Przejdź do komentarzyRozdział 16 Pomocna dłoń
Tekst 16 z 17 ze zbioru: Tom1 - Przebudzenie mocy
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2024-02-07
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń93

Zielona polana tonęła w ciemnościach. Jednak Lenardowi to nie przeszkadzało, śmiało kroczył po niewidzialnej polnej ścieżce, nie zbaczając z niej nawet o milimetr. Umiejętność tę zawdzięczał swojej decyzji sprzed lat, kiedy to postanowił, że jeśli dojdzie do wybudzenia czarnoksiężnika, to on pomoże wybawicielce ponownie go uśpić. Wpadł na pomysł, jak może się przygotować na ten dzień. Wiedział, że aby unicestwić Anastola, najpierw będą musieli dotrzeć do Wulkanu, gdzie prowadziła pełna niebezpieczeństw droga. Dobrze znał też sytuację Rozalii, której nie pozwalano wyściubić nosa poza pałac Krainy Mgły. Dlatego on zamierzał zostać jej przewodnikiem. W tym celu odbył wiele podróży za Rzekę Snów, starając się jak najlepiej poznać tereny wokół magicznej góry, z czym sobie całkiem nieźle poradził.

Lenard uśmiechnął się szeroko do swoich myśli. Był w połowie drogi do celu, więc spodziewał się, że jego przyjaciele znajdują się już na bezpiecznych ziemiach wróżek. Nadszedł czas, aby i on do nich dołączył.

Ledwie zaczął biec, a w miejscu, z którego dopiero co zabrał stopę, wylądowała fioletowa kula mgły. Lenard automatycznie odwrócił się w kierunku napastnika. Zobaczył czarne niebo, na którym niczym spadające, błyszczące gwiazdy, leciały prosto na niego kolejne magiczne ciosy. Lenard, chcąc uniknąć zranienia, zaczął skakać to na jednej, to na drugiej nodze. Czarodziej, atakując go, szyderczo śmiał się, obserwując jego skoczny taniec w rytmie swojej magii. Nagle mężczyzna zamilkł, a kule mocy przestały płynąć.

Lenard zmrużył oczy, aby w mroku dostrzec, co się dzieje. Tym razem to on zarechotał, gdy zobaczył leżącego twarzą do ziemi przeciwnika. Jego odznaczająca się w ciemności śnieżnobiała szata na plecach była cała we krwi. Przynajmniej tak podejrzewał, bo w ciemności nie mógł określić koloru ciemnej plamy. Ale to, co go najbardziej cieszyło, kryło się nad ciałem czarodzieja. Widział to tak wiele razy w swoim życiu, że poznałby je wszędzie, o każdej porze dnia i nocy. Było to delikatnie falujące powietrze, które uratowało mu skórę, wbijając miecz w plecy jego wroga.

– Dziękuję, Henrietto! Tylko co ty tutaj robisz? – zapytał beztrosko Lenard, zwracając się do drgającego powietrza, jakby to było coś normalnego.

– Gdy wróciłam do miasta Nahran, to twoja matka mi powiedziała, że wyruszyłeś z czarodziejką na Wulkan. Jak widać, ruszyłam za wami – odpowiedział mu damski, jednotonowy głos.

– Nie mówiłaś, że chcesz iść z nami.

Lenard zaledwie mrugnął, a przed nim zmaterializowała się dwudziestojednoletnia dziewczyna, która chwilę wcześniej ukrywała się pod czarem niewidzialności.

– A pytałeś? – spytała Henrietta. Jej delikatnie niebieskie, przezroczyste oczy błyszczały w ciemności. Przeszywająco wpatrywały się w Lenarda, który jak zawsze w takiej sytuacji czuł, jakby przyjaciółka czytała w jego duszy.

– No nie, ale…

– To już nieistotne. Co robimy? Twoi towarzysze dosłownie chwilę temu byli przy ziemiach wróżek.

– Skąd wiesz, że to byli moi towarzysze? – Czarodziejka nie zdążyła mu odpowiedzieć na pytanie, bo sam to zrobił: – Mirela! – Przytaknęła. – Widziałaś ich? – zapytał nachalnie. Był spragniony informacji.

– Tak. Ta mała, dziecię słońca, co dużo gada do siebie, to prawie odkryła mój czar.

– Księżniczka Miriam. Pamiętasz? Opowiadałem ci o niej. – Henrietta ponownie przytaknęła. – Bystra dziewczyna, ale zbuntowana. Lubi chodzić swoimi ścieżkami.

– Ooo, to macie wiele wspólnego. – Henrietta uśmiechnęła się lekko, gdy przyjaciel prychnął. – Czy to wy spaliliście krzywy las potworów Errare? Nawiasem mówiąc, już się on odradza, ale magiczne istoty, gdzieś się pochowały, co ułatwiło mi przejście.

Lenard uśmiechnął się, wspominając czary Rózi w lesie potworów Errare. Następnie odłożył miecz na miejsce i obiema rękami rozczochrał oklapnięte włosy, na co tym razem to Henrietta prychnęła. Chłopak jak zawsze to zignorował.

– Skoro reszta jest już bezpieczna, to biegnijmy do Motyli. Piasek już pewnie opadł, więc niedługo zjawi się tu więcej popleczników Anastola. Po drodze opowiem ci wszystko, co się wydarzyło pod twoją nieobecność.

