Go to commentsKlinika wyobraźni
Text 2 of 2 from volume: opowiadania
Author
Genrephilosophy
Formprose
Date added2014-01-02
Linguistic correctness
Text quality
Views2424

Pomyślałem ostatnio, że mógłbym otworzyć klinikę wyobraźni. Mam opracowany kompleksowy plan. Założenie tego przedsięwzięcia jest bardzo proste. Kto czułby się nieszczęśliwy, pokrzywdzony, porzucony, opuszczony czy w jakiś inny sposób niezadowolony ze swojego obecnego życia, mógłby się przenieść do świata fikcji wykreowanego we własnym umyśle. Przesłanki, dlaczego by tego chciał, nie są istotne – każdy miałby wybór. Taki swoisty matrix dla nieszczęśliwych ludzi. Jak w filmie braci Wachowskich. Jest to możliwe z dwóch powodów. Po pierwsze: podświadomość nie odróżnia rzeczywistości od fikcji. Po drugie: człowiek to umysł z dołączonym ciałem, a nie odwrotnie. Wiem, że oba te stwierdzenia są prawdziwe. Więc może ciało wcale nie jest nam do życia potrzebne. Może jest tylko źródłem problemów i kompleksów, zbędnym balastem. Będę bogatym człowiekiem.

Taka ucieczka mogłaby się okazać bardzo atrakcyjna. Obawy są takie, że nikt nie chciałby żyć realnie, skoro mógłby mieć wszystko w świecie nie realnym. No właśnie, dlaczego nie realnym? Jeżeli w coś uwierzymy, to znaczy, że dla nas jest to realne. Dotykając np: kwiata, ręka wysyła impuls do mózgu, który zajmuje się całą reszta. Analizuje doznanie, decyduje czy jest mile, czy nie. Ręka jest tylko przekaźnikiem. Doznania będą identyczne jak w realnym życiu. Umysł jest najważniejszy, ciało to tylko dodatek, który można zastąpić.

Dobra, posuńmy się do bardziej radykalnych środków. Dla obniżenia kosztów całego przedsięwzięcia będziemy zachowywać tylko głowy, jako, że cała reszta jest zbędna. Kładziemy ją do słoika, zalewamy roztworem konserwującym i podłączamy do aparatury podtrzymującej aktywność mózgu. W jednym magazynie można by ich pomieścić tysiące stojące na półkach, jedna obok drugiej. Kilka osób do obsługi całego miasteczka głów. Tanie i skuteczne rozwiązanie. Z korpusów można by pobierać wszystkie przydatne narządy do przeszczepów i odsysać krew. Resztę mielić i wykorzystać jako kompost pod uprawy roślin, np: groszku. Nic by się nie zmarnowało. Wtedy nie będzie odwrotu. Wóz albo przewóz. Życie „tu”, albo „tam”.

Z założenia będzie to instytucja ogólnodostępna. Dlatego rządy poszczególnych państw ponosiłyby koszty dla ludzi, których na to nie stać, jako, że dobro obywateli jest na pierwszym miejscu. W zamian rozwiązałyby się problem bezdomności. Raczej trudno oczekiwać, że człowiek, który nie ma co jeść i gdzie spać, jest ze swojego życia zadowolony. Wszystko będzie oparte na zasadzie dobrowolności. Nikt nie miałby prawa decydować za kogoś innego. Można będzie oczywiście zrobić pewne wyjątki od tej zasady. Powiedzmy, że ktoś zapadł w śpiączkę i jest nieświadomy. Jest tzw. warzywem, ale mózg cały czas funkcjonuje. Skoro nadzieja na przebudzenie takiej osoby równa się niemal zeru, dlaczego by jej nie umieścić w wirtualnym świecie, gdzie by funkcjonowała jak zdrowy człowiek. Idąc tym tropem. Ludzie skazani na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Będzie to dobre rozwiązanie dla obu stron. Dla skazanego i dla państwa – eliminujemy go ze społeczeństwa i jednocześnie mamy załatwioną sprawę przepełnionych więzień. A skazani na śmierć – czy nie byłoby to bardziej humanitarne? Oczywiście, tak. Kwestią sporną może być tylko, jaka to kara żyć szczęśliwie we własnym świecie, dla kogoś, kto popełnił straszliwe zbrodnie w realnym. A może każdy ma prawo do drugiej szansy gdzieś indziej. Podstawowy warunek jest spełniony – nie ma go wśród „nas”. W „matrixie” nie będzie przestępczości. A jeśli kogoś uszczęśliwia zbrodnia, może to robić do woli. Najlepsze jest to, że ci wszyscy ludzie nie będą ze sobą w żaden sposób połączeni. Nie będzie wynaturzeń typu – mamy samych Rockefellerów, prezydentów czy gwiazdy rocka. Każdy będzie miał swój, niezależny, autonomiczny świat. Więc nikogo nie skrzywdzi. Tylko to, co sam wymyślił. Z założenia świat matrixa będzie taki, jaki znamy z życia, czyli świeci słońce, trawa jest zielona, działa grawitacja. Ale jeśli ktoś chce być Supermanem, czemu nie, to jego świat, może robić, co zechce.

