Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2012-05-08 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2712 |
Sala widzeń zakładu karnego była pomalowanym na żółto, wielkim pomieszczeniem. Na ścianie wisiał ogromny ekran telewizyjny nadający właśnie wiadomości lokalne. Przy jednym ze stolików, na skórzanym fotelu siedział Krzysztof Abacki. Młody dziennikarz o czarnych, krótko przystrzyżonych włosach, w eleganckim garniturze, wpatrywał się w ekran swojego laptopa i coś na nim skrupulatnie pisał. Przerwał, gdy w drzwiach widzeniówki ukazał się strażnik prowadzący starszego, siwiutkiego pana, ubranego w czerwony mundurek więzienny.
- Proszę siadać, panie Nowacki – zaproponował Abacki. – Miło pana poznać.
Starszy pan usiadł na metalowym krześle, naprzeciwko dziennikarza. Twarz miał bardzo starą, zmęczoną i zrezygnowaną.
- Witam pana redaktora.
- Przyszedłem na prośbę pana rodziny. Mówią, że da mi pan materiał na pierwszą stronę – Abacki zrobił się bardzo poważny. – Nie ukrywam, że jest to mój pierwszy tak poważny wywiad. W końcu rozmawiam z jednym z najbardziej znanych oszustów podatkowych tego kraju.
- Mnie i tak jest wszystko jedno – powiedział zrezygnowanym głosem Nowacki. – Zależy mi tylko na przedstawieniu panu prawdy, w której nie ma mowy o żadnych matactwach podatkowych. A czy pan to opublikuje, to będzie już pański wybór. Mnie i tak już życia dużo nie zostało, a nie chcę odchodzić z tego świata jako oszust. Pragnę przedstawić przyczynę, dzięki której spędzę resztę życia w kryminale.
- Nie rozumiem – zmarszczył brwi dziennikarz. - Dobrze, przejdźmy do rzeczy. Niech pan opowie jak to wszystko się zaczęło.
Starzec podniósł lekko głowę ku górze i zaczął opowiadać:
- To był rok 2012, wtedy kiedy odbyły się u nas mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Pan był bardzo młody, a w kraju żyło dużo więcej starych ludzi niż obecnie i nawet pobierali emerytury – przerwał i spojrzał badawczo na rozmówcę. – Pamięta pan jeszcze emerytury?
- Jasne, ale powiedzmy że to już tylko dla mnie wspomnienie – na twarzy Abackiego pojawił się skromny uśmiech.
- Tego pamiętnego roku, wraz z kilkoma kumplami z instytutu z uczelni założyliśmy ugrupowanie antyrządowe o nazwie „Wolny Kraj”. Początkowo traktowano nas jak pośmiewisko, ale kiedy jesienią pamiętnego roku wybuchły manifestacje, zaczęto patrzeć na nas poważnie. Nasze szeregi powiększały się w tak szybkim tempie, w jakim rósł dług publiczny kraju. Dla władzy staliśmy się niewygodni w momencie, gdy w telewizyjnym programie nadawanym na żywo oświadczyłem, że: „Teraz to trzeba to wszystko rzucić i bawić się przez dziesięć lat jak Grecy, a pomoc i tak sama przyjdzie!”. Była to moja reakcja na przekazanie naszych rezerw złota oraz skarbów narodowych na rzecz ratowania krajów pogrążonych w kryzysie – przerwał na chwilę. – Pozwoli pan, że zapalę?
Rozmówca skinął głową, a Nowacki zapalił papierosa i zaciągnął się dymem.
