Przejdź do komentarzyTen jeden dzień
Tekst 1 z 1 ze zbioru: Takie tam...
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2016-05-02
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2344

Było już dobrze po dwudziestej, kiedy skończyła ostatnie sprawozdanie. Oparła się

o krzesło, żeby rozprostować obolałe plecy. Miała już serdecznie dość tych cholernych cyferek. Ledwie widziała na oczy. Była zmęczona i głodna. W ciągu dnia niewiele zjadła. Dopiła kolejną filiżankę kawy i właśnie miała wychodzić, kiedy zadzwonił telefon.


- Kogo niesie o tej porze? - Warknęła wściekła i z grymasem złapała za słuchawkę.

- Dobry wieczór pani Aniu, mówi Konarski. Wiem, że jest późno ale ja też jeszcze siedzę w papierach. Mogłaby pani zaglądnąć do mojego gabinetu?- To ważne - powiedział.


- Dobrze, będę za kilka minut - niedbale odrzekła.


To był jej przełożony. Od niedawna pracował w firmie i próbował jakoś ogarnąć ten chaos po poprzedniku. Szkoda tylko, że głównie kosztem jej czasu. No, ale on też ślęczy tu od rana do wieczora. Niewiele można o nim powiedzieć. Uchodzi za odludka i mało sympatycznego faceta. Koleżanki z pokoju strzępią sobie języki na jego temat. Szlag je trafia, że nic nie wiedzą. Żadnych sensacji i plotek. Albo taki porządny albo się dobrze maskuje. To ich teoria spisku. Gdyby mogły, wynajęłyby prywatnego detektywa. Wścibskie baby, wszędzie węszą aferę - pomyślała z odrazą.

Poskładała dokumenty, wyłączyła komputer. Wzięła torebkę, odgarnęła włosy i ruszyła w stronę gabinetu. Już miała wejść, kiedy poczuła, że zsunęła się jej pończocha.

Rozejrzała się dokoła i widząc, że nie ma żywego ducha, podciągnęła wyżej spódnicę. W tym samym momencie otworzyły się drzwi i oczom szefa ukazał się całkiem fajny widok...


- Chciałem zrobić tylko kawę a tu proszę trafiam na striptiz - rozbrajająco skomentował tę żenującą dla niej sytuację.

- Nie wiem czy teraz nie będę potrzebował zamiast kawy- zimnego prysznica, bo o pracy już zapomniałem. Ale skoro panią zaprosiłem to chociaż spróbujmy - i szerokim gestem zaprosił ją do środka.


Jaki wstyd - westchnęła. Oblana niemal młodzieńczym rumieńcem i wściekła na swoją głupotę, weszła do jaskini lwa...


- Bardzo pana przepraszam...Nie spodziewałam się...Plątała się w słowach.

- Ależ nie stało się nic, czego facet nie chciałby zobaczyć...- Skwitował z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Proszę usiąść, nie zajmę dużo czasu. Oboje jesteśmy zmęczeni i mieliśmy wiele wrażeń- parsknął leciutko. Mówiąc poważnie, mam pewne wątpliwości do ostatnich wyliczeń i chciałbym prosić o pomoc. Pani od dawna tu pracuje i ma wielkie doświadczenie. Mam jutro posiedzenie zarządu i nie wypada się wygłupić.


- Dobrze, skoro to takie ważne - wzięła teczkę z biurka.

- Przeglądnę te dane i jutro rano przyniosę je panu z powrotem. O której to posiedzenie? Wystarczy na dziewiątą ?

- Tak w zupełności, dziękuję bardzo za uprzejmość.

- I jeszcze jedno...Proszę pozwolić się odwieźć do domu. Przynajmniej na razie tak mogę się odwdzięczyć.

- Chyba nie, mam autobus...

- Nie ma mowy, jest juz zupełnie ciemno i niebezpiecznie.

- Pewnie nie mam innego wyjścia...- Odpowiedziała z przekąsem.


Kiedy wyszli z budynku, lało jak z cebra. Listopad nigdy nas nie rozpieszcza - rzuciła. Wiało przy tym niemiłosiernie. Wilgoć oblepiała twarz. Wzdrygnęła się na myśl, że miałaby stać teraz na przystanku. Musi na wiosnę zrobić prawo jazdy. Miała już dosyć tego ciągłego czekania na autobusy. Zawsze się spóźniały, ale kiedy przybiegała minutę później, już widziała tylko przysłowiowy ogon. Złośliwość rzeczy martwych, choć to kierowcy bywają tacy wredni. Z zamyślenia wyrwał ją warkot podjeżdżającego samochodu.


