Przejdź do komentarzyPan K. - część 2
Tekst 2 z 3 ze zbioru: Pan K.
Autor
Gatuneksensacja / kryminał
Formaproza
Data dodania2017-07-30
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1580

Frank siedział w nieoznakowanym radiowozie, popijając oranżadę i obserwując kamienicę, w której mieszkał punk. Nagle zatrzeszczało policyjne radio.

- Co tam, Frank?

- Siedzę przed domem tego szczyla. Na razie cisza, spokój.

- Raportuj, gdy coś się wydarzy.

- Ta, stary, przecież mnie znasz.

Skwar lał się z nieba. Frankowi mocno przygrzewało w metalowej puszce, ale przynajmniej w mniejszym stopniu przyciągał wzrok postronnych osób.

- Upał jak w lipcu – stęknął i przypomniał sobie, że przecież nadal jest lipiec.

Za cztery godziny zmiana. Chociaż tyle, że nie będzie musiał siedzieć w podejrzanej dzielnicy w nocy. To dopiero by było przerąbane.

Obok jego samochodu przeszły dwie lasencje w spódnicach mini. Frank na chwilę zawiesił na nie wzrok i nie zauważył, jak facet w brązowym płaszczu i kapeluszu wyłonił się z bocznej uliczki i szybkim krokiem wszedł do kamienicy Dizzy’ego. Frank oczywiście po paru sekundach znów bacznie obserwował okolicę, ale wystarczyła chwila nieuwagi, by nie udało mu się dopaść Pana K. i zapobiec temu, co miało nadejść.


*******


Dizzy posiadał swój własny punkt obserwacyjny z okna kamienicy. Nie dostrzegł jednak wchodzącego nieznajomego, za to doskonale widział samochód i siedzącego w nim gliniarza. Ci policjanci to amatorzy, pomyślał.

Wtedy ktoś zastukał do drzwi. Dizzy zbliżył się do nich i nasłuchiwał.

- Kto tam?

Nikt nie odpowiedział, tylko ponownie rozległo się stukanie.

- Nie myśl, że cię wpuszczę, jeśli cię nie znam.

- To ja, Kettle.

Dizzy rozpoznał głos dawno niewidzianego przyjaciela.

- Skąd się tu wziąłeś?

- Wpuść mnie. Mam kłopoty.

Dizzy otworzył drzwi. Niestety nie czekało za nimi nic dobrego.


*******


„Posłuchajcie, kto do nas dzisiaj przyjechał. Sam Ted Orkin. Przywitajcie go brawami i nie wyłączajcie odbiorników.”

Frank wyłączył odbiornik. Miał dość pieprzenia różnych dziwnych ludzi, za którymi szaleli jeszcze dziwniejsi osobnicy.

- Ple, ple, ple. Sam też bym mógł występować w telewizji.

Z kamienicy dobiegł wrzask. Frank szybko wyskoczył z radiowozu i pobiegł sprawdzić, co się stało. Na korytarzu stała starsza kobieta i wrzeszczała wniebogłosy. Drzwi do mieszkania punka były szeroko otwarte, a na progu leżał jakiś inny koleś z irokezem na głowie. Frank odwrócił wzrok. Zabójca znów go ubiegł.

- Co tu się stało? – zapytał kobiety.

- Ja… nie wiem. Dopiero co opuściłam mieszkanie i…

- Dobrze, niech pani wraca do siebie i na razie tam zostanie.

Po chwili zjawiła się dziewczyna Dizzy’ego. Pewnie usłyszała krzyk i od razu przybiegła.

- O nie, to Kettle – szepnęła, patrząc na ciało punka.

- Kto taki?

- Kolega Dizzy’ego. A co z moim chłopakiem?

- Wygląda na to, że uciekł. Nie wiem, gdzie teraz przebywa. Okno w jego mieszkaniu jest otwarte, musiał wyskoczyć.

- Chyba nie myśli pan, że on...

- Nie wiem, ale możliwe, że była tu jeszcze jedna osoba, nasz osławiony Pan K. Może nawet teraz ścigać twojego chłopaka albo już go załatwił.

- O nie!

- Proszę się nie denerwować, ustalimy wszystko. Zaraz zorganizuję poszukiwania. To nie przelewki. Jeśli twój chłopak się odezwie, proszę nas niezwłocznie poinformować.

- Oczywiście.

Rose rozpłakała się i odeszła. Frank wytarł nos. Zaczął się powoli poddawać, czując, że sprawa go przerasta. Psychopata wciąż był na wolności, a jego tożsamość pozostawała tajemnicą.



  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Dizzy Gillespie, Frank Sinatra - i haitańska poetka na dokładkę... Uwielbiam te odjazdy :)
© 2010-2016 by Creative Media
×