Wojownicy puścili się biegiem. Lenard, sapiąc, mówił szybko, starając się o niczym nie zapomnieć. Henrietta patrząc pod nogi, w skupieniu przysłuchiwała się jego opowieści. W ciemności chłopak nie widział przyjaciółki, ale to mu nie przeszkadzało. Znali się od dziecka, dlatego wiedział, że nieważne co teraz dziwnego albo przerażającego powie, jej twarz jak zawsze pozostanie spokojna i zamyślona.

Już prawie znajdowali się na miejscu, gdy usłyszeli, że poluje na nich spora grupa ludzi. Po krótkiej chwili w ich stronę poleciały pierwsze magiczne ciosy w kształcie dużych kul i cienkich nici. Na czarnym niebie rozbłysła kolorowa, zaczarowana tęcza. Wyglądała zjawiskowo, ale wojownicy nie mieli czasu jej podziwiać, bo skuleni nie przestawali biec. Szczęśliwie ten atak został chybiony. Zgodnie przyspieszyli. Walka z taką liczbą czarodziejów nie wchodziła w grę. Czar niewidzialności w tych okolicznościach też nie mógł im pomóc, bo Henrietta nie mogła rozłożyć daru na Lenarda. Poza tym podczas ukrywania się w powietrzu zużywała mnóstwo energii, której po intensywnej nocy zakończonej morderczym biegiem nie zostało jej za dużo.

Łąka Motyli znajdowała się na wyciągnięcie ręki, i to dosłownie, bo ścieżka, którą chwilę wcześniej musieli przejść towarzysze Lenarda, jeszcze nie znikła. Gdy napastnicy uwolnili kolejną serię magicznych ciosów, przyjaciele znaleźli się pod ścianą. Nie mieli wyjścia, aby ratować swoje życie, skoczyli przez niewidzialną granicę, z trudem lądując na ścieżce.

Ona jakby na nich czekała, bo gdy tylko znaleźli się w świecie wróżek, kwiaty poruszając się na cienkich korzeniach, zaczęły wracać na swoje miejsca. Lenard i Henrietta odwrócili się w momencie, gdy magiczne ciosy znikły, po zderzeniu się z niewidzialnym murem. Odetchnęli. Byli już bezpieczni.

Niespodziewanie kwiaty poderwały ich do góry. Czuli, jak żołądki podskakują im do gardeł. Zaskoczeni krzyknęli, gdy łagodny podmuch wiatru sprawił, że zaczęli lecieć. Trwało to raptem parę minut, fantastycznych minut, jak zgodnie stwierdzili. Podczas których z lotu ptaka mogli podziwiać niekończącą się magiczną łąkę otuloną swoimi opiekunkami, które w postaci Motyli pieściły ją w świetle wiecznego słońca, dopełniając ten nasycony kolorami obrazek.

Gładko wylądowali w pomieszczeniu, do którego ostatnio Lenarda i jego przyjaciół zaprowadziła Fryda. Tak jak wtedy, tak i teraz przywitał ich cichy, przepiękny śpiew licznie siedzących na drzewnych ścianach słowików.

Lenard i Henrietta, gdy tylko postawili stopy na ziemi, w celu odszukania swoich towarzyszy ruszyli w głąb sali, gdzie tłoczyły się wróżki. Rozpychając się łokciami i nie zważając na gniewne protesty kobiet, przecisnęli się na sam przód zbiegowiska.

Lenarda sparaliżowało, kiedy zobaczył kawałek magicznej łąki, na której ludziom nie pozwalano nawet małego paluszka postawić, a teraz leżała na niej nieprzytomna Rozalia. Rosnące przy jej brzegu niebieskie kwiaty zaciskały i otwierały w dziwnych pocałunkach swoje podłużne kielichy. Wypuszczały przy tym śnieżnobiałą mgłę, która zamazywała postać czarodziejki. Wokół niej delikatnie nad ziemią unosiły się wróżki, ubrane w takie same sukienki z niebieskich niezapominajek. Z zamkniętymi oczami i trzymając się mocno za ręce, mamrotały pod nosem, jak się domyślał, jakieś zaklęcie w nieznanym mu języku.

– Co jej robicie? – krzyknął Lenard, gdy wrócił do równowagi.

Poza wróżkami z kręgu wszystkie obecne w pomieszczeniu osoby popatrzyły na nowo przybyłych gości.

– A jak myślisz? – odparła gniewnie Flora. Nie spodobał jej się ton głosu Lenarda, który sugerował, że robią chorej krzywdę.

– Lenardzie, w końcu jesteś! Martwiłam się o ciebie. Gdzie ty byłeś? Królowa nam pomogła, wyczarował ścieżkę i taki wiatr... Ty też leciałeś? Fajnie było, prawda? – Ignorując Motyla, radosna Miriam na powitanie zasypała go słowami.

Gdy do niego podeszła, chłopak przytulił ją, unosząc do góry, jak małą siostrzyczkę. Odetchnął, bo go nie odtrąciła, co musiało oznaczać, że już mu wybaczyła sprzeczkę na szczycie Wulkanu.

Znad ramienia Lenarda księżniczka z ciekawością przyglądnęła się przyprowadzonej przez niego nieznajomej. Czarnoskóra dziewczyna była prawie tak wysoka, jak jej brat. Długie, brązowe włosy z licznymi, niespotykanymi niebieskimi pasmami upięła w wysokiego kucyka. Była mieszańcem, co dodatkowo podkreślały piękne, przezroczyste oczy, które teraz z rezerwą ich obserwowały.

