Go to commentsWilcze spojrzenie. cz. 15
Text 16 of 22 from volume: Powiastka Nr 11
Author
Genrefantasy / SF
Formarticle / essay
Date added2020-03-12
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views679

Brandon zbiegł po schodach z koleżankami.

Proszę się uspokoić pani Anderson. Znajdziemy ją i sprowadzimy do domu. Wtedy porozmawiacie sobie szczerze. - dodał znacząco.

A tak. Dziękuję.

Brandon wraz z Betty i Lucy zniknęli w leśnej gęstwinie.

Greta biegłą nie bacząc na niebezpieczeństwo. Chciała od tego wszystkiego uciec jak najdalej. W głębi duszy narastał gniew. W pewnej chwili zrobiło się jej gorąco, jakby w niej chciała wydobyć się wrząca lawa. Skóra ją paliła zobaczyła urwisko i zamiast zatrzymać się skoczyła w przepaść. Wtem poczuł rozrywający ból w klatce, uderzyła stopami o podłoże przykucając i podpierając dłońmi. Greta spojrzała w dół, wstała raptownie. Jej ręce otulało futro, zamiast paznokci wyrosły szpony; stopy były takie same. Nie opodal było jezioro, natychmiast tam się udała. Trasę, którą do niego prowadziła pokonała w kilka sekund, gdzie zwykle zajęło by jej to piętnaście minut. Zatrzymała się tuz przy jego brzegu. Ostrożnie nachyliła się nad lustrem wody. To co ujrzała sprawiło, że zamarła. To nie była jej twarz, tylko ktoś obcy. Potwór wyglądający jak przerośnięty ryś z zębami jak u wampira. Nagle usłyszała tupot łap. Obejrzała się i ujrzała cztery wilki. Jeden był biały, drugi szary, trzeci brązowy, a między nimi największy czarnej maści. Obstawiła, że to przywódca sfory. Po chwili wilki przeistoczyły się w Zoję, Betty, Lucy i Brandona. Oniemiała. Brandon podszedł do niej, a reszta podążyła za nim.

Greta? Wszystko w porządku? - zapytał

A co ma niby być w porządku? Jestem jakimś kocim mutantem. Spójrz jak wyglądam. Dlaczego tak wyglądam? Nie chcę tego paskudztwa. - ujęła futro szponami na ramieniu.

Brandon uśmiechnął się czule, zbliżył nieco.

Kochana, posłuchaj. Nie tylko ty jesteś inna. My także. - wskazał koleżanki. - Tylko w tym jest taka różnica, że my znamy swoje przeznaczenie od dziecka. A tobie niestety ten czas się opóźnił.

Greta, jesteś piękna. - tamta nachmurzyła się do Zoji. - Spokojnie mała. Nikt nie chce dla ciebie źle. Masz wspaniałe złote futro i piękne lazurowe oczy.

Jo i ogon! - Spojrzała na Zoję i obie parsknęły śmiechem.

Greta rozluźniła się i nawet nie spostrzegła, że przeistoczyła się z powrotem w ludzką postać.

Greta! Wróciłaś do ludzkiego świata! - zawołała wesoło Lucy.

Dziewczyna zerknęła na ręce.

Patrzcie odzyskałam rece i stopy. - podbiegła do brzegu. - I odzyskałam twarz. - powiedziała chwytając za nią. - Wspaniale.

Greta z radości rzuciła się w ramiona Brandona. Chłopak odwzajemnił uścisk.

Greto stopniowo ogarniesz tą przemianę. Poznasz swoje moce. Jednak będziesz musiała nauczyć się je kontrolować, ale nie martw się. Wszystko przyjdzie z czasem. Pomożemy tobie przejść przez ten trudny okres. - rzekła Zoja. - Tylko tak sobie myślę... Powinnaś wrócić do domu i porozmawiać z mamą...

Zoja ma rację. Nie powinnaś ją tak traktować, ona ci pomoże. Opowie o swoich mocach. Dogadacie się. - prosił zmartwiony chłopak.

Greta opuściła ręce wzdłuż tułowia.

No dobrze. Widzę tu większość osób, które sprzymierzyły się z moją mamą. - zaśmiała się krótko. - Wrócę i porozmawiam z nią. Mam wiele pytań.

No to zbierajmy się. - zaproponowała Betty.

Przy domu Grety przystali. Nadszedł czas pożegnania.

Słuchajcie. - rzekła Greta do znajomych. - Chciałam wam wszystkim bardzo, ale to bardzo podziękować za pomoc w pokonaniu tych wilkołaków. Wilkołak. Kto by pomyślał, że w połowie nim jestem. - zadumała się. - Mniejsza z tym. Jestem wdzięczna za pomoc.

Dobra. Dosyć tego wyciskacza łez. Leć do domu, my także pójdziemy.

Greta z ulgą i radością spojrzała na Zoję.

Dziękuję przyjaciółko. - ucałowała ją w policzek.

Dooobra. Spadaaaj.

Grupka roześmiała się.

Trzymaj się. I nie denerwuj. - spojrzała na poważną minę chłopaka. - Dooobra. Postaram się.

Brandon natychmiast rozchmurzył się.

Ok. Wierzę. Trzymaj się maleńka. - ucałował ją w czoło.

Brandon? Twój ojciec pewnie jest w domu. Nie będziesz miał kłopotów? - zapytała zatroskana.

Brandon rzekł wesoło.

Nie martw się o mnie. Poradzę sobie z ojcem. Jeśli będzie się czepiał, to...

Zoja podeszła do nich.

Chłopie. - klepnęła go lekko w plecy. - U mnie masz metę. Jakby co, wal jak w dym.

Brandonowi wyraźnie ulżyło, gdyż odetchnął pełną piersią.

Ok. Jak się zastanowię to dam znać.

Chodźmy już Do zobaczenia Greto.

Do zoba.

Pomachali sobie i rozeszli do domostw.


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media