Go to commentsRozdział 12 Przewodnik
Text 12 of 14 from volume: Tom2 - Ścieżka Serca
Author
Genrefantasy / SF
Formprose
Date added2024-03-19
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views105

– Dobrze, że ludzie są przekupni – stwierdził Ren, po przejściu bez kontroli przez strzeżoną, metalową bramę w wysokim, zbudowanym z czarnego kamienia murze.

– Tylko… to chyba źle świadczy o nas, ludziach. Choć akurat teraz to dla nas lepiej – stwierdził Daniel.

– I lepiej, że magiczna mgła jest dziś całkiem gęsta. Ona i kaptury ochronią nas przed dekonspiracją – dodała Henrietta.

Ren i Daniel zgodzili się z nią, choć, kiedy na samym początku wkroczyli na teren Krainy Mgły, nie mogli przywyknąć do panującej w niej słabej widoczności. Liczne pola – czyniące tę krainę głównym wytwórcą żywności w ich świecie – stojące między nimi budynki, a także prowadzące do nich drogi, łącznie z tą, którą jechali do otaczającego główną część królestwa muru, tonęły w użyźniającej glebę, zaczarowanej, popielatej mgle. Ginęły w niej też zagrody ze zwierzętami, pracujący w gospodarstwach mieszkańcy i wędrowcy, na których musieli uważać, aby nie zderzyć się z tymi również na koniach, a idących nie stratować. Dlatego mężczyźni pomyśleli, że to miejsce samo w sobie dawało świetny kamuflaż, ale i tak większość napotkanych ludzi, tak jak oni mieli zarzucone na głowy kaptury od płaszczy. Były one bardzo przydatne, gdyż panował tu lekki chłód, co musiało być skutkiem raczej rzadko przebijającego się przez dar Wulkanu słońca.

– Jedziemy? Czy może lepiej idziemy? – zapytał Ren, stojąc między przyjaciółmi i głaszcząc swojego konia.

– Oczywiście, że jedziemy. Znam tu każdą uliczkę, a mgła mi niestraszna, poprowadzę was – oznajmiła Henrietta i wskoczyła na konia.

Jej towarzysze zrobili to samo i niepewnie ruszyli za nią. W Krainie Mgły prawie wszystko zostało zbudowane z czarnego kamienia, który mieszał się z magiczną mgłą, jeszcze bardziej utrudniając przybyszom poruszanie się po dość wąskich i zatłoczonych uliczkach. Czasami zdarzyło się, że oświetlały je lampiony w kształcie kuli, ustawione na kamiennym stopniu, co nieco pomagało. Wzdłuż nich, w nieładzie stały różnej wielkości budynki, a między nimi targi pełne ludzi, co potwierdzało, że nastał dzień. Ren i Daniel domyślili się, że niskie, otoczone ogródkami warzywnymi i sadami, przeważnie z jednym oknem i płaskim dachem prostokąty, to musiały być domy, przy nich stały stajnie albo zagrody, a gospody miały duże drzwi, przez które ktoś wchodził i wychodził. Miejsce to było przeciwieństwem poukładanego i przejrzystego miasta Nahran.

Henrietta prowadziła ich bardzo krótkimi uliczkami, przy których wznosiły się tylko trzy albo cztery domy i zawsze skręcała na lewo. Była to najszybsza droga do biblioteki, gdzie zmierzali zgodnie ze wskazówkami Evy.

Po dłuższej chwili gospodarstwa zrobiły miejsce krzewom, a potem nie za wysokiemu murowi. Kiedy przejechali przez sporą przerwę w nim, w końcu zatrzymali się przed trzypiętrowym, dość dużym budynkiem z niskim dachem. Miał ogromne, wyglądające na ciężkie, bo również zrobione z czarnego kamienia drzwi. Na początku mężczyzn zaskoczyło zupełny brak okien, ale doszli do wniosku, że w tej krainie przez wszechobecną, odbierającą wzrok mgłę i tak nie spełniałyby one swojej funkcji.

Z prawej strony biblioteki, z jej bocznej ściany wychodził ledwo zauważalny, wąski korytarz, który łączył się ze sąsiadującym, okrążonym przez straże pałacem. Wyróżniał się on na tle innych budynków w królestwie i nie zawdzięczał tego swojemu pokaźnemu rozmiarowi, ale siedemnastu długim, szpiczastym wieżyczkom. Każda z nich została ozdobiona białym, marmurowym balkonem i dużymi oknami, co kontrastowało z czarnym kamieniem. Oba te obiekty i plac przed nimi otaczał park pełny dębów, lipy, brzozy, wierzby i topoli. Wyglądało to naprawdę imponująco, a z połączeniem otulającej to wszystko mgły, idealnie wpasowało się w klimat tej krainy, który według Rena i Daniela był mroczny.

