| Temat: Dobry wieczór (3) | |
16 Lut 2015 o 20:55 Moje pisanie zaczęło się jesienią 2011 roku. Tak jakoś na starość wyszło. | |
| Temat: KONKURSY LITERACKIE (1) | |
12 Lut 2015 o 19:13 Sypnęło ostatnio konkursami, zajrzyjcie w nasze newsy - właśnie wprowadziłam cztery komunikaty o konkursach: | |
| Temat: Edytowanie (15) | |
12 Lut 2015 o 17:13 cytra napisał: Ostatnie pytanie: czy istnieje możliwość usunięcia wierszy? Tak, oczywiście. Wchodzisz w moje konto > moje utwory, tam masz panel do zarządzania. Możesz utworowi dać status "ukryty" (wtedy tylko ty go widzisz, operacja jest odwracalna) lub w ogóle wyrzucić (nieodwracalnie). | |
12 Lut 2015 o 13:30 Istnieje możliwość usunięcia wierszy, Ty jednak nie odchodź. Przynajmniej dla mnie, nie odchodź! :( Możesz przecież x razy pracować nad tym samym wierszem. I nie przejmuj się taką lub inną oceną, o ile nie jest ona złośliwie-sarkastyczna. Tu większość Komentatorów należy do ludzi życzliwych... | |
12 Lut 2015 o 13:22 Zdążyłam trochę się rozejrzeć. Nie chciałam wchodzić w żadne dyskusje forumowe, zadałam tylko pytanie o edycję i podziękowałam za odpowiedź która mnie satysfakcjonowała. Ale widzę, że tu ważniejsze są jednak komentarze, to się nazywa obserwacja pracy nad wierszem. Czytelnik z tego serwisu, może będzie śledził wiersz a może tylko komentarze ale inny czytelnik pozostanie tylko przy pierwotnej wersji wiersza. Befana chce edycji komentarzy, ma rację czasem w pośpiechu można popełnić literówki."Chyba że chcemy się chwalić "doskonałymi" tekstami "...tu czuję sarkazm, Lilly. Jeżeli edycja odpada, ja też się pożegnam. Ostatnie pytanie: czy istnieje możliwość usunięcia wierszy? | |
12 Lut 2015 o 11:55 lilly napisał: Prawdę mówiąc, nie rozumiem do końca tej dyskusji. Jest tyle miejsca pod wierszem, że można na koniec umieścić ostateczną, poprawioną wersję. I to właśnie ma sens. Czytamy na portalu wiersze innych uczestników i śledzenie pracy nad wierszem to niezła przygoda, zakończona przyjemnym wrażeniem (jeśli ostateczna wersja jest rzeczywiście dużo lepsza od pierwotnej). Zdarzyło mi się parę razy zaobserwować, że autor dość szybko zaakceptował poprawki innych uczestników i żałował, że nie może edytować. Aż w którymś momencie pojawił się następny komentarz, stwierdzający, że pierwsza wersja była najlepsza. Oczywiście każdy autor czuje się w tym momencie tak, jakby zdradził samego siebie. Jeśli portal jest po to, abyśmy pracowali nad naszymi tekstami, to powinno zostać tak, jak jest. Chyba że chcemy się chwalić "doskonałymi" tekstami (a że dla wszystkich doskonałe być nie mogą, to wiadomo). Poza tym taki brak edycji może wpływać motywująco, aby autor dał tekstowi dojrzeć "w ciszy własnego komputera", zanim go opublikuje. Kiedy się wraca do swojego tekstu po paru dniach, czyta się go z pewnym dystansem i ma się szansę samemu dojrzeć możliwości poprawek. A z tym urąganiem to chyba przesada, wrzosowa befano. Aż tak źle na publixo nie jest. A literówkami itp. błędami w komentarzach nie ma co się przejmować, bo okienka są małe i trudno się pisze. Lilly, gdybym - nie tylko ja zresztą - nie odczuła na własnej skórze owych - bezwiednych literówek typu np. "filip z konopi" albo "Filip z Konopi": zapisałam kolokwialnie, czyli palec sam stuknął w klawisz bez możności późniejszej edycji - to nie zostałabym - niezbyt grzecznie - zakwalifikowana przez "zaufanego recenzenta" do rzędu niedouków. Ja moja kochana nigdy "z czapy nie piszę", dlatego jeżeli coś akcentuję, to jednak uzasadnione [i to jak najbardziej] powody ku temu mam. Może Ty tego nie zauważasz, bo ja nie Twoje "forumowe przyjacielstwo", natomiast - tu w pełni Cię rozumiem - gdyż wobec przyjaciół lojalnym należy być... W myśl mądrej maksymy: "Lepiej stu przyjaciół niż jednego wroga..." | |
