Go to commentsTelefon do przyjaciela 8
Text 189 of 255 from volume: Arcydzieło
Author
Genrefantasy / SF
Formprose
Date added2022-05-06
Linguistic correctness
Text quality
Views487

Frezje, powiadają, kwitną tylko w lipcu. Najlepsze kasztany są na placu Pigalle. Pigalle to nie są kalesony dla zimnego ogrodnika, tylko taki plac w Bukareszcie, a może nawet w Paryżu. Tam gdzie się spotykają dziewczęta, żeby sobie dorobić. Nie każda się do tego nadaje. To znaczy pewnie każda by chciała sobie dorobić, ale nie każda potrafi... Coś tam było w tym śnie, o dziewczynie która nie nadawała się do zawodu. Czy ja wiem? Może to nie jest aż takie ważne, bo ważne bym zapamiętał.

To, co mnie teraz najbardziej interesuje, to kupa. Nie zawsze kreci kopiec. Posiadam niezwykły dar, bo kiedy usiadam, to zawsze udaje mi się wyrychtować coś, co ma jakieś znaczenie. Nie chodzi o symbol. Dosłownie. Wczoraj na ten przykład wydaliłem z siebie długi ogon zwieńczony pięknym kapeluszem. To była róża. Jak tak usiadam, to nie mogę się doczekać, co tym razem uda mi się wytworzyć. Żebym się jakoś wiercił, czy obracał tyłkiem. Nie. Po prostu siedzę i czekam. A niecierpliwość moja zostaje nagrodzona. Dobrze się wypróżnić jest podstawą mojego bytu. Potem spotykam ludzi niby to szczęśliwych, niby zadowolonych. Ale przecież od razu widać, który się wypróżnił, a który nie. I czy miał w związku z tym jakieś problemy. Uczucie lekkości, że tak się wyrażę, daje dużą przewagę psychologiczną. Nie denerwujesz się, nie zaczynasz zdania od ... - A, kurde wiesz...

Wiem. Trzeba się porządnie wypróżnić.

Ale dzisiaj nie było nic znaczącego.


W kupie widzę swój związek obyczajowy ze światem. W życiu bym się do tego nie przyznał na pierwszej rance, albo na weselu kolegi. Chociaż na weselu już bardziej.

Na drugiej randce też. Ale już na trzeciej? Nie lubię ludzi oszukiwać. Na trzeciej randce, to znaczy mojej randce z kobitą, ona musi doświadczyć poważnej rozmowy, czy nawet długotrwałych rozważań na temat kupy. Co się przemienia w monolog. Bo one zazwyczaj nie potrafią rozmawiać o kupie. Nie w sposób dosadny i rzeczowy. A przecież wzgląd na kupę daje podstwę do rozpoznania kondycji człowieka. Ileż to razy musiałem odbyć taką rozmowę i ileż razy kwiat został w wazonie. Bo na trzecią randkę zawsze kupuję już kwiaty. Nie jest to jakoś specjalnie upokarzające. Przyzwyczaiłem się.

Kobiety, z tego co się zdążyłem zorientować, wolą rozmawiać o psach. A Pimpek to, a Pimpek śmo. Co je, jak się wysypia, ile razy trzeba wychodzić na spacer. I jak bardzo przypomina jej człowieka. I jak bardzo by chciała mieć obok siebie kogoś takiego, że hej. Ale jak pytam o kupę, to kręcą nosem.

Chciałbym, żeby chociaż jedna mnie kiedyś zaskoczyła, i zaprosiła na oglądanie kupy. Wziąłbym ze sobą preparat, bo państwo już się zapewne domyślacie że nie omieszkałbym podjąć próbki. Kupiłem mikroskop i coś pod tym mikroskopem też mogło by mi sporo, w przybliżeniu, opowiedzieć o miłości. Kiedy Goethe pisał o cierpieniach młodego Wertera, to chyba Goethe napisał? Nie pamiętam dokładnie, bo nie przeczytałem całego, to też jakby tam było o takiej zdziwionej miłości.


Samochód pyrczał. Włączyłem na noc ogrzewanie. Koc przykrótki, co już wspominałem. Za oknem noc.

Sen nie był płytki. Wplatały się nocne cienie, ale najwięcej tam było drzew. One tworzą znakomitą symbiozę. I może nie są takie mądre jak ludzie, w każdym razie nie rozdają sobie dyplomów, ale... Za przeproszeniem - nie walą kupy.

I zetrzeć w proch drzewa, by dyplomu postać, mogła się wyłonić z kibla obyczajów... To nie Goethe. To ja.

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Zdrowa kupa - to kupa śmiechu, oczywiście.

I co tu wiele gadać, na stolcu cały świat się kręci
© 2010-2016 by Creative Media