Go to commentsRozdział 20. Koniec ''małpiego gaju''
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2022-01-10
Linguistic correctness
Text quality
Views484

Kiedy już wszystko omówiono i o wszystkim pogadano, Ptiburdukowie zaczęli się jakoś urządzać do snu. Wasysualiuszowi posłano spanie na materacu na tym ostatnim skrawku wolnego miejsca, który jeszcze godzinę temu wystarczał dla pełni małżeńskiego szczęścia. Okno zostało zakryte zasłoną, zgaszono światło, i do pokoju wprowadziła się późna noc. Przez jakieś 20 minut wszyscy troje leżeli w milczeniu, od czasu do czasu przewracając się na boki i ciężko wzdychając. Potem znad podłogi dobiegł przeciągły szept Łochankina:


- Warwaro! Warwaro! Posłuchaj mnie, Warwaro!

- Czego chcesz? - ze złością spytała była żona.

- Czemu ty ode mnie odeszłaś, Warwaro?


Nie doczekawszy się odpowiedzi na swe tak pryncypialne pytanie, Wasysualiusz zaczął wyklinać:


-  Wredna samica! Jak wilczyca! Wilczyca jesteś podła! Ja tobą gardzę co dnia...


Inżynier leżał bez ruchu w pościeli swego małżeńskiego łoża, dusząc się z wściekłości i zaciskając pięści.


A *małpi gaj* zaczął płonąć o 12:00 w nocy w tym samym czasie, kiedy Ostap Bender tańczył swoje tango w pustym kantorze, a dwaj mleczni bracia Bałaganow i Panikowskij wychodzili już z miasta, garbiąc się pod ciężarem swoich złotych odważników.


W długim łańcuchu zdarzeń, jakie poprzedzały pożar w komunalnym mieszkaniu nr 3, ogniwem początkowym była niczyja staruszka. Jak pamiętamy, na swojej antresoli paliła tylko naftą, bo nie wierzyła w żadną elektryczność. Od czasu, jak lokatorzy oćwiczyli rózgami Wasysualiusza, od dawna już nie było żadnych interesujących drak ni awantur, i niespokojna głowa carskiego kamergera Mitrycza wprost usychała z bezczynności. Dlatego dobrze się nad tej ich babulinki łatwopalnymi zwyczajami zastanowiwszy, któregoś dnia zaczął bić na alarm.


- Toż ona nas spali! Całe mieszkanie z dymem puści! - warczał. - Sama jak bicz goła niewiele straci, ale sam jeden tylko mój fortepian może  nawet z dwa tysiące kosztuje!


Doszedłszy do takiego wniosku, Mitrycz ubezpieczył od ognia cały swój majątek. Odtąd mógł być już spokojny i obojętnie patrzył, jak babusia taszczyła do siebie na górę wielką mętną butlę z naftą, trzymając ją oburącz na piersi jak dziecię. Jako pierwszy o tym ostrożnym kroku Mitrycza dowiedział się obywatel Higieniszwili i natychmiast to sobie wytłumaczył po swojemu. Któregoś razu w korytarzu podszedł do kamergera i, schwyciwszy go za koszulę na piersi, z pogróżką wycedził:


- Chcesz podpalić naszą chałupę? Liczysz na odszkodowanie? Myślisz może, że Higieniszwili to dureń? Higieniszwili rozumie wszystko, zapamiętaj to sobie!


I jeszcze tego samego dnia wykupił polisę ubezpieczeniową na wielką sumę. Na wieść o tym na cały *małpi gaj* padł blady strach. Łucja Francewna Pferd z wytrzeszczonym okiem wpadła do wspólnej kuchni, krzycząc:


- Te łotry nas spalą! Jak sobie chcecie, ale ja lecę się ubezpieczyć! Tak czy siak spłoniemy, więc chociaż odszkodowanie dostanę. Przez tych łobuzów nie myślę w samych skarpetkach zostać bez dachu nad głową!


W ten sposób zaraz następnego dnia ubezpieczyli się już wszyscy lokatorzy mieszkania, wyjąwszy Wasysualiusza i samej niczyjej staruszki. Łochankin czytał *Ojczyznę* i o bożym świecie nie wiedział, a babula nie wierzyła w żadne ubezpieczenia tak samo, jak w elektryczność. Kiedy stróż Nikita Priachin przyniósł do domu swoją polisę z liliową obwódką, długo wpatrywał się w znaki wodne, po czym ponuro powiedział:


- Czyli wychodzi na to, że państwo idzie ludziom naprzeciw? Okazuje im pomoc i wsparcie? To i bogu dzięki! Czyli teraz to co chcemy - to i zrobimy.




1931

  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Sprawdziło się powiedzenie, że przezorny zawsze ubezpieczony.
avatar
Kiedy wszędzie, gdzie nie spojrzeć, złodziej na złodzieju i złodziejem pogania,

CZYM różni się państwo, które opiera się na ruchomych piaskach naczelnej zasady "róbta, co chceta", od państwa odgórnie sterowanego?

I co zrobić, żebyśmy jako naród przez całe dziesięciolecia już nigdy NIE BYLI wiecznie okradani?

Dlaczego na Long Island stać sprzątaczkę na 2 dobrej marki samochody i własny dom z basenem, a w Polsce - nie?

Może płacić wreszcie /w tej polskiej demokracji/ ludziom tak, jakbyś płacił... sobie samemu??

Nie smarkać jakimiś trzynastkami czy 500 plusem na dziecko, a płacić ludziom za ich ciężką pracę jak na Zachodzie /do którego kulturowo Polacy należą/ w €, w £ lub w $
© 2010-2016 by Creative Media