– A kto to jest? – zapytała Mira, gdy Lenard postawił ją na kolorowej trawie. Wtedy zobaczyła jasne blizny na czarnych dłoniach dziewczyny. Zaśmiała się pogodnie i sama odpowiedziała na swoje pytanie: – To ta twoja wścibska przyjaciółka, ta, która grzebała w ardemerdum.

Wojownicy głośno zaśmiali się ze słów dziewczyny.

– Tak, to ja. – odpowiedziała serdecznie Henrietta. – Wyruszyłam na Wulkan za wami. Chciałam pomóc, ale nie zdążyłam.

– To jeszcze nie koniec! Przyda nam się pomoc. Jesteś przyjaciółką Lenarda, więc i naszą – oznajmił Daniel, gdy wraz ze Sebastianem podeszli, aby przywitać się z towarzyszem broni i swoją nową sojuszniczką. Henrietta ciepło uśmiechnęła się do nowych przyjaciół.

– Czyli co jej robicie? – Po raz drugi nachalnie zapytał Lenard.

– Pomagamy, a co myślałe… – warknęła Flora.

– Czyli co konkretnie? – przerwał jej niegrzecznie Lenard.

– Nie znoszę dzieci! Pyskate, wszechwiedzące i niewdzięczne istoty. Gdyby to ode mnie zależało, to przed wejściem na nasze tereny, kazałabym wam usunąć języki – wyznała Flora, nie przestając nadzorować wróżek, które uzdrawiały Rózię.

– Nigdy bym na to nie pozwoliła. Ich języki mnie bawią – oznajmiła, śmiejąc się Mirela. Przez cały czas stała obok Flory i namiętnie przysłuchiwała się prowadzonej konwersacji.

– To dobrze, bo ja lubię swój język – stwierdziła Miriam, i jak gdyby chciała sprawdzić, czy narząd mowy nadal znajduje się na swoim miejscu, mlasnęła.

Mirela zachichotała. Następnie z podążającą za nią Florą, podleciała do swoich gości.

– Usiądźcie. Na pewno jesteście zmęczeni. – Królowa dłonią wskazała im te same krzesła z gałęzi, na których siedzieli podczas swojej ostatniej wizyty. Gdy żadne z jej gości się nie ruszyło, dodała: – Nie martwcie się, wasza przyjaciółka będzie żyć, ale chwilę potrwa zanim dojdzie do siebie. Jej moc jest nietknięta. Prawda, Floro?

– Tak – odpowiedziała sucho niebieska wróżka. – Nasze siostry wiedzą, co mają robić.

– Jej moc? To czyją moc zabrał jej Anastol? – krzyknął mimowiednie Sebastian. Zobaczył naganne spojrzenia wróżek, próbując naprawić swój błąd, dodał szybko: – Przepraszam, królowo, emocje po walce jeszcze nie opadły.

Mirela niezgrabnie machnęła ręką. Ach te humory młodych ludzi, pomyślała.

– Spokojnie, zaraz do tego dojdziemy. Ale najpierw jedno z was opowie mi, co się wydarzyło na magicznej górze. Moje oczy tam nie sięgają.

– Dlatego, że magia Bóstw jest silniejsza od magii wróżek? – zapytał złośliwie Daniel.

Królowa nie odpowiedziała mu na pytanie, ale mordercze spojrzenia jej sióstr zdradzały, że książę zgadł. Wojownicy zachichotali.

Mirela i Flora zatrzepotały motylkowymi skrzydłami i bez słowa odleciały do swoich tronów. W tym czasie piątka przyjaciół posłusznie usiadła na wyznaczonych im miejscach.

Zdziwiony Lenard popatrzył na ciotkę Sebastiana, o której zapomniał. Przez cały ten czas siedziała ona na swoim tronie, tym razem wyczarowanym z czarnych tulipanów. Była uzdrowicielką, ale z jakiegoś powodu nie brała udziału w leczeniu Rozalii.

Lenard nie mógł wiedzieć, że gdy jego towarzysze tutaj przylecieli, między nią a Florą wywiązała się kłótnia. Niebieska wróżka kategorycznie nie zgadzała się, na jej pomoc w leczeniu Rozalii. Swoją decyzję argumentowała tym, iż ponoć niegdyś obiecała matce chorej, że jeśli nadejdzie ta chwila, to ona osobiście zajmie się jej córką. Tak jakby obie panie to wszystko przewidziały. Wojownicy nie drążyli tematu, bo wiedzieli, że jeśli tajemnicze wróżki będą chciały, to same im o tym opowiedzą. Spór zakończyła Mirela, która stanęła po stronie Flory, a wtedy rudy Motyl się obraził.

Królowa wyczekująco patrzyła na swoich gości. Siedząca obok zamyślonego Lenarda Miriam trąciła go łokciem. Ten od razu zrozumiał, o co jej chodzi. Odchrząknął i zaczął opowiadać, o tym, co się wydarzyło na Wulkanie. Mówił i mówił, aż zachrypł. Mirela tylko kiwała głową albo uśmiechała się pod nosem.

– …i tak właśnie z Henriettą dotarliśmy tutaj. – Po dłuższej chwili zakończył swoją historię. – Teraz, królowo, twoja kolej – przypomniał przezornie.

– Zjedzcie kwiaty – rozkazała Mirela. Wojownicy jęknęli, na co wróżki zachichotały. – Cierpliwości. Gdy Rozalia odzyska przytomność, to powiemy wam tyle, ile oczywiście możecie wiedzieć, aby to nie wpłynęło na waszą wolę. Nie będę się dwa razy powtarzać, a ona na pewno ma pytania.