– Znając podejście władzy tej krainy do ludzi, to dziwi mnie trochę, że zbudowano ogólnodostępną bibliotekę tak blisko pałacu. Nawet nasz pałac w Krainie Słońca otacza wysoki mur, choć brama zwykle jest otwarta – wyszeptał Daniel.

– Zanim do władzy doszedł Romin, panowały tu inne zwyczaje. Rodzina królewska wyznawała zasadę: Służyć mieszkańcom i żyć z nimi. To oni zdecydowali o postawieniu biblioteki w tym miejscu i nigdy nie odgradzali się od swojego ludu, stąd ten niski mur bez bramy – odrzekła Henrietta i boczną, kamienną ścieżką poprowadziła ich na tył biblioteki.

Stała tam blisko pałacu stajnia z otwartymi drzwiami. Wojownicy zatrzymali się obok niej i popatrzyli na siebie, marszcząc czoła. Z jej środka dobiegały głośne, dziecięce krzyki, śmiech i wyzwiska, a najczęściej powtarzane było słowo mieszaniec. Szybko wywnioskowali, że grupa chłopców pastwiła się nad swoim rówieśnikiem z odmiennym wyglądem. Nerwowo zeskoczyli z koni. Ren i Daniel już chcieli ruszyć z pomocą ofierze, ale Henrietta zagrodziła im drogę i oznajmiła cicho:

– Ja się tym zajmę.

Nie dając im czasu na reakcję, użyła swojego czaru znikania i wyciągnęła miecz, który będąc widocznym, poleciał w kierunku stajni w towarzystwie drgającego powietrza. Ledwie weszła do środka, a wyskoczyło z niego z krzykiem przerażenia trzech około dwunastoletnich chłopców z Krainy Mgły. Po chwili wybiegł za nimi, będący w tym samym wieku czarnoskóry mieszaniec o złotych, rozczochranych włosach. Żaden z nich nawet nie zwrócił uwagę na obserwujących całe zajście i widocznie rozbawionych Rena i Daniela.

– Dziękuję duchu za ratunek – rzucił jeszcze drżącym głosem chłopiec, tak jak jego oprawcy, uciekając w kierunku biblioteki.

– Powiedziałam im, a właściwie zrobił to duch, że nie wolno prześladować innych. Mam nadzieję, że dotarło to do nich albo chociaż będą się bać, że wrócę – oświadczyła Henrietta, wychodząc na zewnątrz, będąc już widoczną. Podeszła do swojego konia, chwyciła za wodzę i poprowadziła go do stajni.

– Coś czuje, że to zadziała – odparł entuzjastycznie Daniel, idąc za nią.

– Wspaniały masz ten dar – stwierdził Ren, podążając za nimi.

Komplement przywołał nieśmiały uśmiech na twarz Henrietty. Już, będąc dzieckiem, znienawidziła swój wzbudzający agresję u innych wygląd mieszańca – niebieskie pasma włosów i przezroczyste oczy. Jednocześnie uwielbiała swój dar znikania, a po jego zupełnym opanowaniu pragnęła bezustannie się za nim chować, co jednak było niemożliwe, gdyż zużywała wtedy zbyt dużo energii. Z wiekiem dotarło do niej, że te obie podarowane jej przez istoty Asuma cechy, stanowią jej nieodłączną część, choć ciągle jeszcze nie potrafiła tego w pełni zaakceptować.

Wojownicy zadbali o zwierzęta i udali się do biblioteki. Daniel otworzył przed przyjaciółmi, jak się okazało rzeczywiście ciężkie drzwi. Po przekroczeniu progu od razu znaleźli się w szerokim, oświetlonym przez pochodnie korytarzu, którego czarne, kamienne ściany pokrywały obrazy ze złotymi ramami. Nieznany artysta namalował piękne, pełne żywych barw krajobrazy, głównie prezentujące cztery Magiczne Krainy, ale znalazła się też wśród nich bajeczna Łąka Motyli, czy porośnięte zieloną koniczyną ziemię istot Hian. Według nich idealnie odzwierciedlały one te miejsca, co mogło oznaczać, że autor widział je na własne oczy.

Korytarzem doszli do sporych rozmiarów, kwadratowego pomieszczenia. Ren i Daniel rozglądnęli się po nim. Na jego środku znajdowały się prowadzące na wyższe poziomy spiralne schody, a wokół nich, ustawione równolegle do siebie długie, dębowe stoły z ławkami. Ciągnęły się one, aż do czterech prawie w całości pokrytych półkami z książkami ścian. Biblioteka została dobrze oświetlona przez wiszące, okrągłe świeczniki i umocowane do kamiennych kolumn pochodnie, które stały przy prawie każdym stole, dzięki temu w ogóle nie odczuwano tu braku okien. Henrietta dobrze znała to miejsce, ale jakby również je podziwiała, dyskretnie przyglądała się czytającym przy stołach i chodzącym między półkami w celu odnalezienia tej wyjątkowej książki gościom w przeróżnym wieku. Większość z nich pochodziła z Krainy Mgły, ale zauważyła też paru mieszkańców lodowego królestwa. Niektórzy – tak jak oni – zarzucili na głowy kaptury, co mogło znaczyć, że byli mieszańcami albo też się ukrywali. Nie było to niczym niezwykłym w Magicznych Krainach, tak robiło wiele osób z odmiennym wyglądem.

