Go to commentsZamek Wulzburg. Obóz jeniecki w Szczecinie /11
Text 51 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-05-31
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views919

W pierwszej chwili nie chcą nas wpuścić, lecz widząc, że nie odeszliśmy i wciąż twardo stoimy przed schodami, wezwano z sąsiedniego biura tłumacza i w  końcu kazano nam wejść do gabinetu komendanta. Siedział już za biurkiem i w nerwach postukiwał w blat palcami. Balicki wręcza mu nasz protest i prosi o jego przetłumaczenie. Twarz szkopa staje się zła, Niemiec krzyczy, a jego dolna warga z wyrazem pogardy zaczyna pluć śliną:


- Kto tu, do cholery, jest gospodarzem?! Jak śmiecie czegoś tutaj żądać? Natychmiast rozejść się, i jutro o 8:00 macie być gotowi, w przeciwnym razie pokażemy wam, jak potrafimy sobie radzić z warchołam! Won stąd!

- Oddajcie naszych ludzi albo nie ruszamy się z obozu i będziemy czekać. - spokojnie mówi Balicki.


Stoimy murem. Fryc dalej wrzeszczy, ale prędko zaczyna mu braknąć śliny, więc, widząc, że nasz opór nie maleje, zmienia taktykę. Po jego zdenerwowaniu wyraźnie widać, że problem naszej wymiany rozwiązano chyba gdzieś na jakimś wysokim szczeblu, a on jako komendant, gdyby poszło coś nie tak, może zdrowo przy tym oberwać. Odwołuje się teraz do naszego rozsądku i zaczyna perswadować.


- Panowie kapitanowie, - mówi ciszej i już nie pluje. - nie róbcie głupstw! Jeszcze dzisiaj telefonicznie zapytam o to gestapo i obiecuję wam - słowo niemieckiego oficera! - was o wszystkim powiadomić! Jestem przekonany, że wasi ludzie dołączą do was w ciągu najbliższych kilku dni. Proszę was, idźcie i spokojnie czekajcie na odpowiedź.


Wychodzimy stamtąd nie bardzo zadowoleni z rezultatów naszego protestu. Na dziedzińcu otaczają nas nasi marynarze. Opowiadamy im o wszystkim, co nas tam spotkało. Po dwóch godzinach wszystkich nas-dowódców statków i zastępców z powrotem wzywają do komendanta. Teraz jest już cały w skowronkach i zwraca się do nas jeszcze bardziej uprzejmie.


- A zatem, panowie, jest tak, jak to wam mówiłem. Waszych pięciu ludzi już jutro dowiozą prosto do Berlina. Wszyscy pojedziecie na wymianę, słowo niemieckiego oficera!

- A jeżeli nie? Co będzie, jeśli ich tam nie będzie?


Twarz komendanta staje się poważna.


- Co do tego, że tak właśnie będzie, zapewniał mnie sam dowódca szczecińskiego gestapo. Uprzedziłem go, że ci wasi ludzie u niego są w rejestrze wszystkich tutaj internowanych marynarzy i jako tacy podlegają wymianie. Jeśli ich zatrzyma u siebie, pięciu u was na froncie wziętych Niemców nie wróci do Reichu. A to może grozić skandalem. Tak więc bądźcie spokojni, wszystko będzie po waszej myśli.


Po kilku godzinach przyjechał jakiś samochód osobowy z kierowcą i jego konwojentem, wsadzili tam Balickiego - i dokądś odjechali. Powiedziano nam, że jego również dowiozą jutro prosto do Berlina, i już tam do nas dołączy. Ma tylko dopełnić jakichś formalności, związanych z *Hassanem*. Po wyjaśnieniach komendanta jakoś nie bardzo niepokoiliśmy się o niego, wiedząc, że następnego dnia spotkamy się na miejscu naszej zbiórki w Berlinie. Niestety, bardzo się pomyliliśmy. Zbyt słabo jeszcze znaliśmy hitlerowców.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media