Wojownicy niechętnie przytaknęli. Zmęczeni ochoczo zabrali się za jedzenie pięknie pachnących kwiatów, które w drewnianych miseczkach na stole przed nimi już na nich czekały. Moc płatków błyskawicznie rozeszła się po ich ciałach, oddając im utraconą energię.

Z nudów zaczęli obserwować wróżki, które ciągle wylatywały i wlatywały do pomieszczenia. Jak zdradził im Sebastian, aby zdać meldunek wyżej postawionym siostrą. Gdy to ich znudziło, dla zabicia czasu zajęli się rozmową. Spekulowali, co teraz mógł robić Anastol albo co się działo w Magicznych Krainach. Henrietta szybko znalazła wspólny język z Miriam, która wręcz zasypała nową przyjaciółkę pytaniami. Księżniczka była zazdrosna i ciekawa przygód wojowniczki. Natomiast mężczyźni najczęściej przysłuchiwali się rozmowie dziewczyn, sporadycznie zabierając głos.

Chwilę trwało, zanim Rozalia odzyskała przytomność, ale jej przyjaciele nie przejmowali się tym. Gdy przebywali w świecie Motyli, czas w Magicznych Krainach zwalniał, a ludzie tam tego nie odczuwali. Właśnie tak działała magia wróżek. W związku z tym na spokojnie mogli wylizać rany po przegranej bitwie i przygotować się na nadchodzącą wojnę.

Kiedy osamotniona czarodziejka w końcu otworzyła oczy i zdezorientowana usiadła, Lenard, który zobaczył to jako pierwszy, w jednej chwili znalazł się przy niej. Henrietta, widząc to, zmarszczyła czoło, na co reszta zachichotała. Głośno westchnęła. Lenard zapomniał jej wspomnieć, że miał nową sympatię. Chłopak, nie dotykając magicznej łąki, z czułością przyciągnął Rózię do piersi i poprowadził do swojego krzesła.

Miriam siedziała obok przyjaciółki, krzepiąco złapała ją za rękę. Nagle podleciała do nich Fryda, której od przybycia tutaj nie widzieli. Wyczarowała krzesło dla swojego kochanka. Później pod pretekstem położenia na stole miski ze wzmacniającymi płatkami dla chorej, nachyliła się i satysfakcją szepnęła Rozalii do ucha.

– Czyżbym coś źle zrozumiała? Miałaś odesłać mi Lenarda w kawałkach, a nie siebie, prawda?

– Wiedziałaś, że Anastol jest moim ojcem? – Ignorując Frydę, ale jednocześnie obiecując sobie w duchu, że przy najbliższej okazji odpłaci się jej, zmęczonym głosem Rozalia zapytała królową.

– Oczywiście! – Wojownicy nie byli tym zaskoczeni. Milczeli ciekawi, co jeszcze Mirela ma im do powiedzenia. – Zacznijmy może od początku. Floro, będziesz tak miła?

Na rozkaz królowej, niebieska wróżka zaczęła snuć swoją opowieść:

– Kiedy twój ojciec przybył do naszego świata, od razu wyczułyśmy, że bliżej mu było do ścieżki zła niżeli dobra. Twoja matka również miała tego świadomość, ale to nie powstrzymało jej przed zakochaniem się w nim. Cóż, Anastol potrafił czarować. Kamelia naiwnie wierzyła, że on też ją kocha i że ta miłość pomoże mu wrócić do jasności, dlatego za jego namową postanowiła nas opuścić. Byłam z nią blisko. Mówiłam jej, że to się źle skończy, ale ona jak zawsze wiedziała najlepiej. Oczywiście miałam rację! Ale gdy na jaw wyszły prawdziwe intencje jej ukochanego, było już za późno, żeby go zatrzymać. Wszystko zaczęło się wiele lat wcześniej, kiedy to Anastol był dzieckiem i w jego ręce wpadł dziennik waszego przodka, w którym ten spisał losy Bóstw, gdy te bawiły między wami. Jak się domyślacie, dowiedział się z niego, że ma w sobie moc jednego z twórców waszego świata, Artoriusa. Co samo w sobie nie stanowiłoby problemu, gdyby nie to, że po tej nowinie Anastol uznał się za wybrańca Bóstw, a dokładniej mówiąc, za prawowitego władcę czterech Magicznych Krain. A zaślepiona miłością wróżka, była częścią jego wielkiego planu, który miał go uczynić niepokonanym i w rezultacie pomóc mu odzyskać należną władzę. Na początek Kamelia pomogła mu odkryć w pełni potencjał jego magii. Jako czarodziej, Anastol już stał się najsilniejszy spośród was ludzi, bo posiadał moc najpotężniejszych Bóstw. Są to jedyne magiczne istoty władające jasną i ciemną mocą. Magia krwi rządzi się swoimi prawami, dlatego biała i czarna magia w takiej postaci działa w harmonii z waszym człowieczeństwem. Ale jemu by...

Wiadomość, że Sebastian się mylił i duszy Rozalii nie pochłonie mrok, ucieszyła jej przyjaciół, ale jednoczenie w ich głowach ukształtowały się nowe pytania. Jakby czarodziejka czytała w myślach swoich towarzyszy, nerwowo powiedziała je na głos.