Henrietta już myślała, że będą zmuszeni udać się na wyższe poziomy czytelni, ale wtedy zauważyła poszukiwaną przez nich osobę. Około dwudziestoletni, czarnoskóry mężczyzna o brązowych, zaplecionych w cienkie warkoczyki włosach niedaleko schodów odkładał książki na półkę. Cicho poinformowała o tym swoich towarzyszy. Spokojnie, aby nie wzbudzać podejrzeń, między postawionymi dość szeroko stołami doszli do niego.

– Witaj Hodysie. Twoja kuzynka Eva przesyła pozdrowienia. Przez nas oddaje lekturę i prosi o kolejną – przywitała się Henrietta, wyciągając z torby książkę i wręczając ją mężczyźnie.

Na dźwięk jej głosu zaskoczony Hodys drgnął lekko, przerwał porządki i niebieskie, przeszywające oczy skierował na lekturę, a potem na nieznajomych. Zamrugał szybko parę razy i dopiero wziął książkę od Henrietty. Otwarł ją na stronie tytułowej i przeczytał cicho: „Upadek złego króla”.

– Niezmiernie się cieszę, że ta historia przypadła mojej drogiej kuzynce do gustu. Czułem, że właśnie tak będzie, dlatego odłożyłem dla niej drugi tom. A, skoro wy, jesteście tak mili i jej go zawieziecie, to zapraszam was po książkę do gabinetu – odpowiedział naturalnym głosem Hodys i ruszył w prawo do wąskich, drewnianych, ukrytych między półkami drzwi.

Wojownicy nieco odetchnęli z ulgą, że sekretne hasło ustalone na wypadek, gdyby obrońcy miasta potrzebowali dostać się do pałacu Kariny Mgły, zadziałało. Ale z ręką na sercu, bo nie mieli pewności, czy Hodys, jak Raisa, aby ich nie zdradził, podążyli za nim. Jeden za drugim weszli do ciemnego, małego korytarza, gdzie znajdowały się dwoje takich samych drewnianych drzwi.

– Za nimi jest korytarz, zaprowadzi on was do pałacu, a dokładnie na jego pierwszy poziom. Na lewo znajdują się schody – oświadczył Hodys, otwierając kluczem drzwi po prawej stronie.

Henrietta przytaknęła – trochę znała pałac Krainy Mgły.

– A, wiesz może, który pokój zajmuję mieszkanka Krainy Pustyni?… Taka bardzo niska, ma na imię Aida i przybyła tu z czarnoksiężnikiem – zapytał jeszcze Ren.

– Drugi poziom, drzwi przy obrazie z kamiennym miastem w deszczu.

– Dziękujemy – powiedzieli chórem wojownicy, przechodząc przez próg.

– Tylko tak mogę się przysłużyć. Idźcie, nim nas ktoś nakryje… A i te drzwi, otwierają się na klucz tylko z tej strony, z drugiej już go nie potrzeba – powiedział szybko Hodys, do pleców oddalających się wojowników.

Kamiennym, oświetlonym przez pochodnie korytarzem bezpośrednio wchodziło się na teren pałacu. Powstał on w tym samy czasie co biblioteka, aby nie niepokojono rodziny królewskiej i mogła ona bez przeszkód z niej korzystać. Do ich dyspozycji znajdował się też gabinet, z którego na co dzień korzystali opiekunowie czytelni – Hodys był jednym z nich. To właśnie tam prowadziły drugie drzwi w pierwszym korytarzu.

Po pałacowych korytarzach krążyła przede wszystkim służba, ale zdarzali się też strażnicy, a nawet czarodzieje. Henrietta wpadła na pomysł, że pójdzie przodem pod czarem niewidzialności, a jej towarzysze będą się ukrywać za ozdabiającymi cały pałac posągami. Jeśli droga będzie wolna, to ona da im znać lekko pukając w ścianę. Na ich korzyść działała też mała liczba zapalonych pochodni, przez co panował tu półmrok i leżące wszędzie czarne dywany, które wyciszały kroki. Tym sposobem pomału, ale bez większych przygód dotarli na drugi poziom i odnaleźli wskazane im przez Hodysa drzwi. Ren chciał przyłożyć do nich ucho, by sprawdzić, czy było bezpiecznie, ale wtedy usłyszeli głosy – ktoś się do nich zbliżał. Znaleźli się w potrzasku. Daniel szybko szarpnął za klamkę i wśliznęli się do pokoju.