- Dokąd panią zawieźć? - Zapytał.

- Mieszkam na Kościuszki, jakieś dwadzieścia minut drogi stąd.

- Wiem i nawet powiem, że to całkiem niedaleko ode mnie. Już się robi - odrzekł, jak rasowy taksówkarz.

Szkoda, że nie włączył taksometru - uśmiechnęła się sama do siebie.


Wsiadła i zaraz pomyślała o koleżankach, które się czają gdzieś za rogiem w poszukiwaniu taniej sensacji. Zrobiło się ciepło i sennie. Z radia sączyła się jakaś smętna muzyka. Przymknęła zmęczone oczy na chwilkę.

- Halo, droga pasażerko, koniec trasy - usłyszała jak we śnie.


Kiedy się ocknęła, Konarski coś do niej mówił.


- Rany boskie, ja naprawdę zasnęłam. Znowu dałam plamę. Czy to mnie musi się przytrafiać? Nie za wiele jak na jeden dzień?

-Szkoda mi panią budzić, ale do rana w samochodzie nie byłoby najwygodniej.

- Przepraszam, już chyba mi weszło w krew. Nawet nie wiem kiedy...proszę wybaczyć.

-To ja powinienem tutaj się korzyć. To wszystko przeze mnie i jeszcze te papierzyska. Do diabła z robotą - wypalił.

- Dziękuję bardzo za podrzucenie mnie pod sam dom, to bardzo miło z pana strony. Jeszcze raz...- Nie dokończyła.

- Wiem- przepraszam - dorzucił na koniec.


Uśmiechnęła się bardzo zmieszana i powoli szła w stronę bloku. To się dzisiaj popisałam na całego. Może, chociaż odzyskam twarz, sprawdzając te cholerne dokumenty.


- Nie ma to, jak pierwsze wrażenie. Jaki żal...


Po drodze na górę, wyjęła pocztę. Skąd oni biorą tyle reklam?- Zapytała samą siebie, to takie marnotrawstwo. Tylko, kogo to obchodzi tak naprawdę...Zdjęła płaszcz i szpilki. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Była skonana a tu jeszcze musiała wykrzesać z siebie resztki sił na te wyliczenia. Rzuciła torebkę na komodę i weszła do pokoju.


- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej- pomyślała.


-Nie, najpierw ciepła kąpiel i chwila relaksu - powiedziała na głos i włączyła ulubioną płytę. Światowe hity w wersji instrumentalnej i jej ukochany utwór z Upiora w operze. Gdy go słuchała zawsze miała ciarki na plecach.


W łazience nalała do wanny płynu do kąpieli i odkręciła wodę. Rozszedł się piękny zapach. Stanęła przed lustrem i powoli zaczęła się rozbierać. Była atrakcyjną kobietą, może nie klasyczną pięknością ale miała w sobie to coś - jak mawiają mężczyźni. Tak kobietą, nie młodą panienką. Trzydziestka wisiała nad nią tuż tuż.  To pewien próg i ta myśl ją dręczyła. Żona, matka, kochanka... Wszystko przed nią? No może nie do końca. Była w związku długo...Za długo.

Kochała i była kochana, próbowała w to nadal wierzyć. To głupie ale poprawia własną samoocenę. Jedno oszustwo jeszcze darowała i drobne kłamstewka też. Do czasu, kiedy nie zaczął robić z niej pośmiewiska. Był tchórzem i nie miał odwagi sam tego skończyć. Postanowił ją upokarzać tak długo, póki sama nie będzie miała dość. To był prosty lecz szalenie perfidny plan. Coś w rodzaju rozgrzeszenia dla niego.


Żałosny dupek - pomyślała- - a ja naiwna kretynka.


Kiedy zanurzyła się w pachnącej pianie, poczuła wielką ulgę. Każdy skrawek jej ciała krzyczał zmęczeniem i dopominał się relaksu. Ciepła woda, masaż i dobra muzyka. Tego najbardziej teraz potrzebowała. Musiała się zadowolić niestety  tym, co miała a... przystojny masażysta musiał poczekać.


- Jak błogo- westchnęła.


