Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2025-05-15 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 29 |

Co tam się wtedy oddebaciło?
Cisnęli sobie aż było miło.
Profesorowie, doktorzy nauk,
licealiści jakich jest wiele,
i senatorzy, nauczyciele
powyciągali asy na stół,
a między nimi piękny bążur.
Jeden drugiemu szpilkę podkłada.
Ja pięknie mówię, ty głupio gadasz.
Moje marzenia drodzy koledzy,
wypuścić tego co teraz siedzi.
A moje plany, rasowo czysta
Polska Polaków, rzecz oczywista.
Wyrzucić szybko za mury raju
Żydów, pedałów, żółtych, czerwonych.
Myśmy nadludzie, podludzie oni.
Darmowe żłobki, miejsca w przedszkolach.
W każdej wsi metro na złotych torach.
W Polsce dobrobyt, pokój na świecie,
takiego kraju już nie znajdziecie.
Wszyscy rodacy wrócą z obczyzny
do nowoczesnej, wolnej ojczyzny.
Mieszkania wszystkim rozdać planują,
chociaż od dawna nic nie budują.
Zmniejszą podatki, bo dosyć brania.
Nałożą tylko od oddychania.
A konkurentom złe zapomnieli,
i nart na nogach nigdy nie mieli.
Potrzebującym wciąż pomagali,
z kart paliwowych nie korzystali.
Matka narodu pełna spokoju,
wskaże nam drogę do wodopoju.
Święte mohery, sprzedajne chamy,
ze szkoły średniej też pilny uczeń,
student, adwokat, ruskie onuce,
stary kawaler i panna z dzieckiem,
chłoporobotnik, mordy zdradzieckie,
biały kołnierzyk, zbawca narodu,
i babcia z wnukiem stanęła z przodu,
(nie schował tym razem babci dowodu).
Młode kobiety dzisiaj nie piły,
więc na wybory także przybyły.
I dadzą wszystkie tu niezły popis,
żeby wymienić stary długopis.
Mają nadzieję by się zmieniło,
choć i tak będzie jak wcześniej było.
I wybierają wodza narodu
no bo bez niego pomrzemy z głodu.
On przecież zadba o nasze sprawy,
i dla wybrańców będzie łaskawy.
Zaangażuje swe moce w pełni,
tylko obietnic żadnych nie spełni.
Wybierzmy w niedzielę polskiego lwa,
który finalnie w dupie nas ma.