11 Lut 2015 o 20:10 Prawdę mówiąc, nie rozumiem do końca tej dyskusji. Jest tyle miejsca pod wierszem, że można na koniec umieścić ostateczną, poprawioną wersję. I to właśnie ma sens. Czytamy na portalu wiersze innych uczestników i śledzenie pracy nad wierszem to niezła przygoda, zakończona przyjemnym wrażeniem (jeśli ostateczna wersja jest rzeczywiście dużo lepsza od pierwotnej). Zdarzyło mi się parę razy zaobserwować, że autor dość szybko zaakceptował poprawki innych uczestników i żałował, że nie może edytować. Aż w którymś momencie pojawił się następny komentarz, stwierdzający, że pierwsza wersja była najlepsza. Oczywiście każdy autor czuje się w tym momencie tak, jakby zdradził samego siebie. Jeśli portal jest po to, abyśmy pracowali nad naszymi tekstami, to powinno zostać tak, jak jest. Chyba że chcemy się chwalić "doskonałymi" tekstami (a że dla wszystkich doskonałe być nie mogą, to wiadomo). Poza tym taki brak edycji może wpływać motywująco, aby autor dał tekstowi dojrzeć "w ciszy własnego komputera", zanim go opublikuje. Kiedy się wraca do swojego tekstu po paru dniach, czyta się go z pewnym dystansem i ma się szansę samemu dojrzeć możliwości poprawek. A z tym urąganiem to chyba przesada, wrzosowa befano. Aż tak źle na publixo nie jest. A literówkami itp. błędami w komentarzach nie ma co się przejmować, bo okienka są małe i trudno się pisze. | |
10 Lut 2015 o 20:51 Dziękuję, czyli jest nadzieja na edycję....bo już zastanawiałam się czy jest sens tu zostać. Lubię pracować nad wierszami w bibliotece wykorzystując wskazówki czytelników. | |
10 Lut 2015 o 18:39 Możliwość edycji ma jedną zasadniczą wadę: autor w tym momencie może podmienić w zasadzie cały utwór na zupełnie inny. Chcielibyśmy uniknąć tego rodzaju bałaganu.Ale wasze uwagi są inspirujące, można się zastanowić nad systemem, gdzie wyeksponowana będzie wersja utworu uznana przez autora za główną, ale dostępne także te wcześniejsze, wraz z komentarzami do nich. Jednocześnie chciałabym zwrócić uwagę, że każda zmiana w serwisie to nie są trzy stuknięcia w klawisze i dwa kliknięcia. Niektóre z nich to wiele godzin pracy informatyka i ryzyko, że korygując jedne funkcje serwisu, popsujemy inne. Dlatego niestety nie wszystkie życzenia możemy uwzględnić, lub też wprowadzić je szybko. | |
10 Lut 2015 o 18:00 Cytra, befana_di_campi wielokrotnie postulowała, podobnie jak w przypadku tzw. "dawania ocen".O ile w pierwszym wypadku to jakoś się udało, w drugim: mur - skała - beton. Doprawdy nie pojmuję, dlaczego nie możemy edytować własnych wpisów i własnych - spowodowanych częstokroć literówkami - komentarzy? Później robią się chryje, co befana_d_c nie raz i nie dwa doświadczyła na swojej skromnej osobie. Nie chcę nikogo o nic posądzać, ale portalowe TWA niczym te Chińczyki z Anno Domini 1905 - osobliwie "trzymają się mocno"... Gdyż bowiem wszystko w ich mniemaniu idealnie "gra i bucy". Żałosne to wielce... | |
10 Lut 2015 o 16:05 lotta napisał: Możliwość edycji spowodowałaby, że komentarze pod utworem stałyby się bezużyteczne dla innych użytkowników. Po poprawieniu błędów straciłyby kontekst. Edycja działa do momentu pojawienia się pierwszego komentarza, więc błędy zauważone w ostatniej chwili zwykle jest jeszcze szansa poprawić. Zastanawiam się co jest tutaj ważniejsze, komentarze czy wiersze. Komentarze są dla autora, wiersz dla czytelników. Wygląda na to, że tutaj komentarze. Są wskazówki dla dalszej pracy nad wierszem, pracuj ale nie tutaj....To jest bez sensu. Wielu autorów, wraca do swoich wierszy z nowymi pomysłami, tu niestety nie można bo komentarze straciłyby kontekst. | |