Książę zatrzymał się gwałtownie, gdy poczuł ostrze przy piersi. Spojrzał na śniadą twarz, niższej nawet od Miriam, Aidy. Ona, widząc, kto ją nieoczekiwanie odwiedził, dmuchnęła nerwowo w grzywkę, odsłaniając skośne, czarne oczy. Szybko odłożyła sztylet do pochwy i w ostatniej chwili, bo zbliżało się do nich trzech strażników, zamknęła za gośćmi drzwi.

– Ren? Co wy tutaj robicie? Gdzie pozostali? Bo żyją, prawda? – zapytała Aida.

Ren milczał. Tyle razy układał w głowie przebieg spotkania z przyjaciółką, rozważył każde słowo i ułożył je w zdania, które w sposób dosadny, ale jednocześnie łagodny – mimo wszystko pragnął, by wiedziała, że mogła na nim polegać – chciał jej powiedzieć. Jednak teraz stał naprzeciwko niej i cieszył się, że widział ją żywą, ale czuł też ogromną gorycz w sercu, bo jej pragnienie zemsty zaważyło na losie niewinnych mieszkańców Magicznych Krain i wybrańców przepowiedni. Odebrała mu ona mowę.

– Tak, desertum harenae zadział – odparł Daniel.

– To dobrze. Po co tu przyszliście? Mówiłam Lenardowi, że jak się dowiem czegoś istotnego, to ucieknę i go odnajdę.

– Wiemy, ale trochę się pozmieniało. Aido, masz szansę naprawić swój błąd – oznajmiła spokojnie Henrietta.

Aida przygładziła czarne, długie włosy i ręką zaprosiła ich, by usiedli. W pokoju stało sporych rozmiarów łóżko, szafa, komoda i dwa fotele z małym stolikiem. Nie było okna, ale wiszący świecznik dobrze się sprawdzał i rzucał wystarczająco dużo światła na kamienne, czarne ściany. Rozsiedli się wygodnie. Potem Daniel zaczął snuć opowieść o wszystkim, co się wydarzyło, od kiedy rozstali się z nią na Wulkanie, aż do przybycia tutaj. Nie pominął niczego, nawet balu u wróżek i zdradzie jednej z nich, ale najbardziej szczegółowo przedstawił drogę do wyroczni i treść przepowiedni, którą z Renem i Henriettą wytłumaczyli jej dokładnie.

– Ciekawe… ciekawe… coś tam słyszałam o balu u Motyli i wróżbie, jak byliśmy u Nimf. Czyli jestem wybrańcem tej przepowiedni, Bóstw… i ktoś z nas musi oddać życie, bo pomogłam obudzić Anastola – przyznała Aida, siląc się na beztroski ton.

Czuła ucisk w piersi. Starała się nie pokazać, jak bardzo wstrząsnęła nią ta informacja, ale zdradzał ją nierówny oddech. Pozostałym zrobiło się jej trochę żal. Już po przebudzeniu czarnoksiężnika dotarło do niej, jak wielki błąd popełniła, pomagając mistrzowi odnaleźć Zakazaną Księgę. Zaślepiła ją żądza zemsty na Minoru i pragnienie wyzwolenia spod jego okrutnej władzy Krainy Pustyni – co jej nie usprawiedliwiało. Jednakże liczyła, że jeszcze to wszystko naprawi i znajdzie sposób, aby ostatecznie unicestwić Anastola. Walka zawsze dawała szansę na przeżycie, nie spodziewała się, że będzie wymagane największe poświęcenie, i to od niewinnych osób. Niedbała o własny los i nie zamierzała użalać się nad sobą. Oczywiście, że to ja muszę oddać życie, bo reszta wybrańców nie jest winna tej dramatycznej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Tylko ja! A za złe decyzje trzeba płacić, choćby i krwią, pomyślała wojowniczo Aida.

– Jeśli zechcesz nam pomóc, to tak, jak my, wejdziesz… a może już się znajdujesz na Ścieżce Serca, która ma nas zaprowadzić do Bóstw – powiedziała Henrietta.

– Wiem, gdzie jest Zakazana Księga – oznajmiła Aida i nie potrafiąc się powstrzymać, dodała. – Pomogę, ale chce coś w zamian.

– Że co? – warknął tak głośno Daniel, że Henrietta bojąc się ich odkrycia, uciszyła go. Nadal wzburzony, ale już szeptem stwierdził. – To wszystko twoja wina i masz jeszcze czelność stawiać nam warunki!

– Bo jak teraz o tym myślę, to królowa Motyli ma racje. Zostaliśmy wybrani, aby zabić Anastola, a ja, byłam zmuszona przez czary przepowiedni do odnalezienia Zakazanej Księgi, bo ktoś przecież musiał to wszystko zacząć. Przymus, właśnie to czułam, kiedy ją szukałam, więc tak nie do końca to moja wina – oświadczyła z dumą Aida, gdy ta myśl wpadła jej do głowy. Według niej, trochę usprawiedliwiało to jej zuchwałość. Zresztą już postanowiła oddać to, co miała najcenniejsze, czyli własne życie, bo tylko tak mogła się oczyścić, nic więcej nie dało się tu zrobić. Poczucie winy zaczęło odpływać. A skoro miała zamiar umrzeć, to musiała się postarać, by jej kraina w końcu uzyskała pomoc.

