Go to commentsKończ pan, panie Kaczyński...
Text 34 of 65 from volume: Z obserwacji życia
Author
Genrehistory
Formarticle / essay
Date added2020-10-29
Linguistic correctness
Text quality
Views1063

Kończ pan, panie Kaczyński, wstydu oszczędź...


Kiedy codziennie wgłębiam się w wiadomości z Polski, nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż prezes Kaczyński sfiksował z kretesem. Bo też trudno jest mi zrozumieć, jak w jednym człowieku może być aż tyle cynizmu, sarkazmu, arogancji, chamstwa, nienawiści, brutalności... Ten człowiek mnie przeraża. Naprawdę. Zarzuca Tuskowi i Komorowskiemu przemysł pogardy wobec swojego brata, a teraz sam pluje na nich, rzucając oszczerstwami. Jak sam mówi, nigdy im ręki nie poda. Ba, żadnych nawet kontaktów nie ma zamiaru z nimi utrzymywać.

Czy tak może postępować szef największej partii opozycyjnej? Ile w tym człowieku fałszu, obłudy, hipokryzji. Ile krętactwa i manipulacji. Nieraz się zastanawiam, ile to trzeba mieć w sobie zła i braku elementarnej przyzwoitości, aby bez skrupułów epatować wszem wobec taką postawą. A teraz, po przegranych wyborach, pan prezes Kaczyński szokuje ze zdwojoną mocą.

Jakże ograniczonym sposobem pojmowania świata trzeba się kierować, albo raczej wyrafinowaną hipokryzją, aby mówić dzisiaj, że Polska to kondominium niemiecko-rosyjskie. A Kaczyński mówi. A przecież nie tak dawno, jak w czasie kampanii prezydenckiej niemalże miłość Rosjanom wyznawał, odczytując w spocie swój list do Przyjaciół-Rosjan. W Niemczech zaś po spotkaniu z nadburmistrzem Frankfurtu nad Odrą Martinem Wilke piwko po przyjacielsku z kufelka siorbał. Mało tego, nawet postkomuniści, najgorsi jego wrogowie, w czasie kampanii prezydenckiej nimi być przestali. Wszak z uśmiechem wyciągał do nich rękę, nazywając ich nagle ludźmi lewicy. Ba, nawet Gierek mu się w czasie kampanii podobał i wychwalał go. No tak, zapomniałam, przecież on był wtedy na silnych środkach uspokajających. Tak obecnie twierdzi. Och, ten Kaczyński! Najwyraźniej sam się poczuł jak człowiek, który zdradził samego siebie i własne ideały. Dzisiaj jest zawstydzony swoją postawą w czasie trwania kampanii prezydenckiej. Na siłę chce siebie wybielić za swoje zachowania, za to co mówił, i jak mówił. A za porażkę w wyborach obarcza wszystkich dookoła, a przede wszystkim swój komitet wyborczy. No bo przecież on nie był sobą. Był na silnych środkach farmakologicznych. W ogóle nie przyjmuje do wiadomości, że to właśnie dzięki temu komitetowi, który przedstawiał go jako łagodnego, pokojowo nastawionego, kochającego wszystkich baranka, uzyskał aż tyle głosów wyborców. Bo Polacy przede wszystkim z litości i współczucia na niego głosowali.

A co mówił? Ano mówił, że ta trójka z jego komitetu zamiast kompetencji ma jedynie „ładne buzie`. Mówił też, cytuję: — „Było takie przeświadczenie, że ładne buzie w sztabie (...) i demonstrowanie, że ja jestem łagodny, przyniesie nam poparcie. Nic z tego nie wyszło`. — Takimi słowami oskarża dzisiaj swoich lojalnych członków komitetu wyborczego. A zaraz po wyborach powiedział: — „Strategia z kampanii się nie sprawdziła. Cnotę straciliśmy, a rubla nie zarobiliśmy`. No czyż tymi słowami sam sobie nie wystawił świadectwa? Czy można takiemu człowiekowi ufać i mieć dla niego szacunek?