| Temat: Ebooki i czytniki - problemy (9) | |
25 Sty 2015 o 14:10 Aktualne, spójrz na listę gości i na kontakt. !!! Operacje wpisania na stałe czcionek wykona dla ciebie automatycznie i bezboleśnie najnowsza wersja Calibre 2.16 nie ma już potrzeby instalowania "plug-in" czy dodatkową stylizację kodem CSS | |
25 Sty 2015 o 14:05 w google: | |
25 Sty 2015 o 14:02 Fenixie, minęło już tyle czasu, że sama już tę męczarnię zapomniałam, pamiętam tylko, ile życia przy tym straciłam. Nie jestem biegła w takich sprawach, więc jeśli mi się udało, to i każdemu przeciętnemu użytkownikowi się uda.A linki podałam powyżej. Jeśli klikniesz na symbol dwóch ogniwek łańcuszka,... aha, teraz rozumiem, link zniknął. Tu nazwa: epub font embedding plugin ewentualnie: embedfont_plugin Może gdzieś znajdziesz. W linku z 26 lutego 2013 jest strona, która jeszcze funkcjonuje, jest dokładnie opisana droga i dokładna nazwa wtyczek. Niestety, sam link do plugin już nie funkcjonuje. Trzeba szukać. Ja w każdym razie nie mam już problemów z moim czytnikiem. To znaczy bardzo rzadko zdarza się, że nie ma polskich znaków, ale widać to już w calibrze, czyli nie jest to wina czytnika. Źyczę sukcesów. Napisz, jak ci poszło, jestem ciekawa. Pozdrawiam serdecznie. | |
25 Sty 2015 o 10:49 lilly , potrzebuję dokładne namiary na ten plgin, przed reinstalacją systemu sam go znalazłem ,ale teraz nie jestem w stanie. Ręce opadają! Konwersja do epooba tylko na około. Horror. Proszę o pomoc. | |
| Temat: Jeden z wielu (2) | |
23 Sty 2015 o 17:06 Witam, Robercie/Doroto. Życzę dobrego pisania i ciekawych wrażeń na publixo. Trochę mnie dziwi ten nick. A może da się zmienić jednak na Roberta? | |
23 Sty 2015 o 12:41 Nazywam się Robert Brzeziński.Od stosunkowo niedawna pojawiłem się na tym portalu przedstawiając swoje utwory.Nie ja jeden odczuwam potrzebę podzielenia się tym,co się we mnie urodziło. Wielu z was ukazuje innym swoje "dzieci",to jest utwory. Zdaję sobie sprawę,że moje "dzieci" nie wszystkmi się spodobały. Wiem jednak,że to "moje dzieci" i jako takie postanowiłem je ukazać. Rozumiem też,że krytyczne uwagi spełniają swoje zadanie. Nie krytyka jest ułomnością,ułomnością jest jednak niewłaściwe jej przedstawainie. Staram zawsze odnieść się do rzeczowych uwag.Za te i takie dziękuję. I tak jak napisałem,chętnie ustosunkuję sie w swoich utworach do zasadnych uwag ,i chetnie z nich skorzystam,zeby poprawić,to co należy,i jak należy. | |
| Temat: Komentatorstwo (3) | |
21 Sty 2015 o 14:08 lilly napisał: Przeczytałam ten bardzo długi, ale i interesujący tekst. Ale co dalej? Nie wiem. Wiem za to, że denerwują mnie niby-pozytywne komentarze, które wsadzają wszystkie utwory do jednego kotła,a potem wyciągają nagle z niego jakieś dzieło czy dziełko jako "jedno z nielicznych udanych na tym portalu" - z przytykiem do reszty. Przeważnie chodzi o dokopanie innym portalowiczom. Denerwują mnie też kiczowate wiersze, malowane duszą, sercem i różnymi westchnieniami (tu przepraszam wytrawnych autorów, którzy przez przypadek użyli być może podobnego tytułu). Często żadne próby naprowadzenia kreatywności na dobrą drogę nie pomagają. Niepotrzebne jest szukanie synonimów czy oryginalnych metafor. Tym bardziej, że kicz ma to do siebie, że może się bardzo wielu czytelnikom podobać (mnie też czasem uwodzi), a przez to taki autor spoczywa na