– Jesteś bezczelna – odwarknął cicho Daniel.

– Aido, a czego ty możesz chcieć? Za zdradę grozi ci kara śmierci. A wątpię, że ten naciągany argument wybroni cię przed ludźmi Czerwonej Pustyni, co innego pomoc w pokonaniu czarnoksiężnika – wtrąciła Henrietta, tak jak Ren, kręcąc głową nad słowami buntowniczki.

– Nie dbam o własny los. Pragnę tylko ratunku dla mieszkańców Krainy Pustyni – wyznała Aida już łagodniejszym, a wręcz błagalnym głosem.

– Aido, nie takim sposobem… – przemówił w końcu Ren.

– A jakim, Renie? Nikt nie chce nam pomóc, każda kraina, ludzie i czarodzieje dbają o własny spokój. Tylko ty, zawsze postępujesz tak, jak trzeba, przestrzegasz zasad, które inni bez mrugnięcia okiem łamią, byle dostać to, czego pragną. A czasami trzeba zmusić ludzi do działania. Cel uświęca środki.

– Czyli powinienem dla wyższego dobra, które jest takim, bo ja je takim uczyniłem, poświęcić niewinne istoty, aby uzyskać upragniony cel? Czy uważasz, że mieszkańcy Krainy Pustyni są lepsi od innych ludzi? Bardziej zasługujemy na pokój? – zapytał ponuro Ren i nie czekając na odpowiedź Aidy, przyznał smutnie. – Jeśli tak, to nie różnisz się od Anastola, mojego wuja i kuzyna. Ja nie jestem, taki jak oni i nigdy nie będę.

– Ja też nie… nie o to mi chodziło. Ja po prostu… pogubiłam się i… – urwała Aida, słowa ugrzęzły jej w gardle.

Przełknęła głośno ślinę, patrząc na twarz Rena, na której malowało się rozczarowanie. Chciała dobrze, a zawiodła, może nawet straciła przyjaciół i rodzinę, bo czuła, że oni mogą nigdy nie zrozumieć jej motywacji i nie wybaczą jej, że pomogła wybudzić Anastola. Myślami wróciła do wspomnień, gdy Minoru otruł swojego ojca i po przejęciu władzy w Krainie Pustyni wymordował jego zwolenników. Jej rodzinę spotykał właśnie taki los, ją uratowali wówczas buntownicy. Przyjęli i otoczyli opieką sierotę, mimo zła, jakie wyrządził im jej ojciec, generał straży i doradca starego króla, który ich tropił. Ren, jego ojciec i siostra Yuki stali się jej nową rodziną. Spędzali ze sobą dużo czasu na treningach i wymieniali się swoją wiedzą. Oboje nie lubili rozmawiać o uczuciach, dlatego milcząc, dzielili się swoim bólem i wspierali się, bo Minoru zabił też wtedy matkę Rena. To oni okazali jej życzliwość i nauczyli ją dobroci dla potrzebujących, której nie wyniosła z domu.

– Pomogę wam… nam – zgodziła się Aida.

– Mieszanie się którejkolwiek krainy wewnętrzne sprawy Krainy Pustyni, doprowadziłoby do kolejnej okrutnej wojny. A na to żaden władca nie pozwoli, czemu nie ma co się dziwić, ich obowiązkiem jest dbanie o bezpieczeństwo poddanych. Nie obiecuję, bo nie wiem, kto z nas przeżyje i nie mam prawa decydować za resztę, ale gdyby pomogła nam Rozalia i oczywiście pozostali wybrańcy, to moglibyśmy przeciwstawić się Minoru i jego czarodziejom. Ale najpierw musimy pokonać Anastola – wtrącił Daniel.

Nie przepadał za Aidą. Uważał, że była wyjątkowo arogancka, egoistyczna i nic nie usprawiedliwiało jej postępowania. Jednak współczuł jej utraty bliskich i rozumiał chęć zemsty na ich mordercy, a jako przyszły król szanował jej oddanie dla mieszkańców Krainy Pustyni i walkę o ich wolność. Choć sposób na to wybrała fatalny. Łatwe to nie będzie, ale przecież musimy się jakoś dogadać, pomyślał.

– Na pewno pozostali się zgodzą. Nie zostawimy was samych – dodała Henrietta.

Aida i Ren wymamrotali podziękowania. Potem buntowniczka zaczęła opowiadać im, co się z nią działo po wydarzeniach na Wulkanie.

