Go to commentsM. Sałtykow-Ssiedrin - Ród Gołowliowych rozdz. VI - Na wymarciu/15
Text 213 of 253 from volume: Tłumaczenia na nasze
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2019-07-06
Linguistic correctness
Text quality
Views1315

- No, przyjacielu! co powiesz dobrego? - rozpoczyna Porfiry Władimirycz.

- A jakby tak, żytka, panie, może by...

- To co? jużeście swoje przejedli? Ach, ach, jaki grzech! Ot, żebyście to wódki mniej pili, a więcej robotą zajmowali, a do boga się modlili, to i ziemia też by to poczuła! Gdzie padnie jedno ziarno - patrzysz, a tu dwa albo i trzy z niego wyrosły! I nie trzeba by było wtedy pożyczać!


Foka jakoś tak niemrawo zamiast odpowiedzi uśmiecha się.


- Myślisz może, że jak bóg tak daleko, to już nie widzi? - moralizuje, rozkręcając się w najlepsze, Pijawka. - Bóg jednak - ot, gdzie: i tam, i tu, i pośród nas tutaj, kiedy z tobą tak tu sobie rozmawiamy - wszędzie jest! I wszystko widzi, wszystko słyszy, jeno tak udaje, że niczego nie zauważa. A niech tam już, powiada, ludzie sobie sami wedle swego rozumienia żyją; zobaczymy, czy też będą o mnie pamiętali! My zaś to wykorzystujemy, i zamiast ze swych dostatków w cerkwi dawać na świeczuszkę - to my do karczmy i do szynku w te pędy! No, i za to właśnie tego żytka bóg nam i skąpi - czyż nie tak, przyjacielu?

- Co tu wiele gadać! tak jest!

- No, widzisz, i tyś też to teraz zrozumiał. A czemu żeś zrozumiał? a temu, że bóg swoją łaskę od ciebie odwrócił. Gdyby ci dał urodzaj żytka, znowu byś nosa zadzierał, a ot, kiedy bóg...

- Sprawiedliwie prawicie, a jeżeli by my...

- Czekaj! daj powiedzieć! I zawsze tak jest, przyjacielu, że bóg przypomina o sobie tym, co o nim zapomnieli. I nie powinniśmy na niego szemrać, a rozumieć, że to dla naszej wygody tak właśnie czyni. Gdybyśmy o nim pamiętali, to i on by nas nie opuszczał. Wszystkiego by nam dał: i żytka, i owieska, i kartofelków - naści! zajadaj! I bydlątko by ci przypilnował - widzisz, jaka ta twoja szkapina chuda! ledwie duch się w niej kołacze! i drobiu - jeśli go masz - i temu też dałby baczenie i należyty kierunek!

- Wasza prawda, Porfiry Władimiryczu.

- Boga czcić - to najważniejsze, a potem tych znaczniejszych stanem, którzy od samych carów swe wyróżnienie dostali, posiadaczy ziemskich na ten przykład.

- No, my, panie, to też, zdaje się...

- Tobie, widzisz, *zdaje się*, a jakbyś tak pomyślał a się zastanowił - to może i nie tak w praktyce by wyszło. Dzisiaj, jakeś to po to żytko do mnie przyszedł, grzech powiedzieć! bardzoś już dla mnie łaskawy i uniżony; ale w pozaprzeszłym roku, pamiętasz to? jak potrzebni mi byli kosiarze i żeńcy*), a ja do was, chłopków, z prośbą żem przyjechał? Tak a tak, pomóżcie, braciszkowie - wyratujcie! Coście to wtedy odpowiedzieli? *Sami musiemy żniwować. Dzisiaj nie te czasy, żeby na pana robić, dzisiaj - swoboda!* Swoboda swobodą, a żytka jak nie było, tak nie ma - i wciąż brak!


Krwiopijca pouczająco spogląda na Fokę; ten jednak ani drgnie, jakby całkiem zdrętwiał.


- Bardzoście już dumni, temu też i szczęścia nie macie. Ja na ten przykład, zda się, i bóg mi błogosławi, i car szanuje, lecz ja - nie wywyższam się! Jakżeż bym mógł! a co ja takiego! robak marny! żuczek mizerny! tfu! Bóg zaś wziął i za tę moją pokorę właśnie mi sprzyja! I miłosierdziem swoim nagrodził! i samego cara życzliwością dla mnie natchnął.

- Tak se myślę, Porfiry Władimiryczu, że dawniej to, za pańszczyzny lepiej to nam było - o wiele, wiele lepiej! - podlizuje się Foka.

- Tak, bracie, mięliście swoje złote czasy, mięliście! Wszystkiego było u was pełno: i żytka, i sianka, i kartofelków! Ale co tam - było, minęło! co złe, tego nie pamiętam; o tych żeńcach i kosiarzach dawnom już zapomniał. Tak tylko przy okazji wspomniałem! Więc co? powiadasz, że żytka ci trzeba?

- Ano, żytka by...

- Kupić czy jak chcesz?

- Gdzieżby, panie! pożyczyć, znaczy się, do nowych zbiorów...

- Ach, bożeż ty mój! Żytko, kochanku, dzisiaj kąśliwe! Sam już nie wiem, co z tobą począć...


Judaszek popada w chwilową zadumę, jakby istotnie nie wiedział, co tu robić: *I ulżyć człowiekowi chciałby, i żytko kąśliwe...*


- Można, mój drogi, można i pożyczyć, - w końcu powiada, - ale przyznać też muszę, że nie mam zboża na sprzedaż: nie cierpię handlowania bożymi darami! Jako pożyczkę, to co innego, proszę bardzo! z przyjemnością!


.........................................................


*) żeńcy - ci, co zboże ścinają sierpem


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Tak sobie myślę, że na wsiach niewiele obyczajność się zmieniła i w dzisiejszych czasach. Mniemanie o Bogu także, tylko te wojny światowe co u niektórych to mniemanie nieco zmieniły... Bo gdzie był, kiedy go ludzkość o ratunek błagała?
avatar
Ano, chyba racja... Judaszek nie odkrywa żadnej Ameryki, mówiąc ciemnemu jak tabaka w rogu chłopkowi Foce kultowe już dzisiaj słowa: "Swoboda swobodą, a żytka jak nie było, tak nie ma - i wciąż brak!"

Czy żyjesz w demokracji, czy nie w demokracji - zawsze są jacyś odwieczni biedacy-żebracy, którym wciąż tego żytka brak.

A jak brak żytka - wiadomo - nic, tylko się upić :(

W Judaszkowej XIX.wiecznej narracji bóg jest tylko wytrychem, którym dowolnie można manipulować niepiśmiennym ludem. Dzisiaj, chwała Najwyższemu, w 3. Tysiącleciu po Chrystusie, analfabetyzm może być tylko wtórny, i całe narody mają już co najmniej obowiązkowe średnie wykształcenie.

W tym właśnie upatrujmy ratunek dla w wielkich tarapatach naszej Matki Ziemi - i ludzkości
© 2010-2016 by Creative Media