nieco przyjemniejszy. Ożywiony potarł dłonie i z uśmiechem rzekł:

Dziewczyny. W związku z naszym spotkaniem i uwaga! Moimi trzydziestoma trzecimi urodzinami, chciałbym umilić wam wieczór i świętować tę uroczystość. Co powiecie na to moje kochane?

Kobiety z radością poparły ten pomysł.

Oczywiście, że się zgadzamy!

Rzekła Kornelia, Malwina przytaknęła.

Nareszcie coś pozytywnego dziś się dzieje. O której i gdzie mamy się stawić?

Hmmm. Co prawda tortu nie będzie, ale zamówimy jakieś ciastka dla nas. Nasze skromne przyjęcie odbędzie się w restauracji „ U Izydora” o godzinie dziewiętnastej. Dokładny adres prześlę wam SMS-em.

Fajnie. - rzekła Malwina. - zobaczymy się wieczorem.



Tycjan cale popołudnie źle się czuł. Oblewały go jakieś zimne poty. To za chwile działo się z nim coś odwrotnego, robiło mu się gorąco. Koniuszki palców paliły mu żywym ogniem, były zaczerwienione. Stwierdził, że ma gorączkę i złapał go jakiś dziwny wirus. Był zdecydowany odwołać kolację, lecz wziął tabletki od grypy i objawy ustąpiły. W wielkim pośpiechu szykował się, miał nadzieję na udany wieczór.


***


Tycjan zastał dziewczyny w świetnych humorach. Radość tryskała z ich oczu. Przywitał się z obiema paniami całując po dżentelmeńsku w wierzch dłoni. Kornelia z tajemnicą w oku przytrzymała wzrok mężczyzny. Niespodziewanie zaczerwieniła się po same koniuszki włosów. Poczuła się niezręcznie, poprawiła się na krześle i położyła splecione dłonie na stole w których trzymała kieliszek białego wina. Przenikając do wspomnień lat dziecięcych zapadło jej w pamięć, że zadurzyła się w Tycjanie, lecz on tego nie zauważał. Był wesołym, roztrzepanym chłopcem, któremu nie były w głowie dziewczyny. Interesowały go auta, zabawa w detektywów, w której chętnie uczestniczyła ze względu na to aby być ja najbliżej chłopca. W obecnej chwili ten kawał czasu sprawił, że ich drogi rozpierzchły się. Tycjanowi nigdy nie przyszło na myśl, że Kornelia mogłaby być bliska jego sercu. Dziś w odbijających się oczach kobiety płomykach wypalających się świec kryły się nieznane mu uczucia. Dopiero teraz coś w niego trafiło i postrzegł ją jako piękną, elegancką kobietę. Poczuł się dziwnie lekko, serce oddawało wyraźne znaki, że nagle zapragnął ja objąć i pocałować. Potrząsnął głową, powrócił do rzeczywistości i przyłączył do stolika.

Po mile spędzonej kolacji, Tycjan postanowił odwieźć dziewczyny. Wpierw podrzucił do domu Malwinę, Kornelia zaś mieszkała trzy przecznice dalej. Gdy kobieta otworzyła drzwi, mężczyzna powstrzymał ją i pochylił się nad nią. Nie mógł się oprzeć czarującej sytuacji i złożył na jej ustach soczysty pocałunek. Spodziewał się gwałtownego sprzeciwu, w zamian dostał jednak przyzwolenie na to. Kornelia usiadła mu na kolanach, objęła ramionami i oddała się płonącej chwili. Nieco zaskoczony spojrzał jej w oczy. A ona rzekła:

Musze już iść. Rano idę do pracy.

Czar intymności prysł. Po niebywałym incydencie, Tycjan pozostawiony samemu sobie patrzył zdezorientowany jak piękna kobieta odchodzi, znika za drzwiami swego domu.

