| Autor | |
| Gatunek | satyra / groteska |
| Forma | artykuł / esej |
| Data dodania | 2025-10-27 |
| Poprawność językowa | - brak ocen - |
| Poziom literacki | - brak ocen - |
| Wyświetleń | 28 |

Dawno wyciąłem PiS dookoła siebie w realu. Zostało może kilka osób z dalszej rodziny, z którymi nie miałem kontaktu. W tym względzie czuję się prawie jak Jezus czyniący cuda. Może nie od razu ślepi odzyskują wzrok, a trupy się podnoszą, ale się mieli we łbach. Mieli, mieli i w końcu się przemieli. Wtedy wychodzi na moje.
Nad stołami do których zasiadam wieczerzać nie wisi siekiera w powietrzu, ale wychodzą gromy i obelgi w kierunku patologii pisowskiej. Mógłbym rzec, że to tradycja, w której jestem ceremoniarzem. Trochę się wstydzę, ale podnieca mnie, kiedy o tym piszę. Przechodzą mnie dreszcze i czuję gorąc w lędźwiach. Jakbym się samemu Lucyferowi dla spodobania spowiadał. I jeszcze, i jeszcze. Wśród znajomych też nie mam pisowskiej patologii. Kiedyś trochę było, ale ubyło i nie ma. Jest czysto. Czuję się jakbym żył w ... prawdziwej Polsce. Ale, muszę też do czegoś się przyznać...
Bardzo nas wkurwiają nasze obce media typu TVN i reszta. Nas, to znaczy mnie, rodzinę i znajomych. Pokazują nam na okrągło tego Tołdiego przy jedzeniu. Boże... Trzeba wyłączać, żeby ktoś kością albo widelcem nie rzucił. Chyba tylko ja daję radę wysłuchać Tołdiego do końca.