laurach i nie widzi potrzeby rozwoju. Pozostaje więc, zamiast konstruktywnego komentarza, cicha rezygnacja. Gdyby tekst Pani Gloinnen był np. autorstwa befany, to zaraz podniósłby się wrzask Wielkich Oburzonych zarzucających autorce befanie rozmaite - w ich mniemaniu - mieszanie, mącenie, awanturowanie się wraz z totalną - zaakcentowaną osobistą frustracją - "chamską" rzekomo destabilizację portalowego życia. Na forach [bo nie tylko tu] mało kto może posiadać własne zdanie, gdyż jeżeli akurat takowe miewa, to natychmiast bywa uważany za wroga nr 1, ponieważ w nieprzewietrzonym akwarium tak jest przecież miło, ciepło i nie zawsze... świeżo. Nie wiem, czy zauważenie wyjątkowości tego lub innego wyróżniającego się z portalowego wysypu, utworu, zakwalifikować należy do "dokopywania" innym portalowiczom? Bowiem jeżeli stale oraz wciąż uprawia się jeden i ten sam literacki gatunek, a tu pojawia się ktoś zupełnie inny, ktoś z czymś wyjątkowo pięknym [choć niekiedy kuleje u tegoż i gramatyka, i ortografia] wtedy - w najlepszym przypadku - należy go skwitować zdawkowym: Ładne", "Podoba się, gratuluję", "Pozdrawiam"? Identycznie ma się sprawa dotycząca "liryki sztambuchowej", liryki aforystycznej "liryki widzianego od spodu świata", która pomimo określonej kiczowatości przecież zdążyła się dorobić indywidualnego, rozpoznawalnego stylu. Niemniej ci "oryginalni", raz i drugi ci nie(s)komentowani odejdą, mimo że mieliby tyle do powiedzenia. Względnie przyjmą postawę "meteorów", o których napisałam we wcześniejszym wątku. | |
20 Sty 2015 o 21:27 Przeczytałam ten bardzo długi, ale i interesujący tekst.Ale co dalej? Nie wiem. Wiem za to, że denerwują mnie niby-pozytywne komentarze, które wsadzają wszystkie utwory do jednego kotła,a potem wyciągają nagle z niego jakieś dzieło czy dziełko jako "jedno z nielicznych udanych na tym portalu" - z przytykiem do reszty. Przeważnie chodzi o dokopanie innym portalowiczom. Denerwują mnie też kiczowate wiersze, malowane duszą, sercem i różnymi westchnieniami (tu przepraszam wytrawnych autorów, którzy przez przypadek użyli być może podobnego tytułu). Często żadne próby naprowadzenia kreatywności na dobrą drogę nie pomagają. Niepotrzebne jest szukanie synonimów czy oryginalnych metafor. Tym bardziej, że kicz ma to do siebie, że może się bardzo wielu czytelnikom podobać (mnie też czasem uwodzi), a przez to taki autor spoczywa na laurach i nie widzi potrzeby rozwoju. Pozostaje więc, zamiast konstruktywnego komentarza, cicha rezygnacja. | |
19 Sty 2015 o 18:31 Napisała Gloinnen -Administratorka Przyjaznego Portalu Literackiego „Ósme piętro”:"Wiadomość Gloinnen Tytuł: Kondycja krytyki literackiej na portalach internetowych Zamieszczono: 05 cze 2013, 14:16 Administrator "Popularna opinia o internetowych portalach literackich nie jest zazwyczaj szczególnie entuzjastyczna. Naturalnie, istnieją lepsze i gorsze, lecz wiele razy zetknęłam się z przekonaniem, że poezja internetowa jest beznadziejna, że portale i fora to wylęgarnia grafomanów, że pisanie portalowe to wiocha i żenada. Na pewno takie uogólnienie jest krzywdzące, zwłaszcza dla dobrych Autorów, którzy w sieci publikują, uczestniczą aktywnie w życiu ulubionych portali i nie można im zarzucić grafomanii, czy też bylejakości. W każdej jednak obiegowej opinii jest ziarenko prawdy. Zwykło się mawiać, że winna temu zjawisku jest ogólna dostępność większości portali literackich dla szerokich rzesz Autorów. Fora zastąpiły szuflady i sztambuchy. Mnóstwo osób, którym jedynie wydaje się, że pięknie piszą, ma teraz okazję zaprezentować