Przejdź do komentarzyPrezydel Batyr
Tekst 116 z 116 ze zbioru: Satyriady
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz / poemat
Data dodania2025-11-17
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń23

Prezydel Batyr nad Wisłą mieszka,

twardą ma skórę kibol-koleżka,


wspomina mile w polu ustawki,

gdy się z innymi nagrzmacał w czaszki.


Jego kumpelo,  „Wielkim Bu” zwany,

sprzedawał ćpunom proch zakazany,


więc sprawiedliwość się z nim zabawi…

chyba że Batyr go ułaskawi.


Karol na imię ma nasz Batyrek,

on w Grand Hotelu sprowadzał miłe


panie do uciech dosyć swawolnych.

Podatek płacił? Żarty… zapomnij!


Starego człeka umiał mieszkanie

po iluś latach wyłudzić za nic.


Lubił przesypiać się za darmochę,

choć miał mieszkanie całkiem pod bokiem.


Jako rezydent…(Nie! To wczorajszy.

Ten jest prezydlem, na zydlu siadłszy).


Jako prezydel w weta się bawi,

wie, jak łopatką babki rozwalić,


nie bacząc na to, że weta niszczą

strukturę państwa… Znów ”złe” się ziszczą?


Ksywę „Wetoman” Polacy dali,

widząc, że może sił nas pozbawić.


Wrzeszczy, że Zachód to zagrożenie…

Dla niego Wschód jest tęsknym wspomnieniem?


Troszkę nim trzęsie na oficjałkach,

więc wciąż zażywa pod dziąsło, w dawkach –


snusy ukradkiem… Zapasik trzyma

na podorędziu koleżka syna.


To ważna praca! – Dlatego zawsze

blisko prezydla ten kumpel stawszy.


Fajnie się bawi Karol prezydel,

kto mu podobny, ten chwali mile.


Szkoda że Batyr, z takim bagażem,

jak kibol niszczy „Polskę mych marzeń”.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×