– Magia Bóstw działa w harmonii z moim człowieczeństwem! Ale... ale mówiłaś, że toczy się we mnie walka między dobrem a złem. Więc myśleliśmy, że to o nią chodzi. To, dlaczego mój ojciec wybrał ścieżkę zła? O co tu chodzi?

– Jeśli dasz mi szansę, to się dowiesz – warknęła Flora. Nie lubiła, gdy ktoś jej przerywał. – Owszem twój ojciec… powiedzmy, że miał trudne dzieciństwo, ale nie on jedyny. Pójście ścieżką zła to była tylko i wyłącznie jego wola. Musicie w końcu zrozumieć, że wszystkie istoty mają wybór! – Dodała jeszcze i wróciła do przerwanego wątku: – Ale jemu było mało! Zapatrzona w niego Kamelia zdradziła mu pewną część naszej wiedzy. Między innymi to, jak czerpać z Wulkanu czarną magię. – Widząc wielkie oczy swoich słuchaczy, powtórzyła: – Tak dokładnie, jedna z nas pomogła Anastolowi, wiedząc, do czego to może doprowadzić.

– To dlatego nam pomagacie? – zapytała Miriam.

– Nie tylko – odpowiedziała Mirela i kiwnęła głową na Florę, by kontynuowała.

– Dała sobie wmówić, że skoro jego moc i czarna magia z Wulkanu pochodzą z tego samego źródła, to nie pochłonie ona jego duszy. Już wiecie, że tak nie jest. Czysta czarna magia, to nie to samo, co magia krwi, niezmiernie trudno jest ją kontrolować. Nawet my, wróżki, choć jesteśmy silniejsze od ludzi, trzymamy się od niej z daleka. Zresztą Anastol już wtedy całkowicie odrzucił białą magię, a czarną bez wahania przyjął do swojego serca, odrzucając tym samym wszelkie dobre uczucia, które błędnie rozumując, uznawał za słabość. W tamtym okresie był tak okrutny, że nawet Kamelia w końcu przejrzała na oczy. Dotarło do niej, że nie ma już w nim człowieka. Wtedy też okazało się, że jest w ciąży. Uciekła tutaj, ale po odejściu nie mogła zostać, dlatego za moją radą ukryła się w świecie swojego ojca. Gdy się urodziłaś, choć jej to odradzałam, postanowiła udać się do czarnoksiężnika. Łudziła się, że gdy cię zobaczy, dojdzie w nim do głosu miłość ojcowska, która przegoni mrok w jego sercu, a wówczas będziecie rodziną. Znowu się pomyliła, jego spojrzenie było pełne nienawiści, gdy na ciebie patrzył. Widział w tobie rywalkę, bo czuł twoją moc Artoriusa. Byłaś silna, mogłaś go w przyszłości pokonać.

– Mylił się, przegrałam – wtrąciła boleśnie Rozalia.

– Magia w tobie, wtedy na Wulkanie, to była dość skomplikowana sprawa. Twoja moc została stłumiona, a zadbali o to słudzy twojego ojca. Mądrze, bo po wybudzeniu Anastol był osłabiony, a ty w pełni sił mogłabyś mu zagrozić. Dopiero gdy przekroczyłaś Rzekę Snów i znalazłaś się pod wpływem Wulkanu, nastąpiło przebudzenie twojej magii, więc nie miałaś okazji jej poznać i nauczyć się z nią współgrać. Samotność, brak miłości, to wszystko miało sprawić, że na magicznej górze staniesz po stronie ojca, czyli wygrałaby czarna magia, ale nie ta z magii krwi tylko… W czasie ostatniej wizyty w naszym świecie twoje serce było zgorzkniałe. Przyjaciele pomagali ci odkryć uczucia, których nie znałaś. Pokazali ci, na czym polega przyjaźń, rodzina, miłość. Gdy stąd odchodziliście, jeszcze się nie określiłaś, broniłaś się przed tym. Jednak w końcu wybrałaś miłość, i to oznacza, że jesteś silniejsza od swojego ojca. Zapanowałaś nad czarną magią z Wulkanu, która przebudziła się wraz z twoją własną mocą. Przez cały czas miałaś ją w sobie, bo z kolei to my, Motyle, dawno temu uśpiłyśmy ją w tob…

– Skąd ona ma magię Wulkanu? – wymamrotał zdziwiony Sebastian.

– No właśnie? – zawtórowała mu czarodziejka.

– Jak to jest możliwe, że Rozalia ma w sobie czarną moc Wulkanu i o tym nie wie? – krzyknął rozeźlony Lenard.

– Miała prawo wiedzieć, my zresztą też! – oznajmił Daniel.

Niebieska wróżka zirytowała się, bo po raz kolejny bezczelnie jej przerwano. Mruknęła pod nosem, coś, co brzmiało jak niewychowane bachory. Reakcja gości na przekazaną nowinę oraz zachowanie Flory rozbawiło Mirele i ciotkę Sebastiana, która już zapomniała o kłótni z siostrą.

– Przepraszam za nieokrzesanych przyjaciół. Proszę, opowiedz, co było dalej – powiedziała poważnym tonem Miriam. Wszystkie obecne w pomieszczeniu osoby, łącznie z nią, zachichotały. Spojrzenie Flory było pełne chęci mordu.

– Wasi rodzice brali udział w ostatniej Przepowiedni Żywego Słońca, oczywiście bez matki Rozalii. Król Leon, Rubi, matka Sebastiana, rodzice Henrietty – oznajmiła złośliwie Flora. Była zadowolona z ich głupiutkich, pełnych zdumienia min. – I jak im poszło? Lenard nam powie. Twoja gadatliwa matka chyba powiedziała ci więcej niż powinna.

