Przejdź do komentarzyZazdrość
Tekst 8 z 9 ze zbioru: opowiadanie
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2012-04-15
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń2301

Minął rok od wydarzenia, które wstrząsnęło moim światem. Zaczęło się od tego, że poznałem Agnieszkę, dziewczynę o smukłej sylwetce i  orzechowych oczach z burzą ciemnych loków okalających drobną twarz. Moim zdaniem miała figurę modelki, czym przyciągała spojrzenia innych mężczyzn wzbudzając moją zazdrość. Agnieszkę wyróżniał nie tylko piękny wygląd, ale też inteligencja. Była nauczycielką języka niemieckiego na uniwersytecie w Krakowie. Uwielbiała czytać. Nasza sypialnia przypominała bibliotekę. Zanim z nią zamieszkałem wynajmowała kawalerkę. Pracowałem w firmie do spraw kanalizacji, gdy pewnego jesiennego popołudnia wezwała mnie, bym naprawił cieknący kran. Zająłem się usterką, ona zaś narzekała, że nie może skontaktować się z właścicielem mieszkania, odkąd wyjecha za granicę, a w domu często coś się psuło. Dałem jej wizytówkę firmy w której pracowałem. Nie minął tydzień, a dostałem zgłoszenie do sprawdzenia usterki spłuczki w jednej z kamienic w Krakowie. Ku moim oczom znowu ukazała się ta sama pani. Tym razem wyglądała inaczej, bardziej seksownie. Ubrana była w obcisłe legginsy i czarną, prześwitującą bluzkę. Zaproponowała mi kawę, z chęcią ją przyjąłem, podczas gdy opowiadała mi  o tym, jak trudno jest w dużym mieście z dala od rodziców, którzy zostali na wsi i, że zawsze pragnęła zostać nauczycielką, ale teraz gdy jej marzenie się spełniło czuje się trochę samotna. Zaproponowałem jej spotkanie w kawiarni, potem poszliśmy do kina i muszę przyznać, że przez trzy miesiące regularnych spotkań z Agnieszką byłem zakochany w niej po uszy, dopóki nie zjawił się on. Odprowadzał ją z pracy, wychodzili razem na lunch. Kamil, dyrektor szkoły o opalonej skórze i lekkoatletycznej budowie ciała podrywał moją dziewczynę, a ja byłem bezradny. Jestem niezbyt wysokim ciemnookim brunetem o krępej budowie ciała, no dobrze, z lekką nadwagą. Dopiero od tygodnia mieszkałem z Agnieszką w dwupokojowym, wynajmowanym mieszkaniu, za które nie byłem w stanie płacić, bo moja pensja obejmowała opłaty za kredyt na samochód, który zaciągnąłem niedawno. Poza tym miałem dużo innych wydatków. Mój konkurent mógł zapewnić stabilniejsze życie mojej pani, przez co czułem się jak kretyn. Wziąłem zwolnienie z pracy i zacząłem szpiegować Agnieszkę.

- Gdzie byłaś? – spytałem.

- O co ci chodzi?

- Powinnaś wrócić godzinę temu z pracy.

- Byłam na zakupach.

- Z nim?

- Mam tego dość – odparła. – Wychodzę.

Wciąż jeszcze ubrana w śliczny różowy kostium wyszła trzaskając drzwiami. Chwytając płaszcz ruszyłem za nią starając się zachować dystans. Szła szybko chodnikiem wzdłuż ruchliwej ulicy mijając po drodze butiki, budkę z hot dogami i restaurację. Następnie na przejściu skręciła i przeszedłszy ulicę na sygnalizacji świetlnej skierowała się prosto do postoju taksówek. Nie bacząc na zmieniające się światła popędziłem przejściem za nią. Wsiadła do taksówki, gdy ja byłem w drodze do następnej. Otworzywszy drzwiczki rzuciłem w stronę kierowcy:

- Za tą panią, proszę.