– Kiedy zaczarowany piasek, desertum harenae opadł, mistrz wysłał za wami swoich ludzi. Czarnoksiężnik wściekł się, gdy wrócili z nowiną, że udało się wam uciec. I choć generał Sambor chciał od razu iść do Krainy Mgły, to Anastol postanowił, że najpierw udamy się do Nimf, żeby się z nimi dogadać, a po drodze odwiedzimy pozostające jego sprzymierzeńcami magiczne istoty, które chętnie przysłużą się i was zabiją. Domyślał się, że wcześniej czy później będziecie chcieli wrócić do Magicznych Krain, a droga może was zaprowadzić właśnie na ich ziemie… oczywiście jego zwolennicy szukają was też po wszystkich krainach… Już słyszeliście o tajemniczym chaosie, który posiada siłę, by zgasić wieczne słońce, o czym wam i Anastolowi wypalała Raisa. Ich rozmowa odbyła się w cztery oczy, dlatego wiem tyle, ile mi powiedzieli. Raisa jest… a po zdradzie, to raczej już była powiernicą królowej Mireli. Wygadała ona czarnoksiężnikowi, gdzie jest ukryta brama do tego chaosu. Niby doszli do porozumienia w kwestii podziału władzy po zabiciu zbuntowanych wróżek, ale tak jak i Raisa, on też ma plan, że będzie rządził przy wsparciu chaosu, ale bez jej udziału. Ja, to jego całe rządzenie z mroczną siłą widzę w ciemnych barwach. Jemu już nie chodzi tylko o twoją, Danielu, krainę, bo jak wspomniała wam Raisa, takie samo wieczne słońce chroni świat Motyli, a jeśli uda mu się je zgasić i zabije on Mirelę, to z pomocą sojuszniczych wróżek, a wierzę mu, że zdrajczyń jest wiele, przejmie on władzę nad przyrodą. Od niej są zależne światy i zamieszkujące je magiczne istoty, więc on w taki sposób ma zamiar podbić nas wszystkich… Zawsze myślałam, że nie da się zgasić wiecznego słońca. A, i czarnoksiężnik po przejęciu władzy w Krainie Mgły i mieście Nahran nie pochwalił się, że Rozalia to jego córka. Za to pokrótce ogłosił z Rominem, że to on jest prawowitym władcą czterech Magicznych Krain i jako najsilniejszy czarodziej pokonał wybawicielkę w uczciwej walce… i was też zabił. Zakazaną Księgę ma generał Sambor, mnich dał mu ją na Wulkanie, a Anastol nie zaprzątał sobie nią głowy. Nie można jej zniszczyć, a mistrz to jego najwierniejszy zwolennik, więc pewnie uważa, że jest ona u niego bezpieczna. Jego sypialnia znajduje się na lewo, na końcu tego korytarza. Nie ma go tam teraz, widziałam, jak nie tak dawno wsiadł na konia i gdzieś odjechał. Może warto ją przeszukać?

Ren, Daniel i Henrietta słuchali jej uważnie i przetwarzali każde wypowiedziane przez nią zdanie – nie pokazując przy tym żadnych emocji. Aida tylko potwierdziła dużo z tego, co już wypaplała im Raisa albo sami podejrzewali. Kiedy skończyła mówić, nastała cisza.

– Chodźmy po księgę i wynośmy się stąd, zanim wywęszy nas wróg – oznajmiła w końcu Henrietta, wstając.

– Oby udało się nam to bez starcia z czarodziejami. I oby druga drużyna znalazła wskazówkę, zanim czarnoksiężnik zaatakuje Krainę Lodu – dodał Ren i też się podniósł.

Daniel dołączył do nich.

– Na pewno tak właśnie będzie. I w końcu wrócimy do domu, na Czerwoną Pustynię – zapewniła Aida, wstając i przewieszając przez ramię swoją spakowaną na wszelki wypadek torbę. Ubrana w ciemnoszary strój bojowy, składający się ze spodni i katany przewiązanej w talii sznurkiem, jak zawsze była gotowa do walki.

Korytarz, który mieli do przejścia, nie należał do bardzo długich i wydawał się pusty. Jednak oni przezornie postanowili, że tak jak wcześniej przodem pójdzie Henrietta pod czarem niewidzialności i zapuka im w ścianę, jeśli droga będzie wolna. Aida zaproponowała, że może jej towarzyszyć, ale ostatecznie uznali, że jej kręcenie się przy drzwiach mistrza – mimo że uważali ją za jedną z nich – mogłoby się wydać nieco podejrzane.