Przymknęła oczy i myśli jej uciekły do Konarskiego. Nie znała go wcześniej a po jednym wieczorze w pracy, mogła śmiało obalić plotki na jego temat. Przynajmniej te, dotyczące charakteru i poczucia humoru.


- Jakim jest facetem?-Zastanawiała się od dłuższej chwili.


Próbowała sobie przypomnieć jego twarz i zdziwiła się, jak wiele szczegółów zdołała zapamiętać w tak krótkim czasie. Ładne, zielone oczy, łagodne, dobre spojrzenie. Prosty nos i niezbyt szerokie usta. W połączeniu z dobrze ostrzyżonymi włosami, robił niezłe wrażenie. Przy tym dość wysoki i szczupły. No i ten garnitur...Uwielbia ubranych w nie facetów.


- Która z koleżanek powiedziała, że to niesympatyczny gbur?-Powiedziała niemal na głos.

- Totalna bzdura, wyssana z palca- obruszyła się...


Jeszcze trochę a sama by w to uwierzyła. Jak łatwo jest komuś doczepić łatkę, nic o nim nie wiedząc. Niemal temu uległa...No tak, ale pracując w takim babińcu, czego się można spodziewać? Nie była zresztą bez winy bo te plotki się czasem udzielały...Tak czy owak, po dzisiejszym kompromitującym dla niej dniu, szef przynajmniej wystawił o sobie dobrą opinię. A ona, cóż...Dała niezłe przedstawienie.


- Jak ja mu się pokażę na oczy, po tym wszystkim?- Wzdrygnęła się na samą myśl o tym.


To woda wystygła i przywołała ją do rzeczywistości. Zrobiło się chłodno, więc wyszła z wanny. Otuliła się miękkim szlafrokiem, włosy podsuszyła ręcznikiem. Poczuła się znacznie lepiej. Zmyła z siebie wrażenia całego dnia. Poszła do kuchni i nastawiła czajnik. Zaglądnęła do lodówki, niewiele w niej było. Znalazła mozzarellę i zrobiła szybką sałatkę z pomidorami, bazylią i oliwą z oliwek. Uwielbiała tę przekąskę, choć ten włoski niewinnie wyglądający serek zawierał nieprzyzwoitą ilość tłuszczu. Jeszcze gorąca herbata z cytryną i nareszcie mogła coś zjeść. Umierała z głodu. Postawiła kolację obok laptopa. Miała specjalny program do analizy potrzebnych jej wyliczeń. Nierzadko zabierała pracę do domu, ostatnimi czasy. Koniec roku to trudny okres dla wszystkich firm a jeszcze gorszy dla pracowników. Wszystko ma być zrobione na wczoraj- istne szaleństwo. Najczęściej tylko dla idei. Nasza rzeczywistość...

Jedzenie przy komputerze miała opanowane do perfekcji, choć z przyczyn ` bezpieczeństwa` tego nie poleca. To nieoficjalna wersja instrukcji obsługi w wolnym przekładzie Anny.


- Aha, jeszcze tylko teczka z dokumentami- powiedziała sama do siebie

- Gdzie ja ją położyłam? - Zupełnie nie pamiętała tego.

- Pewnie obok torebki - i ruszyła do przedpokoju.


Niestety tam także nie znalazła. Szukała w pokoju, kuchni i nawet w łazience.

Nagle zrobiło jej się gorąco i nogi się pod nią ugięły.


- Niech to szlag... - Niemal krzyknęła.

-Nie, tylko nie to - zdenerwowała się okropnie i łzy popłynęły po policzkach.


Cała dokumentacja musiała zostać w samochodzie.


- Co teraz?- Myśli bezładnie kłębiły się w głowie


Nie znała adresu. Złapała książkę telefoniczną. Znalazła wszystkich Konarskich, tylko nie tego najważniejszego .Siadła na brzegu sofy i rozpłakała się jak dziecko. Zawaliła na całej linii. Skompromitowała się i nie wywiązała się z obowiązków służbowych. Czy to niewystarczający powód, aby się więcej nie pokazać szefowi na oczy ?


- Co się ze mną dzieje?-Nie mogła uwierzyć


Ona taka dokładna i poukładana. Teraz wyszła na ostatnią fajtłapę i ofiarę losu. Wszystko w ciągu jednego wrednego dnia. Miała wszystkiego serdecznie dosyć.

Zrezygnowana, postanowiła pójść spać, a jutro wszystko wyjaśnić, bez względu na skutki.


Właśnie miała się położyć, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.