Wszystkie oczy patrzyły na Lenarda, który równie zdziwiony co jego towarzysze zamrugał szybko. Dopiero po chwili wziął się w garść i odpowiedział:

– Matka mówiła mi, że jak wielu i oni próbowali pokonać czarnoksiężnika, ale nie powiedziała, że to była przepowiednia. Przysięgam!

– Przez cały czas wiedziałeś, że mój ojciec brał w tym udział i nic nie powiedziałeś – krzyknął Daniel i gwałtownie wstał.

Sebastian i Lenard dołączyli do niego. Natomiast Miriam nadal siedziała między przyjaciółkami. Nie za bardzo przejęła się tym, że jej ojciec i towarzysz zataili przed nią pewne fakty. Bardziej ciekawiła ją sama przepowiednia, w której oczywiście zamierzała wziąć udział. Oczami wyobraźni już widziała swoją kolejną i z pewnością nie ostatnią przygodę.

– Dajcie mi wytłumaczyć. – Widząc złość w oczach przyjaciół, poprosił Lenard. – Matka coś mi tam opowiadała, ale nie wszystko! O pochodzeniu magii Rozalii nic nie wiedziałem. Kto naprawdę uśpił Anastola i że Sebastiana matka jest wróżką, też nie. To prawda, że nic nie powinna mi mówić, ale chciała mnie jak najlepiej przygotować na wyprawę, żebym wrócił żywy. Obiecałem jej, że dopóki wróżki wam nic nie powiedzą, to będę milczał. Zresztą nie chciałem was dołować, bo my nie jesteśmy naszymi rodzicami. Ja nie jestem jak mój ojciec! Nasi rodzice przegrali. Mieli działać razem, aby zabić Anastola, ale pokłócili się i każde poszło w swoją stronę. Mój ojciec miał w tym swój udział, bo był zdrajcą i… – Uciął i głośno westchnął. Widać było, że to wyznanie dużo go kosztowało. – Matka zasugerowała mi, kto może chcieć wyruszyć na Wulkan… i ja kręciłem się koło was, no, żeby was lepiej poznać. My piszemy własną historię i wierzę, że razem damy radę pokonać czarnoksiężnika.

– Lenard ma rację. Ja też nie jestem jak moi rodzice. Przepowiednia, czy nie, pokonamy Anastola! – oznajmiła Rozalia. Po zjedzeniu magicznych kwiatów, jej głos stał się delikatnie mocniejszy, ale ciało nadal odmawiało jej posłuszeństwa.

Miriam z zaciętą miną energicznie pokiwała głową, zgadzając się z Rozalią. Daniel i Sebastian wymownie popatrzyli na siebie. Współczuli Lenardowi. Mieszańcowi z ojcem zdrajcą z całą pewnością nie było łatwo w życiu. Usłyszeli już wystarczająco dużo, dlatego postanowili mu wybaczyć i nie drążyć tematu, aby nie dręczyć przyjaciela, również przytaknęli.

– Moi rodzice zginęli. Do końca próbowali powstrzymać czarnoksiężnika – stwierdziła Henrietta, co sugerowało, że wiedziała więcej niż reszta wojowników, ale z pewnością nie tyle, co Lenard. Zwróciła się do przyjaciela. – Mnie nie brałeś pod uwagę?

Rozalia wychyliła się łagodnie nad głowę Miriam. Przyglądnęła się badawczo nieznajomej dziewczynie, wcześniej jej nie zauważyła. Księżniczka, widząc to, szepnęła jej do ucha, kim była ich nowa towarzyszka i aby ją uspokoić, dodała jeszcze, że nie musi się martwić, bo Henriettę i Lenardem łączyła jedynie przyjaźń. Czarodziejka wzruszyła obojętnie ramionami, ale w sercu poczuła ulgę.

– Znowu to samo. – Lenard przekręcił oczami. – Na początku brałem, ale matka zabroniła mi zasugerować ci, co masz robić, a ty jak zwykle nawet się nie zająknęłaś, że chcesz iść na Wulkan. Jeśli cię to pocieszy, to Miriam w ogóle nie brałem pod uwagę i niespecjalnie ją to obeszło.

– Ja nie potrzebowałam zaproszenia. Zawsze robię to, co chcę! – rzuciła zadziornie księżniczka.

Wszyscy roześmiali się, nie włączając w to Daniela, który cicho jęknął.

– Lubiłam twojego ojca – wyznała Mirela, zwracając się do Henrietty. – Zebedeusz był dobrym człowiekiem. Ten wasz dar jest bardzo ciekawy i co najważniejsze przydatny.

– Tak królowo – odpowiedziała grzecznie Henrietta.

– Jesteś czarodziejką! Jaką masz moc? – spytała podniecona Miriam.

Lenard i Henrietta zachichotali. Następnie dziewczyna zademonstrowała swój dar. Znikła, a powietrze w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu siedziała, subtelnie drgało.

– To byłaś ty! – zapiszczała Mira.

– Tak. Jesteś bardzo spostrzegawcza – odparła Henrietta, gdy już wróciła do swojego ciała.

– Krew istot Asuma, fajowsko – podsumował Sebastian.

Henrietta przytaknęła. Daniel i Rozalia patrzyli na nią wielkimi oczami. Oboje dużo czytali o istotach Asuma, ale dotąd nie było im dane zobaczyć daru znikania.