Dojście do sypialni generała Sambora nie sprawiło im większych trudności. Zamknięte na klucz drzwi Henrietta otwarła cienkim, sztywnym, drucikiem, który włożyła do zamka i dwa razy nim przekręciła. Po usłyszeniu cichego klekotu wojownicy wśliznęli się do środka. Tak jak w poprzednim pokoju tu również brakowało okna, a ponieważ dwa duże, wiszące świeczniki nie były zapalone, to otuliła ich ciemność. Mieszkająca od paru dni w pałacu Krainy Mgły Aida przywykła już do tego, dlatego wchodząc jako ostatnia, automatycznie zabrała z korytarza pochodnie, od której odpaliła świeczki i zgaszoną już odwiesiła na ścianę. Szybko zabrali się za przeszukiwanie pomieszczenia, wywracając wszystko do góry nogami: szafę, komodę, łóżko, stół i krzesła. Dokładnie oglądnęli każdą szparę w kamiennych, czarnych ścianach, ale Zakazanej Księgi nigdzie nie było.

– Cholera, mistrz musi ją mieć przy sobie – stwierdziła zawiedziona Aida, z czym zgodzili się jej towarzysze.

– Nie mamy wyjścia, musimy na niego poczekać. Przygotujmy broń… nie możemy pozwolić, aby wzniósł alarm – rozkazał Daniel.

Wyciągnęli miecze. Henrietta zamknęła drucikiem drzwi, aby nic nie wzbudziło podejrzeń u mężczyzny. Potem, tak jak Ren i Daniel zajęła miejsce koło drzwi, aby uniemożliwić ofierze ucieczkę. Natomiast Aida zgasiła prawie wszystkie świece, tak że w pokoju zapanował półmrok, w którym się ukryła. Ich oczy szybko przywykły do niego. Przewidywali, że generał Sambor weźmie pochodnie z korytarza, ale liczyli na moment zaskoczenia. Tym bardziej że Aida twierdziła, że przeciwnik był bardzo pewny siebie i uważał, że nikt nie dostanie się do pałacu, a nawet nie będzie próbował do niego wejść. Potwierdzała to też zaskakująco mała liczba straży patrolująca korytarze.

Mistrz kazał im chwilę na siebie czekać. Kiedy w końcu nadszedł – tak jak przewidzieli – otwarł kluczem drzwi i wszedł do środka z pochodnią w ręku. W jej bladym świetle zauważył stojącą naprzeciwko niego Aidę i porozrzucane po pokoju rzeczy. Zatrzymał się gwałtownie i sięgnąć po broń, ale było już za późno. Drzwi zamknęły się za nim i został otoczony, a cztery miecze były wymierzone w niego, uniemożliwiając mu jakikolwiek manewr.

– Cóż za miła niespodzianka. A jednak postanowiliście dołączyć do nas – stwierdził mistrz z ironią głosie i poprawił dłonią długie, ciemnobrązowe, kręcone włosy, które opadły mu na czarną twarz.

– Oddawaj Zakazaną Księgę! – rozkazał Daniel.

Generał Sambor zarechotał szyderczo, ale na końcu głos mu lekko zadrżał. Był w potrzasku i zdawał sobie z tego sprawę.

– Nie myślałem, że jesteście takimi głupcami, aby tu przychodzić. Nie wyjdziecie stąd żywi. A ty, Aido, wydawałaś się mądrzejsza. Doprawdy bawisz się w szpiega? Co oni ci mogą dać? Zabiją Minoru? I tak to czarnoksiężnik rządzi w Magicznych Krainach, niech to do was w końcu dotr…

Mistrz urwał, gdy wściekła Aida niewytrzymała i uderzyła go z całej siły rękojeścią miecza w brzuch. Zaskoczony jęknął, zginając się wpół. Wtedy Ren wyrwał mu z dłoni pochodnie, a Daniel wyjął z jego pochwy miecz, rozbrajając go.

– Zakazaną Księgę oddałem Anastolowi. I co teraz zrobicie, dzieciaki? – zapytał z drwiną mistrz, prostując się i wyzywająco popatrzył niebieskimi oczami na kamienne twarze przeciwników.

– Ciągle kłamiesz, tylko to umiesz – warknęła Aida.

W jej czarnych oczach szalały iskry nienawiści. Szybkim, pewnym ruchem wbiła mistrzowi ostrze w brzuch. Na jego i jej towarzyszy twarzach pojawił się głęboki szok. Zacisnęła mocno zęby i wyciągnęła z ciała generała miecz, a wówczas z jego ust wypłynęła ciemna krew. Kiedy przechylił się martwy do tyłu, Daniel i Ren złapali go i położyli na podłodze, aby jego upadek nie narobił hałasu, który mógłby być dla nich zgubny. Gdy to zrobili, odetchnęli głęboko i z ulgą, bo starszy, ale dobrze zbudowany mężczyzna okazał się bardzo ciężki. Zadowolona Aida schowała broń do pochwy.

– Dlaczego to zrobiłaś? A jeśli kłamał i gdzieś ukrył księgę? – zapytał gniewnie Daniel. Był tak zdenerwowany niespodziewanym obrotem spraw, że drżały mu ręce, gdy odkładał miecz martwego mężczyzny do jego pochwy.

– Nie taki był plan, mieliśmy najpierw wyciągnąć od niego informację – dodał Ren, a Henrietta przytaknęła.

