Go to commentsRozdział 12. Homer, Milton - i Panikowskij /6
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2021-11-10
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views520

- Szybko! - szepnął Bałaganow, szarpiąc Panikowskiego za rękę. - A więc ja zachodzę mu drogę z lewej strony, a pan - z prawej. Tylko żywo!

- Ja z lewej! - tchórzliwie zaoponował naruszyciel konwencji.

- Dobra, niech wam będzie; wy z lewej. Ja go popchnę w lewy bok... nie - w prawy! - a  wy go naciskacie z lewej.

- Ale dlaczego z lewej?

- Cholera! Z prawej. On na to: *Ty chuliganie!*, a pan na to: *Kto chuligan? Ja?!*

- Nie, to pan pierwszy to mówisz.

- Super! Wszystko opowiem Benderowi. Idziemy! No już! A pan bierzesz go z lewa.


I dwaj waleczni synowie lejtenanta Szmidta, rozpaczliwie trzęsąc portkami, zbliżyli się do Alieksandra Iwanowicza.


Ich plan był skopany już od samego początku. Zamiast zgodnie z dyspozycjami zajść z prawej strony i pchnąć milionera w prawy bok, Bałaganow zadreptał w miejscu i nieoczekiwanie powiedział:


- Masz pan ogień?

- Ja nie palę. - zimno odparł Koriejko.

- Ach tak. - z głupia frant odrzekł Szura, oglądając się na Panikowskiego. - A która to godzina?

- Koło 12:00.

- Dwunasta, - powtórzył Bałaganow. - Hmmm... Nie miałem pojęcia, że już tak późno...

- Ale ciepła noc! - przypochlebnie ozwał się Panikowskij.


Nastało milczenie, i tylko ``świerszcze tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygły ciszę``*). Księżyc zbladł, i przy jego świetle można było podziwiać wprost atletyczne bary Alieksandra Iwanowicza. Panikowskij nie wytrzymał napięcia, zaszedł go od tyłu i piskliwie wrzasnął:


- Ręce do góry!

- Co? - ze zdziwieniem spytał Koriejko.

- Ręce do góry... - osłabłym głosem niepewnie powtórzył staruszek.


I w tej samej sekundzie otrzymał błyskawiczny cios w ramię, po którym padł na ziemię jak betka. A kiedy się z niej podniósł, Koriejko już zwarł się z Bałaganowem. Obaj ciężko dyszeli, jakby dźwigali fortepian. Z dołu dobiegł ich śmiech rusałki i jej oklaski.


- Co mnie pan, kurwa, bijesz?! - charczał Szura. - Ja żem tylko spytał, która godzina!...

- Ja ci, gadzie, pokażę, która godzina! - syczał Koriejko, wkładając w swoje ciosy całą odwieczną nienawiść bogacza do swego łupieżcy. Panikowskij tymczasem na czworakach przypełznął na miejsce pobojowiska i od tyłu zapuścił obie ręce w kieszenie herkulesowca. Koriejko kopnął go, lecz już było za późno. Żelazne puzdereczko po papierosach *Kaukaz* właśnie zmieniło właściciela. Z drugiej rozdartej kieszeni na ziemię posypały się jakieś papierki i legitymacje.


- Chodu! - krzyknął Panikowskij gdzieś w ciemnościach.


Ostatni cios Bałaganow dostał w plecy.


Już po paru minutach niezgorzej pomięty i ostro wkurzony Alieksandr Iwanowicz ujrzał wysoko nad sobą dwie księżycowe figury, które biegły grzbietem góry, kierując się w stronę miasta.





1931



.........................................................................


*) ``świerszcze tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygły ciszę`` - inna wersja znanego fragmentu wiersza L. Saffa *Wysokie drzewa*


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media