Go to commentsPrezydel Batyr
Text 116 of 116 from volume: Satyriady
Author
Genrepoetry
Formpoem / poetic tale
Date added2025-11-17
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views38

Prezydel Batyr nad Wisłą mieszka,

twardą ma skórę kibol-koleżka,


wspomina mile w polu ustawki,

gdy się z innymi nagrzmacał w czaszki.


Jego kumpelo,  „Wielkim Bu” zwany,

sprzedawał ćpunom proch zakazany,


więc sprawiedliwość się z nim zabawi…

chyba że Batyr go ułaskawi.


Karol na imię ma nasz Batyrek,

on w Grand Hotelu sprowadzał miłe


panie do uciech dosyć swawolnych.

Podatek płacił? Żarty… zapomnij!


Starego człeka umiał mieszkanie

po iluś latach wyłudzić za nic.


Lubił przesypiać się za darmochę,

choć miał mieszkanie całkiem pod bokiem.


Jako rezydent…(Nie! To wczorajszy.

Ten jest prezydlem, na zydlu siadłszy).


Jako prezydel w weta się bawi,

wie, jak łopatką babki rozwalić,


nie bacząc na to, że weta niszczą

strukturę państwa… Znów ”złe” się ziszczą?


Ksywę „Wetoman” Polacy dali,

widząc, że może sił nas pozbawić.


Wrzeszczy, że Zachód to zagrożenie…

Dla niego Wschód jest tęsknym wspomnieniem?


Troszkę nim trzęsie na oficjałkach,

więc wciąż zażywa pod dziąsło, w dawkach –


snusy ukradkiem… Zapasik trzyma

na podorędziu koleżka syna.


To ważna praca! – Dlatego zawsze

blisko prezydla ten kumpel stawszy.


Fajnie się bawi Karol prezydel,

kto mu podobny, ten chwali mile.


Szkoda że Batyr, z takim bagażem,

jak kibol niszczy „Polskę mych marzeń”.


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media