Przejechaliśmy kilka przecznic, gdy zatrzymała się przy odrestaurowanej kamienicy mieszczącej się przy wąskiej, brukowanej ulicy. Wokół znajdowało się kilka takich, które wymagały rennowacji. Wyskoczyła z niej i ruszyła w stronę frontowych drzwi, by za chwilę zniknąć w ich wnętrzu. Zapłaciłem kierowcy, po czym wysiadłem z auta i obserwowałem mieszkanie przez kilka godzin, co jakiś czas zerkając niecierpliwie na zegarek. Wyobraźnia podsuwała mi najgorsze scenariusze. Z początku chciałem wierzyć, że pojechała do koleżanki, o której zapomniała mi powiedzieć, chwilę potem, sądziłem, że jest u kochanka, a po dłuższym oczekiwaniu widziałem ich oczyma wyobraźni w objęciach całujących się namiętnie, aż wreszcie oddających pożądaniu... Miałem tego dosyć, dlatego skręciłem i ruszyłem w stronę najbliższego baru, aby w nim zażegnać smutki. Wewnątrz było całkiem elegancko. Krzesła ustawione przy stołach o gładkich, cętkowanych blatach miały oparcia obszyte aksamitnym materiałem. Padał na nie blask odbijających światło kryształków zwisających z ciężkich żyrandoli. Na ścianach wisiały lustra. Podszedłem do barku, który w swej prostej elegancji nie wyróżniał się niczym szczególnym. Młody barman o przystojnej twarzy był uprzejmy i obsłużył mnie z uśmiechem. W jednym kącie sali siedziało dwóch mężczyzn w średnim wieku patrzących się w ekran telewizora. Nieco dalej siedziały nastolatki żwawo gestykulujące w czasie rozmowy. Było też parę innych osób. W barze ludzi z każdą chwilą przybywało, lecz nie zwracałem na nich uwagi popijając piwo. Na przekór pragnieniu zapomnienia o tym, co się stało z kazdym łykiem złotego płynu czułem napływający gniew z nutą rozgoryczenia. Dopiero powabny zapach rozproszył te uczucia na chwilę. Właścicielką perfum okazała się drobna blondynka o pełnych ustach, długich rzęsach i falowanych blond włosach.

- Cześć. Mam na imię Justyna – rzuciła w moją stronę. – Wyglądasz jakby przejechała cię ciężarówka. Nic mi nie powiesz, kowboju?

- Czego chcesz? – zapytałem zirytowanym głosem.

- Słucham? – w jej oczach zabłysły ogniki niedowierzania.

- Nie mam ochoty na rozmowę. Przepraszam. Nie znam cię i trochę mnie zaskoczyłaś – zripostowałem.

- Nie ma sprawy – odrzekła wyraźnie zgorszona, po czym szybko się oddaliła. A ja wróciłem do swojego piwa. Miałem ochotę upić się do nieprzytomności. Ta Justyna była niezła, ale co mnie ona obchodziła. Moim życiem, całym światem okazała się Agnieszka. Nikt nie potrafił uśmiechać się jak ona, rozjaśniając ponurą rzeczywistość, żadna kobieta nie umiała tak czule w swym dotyku wzbudzać dreszczu emocji.

Obudziło mnie mocne ramię barmana i po chwili zorientowałem się, że wciąż znajduję się w barze i, że Agnieszka... bolesny chłód przeszył moje ciało, wspomnienia wróciły.

- Już zamykamy, proszę pana – odparł młody człowiek.

- Jestem Piotr – usłyszałem twardy, gardłowy głos mężczyzny siedzącego obok mnie, którego obecności nie pamiętałem. – Właśnie dostałem cynk od kumpli, że kroi się imprezka w chacie na przedmieściu, a ty wyglądasz na faceta, któremu przydałby się jeszcze jeden głębszy.

Twarz miał bez wyrazu. Był dobrze zbudowanym zadbanym mężczyzną w średnim wieku. Najbardziej przykuwały jego oczy, których intensywny błękit zdawał się wylewać z tęczówek i przebłyskiwać pożądliwością, ale nie w wymiarze seksualnym, aczkolwiek było w nim coś nieziemskiego, coś co ostrzegało. Nie posłuchałem instynktu, bo bardziej przerażała mnie perspektywa powrotu do pustego mieszkania. Mniemałem, że Agnieszka jeszcze nie wróciła ze schadzki z kochankiem. Tego, co działo się potem o mało nie przypłaciłem życiem.

Wyjechaliśmy z miasta czarnym volvo. Nie zajęło nam to dużo czasu, gdyż w środku nocy ruch był niewielki. Na pograniczu nieopodal szosy stały pojedyncze domki z ogrodami. Skręciliśmy obok jednego z nich na wąską drogę, która wiodła do dużego, całkiem zadbanego domu o dwóch kondygnacjach. Mój nowy przyjaciel zajechał przed frontowe drzwi, a następnie wysiadł z samochodu, po czym pomógł mi wysiąść. Gdy uczyniłem dwa kroki zakręciło mi się w głowie, co świadczyło o nadmiarze wypitego alkoholu. Miałem zdecydowanie słabą kondycję, ale nie na tyle, by nie zorientować się, że coś było nie w porządku. Obezwładniająca cisza i pogaszone światła na posesji nie wskazywały na to, żeby odbywała się impreza. Niestety byłem zbyt słaby, aby sprzeciwić się silnemu ramieniu Piotra. Zaskrzypiały drzwi,  a moim oczom ukazała się kompletna ciemność. Ogarnięty coraz gorszym przeciuciem wydukałem:

- Stary, to gdzie ta impreza?