– Obserwowałam go. Kiedy ty, Danielu, wspomniałeś o Zakazanej Księdze, to ręka mistrza automatycznie powędrowała do jego torby, jakby chciał ją ochronić przed nami. A jeśli jej tam nie będzie, to ma ją czarnoksiężnik. Jestem pewna, że nikomu innemu by jej nie powierzyli. Więc jeden albo drugi musi ją mieć przy sobie, bo tak naprawdę oni nikomu nie ufają. A o chaosie, generał nic by wam nie powiedział. Znam go dobrze, nie zdradziłby Anastola, już wolałby zginąć… co zresztą zrobił. Wiem, trochę mnie poniosło, ale zrozumcie moją złość. Przecież nikt nie będzie mnie bezkarnie oszukiwał! – tłumaczyła się Aida, przeszukując torbę mistrza i unikając oskarżycielskich spojrzeń towarzyszy.

Nerwy miała napięte jak struny. Już prawie wszystko wyciągnęła z torby. A co, jeśli źle odczytałam mowę ciała mistrza? Niemożliwe! Znam się na ludziach, pomyślała, pocieszając się i wtedy wymacała dwie książki. Serce zabiło jej szybciej. Pełna nadziei wyjęła je i przyglądając się im, uśmiechnęła się szeroko. Jedną odłożyła bez żalu, a drugą podała Danielowi z wyraźną satysfakcją. On zamrugał szybko, jak pozostali odłożył miecz do pochwy i wziął od niej małą książkę z ciemną, skórzaną okładką.

– Tak, to jest Zakazana Księga – odpowiedziała Aida, na pytające spojrzenia towarzyszy.

Wojownicy pochylili się nad około trzydziestostronicową książką. Daniel otwarł ją na pierwszej stronie. Na przyżółkłej kartce małymi, zbitymi literami zostało napisane tylko jedno – dla nich bardzo istotne – słowo w starożytnym języku czarodziejów.

– „Przewodnik” – przetłumaczyli równo Daniel i Henrietta.

Wszyscy odetchnęli z ulgą. Udało się im wykonać zadanie. Książę zatrzasnął księgę i schował ją do swojej torby.

– Słuchajcie: dużo myślałem… musimy zmienić trochę plan. Wiem, że mieliśmy jechać na Czerwoną Pustynie przez Krainę Lodu, aby pomóc drugiej drużynie, ale jak znam Sebastiana i Rozalię, to oni już znaleźli wskazówkę i pewnie zmierzają do buntowników – zaczął Daniel i zamilkł, czekając na reakcję towarzyszy.

Henrietta i Ren uśmiechnęli się, zgadzając się z nim w pełni.

– Skoro wy tak uważacie, to pewnie tak jest. Więc co robimy? – zapytała Aida.

– Wy, buntownicy, na pewno mnie zrozumiecie… Pojedziemy do Krainy Słońca, aby zawiadomić mojego ojca o nadciągającym zagrożeniu… Tam wszyscy myślą, że wiecznego słońca nie da się zgasić. A oni muszą zacząć się przygotować do obrony, bo inaczej zginie wielu niewinnych ludzi. I przy okazji rozmówię się z rodzicami! – wyznał Daniel. Pozostali przytaknęli, dobrze rozumieli jego motywację. – Henrietto, jesteś najlepsza. Gdyby nie ty, twój talent i wiedza to odzyskanie Przewodnika nie poszłoby nam tak gładko, a może i w ogóle nie udałoby się nam tego dokonać.

Ren przyznał mu rację i podziękował przyjaciółce. Ta, słysząc komplement, poczerwieniała i wymamrotała:

– Razem, w czwórkę tego dokonaliśmy. Współpracowało nam się bardzo dobrze.

Mężczyźni i Aida uśmiechnęli się ciepło do skromnej Henrietty. Daniel nie chciał jej dłużej dręczyć i przeciągać wizyty w pałacu Krainy Mgły, dlatego wrócił do przerwanego tematu i oznajmił:

– Henrietto i Aido: wyprowadźcie nas bezpiecznie i jak najszybciej z pałacu do stajni! Ktoś z was zam… pewnie wszyscy umiecie zamknąć drzwi tym drucikiem…

Daniel już przywykł, że zasady, jakimi kierowali się jego nowi przyjaciele, były nieco inne od tych wpajanych mu przez całe życie. Po prostu różnili się od siebie jak to ludzie. Natomiast pozostali uśmiechali się pod nosem i rozmyślali o szlachetnym wychowaniu księcia, które z pewnością obyło się bez większych zmartwień, na co oni nie mogli liczyć.

– … może opóźni to znalezienie ciała generała. Dałoby nam to czas na zniknięcie, bo na pewno będą nas ścigać. Dlatego główna droga odpada, musimy omijać ludzi. Do Krainy Słońca pojedziemy wzdłuż Rzeki Snów – zakończył Daniel.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media