– Wracając do tematu – wtrąciła niecierpliwie Flora – wasi rodzice zostali przez nas poinformowani, że jeśli Anastol się przebudzi, to kolejna przepowiednia może dotknąć ich dzieci, co w przeszłości miało już miejsce. Rozalia jest dla nas małą niespodzianką, ale jak wiadomo, Bóstwa robią co chcą. O ile pozostałych bez większej ingerencji w waszą wolną wolę, przygotowywano do misji, to król Leon i jego żona postanowili izolować swoje dzieci od wszystkiego, co było powiązane z przepowiednią. Liczyli, że wasze serca będą wtedy obojętne na jego prośbę. Ale ostateczna decyzja, po której stronie i czy w ogóle weźmiecie udział w przepowiedni, oczywiście należała do was. Skoro tu je…

Tym razem, to Daniel wszedł w słowo wróżce. Jej spojrzenie mówiło, że ma ochotę odciąć mu język.

– Gdyby ojciec nie chciał, abym wyruszył na Wulkan, to skłamałby, że Rada Magicznych Krain się na to nie zgadza.

– Ja i tak bym pojechał! Dlatego zaproponowałem, żeby zacząć przygotowania do podróży, przed decyzją rady – wyznał Sebastian.

– Też miałem taki plan – przyznał książę.

– Urocze – stwierdziła Flora z domieszką ironii. – Twoi rodzice właśnie taki mieli plan, odmówić ci ustami rady. Rubi interweniowała, bo skoro sam wyraziłeś chęć do walki z Anastolem, to nikt nie miał prawa cię powstrzymać. Na twoje treningi z Sebastianem również ona naciskała. Jako matka rozumiała twoich rodziców, ale uważała, że na wypadek, gdybyście postanowili wziąć udział w przepowiedni, należało wam pomóc i jak najlepiej na nią przygotow...

– Chwileczkę! – krzyknął Sebastian, gdy coś sobie uzmysłowił. – To król wie o naszym pochodzeniu. To ja ukrywałem moją mo…

Sebastian zamilkł. Z uniesionymi brwiami popatrzył na partnera, który nerwowo się śmiał. Tego wszystkiego było już dla nich za wiele. Podszedł do księcia i go przytulił. Daniel, chcąc pocieszyć siebie i jego, szepnął mu do ucha.

– Tyle kłamstw. Dobrze, że to, co nas łączy, jest prawdziwe.

Sebastian na potwierdzenie tych słów, nie bacząc na gapiów, czule pocałował go w usta.

Tymczasem Flora, nie zwracając uwagi na czułości pary, mówiła dalej.

– Rubi wstawiła się też u Leona za tobą, Miriam. Było duże prawdopodobieństwo, że przepowiednia dotknie i ciebie. Jednak w kwestii twojego przygotowania do wyprawy, królowa kategorycznie się sprzeciwiała. Twierdziła, że jej córki to nie dotyczy. Ale w rezultacie ojciec nie sprzeciwił się twojej woli i najpierw z bólem pozwolił ci się uczyć walczyć, a później uciec z pałacu.

– Ja sobie świetnie sama poradziłam – stwierdziła Mira. Wszyscy, nawet jej brat, zachichotali. – Skoro nasi rodzice zawiedli, to jak doszło do wielkiego zjednoczenia się naszych krain i magicznych istot, o którym nam opowiadają, jako zwycięstwie nad Anastolem? To zwykła bajka, prawda? Kto tak naprawdę pokonał czarnoksiężnika?

– Rozalia ze swoją matką – odpowiedziała Flora.

– Jak to? – Wojownicy zapytali chórem, co przywołało uśmiechy na ich twarze.

– Przecież Rozalia była wtedy dzieckiem, a jej matka nie brała udziału w przepowiedni – zdziwiła się księżniczka.

– Matka kochała cię najbardziej na świecie. – Flora zwróciła się bezpośrednio do Rozalii, która patrzyła na nią zaszklonymi oczami. – Anastola też, ale kiedy uznał cię za zagrożenie, odsunęła od siebie uczucie do niego. Gdy wybrańcy przepowiedni nie podołali zadaniu, wiedziała, że sama musi cię przed nim ochronić. Był tylko jeden sposób, aby powstrzymać, władającego czarną magią czarodzieja. Dlatego Kamelia zwabiła go na magiczną górę, pod pretekstem uwięzienia cię w jej wnętrzu, bo tego właśnie chciał dla ciebie twój ojciec. Miał to być dowód jej pełnego oddania dla niego. Za pomocą zaklęcia, które to niby miało ciebie unicestwić, odebrała Anastolowi część mocy, co później umożliwiło uwięzienie go w Wulkanie. Był tylko jeden problem, co zrobić z czarną magią odebraną czarnoksiężnikowi? Ktoś musiał ją przejąć, a spośród ludzi tylko ty byłaś na tyle silna, aby się jej nie pod…

– Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałyście? Przecież zrobiłam Anastolowi przysługę, dostarczając mu moc na Wulkan – wtrąciła Rozalia. Jej towarzysze cicho mamrotali, w pełni zgadzając się z nią.

– I tak by cię znalazł! A była duża szansa, że uśpisz ojca. Nie pojmuję, jak on mógł tak szybko odzyskać siłę – wyznała szczerze Mirela. Lenard pochwycił jej spojrzenie, co spowodowało, że na chwilę zamilkła. – Jednak nic nie dzieje się bez powodu. Zostaliście wybrani, aby zabić czarnoksiężnika.

