Go to commentsRozdział 34. Przyjaźń z młodością /2
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2022-03-03
Linguistic correctness
Text quality
Views444

Na dole przedziału zaczęto mówić ciszej. Teraz panowie siedzieli ciasno głowa przy głowie, i, tając dech, szeptali:


- Niedawno międzynarodowy Czerwony Krzyż zamieszczał ogłoszenia w gazetach o tym, że poszukiwani są spadkobiercy amerykańskiego żołnierza Harry`ego Kowalczuka, co zginął w 1918 r. na wojnie. A ten spadek - to milion dolarów! To znaczy było mniej niż milion, ale narosły odsetki... I patrzcie państwo, w głuchej wioszczynie na Wołyniu...


Na górnej leżance miotał się malinowy szorstki koc. Bender czuł się wprost skrajnie podle. Miał dość tych wagonów, dolnych i górnych miejsc do spania, całego tego roztrzęsionego świata dalekich podróży. Chętnie dałby nwet pół miliona, żeby wreszcie zasnąć, ale szept tam na dole wciąż nadawał i nadawał:


- I wiecie-rozumiecie, razu jednego przyszła do ichniego zarządu staruszka i gada: **Ja, powiada, tam u siebie w piwnicce znalazła zem garnecek, ino nie wiem, co tam w nim je, to jus bąćcie tacy dobzy i zajzyjcie do środecka sami*. Kierownictwo patrzy do tego garnczka, a tam złote pruskie talary, bóg wie jakie na nasze ruble miliony...

- Ale głupia! Też znalazła komu to przynosić!.. Mnie by dali ten jej milion, już ja bym...

- Tak między nami mówiąc, jeśli chcecie wiedzieć, pieniądze - to wszystko!

- A w jednej pieczarze pod Możajskiem...


Na górze rozległ się jęk, dźwięczny pełnokrwisty jęk ginącego indywidualisty.


Opowiadacze przez moment poczuli coś w rodzaju zmieszania, jednak oczarowanie nieoczekiwanymi, z samego nieba spadłymi bogactwami, wylewającymi się z książęcych japońskich kieszeni, z kont warszawskich wujaszków albo w spadku po amerykańskim żołnierze, było tak potężne, że znowu zaczęli chwytać się wzajem za kolana, mamrocząc;


- I wtedy, jak otworzyli mumię, znaleźli w niej na milion...


Rano wciąż jeszcze zatopiony w swoim śnie Ostap usłyszał dźwięk rozsuwanej kotary u wejścia do przedziału i głos:


- Milion! Rozumiecie, cały milion...


Miał tego po szyję dość. Wielki Kombinator zajrzał w dół, jednak wczorajszych pasażerów już nie było. O świcie wysiedli w Charkowie, pozostawiwszy po sobie pomiętą pościel, przetłuszczoną kartkę papieru z zeszytu w kratkę, a na niej resztki chleba i kotletów, a nawet sznurek. Stojący przy oknie nowy pasażer obojętnie spojrzał na Ostapa i ciągnął dalej, zwracając się do dwóch swoich współtowarzyszy:


- Milion ton żeliwa! Do końca roku. Komisja uważa, że kombinat może tyle wyprodukować. I co najśmieszniejsze - Charkow to zatwierdził!


Bender nie znalazł w tym nic śmiesznego, ale nowi pasażerowie ryknęli śmiechem, aż na  wszystkich zaskrzypiały nagumowane płaszcze, których jeszcze nie zdążyli z siebie zdjąć.


- A co na to Bubieszko Iwan Nikołajewicz? - zapytał z przejęciem najmłodszy z nich. - Pewnie teraz nosem orze?

- Jakie tam orze. Znalazł się w durackiej sytuacji. Ale co tam wtedy było! Najpierw rzucił się do bitki... wiecie, jaki to charakterek... 825.000 ton i ani jednej tony więcej. A wtedy się zaczęło już na serio. Zmniejszenie możliwości... Fakt! Równanie w dół, gdzie wąskie gardła przerobowe - fakt! Powinien był człowiek od razu przyznać się do błędu, ale nie! Ambicja jak u jakiegoś jaśnie hrabiego. Wystarczyło się tylko przyznać. A ten zaczął po kawałku, częściami. Chciał ocalić swój autorytet. I się zaczęła ta muzyka, istna dostojewszczyzna: * Z jednej strony, przyznaję, ale z drugiej podkreślam*. A co tu podkreślać, co to znowu za merdanie ogonem! I przyszło naszemu Bubieszce pisać drugie pismo.




1931

  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Nie mam miliona, nie mam takich problemów.
avatar
Nie mam ja miliona,
Nie mam nawet dwóch -
Niech ja tutaj skonam -
Taki ze mnie zuch ;(
avatar
Ważne, że jest cały milion, a czego - to nie8stotne. Pięć milionów Polaków uzależnionych od seksu, od hazardu, od pracy, od butelki, od papierosów, od internetu, od używek, od fastfudów, od leków i tym podobnych rzeczy - a kolejne nasze nie/rządy, jak spały, tak sobie w najlepsze śpią!
© 2010-2016 by Creative Media