-Kto o tej porze, może sąsiadka?


Poprawiła szlafrok, wytarła oczy.

-Kto tam?- zapytała.


-Konarski- usłyszała zza drzwi.

- Rany boskie- pomyślała ale nie miała już wyjścia.

Otworzyła nieśmiało i już chciała się tłumaczyć, kiedy szef pomachał teczką.

-Proszę wejść.

Konarski wszedł do środka i przepraszającym gestem podał dokumenty.

- Zostały na siedzeniu i pewnie bym nie zauważył, gdybym i ja nie zostawił telefonu w samochodzie.

- Widzi pani i ze mnie jest gapa. Uśmiechnął się filuternie, rozładowując napiętą sytuację.

Gdyby nie to cholerne posiedzenie, nie wracałbym tutaj. I tak mi jest niezręcznie, widząc,  jaka pani jest zmęczona.

- Mam pewną propozycję- zaczął niezdecydowanie.

-Słucham- odrzekła Anna i zawstydzona zasłoniła dekolt szlafroka- tylko się ubiorę.

- Proszę wejść do salonu i poczekać chwilkę- rzuciła na odchodne.


Konarski usiadł na kanapie, rozglądając się ze smakiem po pokoju.

Ładnie tutaj- pomyślał- bardzo kobieco i ciepło.


To do niej pasuje…Piękna kobieta, mieszka sama ale na pewno nie jest samotna. Jego myśli wróciły do widoku zgrabnych nóg i zarumienionych wstydem policzków. Jest urocza…Z zamyślenia wyrwały go słowa Anny.

-Słucham pańskiej propozycji.


-może na początek przejdziemy na Ty? Skoro razem pracujemy i chyba się poznaliśmy lepiej?- roześmiał się serdecznie.


-Krzysztof jestem i podał jej rękę.

-Anna- odwzajemniła uścisk dłoni i poczuła dziwne ciepło przez ułamek sekundy.


-Teraz mi łatwiej prosić o pomoc ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, może poczekam cichutko i wezmę dokumenty potem do siebie. Przeglądnę zanim pojadę do pracy. A Ty jutro odpoczniesz w ramach podziękowania.


Anna nie miała żadnych argumentów, po tym, jak się pokazała nowemu szefowi.

-Dobrze- rozgość się…tu są czasopisma i pilot do telewizora.

Wyszła do kuchni.

-Czego się napijesz?

-Kawę poproszę ale może to ja zaparzę aby nie tracić czasu?

-Szybciej będzie, jak sama zrobię a nie będę tłumaczyć, gdzie, co leży.


Anna podała kawę i herbatniki ale przyszło jej do głowy, że może szef nie jadł nic więcej.

-Jadłeś kolację?- spytała

- Nie zdążyłem ale nie martw się- nie umrę jeszcze- odpowiedział z uśmiechem.

Wyszła na moment i wróciła z sałatką.

-Proszę małą przekąskę a sama złapała herbatnika i zostawiła go w salonie.

- Chyba upadłam na głowę- pomyślała. Prawie obcego faceta wpuściłam do domu. Ale takie ma łagodne spojrzenie i dziwnie bezpiecznie się przy nim czuję. Może jakoś dotrwam.

Otworzyła laptopa i zabrała się za te wyliczenia.

Tymczasem Krzysztof zjadł sałatkę i dopijając kawę, rozsiadł się wygodnie na kanapie. Przerzucał kanały ale nic ciekawego nie znalazł. Włączył program muzyczny i zamknął na oczy.


Anna nie zwracała uwagi na Krzysztofa w salonie. Zajęła się w sypialni wyliczeniami. Nie patrzyła na zegarek ale kiedy uporała się z papierzyskami, odetchnęła z ulgą. Nawet szybko poszło. Pozbierała kartki i ruszyła do salonu, mówiąc- skończyłam…i w tej samej chwili ucichła- widząc swojego przełożonego, śpiącego- jak małe dziecko.

Nie wiedziała, czy ma go budzić. Zerknęła tym razem na zegar, było grubo po północy.

-W takiej pozycji wcale nie wygląda jak szef- zachichotała cichutko i przypomniała sobie, jak to ona tylko na jedną chwilkę przymknęła oczy w samochodzie.

Niemniej jednak wciąż ma nad nim przewagę w popełnianiu gaf.

