Go to commentsHulejnoga
Text 6 of 12 from volume: 2019
Author
Genrepoetry
Formpoem / poetic tale
Date added2019-07-15
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views896

Co rok jeździłem latem do Krynicy Morskiej.

Uwielbiałem klimat tej miejscowości swojskiej.

Nazwę „Relaks” miał mój ulubiony ośrodek.

Mógłbym tam normalnie wykopać sobie dołek.

W tym roku wziąłem hulejnogę elektryczną.

Jak zwykle poznałem gromadę bajtli liczną.

Wszyscy hulejnogi mi bardzo zazdrościli.

Gdy jeździłem wokół placu – za mną gonili.

Co tydzień odbywał się festyn rodzinny.

Były gry, zabawy oraz ogródek piwny.

Maj rodzice nie chcieli jednak brać udziału.

Przychodziły do nich informacje z oddziału.

Wobec tego bawiłem się grillem znudzony.

Z ogniem byłem już od dawna zaprzyjaźniony.

Jakaś baba zabrała mi jednak pogrzebacz.

„Bo się poparzysz!” rzekła, gdy chciałem go wyrwać.

Głupia cipa nie wie, że na wsi w piecu palę.

Na ognisku upiekłbym wursztów całą halę.


Wróciłem więc na plac, by jeździć hulejnogą.

Na miejscu spotkałem kolegę z miną błogą.

Powiedział mi, że mógłbym szybciej na niej jeździć.

Na początku nie chciałem wcale mu uwierzyć.

Zabrał hulejnogę i pobiegł do pokoju.

Wbiegłem za nim po schodach. Nie ufałem gnoju.

Na górze był jego starszy brat – programista.

Wszędzie z laptokiem siedział ten antymarksista.

Ponoć zarabiał dwieście tysięcy miesięcznie.

Nie wiedzieć czemu z rodzicami bywał wiecznie.

Grubas, od laptoka oczu nie odrywając,

Podłączył doń hulejnogę i ją hakując,

Zniósł z niej limit dwudziestu pięciu kilometrów.

Linijki kodu mignęły zza jego swetru.

Wnet straciłem gwarancję i ubezpieczenie,

Ale nie to było najgorszym wydarzeniem.

Miałem przeto moją siostrzyczkę przypilnować.

Zmartwiony na plac zabaw zacząłem drałować.

W krótkiej sukieneczce na zjeżdżalni siadała.

Sęk w tym, że ta zjeżdżalnia w pełnym słońcu stała.

Dało się we znaki globalne ocieplenie.

Kto zaprzeczy – ten w mordę dostanie ode mnie.

Dziewczynka, podczas gdy z urządzenia zjeżdżała,

Równocześnie rozpaczliwie głośno krzyczała.

Trzymając się za pupę, wpadła mi w ramiona.

Metalowa zjeżdżalnia była rozpalona.

Czy na pewno nikt nie patrzy, się upewniłem

I sukienkę siostrzyczki w górę podwinąłem.

Skóra z tyłka i ud zaczęła już odchodzić.

Szkoda, że nie mogliśmy w zimnej wodzie brodzić.

Wziąłem ją na ręce, do pokoju zaniosłem.

Matka wściekła się. Nazwała mnie głupim osłem.

Ojciec zapowiedział pozew i karę dla mnie,

Lecz tym razem nie planował sprawić mi lanie…


Wieczorem, gdy skończył czytać Gazetę Polską,

Wszystkie rzeczy z dużego stolika uprzątnął.

Wziął świeczkę i wstawił do kubka na kuchence.

Matka razem z siostrą trzymały mnie za ręce,

A ja, nagi od pasa w dół, ległem na stole.

„Za pińcet plus kupiliśmy ci hulejnogę,

A ty szwestrą nie umisz się zaopiekować?”

Ojciec wziął kubek, aby woskiem mnie polewać.

Poczułem parzący ból ud oraz pośladków.

Darłem się, aż do drzwi pukała para dziadków.

A czy oni mieli do tej kary obiekcje?

Nie wiem, ale u ojca dostrzegłem erekcję…


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media