Go to commentsmałżeństwo? to się ołaca...facetowi!
Text 3 of 13 from volume: Kobiety
Author
Genrecommon life
Formarticle / essay
Date added2012-08-29
Linguistic correctness
Text quality
Views1749

W naszym społeczeństwie utarło się, że dziewczynki od kiedy skończą lat siedem, marzą o tym by wziąć ślub. Później poprzez okres dojrzewania i pierwsze zmagania z dorosłością marzenia te przechodzą przemianę z niewinnych wizji wymarzonej sukienki, poprzez plan zdobycia męża aż po rodzaj histerycznej obsesji i cel sam w sobie.

I choć wiele osób- zarówno mężczyzn jak i kobiet – zna takowe przypadki musimy ustalić parę faktów.

Przede wszystkim – jak nadmieniłam na początku – dziewczynki marzą o ślubie, całkowicie eliminując z tej wizji jego następstwo – a więc małżeństwo.

Młode dziewczyny poddają się natomiast presji otoczenia, mamy, babci i szwadronu ciotek, które nie do końca rozumieją ogrom przemian społecznych ostatnich lat. Dla nich kobieta samotna to wykluczona społecznie, bezbronna osoba walcząca o przetrwanie. Kobieta bez męża u swojego boku to byt nie o końca całkowity, nieokreślony i niesamodzielny. Takie opinie nie są warte komentowania we współczesnej rzeczywistości.

Natomiast tak, zgodzę się, że wiele kobiet po 30 roku życia zaczyna odczuwać permanentny brak mężczyzny u boku. Czy jest to brak męża?

Myślę, że jest to brak bliskości i wsparcia po pierwszych starciach z rzeczywistością i prawdziwą dorosłością. W wielu przypadkach także chęć posiadania dziecka, stworzenia rodziny i dzielenia radości oraz trosk na dwoje, troje, itd…

Co do samego małżeństwa to zupełnie nie rozumiem obaw współczesnych mężczyzn. Czyżby zawarli jakiś tajemny pakt bądź też wiedzieli coś czego nie wiem ja, że tak maniakalnie boją się samego słowa na M? Przez te kilka ostatnich lat zdążyli wokół tej instytucji zbudować mur żartów (często niewybrednych), obaw, lęków i sposobów unikania nawet nawiązania do tematu.

Wykreowali wizję małżeństwa jako niekończące się tortury z rąk bezwzględnego wroga jakim jest żona. Jako brak wolności słowa, czynu i myśli. Jako ciężką pracę i koniec wszystkiego co dobre w ich życiu.

Małżeństwo objawia się im jako ciąg przykrych obowiązków, wydatków i innych strasznych straszności.

I ja mówię tutaj – stop!

Chyba każdy z Panów powinien usiąść, porozmawiać sam ze sobą (bez udziału piwa i kolegów) i pomyśleć czym te wszystkie obawy są powodowane.

Bo według mnie kto jak kto – ale zarówno na małżeństwie jak i na rodzicielstwie kobiety wychodzą gorzej i chwała im za to że są w stanie się tak poświęcać. W sumie to wielkie podziękowania za instynkt macierzyński… bez niego nasza planeta byłaby już dawno królestwem jedynie zwierząt.

Tak więc kilka faktów – tak jak lubicie Panowie – bez gadania o romantycznych chwilach, miłości i innych takich bzdurach.

Sex – w chwili małżeństwa co prawda ograniczacie się do jednej kobiety (przynajmniej teoretycznie) – ale nie oszukujmy się! Po tylu latach bywania we wszelakich klubach, na wakacjach, szkołach i uczelniach a także miejscach pracy mogę stwierdzić, iż zdecydowania większość z was nie miała kochanki trzy razy w tygodniu i nie była drugim Don Juan’em. Stały dostęp do kobiety, która przecież wam się podoba, śpi z wami w jednym łóżku to cudowny dar, za który dalibyście wszystko na studiach!

Jedzenie – tu już w ogóle nie ma żadnej dyskusji. I choć obecnie wiele kobiet nie gotuje, a wielu mężczyzn gotuje chętnie – to podział jest taki, że to one robią większość w tym zakresie. Gotujący mężczyzna to wielki plus – ale najczęściej jeżeli on gotuje  to sporadycznie, wymaga poklasku, uznania, pochwały przed gośćmi. A i tak nie pozmywa.

Codzienne – jakże żmudne i niezbędne stanie przy garach – to czynność którą w zdecydowanej większości wykonują kobiety. Dobrze mieć te usługi za darmo Panowie, prawda?

Sprawy życia codziennego – pranie, sprzątanie, mycie okien, zmiana pościeli, umycie toalety, nakrycie stołu ładnym obrusem, zaopatrzenie lodówki i inne choć niewielkie czynności, ale w swej ilości urastające do codziennej pracy, również spadają na żonę. I wasze odkurzanie raz w tygodniu niewiele tu zmienia.

Wielu z was chce zapewne w tym momencie pocieszyć się kwestią zarobków – ta kwestia również staje się dyskusyjna. Kobiety awansują, zarabiają i robią karierę. Pracują także po kilkanaście godzin na dobę, ale są postawione w bardzo trudnej sytuacji, otóż…

Jeżeli zarabiasz mniej niż on – to w sumie sytuacja najlepsza – on ma poczucie że jest głową rodziny i ze stoickim spokojem uzna, że w takich okolicznościach – ty swoje braki finansowe odpracujesz w domu.

Jeżeli masz to nieszczęście, że zarabiacie podobnie – zaczynasz walczyć o swoje i rozpoczyna się bardzo trudny czas w waszym związku. Pewnie i tak przegrany dla ciebie.

Jeżeli stała się tragedia i zarabiasz więcej (dużo więcej) to od teraz będzie tobie towarzyszyło nieustanne poczucie winy. Będziesz się krępowała cieszyć własnymi sukcesami i dzielić je z ukochanym. W ramach rekompensaty – zajmiesz się domem jak najlepiej potrafisz i unikać tego tematu.

W obliczu przytoczonych faktów z życia małżeństwa pragnę ponownie zapytać – kto tutaj powinien bać się małżeństwa?!?


zapraszam na theunlimited.pl

  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Myślę sobie, czemu portalowicze zostawili ten tekst bez komentarza? Chyba dlatego, że temat jest niezwykle trudny, kontrowersyjny, drażliwy i nieśmiertelny, a my zazwyczaj, w swej "masie", że tak brzydko powiem, lubimy rzeczy lekkie, łatwe i przyjemne, jak puszczanie kolorowych baniek, czy pisanie sprośnawych limeryków.Pozdro
avatar
W Stanach kobietom nie pracującym zawodowo płaci się na starość emeryturę za bycie matką i żoną. Jej - żony i matki - codzienna praca domowa sprzątaczki, kucharki, pielęgniarki, nauczycielki, terapeutki, opiekunki etc. to są POLICZALNE oszczędności w budżecie pracującego męża.
© 2010-2016 by Creative Media