Zastanawiała się co ma teraz zrobić i postanowiła go nie budzić. Delikatnie przykryła go pledem, wyłączyła telewizor i światło a sama nastawiła budzik na siódmą i zniknęła w sypialni.

Długo nie mogła zasnąć. Nie wie czy ze zmęczenia czy może z nadmiaru wrażeń. Zdecydowanie za wiele ich było jak na jeden dzień. Niepokoiło ją coś jeszcze- wciąż o nim myślała. Pytania bez odpowiedzi…

Ciekawe czy jest żonaty, może ma dzieci i teraz wpadła w popłoch. Jeśli tak a nie wróci na noc ? A jeśli jest sam? Jakim jest facetem? Na pewno używa dobrej wody kolońskiej, jest przystojny i ten głos…coś w nim jest łagodnego i ciepłego.

- Dosyć- ofuknęła samą siebie…śpij już wariatko.


Krzysztof obudził się nad ranem. W pierwszej chwili nie wiedział, gdzie jest i zerwał się na równe nogi, kiedy uświadomił sobie, że zasnął w nie swoim mieszkaniu i łóżku.

-Która godzina?

- w pół do szóstej dopiero ale przecież musi wrócić do domu, wziąć prysznic i się przebrać.

- Nie będę budził Anny, zresztą nie wejdę do sypialni.

Usiadł na kanapie aby pomyśleć logicznie. Niestety zamiast tego, wyobraził sobie, jak pięknie musi wyglądać, kiedy śpi . A może sypia nago? I te długie blond włosy.

Poczuł podniecenie i przyszło mu na myśl, że już tak dawno nie był z kobietą.

Ale nie chciał przelotnych romansów a to co czuł, na samą tylko myśl o niej, burzyło jego długo wypracowany spokój.

- Opamiętaj się chłopie- szepnął do siebie

Wstał, poszedł do łazienki. Nie zauważył żadnych męskich akcesoriów i jakoś lżej mu się zrobiło na sercu. Odkręcił buteleczkę perfum i zaciągnął się ich aromatem. Wszystko mu się w niej podoba a ten zapach…

Najchętniej zostałby tutaj ale wiedział, że musi iść do pracy.

Wyszedł z łazienki i postanowił, że zanim wyjdzie napije się kawy. Nastawił czajnik i sięgnął po mleko do lodówki. Była prawie pusta.

- No tak nie zdążyła zrobić wczoraj zakupów bo najpierw ślęczała po godzinach a potem jego rozliczenia. Zrobiło mu się przykro i postanowił wymknąć się po cichutku do osiedlowego sklepiku i kupić cos na śniadanie.

Wracał z pełną siatką, chociaż nie znał jej upodobań. Kupił wszystko na wyczucie.

Ostrożnie otwierał drzwi, żeby jej nie obudzić. Wypakował zakupy i usiadł przy małym stoliku w kuchni. Wyrwał kartkę z notesu i skreślił kilka słów do Anny.


Aniu


Nawet nie wiesz, jak bardzo Ci jestem wdzięczny za pomoc. Przepraszam, że usnąłem i w ogóle za wszystko… Dzisiaj odpoczywasz ale jak zechcesz to po zebraniu zadzwoń. Nie znam Twojego numeru, zostawiam swój 663 542 023.

Zamykam Cię na klucz aby nikt nie skradł mi takiego skarbu. Po pracy wstąpię oficjalnie z podziękowaniami i kluczem. Miłego dnia

Krzysztof

Wyszedł, zamykając drzwi najciszej jak się tylko dało.


Dochodziła siódma. zadzwonił budzik w sypialni Anny. Ze złością wyłączyła dzwonek. Nie chciała wstawać do pracy. Była na wpół nieprzytomna. Wtedy dotarło do niej, że w pokoju obok śpi jej szef.

- Muszę go obudzić

On musi wrócić do domu zanim pojedzie do biura – pomyślała

Zresztą sama musiała  się wyszykować do pracy. Wczoraj oboje padli ze zmęczenia. Włożyła szlafrok i wyszła z sypialni. Krzysztofa nie było na kanapie. Zapukała do łazienki – cisza. Poszła do kuchni i zobaczyła list. Przeczytała z zapartym tchem, jakby od tego zależało jej życie. Uśmiechała się do siebie i rumieniła jednocześnie. Miała wolne, więc postanowiła poleniuchować do południa. Poczuła głód i z niechęcią poczłapała w stronę lodówki.

- nie zrobiłam zakupów- Muszę pójść do sklepu.

