Go to commentsOkręt płynie dalej. Pierwszy rejs / koniec
Text 22 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-05-11
Linguistic correctness
Text quality
Views1045

Na brzegu wyspy wyładowaliśmy z naszej łodzi butle i zaczęliśmy wdrapywać się na szczyt, gdzie stał migacz. Każdą taką potężną banię dźwigało dwóch ludzi. Na nieszczęście moim partnerem został Gierka. Zawsze starałem się unikać tego, jak tylko mogłem, ale tym razem los chciał inaczej.


- Co się gapisz? Bierz za tył, ja będę niósł z przodu, - wycedził do mnie przez zęby.


Podnieśliśmy butlę i, potykając się na oślizgłych, porośniętych mchem kamieniach, powoli zaczęliśmy iść w stronę migającej latarenki. Podejście pod górę było trudne. Co i rusz musieliśmy stawać, żeby choć trochę odsapnąć. Kiedy zatrzymywaliśmy się, zapadało męczące milczenie, a Gierka demonstracyjnie odwracał się do mnie plecami. W końcu jakoś się jednak dotaszczyliśmy na sam wierzchołek. To tu trzeba było opuścić naszą ciężką banię na ziemię. To był niebezpieczny moment, gdyż zawsze należało to robić dokładnie jednocześnie - na *trzy! cztery!* - inaczej mogłeś wyrządzić sobie lub towarzyszowi krzywdę. I w tej właśnie chwili raptem Gierka bez żadnego ostrzeżenia upuścił swój koniec. Gdybym w porę wtedy nie uskoczył w tył, ucięłoby mi stopy. Butla z gazem poturlała się na bok.


- Co robisz?! Chcesz go ugrobić?! - zza skał ukazał się odpoczywający tam akurat palacz, Kostia Popow, wielki siłacz i poczciwiec. - Mordę ci za to obić mało! Co za gad!

- Spadaj. Czep się kogo innego. Widzisz, że się omsknąłem. Każdemu może się zdarzyć. Nie zrobiłem tego naumyślnie, - uciekł wzrokiem gdzieś w bok Gierka.

- Woroszyłowowi też *nieumyślnie* drabinkę tak powiesiłeś, że kiedy po niej za burtą schodził, razem z nią wpadł do morza i mało tam nie utonął?! Już zapomniałeś, jak ci całą załogą spuściliśmy wtedy lanie?

- Takie paple jak ty zawsze ludziom buty szyją, - wymamrotał Gierka pod nosem, wyraźnie nie chcąc ciągnąć tych wspomnień dalej.

- Ostatni raz ci się to trafiło - zapamiętaj to sobie! A ty, - tu Kostia zwrócił się do mnie, - już więcej z nim nie pracuj. Teraz to ja z nim potańcuję. Wracamy na brzeg po następne.


Gierka ponuro spojrzał na palacza, nic nie powiedział i poczłapał w dół do łodzi.


Trzy dni później *Tajmyr* przypłynął do Archangielska. W kantorze UBEKO czekał na nas telegram o takiej treści: *Studenci z Leningradu. Pilny wyjazd do Kerczy na statek szkoleniowy ``Towarzysz`` na dalsze praktyki*


Co tu wiele gadać... porzucałem lodołamacz z wielką radością. Byłem umęczony zbyt ciężką pracą, wiecznie mokrym roboczym kombinezonem, nieustannym brakiem snu. Niestety, nie - jeśli być tak do końca uczciwym - pierwszy rejs nie spodobał mi się wcale. Oczekiwałem jakiejś romantyki - i tego tu nie znalazłem. Ciągle chciało mi się spać. O niczym więcej nie marzyłem wtedy jak tylko o tym, żeby się nareszcie porządnie wyspać.


Co najgorsze, czasami przychodziło mi do głowy, że źle sobie wybrałem swój przyszły zawód...

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Podoba mi się tekst, sama wiem, jak trudno złapać zdarzenia, żeby były wiarygodne i ciekawie przedstawione. Nie pisałabym ostatniego zdania, chyba że ma być wyjściem do kolejnej odsłony losów bohatera. Często pojawia się zaimek to, podobno trzeba ich unikać. No i w zapisie interpunkcji zdania wtrąconego albo piszemy myślniki, albo przecinki. Pozdrawiam autorkę serdecznie i dziękuję za liczne komentarze pod moimi utworami!
© 2010-2016 by Creative Media