- Niby wszyscy wiedzieli, że tam ludzie pracują mniej od nas i nikt nie panuje na wszechobecnym lenistwem, a jednak kazano oddać nasze ciężko zarobione pieniądze na ich konta… Naród zawrzał, a ja tylko podgrzałem atmosferę swoim wystąpieniem. Później stałem się na tyle niewygodny, że władza zabroniła moich występów w mediach, które były oczywiście pod nadzorem pana premiera… Stworzyliśmy wtedy grupę prawie podziemną, mająca w swoich szeregach ludzi z każdej warstwy społecznej. Władza najbardziej nie mogła znieść faktu, że cieszyliśmy się poparciem służb mundurowych, które przecież powinny mieć we krwi bezwzględne oddanie rządowi… Nasz program żądał natychmiastowego opuszczenia szeregów Eurostanów, których jak wiadomo od wielu lat już nie ma. Dziś tylko świętujemy dzień wyzwolenia, a przypomnę panu ze wchodziliśmy w szeregi tego państwa dobrowolnie! Mnie przedstawiano w mediach jako dziwaka i idiotę, przytaczano różne anegdotki na mój temat. Jedna głosiła, że jestem dziwakiem, gdyż nie posiadam konta bankowego. Rok później połowa społeczeństwa wycofała swoje pieniądze z banków, gdy zrozumieli, ze w ten sposób przestaną żywić pasożyta, który żeruje na ludzkim losie i manipuluje cenami wszystkiego, co przyniesie mu zysk. To były tak dziwne czasy, w których banki decydowały o cenach mieszkań, a kredyty udzielane były na warunkach, z pewnością uznanych dziś za lichwiarski…
- Niech pan przejdzie do rzeczy, znaczy do czasów kiedy został pan uznany za przestępcę gospodarczego… - zniecierpliwiony, spoglądając na zegarek przerwał Abacki.
- To są właśnie te wydarzenia i za to zostałem skazany – uśmiechnął się, co nieco zdziwiło rozmówcę. - Czasy były coraz gorsze, a w mediach Polskę pokazywano jako cudownie rozwijający się kraj. Złotówka była tak słaba, że przeciętna pensja Polaków wynosiła tylko, co zasiłek na dziecko dla emigranta na zachodzie Eurostanów. Dość niespodziewanie na rynku medycznym pojawił się, reklamowany jako cudowny, lek o nazwie Geriatrion. Dziwne było to, że w dobie płatnych medykamentów, był on praktycznie w całości refundowany przez rząd i kosztował symboliczną złotówkę… Lek miał mieć właściwości wzmacniające starzejący się organizm i był skierowany do ludzi powyżej pięćdziesiątego roku życia. Masowo wykupiono go z aptek, a w telewizji i w mediach aż wrzało od reklamowania i zachwalania super produktu polskich naukowców. Ja, przy pomocy kolegów z instytutu, zbadałem właściwości tego specyfiku i wyniki były wstrząsające. Jak się okazało – lek posiadał w swoim składzie pewną substancję toksyczną, która powoli, nieraz latami, rozpuszczała się w żyłach zażywającego, ostatecznie powodując zatory i zawał. Ogłosiłem moje wyniki na portalu internetowym, bo media nie chciały ze mną rozmawiać. Nazwałem sprawę po imieniu - oskarżyłem rząd o celowe trucie ludzi, w celu pozbycia się potencjalnych emerytów. Tak naprawdę nasze państwo oddało na inne cele nasze ciężko zarobione pieniądze i starało się podstępem wywinąć od opłacania ludzi w stanie spoczynku zawodowego. Kilka dni później całą sprawę umiejętnie zatuszowano, a mnie aresztowano pod pretekstem oszustw podatkowych, co oczywiście było wierutną bzdurą! Podrobiono materiały, według których byłem rzekomym posiadaczem luksusowego domu na Florydzie i jachtu o łącznej wartości kilku milionów Euro, a przecież jeszcze niedawno ogłaszano, że nie mam nawet konta w banku… Tak znalazłem się tutaj i nie miałem praktycznie żadnych szans na udowodnienie swojej niewinności. W prasie i telewizji już przedstawiono mój wizerunek w odpowiedni sposób. Zresztą nie będę już tym pana zanudzał, bo zna pan sprawę z codziennych wiadomości.
Dziennikarz patrzył ślepo w rozmówce, po czym nagle zrobił litościwą minę i wyciągnął coś z kieszeni.
- Niech pan to weźmie i zażyje, jeszcze dziś – rozejrzał się po sali. – Ja tu nic więcej nie wskóram. Myślałem, że chodzi o oszustwa, a to, o czym pan mówi, to są rzeczy, z którymi nie chce mieć nic wspólnego. Nikt panu nie pomoże, niestety. Niech pan to zje i ratuje wszystkich najbliższych, inaczej będą pana długo męczyć, a później dobiorą się do rodziny – wstał i podał rękę Nowackiemu. – Tyle mogę dla pana zrobić. Do widzenia!
- Kim pan jest? – zapytał przerażony Nowacki, ale nie mógł uzyskać odpowiedzi, bo tamten już wyszedł z sali.
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre