Go to commentsZAMEK WULZBURG 14
Text 79 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-06-17
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1043

Popychają nas kolbami, drą cały czas mordy, próbują nawet uderzyć, kiedy w nocy, stukając drewnianymi chodakami, nieskończona kolejka chętnych ciągnie się łańcuszkiem do więziennych WC. Klak! Klak! Klak! To ich budzi i wkurza, bo nie mogą spać. Chcielibyśmy nie wstawać wcale ze swoich prycz, lecz w ciągu dnia wypijamy tyle litrów, że w normalnych warunkach starczyłoby tego na cały tydzień. Wielu z nas dolewa wody do lury brukwianej, żeby chociaż optycznie było jej więcej. Wszyscy cierpimy na opuchliznę: twarze wyglądają jak jakieś straszne maski, nogi są grube jak balony, oczy opuchnięte, widać tylko wąskie szparki. Młodym wachmanom to wszystko zwisa. Dobrze ich przeszkolił Zippel, przedstawiając im nas jako iście diabelski pomiot.


Jest w więzieniu na zamku jeszcze jeden niezły człowiek - to tłumacz Hans Helm. Nazywamy go *Iwan Iwanowicz*. Helm mówi po rosyjsku słabo, bo wszystko zapomniał. W czasie pierwszej wojny światowej trafił do niewoli, i wywieźli ich wtedy gdzieś daleko het! aż na Syberię. Znał dobrze Rosjan jeszcze z tamtego okresu. Jako człowiek cichy i pokorny nie robił nic, żeby choć jakoś nam pomóc, ale nigdy nas nie wyzywał i nie upokarzał. W Norymberdze miał fabryczkę cukierków i czasem tam jeździł. Bał się, że wyślą go na front.


........................................................................................................................................................................



Nie da się zabić wszystkich. Dlatego faszyści postanowili nas eliminować pojedynczo. Głodem. Komendant trzyma się tego swojego kursu kurczowo. 200 gramów buraczanego chleba, pokrzywa, botwina, 10 gramów margaryny - i tak dzień po dniu. Kto to wytrzyma?!


By bronić ludzi, nasi kapitanowie, Balicki, Bogdanow, Jermołajew i Nowogrodzki, zgodnie z wszystkimi zasadami prawa międzynarodowego wystosowali do tego kostycznego dziada pisemny protest, żądając zamiany reżimu traktowania nas jak jeńców wojennych na reżim przewidziany dla internowanych oraz poprawy wyżywienia i ludzkich warunków. Mieli do tego pełne prawo. W jednym z podręczników, jakie zabraliśmy ze sobą w dniu aresztowania, znaleźliśmy następujący paragraf: *...załoga statku, który w dniu wybuchu wojny cumował w porcie nieprzyjaciela, w przypadku internowania ma prawo do uprzywilejowanego traktowania (...) wróg zobowiązany jest do normalnego żywienia wszystkich internowanych, nie można nikogo zmuszać do żadnych robót, załogi mają prawo do otrzymywania paczek z *Czerwonego Krzyża*, mogą swobodnie korespondować z rodziną...* itd.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media