Go to commentsRozdział 1. O tym, jak Panikowskij naruszył konwencję /4
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2021-09-04
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views622

Moment później już stukał do drzwi gabinetu przewodniczącego komitetu.


- Pan do kogo? - zapytał sekretarz, siedzący przy stoliku u wejścia. - Do czego wam potrzebny przewodniczący? W jakiej sprawie?


Widocznie jednak nasz petent od podszewki znał system zwracania się do sekretarzy wszelkich rządowych, gospodarczych i społecznych organizacji, skoro nie zaczął zapewniać, iż przybył w pilnej państwowej sprawie, a jedynie sucho odparł, nie oglądając się na nikogo i wsuwając głowę w półotwarte drzwi:


- Ja w sprawie prywatnej. Czy można?


I nie czekając na odpowiedź, zbliżył się do biurka:


- Dzień dobry, pan mnie nie poznaje?


Przewodniczący, czarnooki i wielkogłowy człowiek w niebieskosinej marynarce i identycznych spodniach, wpuszczonych w cholewy butów na wysokich szybkobieżnych obcasach, rzucił rozkojarzonym okiem na wchodzącego i odparł, że, niestety, nie.


- Czy to możliwe, że mnie nie poznajecie? Tymczasem wiele ludzi twierdzi, że jestem strasznie podobny do mojego ojca.

- Ja też jestem podobny do swojego ojca, - niecierpliwie przerwał przewodniczący. - O co chodzi, towarzyszu?

- Wszystko zależy od tego, kim jest nasz ojciec, - ze smutkiem zauważył nasz petent. - Jestem synem lejtenanta Szmidta.


Przewodniczący zmieszał się i podniósł zza biurka. Jak żywa stanęła  przed nim słynna postać rewolucyjnego lejtenanta z bladym obliczem i w czarnej pelerynie z miedzianymi lwimi sprzączkami. Kiedy tak zbierał się z myślami, jak tu zadać godne syna czarnomorskiego bohatera pytanie, nasz petent w tym czasie okiem wybrednego kupca przyglądał się umeblowaniu gabinetu.


Kiedyś, jeszcze za carskich czasów, aranżacja podobnych miejsc była dziełem gotowego szablonu. Wyhodowano szczególny typ państwowych sprzętów: płaskich i wysokich po powałę szaf, drewnianych kanap z trzycalowym wypolerowanym siedzeniem, stołów na grubych bilardowych nogach i dębowych parapetów, oddzielających urząd od niespokojnego zewnętrznego świata. W czasie rewolucji ten rodzaj mebli prawie całkiem zaniknął, i sekret ich produkcji został utracony. Ludzie zapomnieli, jak należy wyposażać pomieszczenia władzy, i w biurach i w gabinetach pojawiły się przedmioty, uważane dotychczas za coś, co należało przedtem wyłącznie do prywatnego mieszkania. Ni stąd, ni zowąd znalazły się tam wygodne na sprężynach adwokackie tapczany z lustrzaną półeczką na siedem porcelanowych słoni, bo to jakoby przynosi szczęście, pojawiły się też suszarki na naczynia, małe etażerki, rozsuwane skórzane fotele dla reumatyków i błękitne japońskie wazy. W gabinecie przewodniczącego arbatowskiego komitetu oprócz zwykłego biurka znajdowały się dwie wygodne pufy, obite popękanym różowym jedwabiem, kozetka w paski, atłasowy ekran z wulkanem Fuji Yama oraz kwitnącym drzewem wiśni a także toporna lustrzana słowiańska szafa, jaką można kupić na każdym targu.


*Co za szafa! Istne wcielenie idei ``Hej! Słowianie!`` - pomyślał sobie nasz przybysz. - Niewiele będzie z tego zysku. Niestety, to nie Rio de Janeiro.*


- Świetnie, że pan tutaj przyszedł, - rzekł wreszcie przewodniczący. - Pan pewno z Moskwy?

- Tak, jestem tu przejazdem, - odparł nasz petent, przypatrując się kozetce i coraz bardziej upewniając, iż finansowe położenie miejscowego komitetu ma się kiepsko. Zdecydowanie wolał urzędy obstawione meblami szwedzkimi produkcji naszego rodzimego leningradzkiego trustu drzewnego.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media