Przejdź do komentarzywspomnienia.. o samotnosci, polska alchemia
Tekst 1 z 1 ze zbioru: wspomnienia
Autor
Gatunekbiografia / pamiętnik
Formaartykuł / esej
Data dodania2011-08-25
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1854

....o samotnosci, polska alchemia


Schizofrenia to choroba samotnych ludzi. Częstym objawem tej choroby jest wycofanie. Człowiek zamyka się w pokoju i  jedynym przyjacielem w samotnej wędrówce jest choroba. Omamy, paranoje, glosy. To cos co jako jedyne towarzyszy nam cały czas. Tu rodzi się pytanie dlaczego się tak odosobniamy, z poczucia wstydu? Czujemy się winni swojej choroby, boimy się niezrozumienia. Czy może czujemy się gorsi. A może sama choroba nie pozwala nam na podjecie jakiegokolwiek kontaktu. Strach przed ludźmi, częsty objaw choroby zmusza nas do izolacji. Tak przebywamy w swoim własnym świecie miesiące, czasem i lata. Sam w prawie pustym pokoju spędziłem dwa lata, nie wychodziłem do sklepu, Kościoła itp. Budziłem się rano i chodziłem  po pokoju do samego wieczora, to i tak jest wyczyn bo w  porównaniu z innymi, nie gapiłem się w sufit kilkanaście godzin dziennie. Ale mimo to byłem samotny, krótkie rozmowy z rodzicami niczego nie rozwiązywały. Czułem że musze cos zmienić. I zmieniłem. znalazłem sobie prace, ale i to do końca nie pomogło. Przebywałem z ludźmi ale z nimi nie rozmawiałem, krylem się za praca. Wykonywałem perfekcyjnie wydawane mi polecenia. Mimo częstych i mocnych paranoji   pracowałem. Ludzie o mnie gadali, szpiegowali, knuli cos za moimi plecami (tak mi się wydawało), ale pracowałem. Zarabiałem. Tak z pustego pokoju, mieszkanie dzięki zarobionym pieniądzom   stało się przytulnym kontem. Czy cos zmieniłem? Nie. Dalej byłem samotny nie pomogła w tym praca. Może i przesadzam z swoja samotnością, ale krótkie rozmowy z  pracownikami nie pomogły mi w moim życiu. Ale miałem pieniądze, uparcie próbowałem zmienić cos dalej. Wiem ze najprostszym rozwiązaniem byłoby zatelefonowanie do byłych znajomych, ale wstydziłem się to zrobić, balem się jak wytłumaczę swoja chorobę. Zamiast tego kupiłem aparat fotograficzny, zacząłem wychodzić z domu, pierwsze do sklepu, później do różnych muzeów, aż na końcu wylądowałem w Pradze. Cały czas w tych podróżach towarzyszyły mi ostre objawy. Zwiedziłem trochę Polski, byłem w czechach, nauczyłem się fotografować, ale czy to pomogło mi w tym żebym nie był samotny? Tez nie. nauczyłem się wypełniać czas, gospodarować go dobrze. Mimo wszystkich tych czynności jakie wykonywałem (praca, fotografia) czułem się nie spełniony, czegoś mi brakowało.  Zacząłem biegać, dziennie wolnym tempem przebiegałem jakieś 10km, ale odkryłem ze długodystansowiec jest najbardziej samotnym człowiekiem jakiego znam. Nie pomaga nawet mp3. czułem się jak alchemik, przemierzałem świat własnych paranoji, aż w końcu nie wytrzymałem i trafiłem do szpitala. Mogło by się wydawać ze jest to miejsce w którym chory nie powinien czuć się samotny, jest tu tylu ludzi z podobnymi objawami, ale wcale tak nie było. Jak wspomniałem schizofrenia jest choroba samotnych ludzi. Każdy z chorych ma podobne objawy, glosy paranoje, omamy ale są one zrozumiale tylko dla chorego. To on wybudował wokół siebie świat, znany i rozumiany tylko dla niego. W szpitalu poznałem pewną  dziewczynę, ale nasza znajomość jakoś się urwała. Mimo tego uparcie próbowałem sobie kogoś znaleźć, wypełniałem hurtowo profile na takich forach jak sympatia, Edarling. Przychodziły nawet odpowiedzi, spotykałem się z dziewczynami ale niestety niczego sobie nie znalazłem. Sytuacje zmienił post na schizofrenii, napisałem ze szukam chorej koło trzydziestki. Odpisała pierwsza osoba. Okazała się bardzo mila. Postanowiłem się z nią spotkać, ale pierwsze spotkanie nie wypadło najlepiej, prawie   nie rozmawialiśmy ze sobą. Ale znajomość kontynuowałem dalej. Codziennie przez komunikator pisaliśmy po 2 godziny, trochę się poznaliśmy. Dowiedziałem się ze jest wtedy chyba najbardziej samotna osoba jaka znam. Przez chorobę w domu spędziła blisko piec lat. Później były kolejne spotkania i kolejne godziny na GG. Wszystko poszło w takim kierunku, ze teraz planujemy wspólne zamieszkanie razem. Znalazłem sobie dziewczynę. Czy  przestałem być samotny? Znalazłem sobie przecież druha w swojej chorobie, o dziwo czegoś brakowało.

Kilka dni później znalazłem stara kartę od telefonu, włożyłem ja do nowego i znalazłem kilka numerów znajomych. Większość była już nieaktualna. Ale jeden numer odbierał połączenia. Był to jeden z moich najbliższych przyjaciół sprzed lat. Umówiłem się z nim na piwo. Wszystko wypadło dobrze, dużo gadaliśmy, śmialiśmy się. Później umówiłem się z nim jeszcze kolejny raz. Tym razem u mnie, było to tuz po moich urodzinach. Otworzyłem wiec wódkę, która przywiozłem z Pragi. Wypiliśmy  pół litra, było naprawdę milo.

Teraz zastanawiam się czy w tej schizofrenicznej samotności trochę nie przesadzamy, spędzamy godziny gapiąc się w sufit, narzekając, a do rozwiązania problemu wystarczy nam czasem telefon  i butelka wódki.


  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Trzeba jeszcze popracować na tym tekstem, żeby mógłby być wstępem do opowieści, tylko nie wiem o czym? O chorych na schizofrenię, no może uwikłanych w jakieś zagadki, absurdy, problemy, których nie przeżywają ludzie zdrowi. Powodzenia!
avatar
Tekst nie jest ciekawy, jest zbyt surowy technicznie, literacko.
Ociera się o banał, choć z pewnością szczery.
Nie oceniam choroby.
(Jestem żoną bogatego męże i nie pracuję)
avatar
Nie
avatar
Na schizofrenię w Polsce choruje circa pół miliona dorosłych?? Świetny profesjonalny tekst. Napisany w 1-osobowej narracji skraca dystans do tego kompletnie przemilczanego świata i pozwala na wgląd w mechanikę fenomenu samotności nie tylko schizofrenika.
© 2010-2016 by Creative Media
×