O trzeciej nad ranem przebudził się wystraszony, było mu okropnie gorąco i znowu paliły go opuszki palców. Zaczął miewać zawroty głowy, zataczał się po całym pokoju, nie mógł złapać równowagi. Cudem doszedł do łazienki, czuł jakby jego ciało nabierało innych kształtów. Z każdym momentem jego ciało łamało i zrastało się na nowo co powodowało okropny ból który wyrażał niesamowitym krzykiem przemieniającym się w … skowyt.

Co się z nim dzieje? Spojrzał na dłonie, wystawały z nich szpony. Z tyłu sterczał mu kościsty ogon, natomiast z ramion wyrosły mu podwójne szkieletowe skrzydła. Łazienka nagle wydała mu się dla niego za mała. Przetarł zaparowane lustro, zniżył się nieco i ujrzał kogoś zupełnie jego nie przypominającego. Ujrzał przerażającego zielonego potwora. Przez środek tyłu głowy grzebień grzywy jak u konia. Zęby jak u wampira z horroru. Czy on śni? To co się wydarzyło nie może być prawdą. Jak to możliwe że przeistoczyłem się w potwora? Uszy sterczące, oczy czarne niczym węgiel. I... Rogi? To żart?! Ktoś robi z niego jakiś kretyński żart! Przecież nic nie pił , żadnego alkoholu, ale miał realistyczne halucynacje. Zapragnął wyjść z domu, ale najpierw musi wydostać się z łazienki. Wystarczyło, że przekręcił swe ciało kilka centymetrów a potężne skrzydła zwalały poustawiane rzeczy lub rozwalały ścianę. Chryste co się dzieje?! Na klatce schodowej było ciemno, jednak doskonale widział, lecz w kolorze zielonym. Jakie to wszystko pokręcone! Zachowywał się jak w amoku. Chował w ciemnych zaułkach. Nagle usłyszał, że ktoś woła o pomoc. Choć nie starał się, skrzydła rozpostarły się i niosły go tam skąd dobiegał krzyk rozpaczy. W zaułku zastał dwóch opryszków, którzy próbowali zgwałcić kobietę. Tycjan wpadł w furię. Chwycił jednego z nich za szyję i uniósł do góry prawie dusząc osobnika; po czym rzucił nim na kubły ze śmieciami. Drugi zbrodniarz uciekł, nie próbował go zatrzymać mimo, że zrobił by to bez trudu. Wystraszona pół naga kobieta nawet nie potrafiła wstać. Tycjan podniósł ją i podał jej ubrania mówiąc aby nie obawiała się go, lecz z jego ust kobieta słyszała tylko ryk. Niestety mimo groźnej sytuacji, całkowicie nie rozumiejąc potwora, zachowała spokój, ubrała się i odeszła. Zawroty głowy wróciły. Obudził się w swoim mieszkaniu. Nie miał pojęcia jak tam się znalazł. Ile czasu był poza domem? Pamiętał tylko strzępy nocnych wydarzeń. Wiedział, że to były realia, łazienka w opłakanym stanie. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Jak to wszystko poukładać?

Kornelia wciąż wydzwaniała, a on bał się spotkania. Tego, że może jej zrobić krzywdę. Obawiał się, że raptownie przy niej się przemieni w potwora. Z tego co zdążył zauważyć przemiana zdarza się w nocy więc musiał pokazać się przyjaciółce w ciągu dnia.

Kilka dni, może tygodni nie wychodził z domu z wyjątkiem nocy, z powodu przemiany. Z trudem, ale powoli rozszyfrowywał swoją druga osobowość. Oswajał się z myślą, że jest INNY. Nie mógł pojąć skąd są te metamorfozy. Czy rodzice byli również potworami? A może tylko jedno z nich? Dlaczego nic mu o tym nie wspomnieli? Byłby już do tego przygotowany. A, tak... Musi się z tym sam zmagać. Dzięki swoi wyostrzonym zmysłom wyczuwał niebezpieczeństwo i mógł zapobiec tragedii. Stawał się coraz pewniejszy swojej drugiej mrocznej strony, ale tkwiło w nim przeczucie, że nie jest jedynym demonem.







  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media