publicznie swoje twory, a że statystycznie więcej jest niestety Autorów nieutalentowanych, niż utalentowanych, normalną kolej rzeczy stanowi wysyp gniotów. Z szerszej obserwacji WIELU witryn poświęconych literaturze, a zwłaszcza poezji, doszłam do wniosku, że problem jednak wcale nie tkwi w statystyce i otworzeniu wirtualnej przestrzeni publikacyjnej dla mas grafomanów. Jest to tylko jedna strona medalu i wierzchołek góry lodowej. Trudno mieć pretensję do kogoś, że kiepsko pisze, że nie uświadamia sobie tego, że, przekonany o ogromnych walorach swojej twórczości, chce się nią z całym światem podzielić. To ani nie dziwi, ani nie gorszy, więcej - to jest bardzo ludzkie. Wydaje mi się jednak, że główną przyczyną, dla której poezję portalową (podkreślam - nie całą, ale w znacznym odsetku) uważa się za mało ambitną, jest brak rzeczowej, merytorycznej debaty krytycznoliterackiej z prawdziwego zdarzenia. Owszem, wiersze można wklejać na wielu portalach i forach. Są one mniej lub bardziej obficie komentowane przez innych piszących użytkowników, najczęściej pozostających na równoległym poziomie. Trudno oczekiwać od słabego Autora - subtelności, wyrobienia i krytycznego zmysłu. Gniotorób pieje z z zachwytu pod wypocinami innego gniotoroba i vice versa. Im dłużej zaś dany portal istnieje, tym więcej kółeczek wzajemnego wsparcia się tworzy i tym mocniej zaznacza się ich siła. Cała sytuacja zaczyna w zasadzie być całkowicie sprzeczna z wyjściową ideą dla jakiej fora powstają. Z założenia, mają być miejscem kontaktu Autora z czytelnikami, dotarcia do jak najszerszej liczby odbiorców i poznania ich zdania na temat własnej twórczości. Tu także - przynajmniej, jeśli poznać zdanie wielu administratorów - założycieli takich portali - wyjściowo powinna powstać przestrzeń krytyki i dialogu. Tymczasem, w warunkach, gdy funkcjonowanie forum opiera się jedynie na kółeczkach i wzajemnym kadzeniu sobie przez grupki znajomych królika, niczym się ono w konsekwencji nie różni od osławionych "imienin cioci", gdzie Autor "się produkuje", a wszyscy mdleją z zachwytu. Skądinąd - powiedzenie komuś, że jego wiersz nadaje się na wspomniane "imieniny cioci" - to straszny afront, bo przecież gdzieżby, a skąd, w żadnym wypadku! JA publikuję na FORUM LITERACKIM! I nikt nie widzi, że to jest praktycznie dokładnie to samo. A czemu? Ponieważ lubię robić różne "zestawienia", więc pozwolę sobie także i tym razem na mały "przegląd" diagnostyczny. Pierwszym problemem jest właśnie istnienie kółek wzajemnego wsparcia. Pomijając ich "ciocioimieninowy" charakter, są to grupy niesamowicie hermetyczne, szczelne, wodoodporne, ba! nawet kuloodporne! Jakakolwiek próba zasugerowania, że twórczość choćby jednego z członków takiego kółeczka, nie jest wysokich lotów, spotyka się natychmiast ze zmasowaną odsieczą i rejtanowską obroną. Formy tej obrony to cały zasób rozmaitych chwytów erystycznych - od strategii "ad widowniam", poprzez "wykręcanie kota ogonem", dywersję, ośmieszanie, wyprowadzanie z równowagi, czepianie się słówek, przekręcanie wypowiedzi, po prymitywne ataki personalne. Wszystko, aby zagdakać, aby tylko nikt czasem nie miał wątpliwości, kto tu jest "czarnym ludem". Krytykant -cham. A już niech ręka boska czy też czartowska (niepotrzebne skreślić) broni od ruszenia naczelnego guru takiej grupki. Najczęściej jest on najsłabiej piszącym z całego towarzystwa, ale najgłośniej krzyczącym, umiejącym zrobić z siebie ofiarę spisku, posiadającym niebywały tupet w imputowaniu i złośliwym ripostowaniu, a przy tym najbardziej zaimpregnowanym przeciw głosom