Przejdź do komentarzyLotofagi (epitafium)
Tekst 11 z 15 ze zbioru: Żywiołaki
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz / poemat
Data dodania2022-05-29
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń417

wspaniale

wszak nic nie boli we śnie 

głębokim niczym studnia odbić 

nie ma nic i nic nie potrzeba 


tak być nie będąc 


a przecież jakiś cierń

nie to tylko słowa 

sączą się żółcią przemocą rozchylają oczy 


te słowa palą 


dokąd zdołasz podźwignąć swoje wodogłowie 

standardowych rozmiarów lepko-płynny balast 

gdy w czaszokształtnym sejfie udręczone trwaniem 

oczy wypłyną w podróż intymnym oceanem? 


ile zdoła pomieścić ten rozdęty sagan? 

kubeł wtórnych odpadków zwierciadło wszechświata 

kosmos w myśli zamknięty gdy myśli nie stanie 

zgaśnie opuści czaszkę świat trwać będzie dalej 


zbudził się

lecz to nie smak przedświtu 

późne południe skwarzy w betonowym lesie 

głowa jak kamień ciąży ku brukowi 

pod powiekami piecze więziona jaskrawość 

dość! niech przepadnie światło co ból niesie 

on nic nie pamięta nie chce nic pamiętać 

zwinąć się w kłębek głowa między kolanami

jak płód 


tak długą drogę jeszcze ma przed sobą słońce 

nim w nieskończoność wydłużą się cienie 


powiało nareszcie zelżało pragnienie lotosu 

wiatr zrywa się coś szepce 


co ten dureń plecie? 


dokąd zdołasz podźwignąć swą zakutą pałę? 

ekstrakt bytu w konserwie puszkowany banał 

choćby zamknięte szczelnie u kresu zostanie 

próchniejące kościane puste opakowanie 


jak długo jeszcze będziesz zanim cię sen zmoże 

nieczuły na cierpienia zranionego świata 

czy nie odczuwasz bólu czy w wątpiących flakach 

samotnie bez przyjaciół podlewasz robaka? 


powiało nareszcie zelżało pragnienie lotosu 


wiatr mu przynosi wonie poważnych cyprysów 

w kondukcie ustawionych wzdłuż alei wspomnień 

niziutkie słońce płonie krwawą chryzantemą 

tłumnie wyległy cienie zdążają na sabat 

niby wciąż jeszcze żywe nie mogą zapomnieć 

jakby tylko ranione cierpieniem którym hojnie 

obdarował je w drogę na tę drugą stronę 


ciasno oblekły wokół posłanie z lotosów 

cóż że ciało wciąż ciepłe a serce uderza 

cóż z tego kiedy w pustkę wypłynęły oczy 


w zapadającym mroku w przedwieczornym chłodzie 

chór zjaw powtarza mu epitafium 


jak dla umarłego 


kto zachowa w pamięci gdy skleroza trafi 

najbliższą ci rodzinę bądź serdecznych wrogów? 

twe ślady odciśnięte w umysłach wygasi 


w bezczasie zawieszony jednak pędzisz w czasie



  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Zgodnie z obietnicą, daną Emilii, wyciągnąłem z szuflady wiersz o szczególnych kwiatach, a właściwie żywiołach.
Żywioły pamięci i niepamięci.
Zjadacze lotosów znani byli Odyseuszowi.
Są również powszechni wśród nas.
© 2010-2016 by Creative Media
×