| Author | |
| Genre | poetry |
| Form | blank verse |
| Date added | 2023-06-29 |
| Linguistic correctness | |
| Text quality | |
| Views | 540 |

już nie drży moje imię na twoich srebrnych ustach
bez słów spowici tęczą milczenia
budujemy bocianie gniazdo na kominie
w nocy poruszamy się jak lunatycy
trudno się wybudzić
więc spijmy jeszcze
niech inni o nas mówią
zbyt często
zatracam się w twoich ramionach przed lustrem
w chwilowych prekognicjach
zmysłowo szepczesz poezji do ucha
zostawiasz jej na ustach swoje imię
jej dłonie na twojej twarzy gładzą krawędzie wszechświata
spadamy bez siebie w przepaść jak bezcenne obrazy ze ściany
jesteś jeszcze przy mnie
tuż w okolicy tętnicy szyjnej
wbijasz się jak jak wampir
odchodzisz niespełniony z moją
kroplą krwi czarną rosą
może w nocy szukasz innej zdobyczy w przydrożnej knajpie
za rogiem tuż przy mojej ulicy
rozbijam się na kawałki
tęsknimy w przebraniach utkanych z fałszywej melodii
ściśnięci między walizkami
niepewną podróżą umęczeni
dojeżdżamy na pół gwizdka
zbaczając wciąż od siebie
wpadamy w objęcia świtu
zakładając domowe kapcie
7/06/23






ratings: perfect / excellent