Jarosław Kaczyński to człowiek o bardzo wybujałej megalomanii. Widać to na każdym kroku. Nic dziwnego, bo już jako dziecko, jak opowiadała jego (ich) matka, Maria Kaczyńska, w zabawach zawsze był generałem, a Lech zwykłym żołnierzem wykonującym jego rozkazy. No cóż, wiele rzeczy z dzieciństwa rzutuje później na dorosłe życie. Dzisiaj Jarek czuje się bardzo zawiedziony, został sam. Główny wykonawca jego pomysłów i idei — odszedł. Pewnie stąd ta ogromna frustracja skutkująca w efekcie eskalacją nienawiści do ludzi mu przeciwnych i dzisiejszej politycznej rzeczywistości w Polsce. Sama rozpacz po stracie brata jest zrozumiała, i nie ulega kwestii. Ale z drugiej strony, jakoś nie bardzo pilno mu było do składania hołdu bratu na Wawelu, wolał pod krzyżem, pod Pałacem Prezydenckim. Sam fakt pochówku brata na Wawelu mu wystarcza. Miło łechce jego pychę.

Frustracja Kaczyńskiego po przegranych wyborach nasiliła się jeszcze bardziej. Bo on naprawdę wierzył, że zostanie prezydentem. A tu taki okropny zawód. Ile trzeba mieć w sobie zła i braku elementarnej przyzwoitości, żeby aż tak bardzo być rządnym władzy? Jak bardzo trzeba być w sobie zakochanym, aby wierzyć, że marzenie o władzy się spełni? A Kaczyński wierzy! Wierzy, że Naród Polski wybierze go w przyszłych wyborach na premiera. A gdyby jeszcze nie w przyszłych, to za kolejne 4 lata z pewnością.

O rany, znów premier Kaczyński? Już to Polska przecież przerabiała. I było strasznie. Ale teraz, gdyby znów został premierem... oj, to by się dopiero działo! Biada Tuskowi i Komorowskiemu. Biada wszystkim jego przeciwnikom. A Polska „opomnikowana` byłaby Lechem jak za komuny Leninem.

Ciągle jest mi żal Kaczyńskiego po tragedii smoleńskiej, tak po ludzku, jako człowieka, ale już jako polityka znieść go nie mogę. Na dzisiejsze czasy on się nie nadaje na polityka. Przynosi Polsce więcej szkód niż pożytku... i wstyd na arenie międzynarodowej. A teraz, po i przed wyborami, dopiero. Nie mogę zdzierżyć, kiedy widzę, słyszę, i czytam, jak on w perfidny sposób gra katastrofą smoleńską na ludzkich uczuciach i wykorzystuje ją jako narzędzie polityczne. Jak kluczy, jak mataczy, jak oczernia, jak oskarża, jak straszy, byleby tylko ludziom w głowach namieszać... i zdobyć ich poparcie.

A kim są ci ludzie, którzy popierają Kaczyńskiego? Wiadomo. Odpowiedź każdy zna z własnego podwórka. To w dużej mierze ludzie sfrustrowani, zakompleksieni, często nieudaczni, nie potrafiący cieszyć się życiem, przepełnieni złością i wrogością do innych. To ludzie, dla których nienawiść jest pożywką i sensem życia... A co znamienne, są to ludzie, którzy deklarują głęboką wiarę w Boga (sic!).


6.10.2010



Tekst ten napisałam 10 lat temu, czy wiele się zmieniło? Tak, Jarosław Kaczyński jest o 10 lat starszy... i stał się jeszcze większym satrapą, żądnym krwi, napuszczając Polaków na siebie. Już wie, że jego dni są policzone. Wie, że czeka go „śmierć polityczna“. Wie, że będzie musiał wykonać „honorowe samobójstwo“. Słuchając jego przedwczorajszego orędzia i wczorajszego wystąpienia w Parlamencie, odnosi się wrażenie, że się bardzo boi że może nie mieć innego wyjścia i robi wszystko, żeby to było „samobójstwo zbiorowe“.