Otworzyła drzwi i zdumiona zobaczyła całkiem spory zapas jedzenia.

- Kochany – szepnęła i obejrzała się przez ramię, czy nikt nie słyszy.


Zaparzyła kawę i usiadła z gazetą i świeżymi rogalikami do śniadania.

Była zbyt rozkojarzona aby skupić się na czytaniu. Włączyła radio i udając , że słucha wiadomości-wracała myślami do wczorajszego dnia. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Dochodziła prawie dziewiąta. Tym razem to na pewno sąsiadka i bezmyślnie otworzyła drzwi. W progu stał Krzysztof i śmiejąc się głośno, powiedział: Zapomniałem dokumentów.

- Wchodź- powiedziała bardzo zmieszana.

-Zaraz Ci je przyniosę.

Proszę…podała teczkę a Konarski szepnął do niej-historia się powtarza. Twoje cudowne gafy są chyba zakaźne, po czym delikatnie pocałował ja w policzek.

- Zmykam i jeszcze raz dziękuję.


Anna zamknęła drzwi i stała jak sparaliżowana. Wciąż czuła jego pocałunek.

Krzysztof wsiadł do windy, oszołomiony tym , co zrobił.

-Nie mogłem się oprzeć- mruknął pod nosem.

Jak smakują jej usta- pomyślał.

-Muszę to sprawdzić i szeroko się uśmiechnął.


Anna miło spędziła przedpołudnie. Około 13 zadzwoniła do szefa , z zapytaniem o zebranie zarządu i jak sobie poradził z tymi wyliczeniami.

-Całkiem dobrze ale pewniej bym się czuł, gdybyś była w pobliżu.

-Czy będziesz po południu w domu? – Mam sprawę do Ciebie

-Tylko nie to- roześmiała się do słuchawki.

-Spokojnie powiedział Krzysztof, chociaż to sprawa nie cierpiąca zwłoki.

-Zatem będę – odparła i do zobaczenia.



Anna była bardzo podekscytowana kolejna wizytą szefa. Pomyślała o koleżankach z pracy. Gdyby one wiedziały, co się tutaj wydarzyło, z pewnością nie mogłyby pracować do końca dnia i plotkom nie byłoby końca. Zresztą i tak podejrzany już będzie ten dzień urlopu- pomyślała rozbawiona.

Aby zabić czas, posprzątała w domu, zrobiła zaległe pranie a potem zrobiła delikatny makijaż i wrzuciła na siebie dżinsy i błękitną bluzeczkę.

Usłyszała dzwonek do drzwi.

-Od dawna nie było tutaj takiego ruchu- powiedziała pod nosem.

Otworzyła i zobaczyła Krzysztofa z bukietem kwiatów. Tym razem nie czekał na zaproszenie. Wszedł do środka i zamknął drzwi.

Dzień dobry Anno- powiedział i wręczył jej kwiaty.

Dziękuję- odpowiedziała zarumieniona.

- To jaką masz sprawę do mnie- zapytała nieśmiało.

- No tak bardzo ważną, a raczej dwie sprawy.

-Dziękuję  bardzo za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Przyciągnął ja do siebie i pocałował długo i namiętnie. Potem delikatnie odsunął się od Anny. Wyciągnął

klucze i powiedział – zapomniałem rano oddać. Oboje popatrzyli na siebie i wybuchnęli głośnym śmiechem.



















  Spis treści zbioru
Komentarze (17)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
To mój absolutny debiut na tym polu, nie mam pojęcia o zasadach. Proszę wybaczyć potknięcia:)
avatar
ładnie to tak rozhuśtać wyobraźnię i urwać ?
a gdzie dopisek cdn?
mam nadzieję że nastąpi
avatar
Witam Cię Milren :)
Jeśli dotrwałaś do końca , to juz sukces. A ciąg dalszy...pomyślę :) Dziękuję za bycie:)
avatar
Jest super! Proszę koniecznie rozwijać się w tym kierunku. Czekam na dalszy ciąg.
avatar
Bardzo mi miło, chociaż widzę juz błędy i spacje, które się porozjeżdżały.Poprawki się nie zapisały ale mamy tutaj bardzo mądre głowy i liczę na rzeczową pomoc:) Dziękuję, że wytrwałeś do końca:) Pozdrawiam :)
avatar
Witaj w klubie prozowiczów.
To było niezłe i bardzo kobiece.
Tak trzymać.
avatar
Dziękuję za miłe słowa ☺ To takie babskie gadanie
avatar
Atram, tak, to opowiadanie "kobiece". Nie mam tyle czasu, aby dokładnie przeanalizować, ale przynajmniej trochę technicznych uwag (pomijam literówki itp.) :