zdrowego rozsądku. No cóż, najwidoczniej jest to też forma charyzmy. Taka postawa dławi jakiekolwiek próby w zarodku, i niejako jej pochodną są kolejne wypunktowane przeze mnie zjawiska. Problem numer dwa stanowi też - paradoksalnie - brak miejsca na przyzwoitą robotę krytycznoliteracką. Oczywiście wiele portali ma specjalne działy przeznaczone na różnego rodzaju polemiki o dobrym pisaniu. Miejsca tego jednak brakuje w mentalności użytkowników - Autorów. Znakomita większość uważa, że taka debata jest całkowicie zbędna, że to tylko jakieś pseudoakademickie pierdolety, nikomu do szczęścia nie potrzebne. Do szczęścia bowiem potrzebny jest jedynie cukier puder i śmietanka, aby wyprodukować jak największą ilość lukru. Próba opracowania i zaproponowania choćby najskromniejszego zbioru wskazówek, jak pisać - z góry skazana jest na sromotną klęskę, przede wszystkim ze względu na pokutujące i bezdyskusyjne przekonanie, że jedynym drogowskazem jest: "pisać jak serce dyktuje". W rozbrajający sposób Autorzy są sobą, wypluwając z siebie kolejne kserokopie identycznej, miałkiej tandety i kiczu, ale nikt nie ogranicza ich radosnej ekspresji i nie psuje humoru negatywnymi recenzjami. Zwolennicy powyższej koncepcji uważają, że nie istnieją żadne kryteria, według których można oceniać twórczość poetycką, bo liczy się dusza, wrażliwość, itp. Przywoływane jest często "prawdziwe piękno" jako kategoria absolutna, "bogactwo ludzkiego wnętrza" i "szczerych, autentycznych przeżyć"... Naturalnie nie wolno na te jakże wzniośle i kryształowo brzmiące wartości podnosić ręki, bo jest to po prostu niewybaczalna profanacja. W tym momencie prozaiczna, przyziemna, chłodna krytyka, zdzierająca tę pozłotę i stwierdzająca, że pod nią "wiersz jest nagi" jawi się niczym bezduszny demon, którego trzeba za wszelką cenę spacyfikować, za pomocą najróżniejszych egzorcyzmów, o których już oględnie wspomniałam powyżej. Dyscyplina, rygor, teoria, kanony - to pojęcia wyklęte, niepoprawne politycznie, godzące w ducha wolnej poezji, ergo, mamy kolejną barykadę i podstawę do promowania intelektualnej nieprzemakalności. Trzecim problemem jest chyba brak pomysłu na "ars poetica". Poezja, nawet ta dobra i ciekawa, wydaje mi się bardzo rozproszona. Tu i tam, na różnych portalach, pojawiają się ciekawe osobowości twórcze, interesujący Autorzy, czy też krytycy, którzy mimo systematycznego zagwizdywania, mają coś do powiedzenia. Nie ma w tym wszystkim jednak uporządkowania, nie ma dyskusji, nie ma konsekwencji ani ciągłości. Czasem tylko ktoś uparty będzie do znudzenia lansował jakąś mniej lub bardziej rozsądną koncepcję, ale bez jakiegoś szerszego odzewu. Bywa, że jakaś maniera, czy jakaś specyficzna cecha przyjmie się na jednym z portali, ale nie wyjdzie już poza jego obręb. W warunkach, gdy w ogóle krytyka jest postrzegana jako deptanie sacrum, niemożliwe jest proponowanie żadnych trendów, czy wytyczanie szlaków. Mało tego, niemożliwa jest nawet dyskusja nad tym, czy takie szlaki można/należy wyznaczać i jakie. Że obrażeni grafomani-megalomani pyskują - spadaj, co mnie będziesz pouczać, jak pisać - to nie dziwota. Ale skądinąd nawet Ci najlepsi nie bardzo mają na taką debatę ochotę i pomysł. Reasumując, wszystko sprowadza się do realizacji porzekadła "każdy sobie rzepkę skrobie". Każdy dzierga w domowym zaciszu swoje utwory, a jeżeli w jakiś sposób zaistnieje w światku - to zbiera laury i się cieszy, ale nie ma to przełożenia na rozwój krytycznego dialogu. Rzadko kiedy na forach/na portalach można znaleźć ciekawe eseje, felietony, krytycznoliteracką