Przejdź do komentarzyTeatrzyk absurdalny o dżungli
Tekst 18 z 24 ze zbioru: Teatrzyki Banialuki
Autor
Gatuneksatyra / groteska
Formautwór dramatyczny
Data dodania2021-04-11
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń870

ONA:

- Obrażaj mnie, obrażaj...


ON:

- Nie będę się powtarzał.


ONA:

- Ćwiczenie czyni mistrza,

a ja z siebie nie wyszłam.

Wciąż trwam na posterunku

i uczę się fechtunku.


ON:

- Z żądłem mym nie masz szans -

Wyostrzone na glanc!


ONA:

- Wspomniałeś coś o żądle?

Facecja czysta! Och, nie!

Śmiać mi się nie wypada,

że truteń...


ON:

- A ty żaba!

Rechoczesz!


ONA:

- Kłuje w stawie

żuchwowym.


ON:

- Więc naprawiaj!

Już! Ćwicz kłapanie dziobem,

Nie chcesz!? Ja ci pomogę...


ONA:

- Mówili: `Nie bierz trutnia`.

A ja z przekory, kuchnia, wzięłam

i teraz mam...

Kabaret, bez dwóch zdań

logicznie powiązanych.


ON:

- Ty pewnie masz mnie za nic!

A żądło to nie pikuś.


ONA:

- Uspokójże się Wituś!

W tym wieku chcesz mieć zawał?

Szykuj się na karnawał.

Przebierzesz się za klauna...


ON:

- Powiem ci, jesteś małpa!

Mam podać ci banana?


ONA:

- Wyluzuj na tych lianach,

bo lichy z ciebie Tarzan...

Muskulatura marna...


ON:

- Co!? Sąsiad lepszą ma!?

Mnie zaraz trafi szlag!


ONA:

- Obrażaj mnie, zarazo!

Obchodzi mnie to bardzo!

Mam w... stawie żądło twe.

Chcesz? Powiem ci, jeszcze gdzie!











  Spis treści zbioru
Komentarze (10)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Kiedyś mnie użądliła pszczoła w fallusa. I przez jakiś czas obchodziłem się z tym dumnie.
Dziękuję, bo ten tekst mi o tym przypomniał.
Trochę swędziało, ale lubiłem umoczyć i, nawet nie huśtając się na lianach, potrafiłem uszczęśliwić dwie małpy w ciągu jednego dnia.

Oceny. Jak w szkole.
avatar
Przechwalasz się ;)
avatar
Skądże znowu. Naprawdę. Byłem wtedy bardzo młody. Moi rodzice w ramach ergo - terapii, zatrudnili mnie przy remoncie domu, który kupili w górach. Robotnicy kładli na dachu gont, to jest jakby taka drewniana dachówka, a ja im pomagałem. Miałem na sobie luźne ogrodniczki, i nic pod spodem. Słońce wtedy grzało jak diament wyjęty z popiołu.
I coś tam widocznie poruszyli na strychu, gdyż pojawiły się pszczoły.
avatar
Z Witkacym giez uczynił kiedyś podobnie, o czym Pan Stachu rozpisywał się obszernie w liście do żony :p

Poprawiłam oceny :)
avatar
No, przytoczę, bo fajowy ten wątek gza ;)

"Ale pecha mam. Wczoraj, kiedy robiłem pipi w lesie i zapatrzyłem się na krajobraz, bąk koński uciął mnie w kutasa. Spuchło to jak balon i myślałem, że odpadnie. Ale jodyna i Staroniewicz uratowali to cenne utensylium dla przyszłych pokoleń. Dziś jest tylko czerwone, ale może jeszcze odpadnie. Jak odpadnie, to Ci przyślę w formalinie”.
avatar
Zmień fryzurę, bo inaczej ktoś cię może wziąć za gza.
avatar
A co cię moja fryzura obchodzi? Nie twoja sprawa.
avatar
Moja nie. Ale nie chcesz chyba przejść do wieczności z taką fryzurą? Poezja ma ten przywilej. Mickiewicz, Chopin, to byli wielcy artyści. Ale wtedy fryzjerzy mieli inne spojrzenie na te sprawy.

Tyle już komentarzy tutaj napisałem, że nawet zacząłem ją lubić. Nie wiem, może też bym się tak uczesał? Gdzie, miła pani, tak strzygą?
avatar
Te dialogi na cztery damsko-męskie nogi są tak stare jak ta dżungla (patrz nagłówek),

z kórej wciąż - mimo nadludzkich wielotysiącletnich starań - j e s z c z e nie wyszliśmy.

Wszystkie nasze On-Ona rozmowy, czego by nie dotyczyły, są finalnie zawsze o d... Maryni
avatar
Mówili: - Nie bierz trutnia!
A ja z przekory, kuchnia, wzięłam.
Na co mi taki truteń w domu teraz?
Na co mi leń dzień w dzień i jego gacie
Nie tylko w mojej chacie, lecz w moim poemacie?!
© 2010-2016 by Creative Media
×