- kilka krótkich zdań obok siebie brzmią jak staccato, starałbym się niektóre łączyć,
- po myślniku (oraz przed) i wielokropku spacja,
- *- która godzina (i kolejne dwie wypowiedzi rozpoczęte myślnikami) - wyglądają jak dialog, a to przecież myśli Krzysztofa. Inaczej zapisz, zrozumiale,
- co do formy zapisu wypowiedzi i następującej narracji: zbyt dużo miałbym do pisania. Prześlę stronę z podstawowymi zasadami :)

Pozdrawiam w nowej roli :)
avatar
Witaj Hardy:) Pięknie dziękuję , wiem o błędach i dlatego zależy mi na opinii specjalistów :) Będę wdzięczna za link:) Co prawda, to tylko odskocznia ale i fajna zabawa:) Pozdrawiam:)
avatar
To bardzo dobra proza, a nie zwykłe, biurowe romansidło. Czyta się niemal jednym tchem. Musisz jednak popracować nad poprawnością językową. "Nie młodą", "nie swoim", "nie cierpiąca" piszemy łącznie. Nie wyliczam wszystkich błędów interpunkcyjnych, gdyż jest ich zbyt dużo. Zawsze przed a, ale, aby, lecz, zanim oraz przed zdaniem podrzędnym stawiamy przecinki. Nie stawiamy przecinków przed "jak", jeżeli służy do porównania. Zawsze po wielokropkach, podobnie jak przed i po myślnikach robimy spacje. W dialogu narrację po myślniku zaczynamy małą literą, nawet gdyby przed myślnikiem był pytajnik lub wykrzyknik. Nie stawiamy też kropki w dialogu po wypowiedzi, a przed myślnikiem. Tytuły utworów, jak chociażby "Upiór w operze" ujmujemy w cudzysłowy.
Sporo tych błędów, ale na początek za poprawność językową ocenę obniżam tylko minimalnie.
avatar
Pięknie dziękuję Janku za wytrwanie do końca. Wiem o błędach ale nie wiem , co się porobiło przy wklejaniu, ponieważ spacje się rozbiegły. Nie mam pojęcia o interpunkcji ale raczej ortografia mi służy. W oryginale mam dobrze.Przepraszam za powstałe niechlujstwo ale nie czytałam juz po wklejeniu i stąd taki misz- masz:( W przypadku / nie młodą/- z kontekstu zdania wynika porównanie , więc tu będzie oddzielnie. Za dwa kolejne, bardzo przepraszam :) To naprawdę cenne dla mnie opinie i uwagi, ponieważ jestem debiutantką . Jeszcze raz dziękuję i przepraszam :)
avatar
Rzeczywiście, masz rację. Z kontekstu wynika, że jest to zaprzeczenie, czyli należało napisać rozdzielnie. A to zaprzeczenie byłoby bardziej czytelne, gdyby po "tak" był przecinek.
Powtarzam jeszcze raz, jestem pod wrażeniem.
avatar
Dziękuję bardzo za przystanięcie:)
avatar
Chciałam przeprosić za niestaranność tekstu, która wynikła z mojego roztrzepania. Gdyby nie kolega, który był pierwszym krytykiem i pomógł w ogarnięciu tego chaosu, nie wiedziałabym, że zamiast oryginału, wstawiłam kopię tego opowiadania. No ale dzięki zmyciu głowy, wiem o wiele więcej:)
avatar
Niby zwykłe popołudnie, ale mam nadzieje, że przyniesie odmianę w całym życiu bohaterki. Zawiązki romansu, wierzę, że skończą się na poważnym uczuciu. Dobrze wyprofilowana treść, a małe usterki interpunkcyjne czy literówki są do poprawienia. Szkoda, że nie skończyłaś skrótem cdn.
avatar
Doskonały początek realistycznego zbioru opowiadań, lub powieści romantycznej,bardzo kobiecej...O drobnych usterkach napisali już inni...pozdrawiam
avatar
Dziękuję Nozipie, że zaglądasz czasem. Miłe mi Twoje podobanie. Może chociaż im się uda...Serdeczności :)
© 2010-2016 by Creative Media
×