Tyle lat straciła Polska, tyle złych rzeczy się w tym czasie wydarzyło... Ale pewnie tak musiało być, żeby Kaczyński wreszcie odszedł w niebyt i jeszcze większymi literami zapisał się na czarnych kartach historii Polski.



  Contents of volume
Comments (8)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Jeżeli jest to rzeczywiście tekst sprzed dziesięciu lat, to gratuluję przenikliwości i realizmu w ocenie. Jedna uwaga dotycząca poprawności językowej. Już od roku 1997 nie z imiesłowami przymiotnikowymi piszemy zawsze łącznie. Czyli "niepotrafiący", a nie "nie potrafiący".
avatar
Jak mnie jest żal że kOŁOMUCHY tak skutecznie walczyły po ostatniej wojnie z analfabetyzmem.
"Ortografia" celowoa.
avatar
żeby niewiedzieç ze Jego Wysokość Książe Jarosław, miłościwie nam panujący nie jest

"szefem największej partii opozycyjnej"?

I że Wacka to nie zdziwiło o dziwo?
avatar
Dziękuję, Janko. Gratulacje przyjmuję, bo to jest tekst sprzed 10 lat. Data nie kłamie. W tamtym też czasie go opublikowałam.
Wiem, że z wieloma nowościami jestem do tyłu. W 1997 r. byłam już prawie 10 lat poza Krajem. Wiele też już zapomniałam.


Bartymeusz, dziękuję za Twój mądry komentarz. Miłego, spokojnego dnia życzę. :)
avatar
Tekst dzisiaj, po dziesięciu latach, dalej aktualny i przewidujący.
Miałbym kilka drobnych uwag co do składni, ale tekst przecież nie dzisiaj napisany. Muszę jednak zwrócić uwagę na:
*rządnym władzy - żądnym władzy (od "pożądać"). W dzisiejszym dopisku już jest prawidłowo (żądnym krwi).,
*kolejne 4 lata - kolejne cztery lata (w treści z zasady cyfry i liczby pisze się słownie, oprócz np. dat).

PS. Nie lubię odpowiadać do czyjegoś komentarza, ale Bartymeusz przeczytał chyba pierwsze dwa-trzy zdania i już skomentował. Gdyby przeczytał kolejne, zauważyłby, w którym roku tekst był pisany., A tak - Bartymeusz wyszedł, jak wyszedł.
avatar
"Gorliwość bez rozwagi jest jak okręt niesiony bałwanami."

/James Joyce/
avatar
Hardy, dzięki. Jasne, że przez „ż”. Nie wiem czemu nie zauważyłam tego „żądnego” we wcześniejszym tekście. Tekst wkleiłam bez większego sprawdzania. Już poprawiłam w oryginale. Jeszcze raz dzięki.
No cóż, Bartymeusz to Bartymeusz... zaciśnięte usta i pięści, oczy pewnie czasami też. ;)


Emilio, dziękuję za ten wymowny cytat.
avatar
O, wcześniej nawet nie zauważyłam tej oto wbitej szpili. ;D
Też byłam i jestem czytelniczą owej trylogii, i też wiem, kto wypowiedział te słowa, do kogo, i w jakim kontekście. A ja zaadoptowałam je w innym... Co, nie mogłam? :)

Myślę jednak, że przejawy rozbawienia są okey... kiedy i coś mądrego wnoszą.
Bardzo lubię rozbawiać swoimi tekstami... Ale to, co czytającego w nich rozbawia, a co nie, czego się czepia, świadczy o nim samym... Tyle. ;)
© 2010-2016 by Creative Media