Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-04-12 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1920 |
OBRZYDLIWA ULICA /13/
Ostatecznie, zapadła decyzja, że nie ma co.., trzeba prosić o pomoc ludzi z miasta, bo sami nie damy rady, a przecież to leży w interesie wszystkich.
Owszem, ludzie z miasta przyznali nam rację ale nie mogli niczego zrobić za nas – byli po drugiej stronie toru. Przy okazji, w chwili szczerości wyznali, że Warszawa przysyła do nas tak głupich urzędników, iż nie sposób dogadać się z nimi – myślą tylko o tym, czy uda im się uciec z prowincji?
Faktycznie – poważniejsze stanowiska zajmowali przybysze ze stolicy.
Ludzie z miasta byli bliżej urzędów, więc lepiej wiedzieli co się tam dzieje. Ostrzegli nas też, żebyśmy więcej z tą sprawą nie wychodzili, bo możemy być oskarżeni o działalność wywrotową i na pewno zrobi to kolejarz, z którym nie potrafimy sobie poradzić.
Kiedy w 1961 roku w przestrzeni kosmicznej pojawił się pierwszy człowiek, radziecki kosmonauta Jurij Gagarin, jeden z naszych seniorów uchylił przed nami rąbka tajemnicy. Nie było to zbyt budujące i wcale nas nie uspokoiło. Oświadczył, że kolejarz prędzej wszystkich pozabija, niż cokolwiek zmieni, ponieważ odkąd kolej istnieje, jej bieg wyznacza się tak, jak szlak morski – zgodnie z położeniem gwiazd. Zaśmiał się przy tym szyderczo, stwierdzając, że na co, jak na co, ale na kosmos to kolejarz nie może mieć wpływu; może, co najwyżej buntować ciemniaków, którzy w końcu sami sobie zaszkodzą, a później będą obwiniać innych.
Oficjalnie nasza sprawa nie mogła zaistnieć. Istniała natomiast nieoficjalnie, podlegała różnym kombinacjom, które zaciemniały stan faktyczny, ale kto się tym naprawdę zajmuje – nie wiedzieliśmy. Musiał jednak ktoś nad tym czuwać, skoro zapadały w tej sprawie decyzje...
Wtedy pomyśleliśmy o naszym drugim kandydacie na zdrajcę. W międzyczasie porobił jakieś kursy i zaczął obracać się w sferach urzędniczych. Był grzeczny, kłaniał nam się niemal w pas, nie wymachiwał rękami, przemawiał łagodnym, ciepłym tonem, czasami żartował, lecz przy tym próbował wyciągać informacje.
Widać było, że nie jest już z nami i nie działa w naszym interesie. Raczej sprawiał wrażenie szarej eminencji. Orzekliśmy, że będzie zagarniał dla siebie - w związku z tym trzeba pilnować, żeby nie narobił zbyt dużych szkód. Poza tym, podobnie jak kolejarz, mógł imputować nam działalność wywrotową.