publicystykę. Najwyżej wzajemne recenzowanie sobie wydanych tomików i zbiorków oraz pokonkursowe laurki, czasem promocje książek i niewiele więcej. Z czego to wynika? Z rozproszenia? Z braku refleksji? Z egoizmu i egocentryzmu? Z tumiwisizmu? Ze zniechęcenia? Z lenistwa? (z drugiej strony - komu by się chciało inicjować taką debatę, pod pręgierzem publiczki nastawionej jedynie na poklask i "wszystko-mi-wolno-bo-co-a-wy-się-odczepcie-od-mojego-pisania"). Można oczywiście przyjąć, że skoro taka krytyczna debata istnieje tylko w formie szczątkowej, a jeśli już nieśmiało kiełkuje - zostaje natychmiast wyrwana jak chwast - oznacza to tyle samo, co komunikat, że jest zbędna. Tylko zapytam się retorycznie - kto tak uważa? Zbędna dla kogo? Na pewno zbędna dla kółek wzajemnej adoracji, bo niszczy ich świetne samopoczucie. Może zbędna dla jakiejś grupy Autorów - megalomanów (niezależnie od tego, czy piszą dobrze, czy źle), którzy uważają ją za głupotę, stratę czasu, albo stęchłą apoteozę formalizmu. Do tego dołączyć można niezrozumiałą, lecz powszechną arogancję i lekceważenie, zwłaszcza wobec nowicjuszy, osób niekoniecznie "obytych", ale mających dobre chęci i ciekawych tego, w jakim miejscu współczesna poezja stoi, czy ku jakim horyzontom zmierza. Oprócz "obrażalskich" wersoklepów jest przecież grono osób, które chcą się rozwijać, słuchają krytyki, stosują się do dobrych rad i potrzebują jakichś punktów odniesienia. Na dodatek - śmiem twierdzić, że brak horyzontów - jest czymś zabójczym, rozleniwiającym i bardziej ograniczającym, niż rzekome "zniewolenie", spowodowane próbami ich wyznaczenia, czy zdefiniowania. Nie chce mi się jednakże osobiście wierzyć, że tylu posiadających potencjał, myślących poetów, którzy na fora zaglądają i publikują na nich, nie próbuje także sprawdzić się w roli kogoś, kto podejmie zmagania z rozważaniami teoretyczno-literackimi. Naturalnie, nie każdy ma wykształcenie humanistyczne, imponujący dorobek, nie każdy jest erudytą-omnibusem, ale "dobrym poetą będąc" jednak na ogół twórca posiada jakieś zdanie o warsztacie, o metaforyce, o grach i zabawach ze słowem, itp. Czemu więc ten aspekt literackiego życia i relacji między Autorami praktycznie zanikł? A przecież jeszcze nie tak dawno kwitły salony, grupy poetyckie, towarzystwa, gdzie o "ars poetica" dyskutowało się z nie mniejszym ferworem, niż pisało i czytało wiersze. Dziś funkcję "salonów" przejęły portale, ale najwidoczniej nie są w stanie wszystkiego udźwignąć. A szkoda, bo przecież dyskusje, ścieranie się tez i postulatów, są zawsze pro-rozwojowe, zmuszają do autorefleksji, rewizji własnego spojrzenia np. na warsztat, powodują, że pisanie staje się bardziej świadome i przemyślane. Nikt jednak tych tez nie stawia, a już polemika na ich temat wydaje się w ogóle kosmiczną chimerą. Neofita, szukający pomocy, w najlepszym wypadku dostanie od miejscowego "guru" radę w stylu - poczytaj sobie tych, których ci wskażę, i ucz się od nich. Pozostawię bez komentarza. A wydaje mi się, że dużo w tym momencie tracimy, jako członkowie społeczności publikującej w internecie. Przecież krytyka literacka, czy też różnego rodzaju analizy i spory, nie muszą być domeną li i jedynie akademicką, powiązaną ze środowiskiem tzw. ekspertów, nieraz całkowicie oderwanych od poezji "żywej". Któż lepiej zrozumie wiele twórczych dylematów Autora, niż drugi Autor? Któż nie jest bardziej kompetentny, aby zaproponować jakieś zmiany w postrzeganiu poezji i jej roli, niż ktoś, kto zjadł na niej zęby? Jednakże zamiast tej współpracy w doskonaleniu - siebie samych - i