W odpowiedzi poczułem tępy ból z tyłu głowy. Ocknąłem  się na zimnej podłodze w pustym, wilgotnym pomieszczeniu o niewielkich rozmiarach. Ściany pokrywała naga cegła, a z sufitu zwisała żarówka dająca słabe światło. Brak okien nasunął mi myśl, że jestem w jakimś pomieszczeniu pod ziemią, prawdopodobnie w piwnicy. W drzwiach zauważyłem zakratowane okienko, zupełnie jak w celi. Zaniepokoiło mnie to, prawdopodobnie porywacze mieli mroczniejsze zamiary niż mogłem sobie wyobrazić.

Nie musiałem czekać długo na odpowiedź. Coś poruszyło się za kratą w okienku, po czym usłyszałem zgrzyt zamka i drzwi stanęły otworem, a wnich ukazał się Piotr. Za nim stała blondynka, którą spotkałem w barze.

- Nic z tego nie rozumiem. Czy miałaś z tym coś wspólnego? Przepraszam, że potraktowałem się niemiło... – zacząłem urywanym głosem pozbawionym tchu.

- Dosyć! – wykrzyknęła.

Po chwili zaczęła mówić monotonnym głosem pozbawionym emocji od którego cierpła skóra na karku.- Powiem ci teraz dlaczego tu jesteś, a potem możesz zacząć modlić się o szybką śmierć. W tym wszystkim chodzi o grę. Lubię rozpalać namiętność w mężczyznach, którzy są wystarczająco sfrustrowani, by nikt nie dziwił się, gdy pewnej nocy w czasie wylewania swoich smutków po prostu znikną, tak jakby chcieli uciec z tego świata. Nikt nie będzie zadawał zbyt wielu pytań, bo wszyscy będą myśleli, że pokonała ich surowa rzeczywistość i wtedy wkraczam ja. Zaciągam ofiarę do hotelu, która zachęcona obietnicą seksu wpada w sidła ukrytego w ciemnym kącie pokoju Piotra. Zostaje ogłuszona, a następnie pod osłoną nocy zawleczona do samochodu. Dalszy ciąg już znasz.

- Chwileczkę! Ja nic nie zrobiłem. Zostałem tu sprowadzony podstępem – odrzekłem stanowczym tonem.

- Próbowałeś mnie uwieść! – krzyknęła z furią w głosie.

- Kiedy? – spytałem.

Spojrzenia moje i Piotra spoczęły na dziewczynie, która nie miała na to żadnej odpowiedzi. Mężczyzna odwrócił się i wyszedł, za nim wybiegła Justyna. Usłyszałem trzask zamykanych drzwi i odgłosy świadczące o sprzeczce kochanków. Nagły przypływ triumfu zgasł, gdy uświadomiłem sobie w jak opłakanej sytuacji się znalazłem. Zamierzali zabić mnie od początku, bo niczego nie ukrywali. Pytanie brzmiało na jakie tortury wystawią mnie przed śmiercią. Jedyna, marna pociecha była taka, że następny napad ze strony mężczyzny został odroczony w czasie.

Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Zacząłem rozmyślać o tych wszystkich chwilach, które mógłbym przeżyć z Agnieszką, gdybym nie był o nią zazdrosny, bo zacząłem nabierać pewności, że to moja przesadna reakcja na zupełnie zwyczajne zachowanie mojej dziewczyny pchnęła ją w ramiona innego, po prostu zaczęła mieć mnie dosyć. Zrobiło mi się nawet żal tego mężczyzny, którym manipulowała blondynka, używając jego zazdrości do zaspokojenia swych sadystycznych przyjemności zwabiania mężczyzn, a następnie ich torturowania. Niechybnie czekał mnie tenże los. Moje rozmyślania przerwało ponowne skrzypnięcie drzwi. Kobieta wychyliła się spoza nich ostrożnie. W dłoniach połyskiwała jej broń wycelowana we mnie. Ze spojrzenia jej przerażonych oczu wyczytałem, że pewność siebie ją opuściła.

- Powiesz Piotrowi, że mnie podrywałeś! – ryknęła.

- Niczego takiego nie zrobię – odparłem.