W ten sposób dochodzimy do sprawy zasadniczej. Nieśmiertelności. W zasadzie można by żyć wiecznie, i to dobrze żyć. To jest jednak grząski grunt. Nie chcę zastępować i bawić się w Boga. Pragnę, aby każdy człowiek na ziemi, powtarzam każdy, miał szansę na szczęśliwe życie. Proponuje okrągłe sto lat. Śmiertelność jest przecież cechą wszystkich istot żywych. Niektórzy nawet uważają, że to jedyna sprawiedliwość, jaka istnieje na świecie. I jedyna pewna rzecz, więc zamierzam się jej trzymać. To i podatki, oczywiście. Po tym okresie odłączamy wtyczkę i gaśniemy – tak po prostu. Nie ma pogrzebu, płaczu, bólu.

Wszystko piszę w czasie przyszłym, gdyż jestem przekonany, że mój innowacyjny pomysł rozwiąże wiele problemów. Czasy się zmieniają. Ludzkość potrzebuje nowych rozwiązań. Ziemia się przeludnia, zasoby są na wyczerpaniu. Podsuwam wyjście z tej sytuacji.

Już słyszę glosy mówiące, że to nie etyczne. Moim zdaniem jest to jak najbardziej moralne. To kwestia życia, jedynego, jakie mamy. I tego, jak ma wyglądać. Dlaczego się męczyć, skoro można inaczej. Lepiej. Nie ma biedy, rozczarowań, nieszczęśliwych miłości, ograniczeń. W zamian jest to, co chcemy, i dokładnie tak, jak chcemy. A co z ludźmi, którzy nie wiedzą, co jest dla nich dobre i nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą? Wbrew pozorom, jest ich wielu. Dla nich jest realny świat i poszukiwanie w nim własnej tożsamości. Bez tego nie da się wejść do „kliniki”. Tak samo jak nie jest ona dla noworodków. Nie mają świadomości, wykształconego własnego ja. Są jak czysta, niezapisana kartka papieru, która z czasem się zapełni. Na drugim biegunie mamy starców i umierających. Co z nimi? Zapraszam, przyjmę ich z otwartymi ramionami. Jedyny sposób na przedłużenie „życia”.

W klinice nie będzie wielkich dylematów – życie będzie proste. Co chcesz to masz. Ale to może się na dłuższą metę znudzić. Tak na pewno się stanie. Zabraknie kontrastów. Dostatnie we wszystko życie będzie podane na tacy, przewiązane różową wstążką z kokardką. Właśnie dlatego „klinika” będzie przeznaczona dla ludzi, którzy są na dnie i ciężko się im podnieść. Wtedy naprawdę docenią to, co dostaną. Matrix będzie wybawieniem, błogosławieństwem. Szczęśliwi ludzie go nie potrzebują. Jest jak lekarstwo – skutecznie zmieniające rzeczywistość na lepszą, taką, o której zawsze marzyliśmy. Zresztą proces wchodzenia do niego, będzie tak wyglądał. Klient zażywa tabletkę, po której zasypia. Budzi się wewnątrz siebie. Problemy znikły i nie wrócą. Ogarnia go rozgrzewające ciepło, zwiastujące błogi stan bezgranicznego szczęścia.

  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Nie wydaje mi się, aby szczęście człowieka było możliwe bez istotnego połączenia z Bogiem. A Boga w tym tekście mi zabrakło. Wizja nieprawdopodobna, utopijna. Powielanie wielu podobnych pomysłów, na które już kiedyś ktoś wpadł. Dla mnie jest to literacko nieciekawy tekst.
avatar
Nie tylko literacko nienaganne. Jeśli coś tu szwankuje, to może jedynie brak - w jakże świetnym tym humanitarnym projekcie - jakiegokolwiek ugruntowania w realu i w takiej np. ekonomii strat czy zysków.

Bo kto - dla przykładu - będzie produkował te słoje, mył je/szorował/dezynfekował... i czym karmił zakonserwowany w nich umysł?!... skoro na bank wielkim hurmem WSZYSCY tam /w te słoje/ się przeniesiemy??

Jak każda klinika (patrz tytuł) także i ta dla swego prosperity będzie potrzebować nieustannych inwestycji i stałego krycia swych rosnących lawinowo kosztów, a więc??

... a więc także i ta tutaj, dzięki Bogu, pozostanie tylko w wyobraźni
© 2010-2016 by Creative Media