poezji w ogóle (pod względem formy, treści, estetyki, funkcjonalności itp.) mamy chłód, niechęć, wrogość. Pragnienie "dowalenia" - słabym, bo można tym sposobem poprawić własne o sobie mniemanie, a dobrym, żeby ich "upupić", bo nie daj Boże, żeby się okazali lepsi ode mnie. Ewentualnie - obojętność, wyobcowanie, gdyż w sumie co mi zależy, mam to w nosie. Najwyżej rzucę tu kilka perełek przed ryje, a niczym więcej zajmować mi się nie chce, bo i po co? Ostatnią kwestia, jaką pragnęłam podnieść, jest też syndrom opuszczania gniazda. Znam z różnych portali mnóstwo osób, które się na nich niejako "wychowały", zaczynając właśnie od internetu przygodę z pisaniem. Dzięki drobnej garstce aktywistów, którym się jeszcze coś "chciało", ci ludzie coś osiągnęli, zaistnieli na szerszą skalę, zostali zauważeni. Najczęściej jednak osiągnięcie sukcesu - mniejszego czy większego - oznacza koniec uczestnictwa. Dobrzy Autorzy odchodzą z forum, nie mają już czasu, motywacji ani zaparcia, by dalej działać na rzecz - powiedzmy - literackiej wspólnoty. Niby zrozumiałe. Do zaangażowania, dobroczynności nie da się wszak nikogo zmusić. Ale to smutne i przykre, gdy potem te same osoby gdzieś brylują, rzucając z nonszalancją i z dyzgustem wypowiedzi, z których wynika, że poezja portalowa jest beznadziejna, a fora literackie to kocie szambo. Wielki poeta staje "ponad" i "powyżej". To, że sami się z tej społeczności wywodzą, zostaje bardzo szybko zapomniane. Jeżeli gdzieś tam jeszcze zaglądają, robią to jedynie po to, aby poinformować, co ostatnio wydali, jaki konkurs wygrali, ewentualnie zaprosić na kolejne spotkanie autorskie, a w dalszej kolejności - wylansować jakichś swoich protegowanych. Aby rzecz podsumować, mogę jedynie wyrazić nadzieję, że pomału to wreszcie zacznie się zmieniać, a działalność portalowa, umożliwiająca "Autorów obcowanie" zostanie potraktowana jako szansa do zrobienia czegoś wartościowego. Istnieją pewne "światełka w tunelu". Wiele portali powiązanych jest np. z innymi formami działalności, np. wydawanie internetowych czasopism i magazynów literackich, współpraca z wydawnictwami, stacjami radiowymi, lokalnymi mediami (także w internecie), itp. Tam już krytyka w jakimś stopniu istnieje. Szkoda jednak, że ta debata w zasadzie jawi się niemożliwa bezpośrednio "u podstaw", w formie międzyautorskiego dialogu, wymiany refleksji, pomysłów, poglądów na temat oczekiwań i dezyderatów, poetyckich wartości, kategorii estetycznych, itp. Na pewnym poziomie jest to trudne do realizacji, po części ze względu na zwykłe ludzkie lenistwo, ale także ze względu na jakieś trudne do wykorzenienia przeświadczenie, że każda tego rodzaju inicjatywa to zamach na czyjąś wolność i na swobodę czyjegoś pióra. Ciężko też przekonać piszących, że mogą oni być odpowiedzialni za kształtowanie kierunków, trendów, że coś od nich zależy - jeżeli tylko zechcą. A samym wierszom mogłoby to wyjść tylko na dobre. Podobna polemika, moim zdaniem, zmotywowałaby do różnego rodzaju prób, eksperymentów, poszukiwań. Przecież nic tak nie obroni nawet najgenialniejszej tezy, niż skuteczny i świetnie napisany przykład w formie dobrego utworu. Sądzę, że więcej krytyki i starć, a nawet lekkie "bicia piany" - o formę zapisu i o cechy (treść) przekazu - mogłyby zadziałać mobilizująco i odświeżająco. Zdaję sobie sprawę, że żadne utyskiwanie i biadolenie (w stylu niniejszego wywodu) pewnie nie zmieni radykalnie i znacząco obecnej sytuacji. Wszystko bowiem zależy od dobrej woli Autorów. Od tego, czy - jak ongiś w szkole - znajdą się chętni do zrobienia gazetki." | |