Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2017-12-19 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2008 |
Sam się zdziwił, że w środku zimy udało mu się zdobyć dodatkowe zajęcie. Co prawda w lesie, podczas kuligu, ale każda praca ma sens, tym bardziej, że największą jego troską było zdobywanie pieniędzy, a nie ich wydawanie. Zbliżał się Mikołaj, a tutaj portfel pusty. Dzieci mu tego nie darują.
Zajął się przygotowaniem grilla, a w międzyczasie podgrzewał spory sagan grzanego wina. Wszyscy wiedzieli, że lubił wypić i prawdopodobnie dlatego dostał pracę przy organizowaniu zakończenia roku dla całej firmy.
Podczas leśnej biesiady wszyscy śpiewali kolędy i raczyli się grzańcem z goździkami.
- Panie Kamiński, spisał się pan na medal. Kończymy imprezę, a dla pana wypłata za pilnownie grilla i świetne grzane wino.
- Panie dyrektorze, dziękuję bardzo... te pieniądze przeznaczę na prezenty dla moich dzieci. Jutro przecież Mikołaj.
- Panie Kamiński, z pana jest w porządku facet, ale wie pan... mógłbym pana nawet awansować, ale pana skłonności do... powiedzmy kieliszka, nie dają mi zbyt wielu możliwości.
- Panie dyrektorze, wszyscy myślą, że mój czerwony nos, to wynik nadużywania alkoholu, ale to nieprawda. Nie piję więcej, niż inni, a dzieci mogą tylko liczyć na mnie.
- Ok, panie Kamiński, pomyślę o panu w 2018. Przepraszam, że spytam, panie Kamiński, a jak pan ma na imię?
- Rudolf. Rudolf Kamiński, panie dyrektorze.
- Hm, panie Rudolfie, dam panu więcej, niż obiecałem. Niech pan pędzi do domu... dzieci czekają na swojego Rudolfa. Wesołych świąt.
https://youtu.be/z-wT3HXS_sA