- Zabiję cię, jeśli mu nie powiesz... – jakby nie zupełnie świadoma tego, co robiła posuwała się coraz bliżej, a ja postanowiłem wykorzystać tę sytuację i rzuciłem się w jej stronę, po czym jednym gwałtownym ruchem wytrąciłem jej broń z ręki. Nie zastanawiając się nawet przez chwilę uderzyłem ją trzonkiem pistoletu w głowę, a potem jeszcze dwa razy, żeby mieć pewność, że się nie podniesie. Wciąż z bronią w ręku rzuciłem się do ucieczki. Wbiegłem schodami w górę przez wąski, ciemny korytarz. Uchyliłem drzwi i ku mojej uldze po lewej stronie ukazały się drzwi wyjściowe. Otworzyłem je ostrożnie. Świtało. Pozostało mi jeszcze uważać, by nie natknąć się na Piotra. Przeszedłem dwa kroki i wtedy go zobaczyłem. Majstrował coś przy samochodzie parę metrów od miejsca w którym się znajdowałem. Serce podskoczyło mi do gardła , przyspieszył oddech. Niestety nie było odwrotu, bo musiałem uciec nim odkryłby co zrobiłem jego dziewczynie. Zrezygnowałem z ucieczki frontową drogą i rzuciłem się pędem w przeciwną stronę. Biegłem po trawie w kierunku najbliższego domostwa, nie oglądając się za siebie. Miałem jeden cel: wolność. Zbliżałem się do niewielkiego domu z ogrodem, gdy ogarnęła mnie słabość i ciemność przesłoniła mi oczy.

Obudziłem się w szpitalu. Siedziała przy mnie Agnieszka. Ucieszył mnie jej widok jak nigdy dotąd.

- Co się stało? –spytałem, nim powoli zaczęła mi wracać pamięć.

- Zostałeś uprowadzony. Na szczęście nic ci nie jest. Lekarze powiedzieli, że wyjdziesz gdy lepiej się poczujesz. Bogu dzięki, że znalazł cię właściciel domku nieopodal którego zemdlałeś.

- Czy tamten mężczyzna przyznał się policji do porwania?

- Nie, to ja ich zawiadomiłam.

- Dlaczego ty? –spytałem zdezorientowany.

- Zleciłam im, żeby cię zabili – wyszeptała.

Dopiero wtedy zauważyłem, łzy spływające po jej policzkach.

- Dlaczego? –zapytałem drżącym z wrażenia głosem.

- Tamtego dnia, gdy się pokłóciliśmy pojechałam do koleżanki. W odpowiedzi na moje pytające spojrzenie dodała –Mówiłam ci o niej parę razy, ale bardziej interesowali cię mężczyźni z którymi rzekomo się spotykałam. Wypiłyśmy kilka drinków podczas rozmowy o tobie, a także o wszystkich bardziej i mniej błahych sprawach. Byłam lekko wstawiona, bo nieprędko zorientowałam się jak już późno. Gdy pożegnałam moją przyjaciółkę w drodze do domu zobaczyłam ciebie skręcającego do baru. Poszłam za tobą, ale nie od razu. Najpierw skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. Nie pojawił się autobus, którym miałam jechać, a następny miał być dopiero za jakiś czas, więc poszłam do baru z zamiarem porozmawiania z tobą o naszej kłótni. Myślałam, że pogodzimy się, a następnie wrócimy razem do domu.  Wtedy zobaczyłam ją przy barze. Dotykała twego ramienia i uśmiechała się kokieteryjnie. Po raz pierwszy poczułam czym jest zazdrość. Stałam przy wyjściu kompletnie zdołowana, gdy blondynka odeszła od barku i skierowała się w moją stronę. Wtedy zdobyłam się na coś głupiego i zrobiłam to zapewne także z powodu wypitych drinków. Rzuciłam w jej stronę:

- On nie lubi takich pustych lal.

- Słucham? –spytała dźwięcznym głosem, jakby nie zdawała sobie sprawy z mojej niechęci.

- Mój chłopak nie przepada za takimi... nie dokończyłam, bo ona powiedziała coś, co zburzyło mój wewnętrzny świat.

-Chłopak panią oszukuje. Powinna pani oczymś wiedzieć, ale najpierw chodźmy na spacer.

Poszłam za tą żmiją, a ona powiedziała mi, że wcześniej byliście parą i, że ma z tobą dziecko. Odpowiedziałam jej, że zabiję cię za to, że mnie oszukiwałeś.  Ona odrzekła, że ma na to sposób, po czym uśmiechnęła się tajemniczo i zdała relację z planu zemsty, w której miał uczestniczyć jej obecny chłopak. – W tym miejscu westchnęła ciężko. - Moja rola polegała na tym, że miałam powiedzieć Piotrowi, którego przedstawiła mi później, że podrywałeś nas obie i proponowałeś niemoralny seks za pieniądze. Następnie obrzuciłeś nas obelgami, gdy odmówiłyśmy. Resztę już znasz.

Agnieszka płakała jak dziecko. Nigdy jej takiej nie widziałem.

- Wiedziałaś o wszyskim, jak mogłaś mi to zrobić – spytałem oszołomiony. - Jak to się stało, że uwierzyłaś, iż okłamywałem cię osobie, której nawet nie znałaś?

W odpowiedzi poderwała się w kierunku wyjścia zostawiając mnie samego z rozmyślaniami nad uczuciem, które posiadło taką moc, że zniszczyło miłość.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×