– Niby wszystko się udało, ale moja matka i tak umarła – stwierdziła smutnie Rozalia.

– Kamelia mimo wszystko kochała twojego ojca. Po jego uśpieniu była w żałobie. Jej magia ucierpiała. Niestety, o tym co się wydarzyło na magicznej górze, wiedzieli też poplecznicy Anastola. Szukali was, a gdy znaleźli, ją bez trudu zabili, a ciebie porwa… – Twarz Flory zapłonęła, gdy Lenard znowu jej przerwał:

– Dlaczego nie ukryłyście ich tutaj?

– Magia krwi nam nie przeszkadza, ale czysta czarna magia nie jest mile widziana w żadnym świecie. Cieszcie się, że my, wróżki, mamy dobre serca i gdy Rozalia miała ją w sobie, to łaskawie pozwoliłyśmy jej przejść przez magiczną łąkę. – Wojownicy z otwartymi buziami gapili się na nią. – A Kamelia poniosła konsekwencję swoich wcześniejszych decyzji – na koniec jeszcze warknęła Flora.

– Wiem, jak możemy pokonać czarnoksiężnika! – Nagle żywiołowo oznajmiła Rozalia. – Skoro raz dałam radę utrzymać czarną magię, to może nauczę si...

– Rozalio, nie! – przerwał jej Sebastian. – Teraz udało się, bo los ci sprzyjał i, mówiąc nieskromnie, miałaś nas przy sobie. Ale nie wiesz, co cię jeszcze w życiu czeka. Po pokonaniu Anastola czarną magię nie będziesz mogła zwrócić, ona zostanie z tobą na zawsze, ciągle kusząc twoje serce. Nie możemy tak ryzykować! Ja nie chcę w przyszłości walczyć z tobą!

– Spokojnie, Róziu.

Rozalia zmarszczyła czoło, słysząc, jak zwrócił się do niej Lenard. On, dostrzegłszy jej minę, puścił jej oczko. Miriam i Henrietta jako jedyne to widziały, zachichotały.

– Dzięki przepowiedni pokonamy Anastola! – powiedział entuzjastycznie i odwrócił się do wróżek. – Spokojnie, nie pytam o jej treść. Pójdziemy do wyroczni, tam się wszystkiego dowiemy. Pójdziemy do Hian, słyszałem, że żyją one gdzieś przy magicznej górze.

– Dokładnie to chciałam wam doradzić – zgodziła się królowa.

– To ruszajmy w drogę! – oznajmił Daniel.

– Pomału! W przepowiedni bierze udział osiem osób, a was j… – zaczęła Flora, ale znowu jej przerwano.

– Sześcioro – wtrąciła Henrietta.

– Nie znoszę dzieci! – Przez zaciśnięte zęby syknęła niebieska wróżka. – Mirelo, mogę ich nieco zdyscyplinować?

– Nie, są uroczy. Ich emocje mnie bawią. Nawet ich rodzice nie byli tak pocieszni – podsumowała, uśmiechając się królowa.

Wojownicy zachichotali z krzywej miny Flory.

– Siedmioro! – oznajmił Lenard, patrząc Mireli prosto w oczy. Ona jakby coś z nich odczytała, bo nie zapytała o pochodzenie jego wiedzy, na którą z kolei zdziwili się jego towarzysze.

– Ośmioro! Mężczyzna z Krainy Pustyni przekroczył już Rzekę Snów i zmierza tutaj. Najlepiej będzie, jeśli na niego poczekacie. Zapraszamy na Święto Kwiatów! – zaproponowała królowa.

– Moje urodziny wypadają w dniu Święta Kwiatów. Zostańmy, tu czas zwalnia! Proszę! –zapiszczała błagalnie Miriam.

– To jest dobry pomysł – przytaknął jej Sebastian. – Poczekamy na naszego towarzysza. Poza tym Rozalia potrzebuje czasu, aby odzyskać siły i przyzwyczaić się do swojej magii.

Pozostali zgodnie przytaknęli, na co Flora jęknęła.

– Nie zniosę tego! – warknęła wróżka i zwróciła się do swojej królowej. – Może wyjątkowo nagniemy nieco zasady? Poproszę moją przyrodnią siostrę z istot Viryave, aby sprowadziła tu ósmego. Inaczej nie pozbędę się ich i nie odzyskam spokoju!

Mirela śmiejąc się, przytaknęła. Nie tracąc czasu, Flora wyszeptała zaklęcie, a wtedy z jej ciała wyłoniła się niebieska mgła, która niczym list powędrowała do wyjścia i znikła.

– Królowo, proszę o rozmowę w cztery oczy – poprosił Lenard ku zdziwieniu wszystkich – Nie pożałujesz! Wiem coś, co cię bardzo zainteresuje.

– Dobrze – zgodziła się beznamiętnie Mirela. – Frydo, zajmij się naszymi gośćmi. – Rozkazała i zwróciła się do wybrańców przepowiedni. – Odpocznijcie. Będziecie teraz potrzebować dużo siły. Skończył się czas pokoju, a nadszedł czas walki, waszej walki o wolność czterech Magicznych Krain.

Fryda i wojownicy potulnie pokiwali głowami. Wówczas Mirela wstała i podleciała do Lenarda. W jednej chwili oplotły ich złote gałęzie, które zdobiły śnieżnobiałe róże. Po czym ziemia ich pochłonęła.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×