Przejdź do komentarzyPrzygoda misia Bary-Baryłki
Tekst 2 z 33 ze zbioru: Bajka
Autor
Gatunekbajka
Formaproza
Data dodania2018-09-12
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1897

Przygoda misia Bary-Baryłki


W lesie robiło się coraz ciemniej, a mały miś Bary ciągle siedział na skraju lasu i nie wiedział co ma ze sobą począć. Siedział już tak dobrą chwilę, zrezygnowany i coraz bardziej zły na siebie, że się zagapił i nie zauważył, w którą stronę poszła jego mama i jego dwóch starszych braci.

— No masz, zagapiłem się jak ta ostatnia gapa i teraz mam za swoje — mówił sam do siebie i rozglądał się wylękniony dookoła.

Mama często nazywała go gapą. Bary jednak uważał, że to nieprawda, do tej pory przynajmniej. — „Jestem tylko świata ciekawy” — mawiał do mamy. Ale teraz? Teraz sam już nie był pewien, czy przypadkiem mama nie ma racji. Bo przecież ponaglała go i jego braci Memka i Artka, aby przyśpieszyli kroku. Przestrzegała, że ciemna nocka tuż, tuż, a do domu jeszcze kawał drogi. Ale jemu zachciało się akurat obserwować pracujące mrówki na olbrzymim kopcu. Kiedy go mama jeszcze raz ponagliła, oderwał się już nawet od kopca i pomaszerował za nią i braćmi, co z tego, jak po kilkunastu krokach coś go podkusiło i poczłapał z powrotem, aby choć malutką jeszcze chwilkę popatrzeć na mrówki-pracusie. Zaraz chciał ich dogonić. Nie spostrzegł się jednak, że ta „chwilka” zrobiła się taka długa, bo jak chciał już dołączyć do mamy, to nigdzie jej nie było, braci też.

— No i nie gapa ze mnie?! I co ja teraz zrobię?! — pytał sam siebie, przestraszony już nie na żarty. I nagle, aż podskoczył z przerażenia, bo za swoimi plecami usłyszał trzask łamanych gałęzi. Odwrócił się momentalnie i skulił w sobie. Oczami wyobraźni widział już srogiego wilka wyłaniającego się z krzaków. Bał się popatrzeć w tamto miejsce.

— Czy to ty, misiu Baryłko? Co ty tu robisz sam, i to o tej porze? — spytała Sarenka, która nadeszła akurat od strony gęstych krzewów.

— Tak, to ja, miś Bary! — szybko odpowiedział misiu, uspokojony widokiem Sarenki. Puścił nawet mimo uszu tego „Baryłkę”, chociaż nie bardzo lubił być tak nazywanym (wiedział, że to przez jego dość pokaźny brzuszek, tak go niektórzy zwą). Poczuł nagle wielką potrzebę wyżalenia się przed kimś, dlatego zaraz dodał: — Oj, Sarenko, nawet nie pytaj, po prostu się zgubiłem i nie wiem jak znaleźć mamę. Wracałem z nią, z Memkiem i Artkiem od naszych zaprzyjaźnionych Pszczółek z kubełkami miodu i… straciłem ich z oczu.

— Nie bój się! Chodź za mną. Razem nam się uda znaleźć twoją mamę — Sarenka uspokoiła misia, przejęta jego losem.

Długo tak wędrowali w ciemnościach po lesie i jakoś nie umieli znaleźć właściwej drogi do domu misia Bary. Odczuwali już coraz większe zmęczenie. Przysiedli więc pod drzewem, aby choć trochę odpocząć.

— Rrrety! A to co za numerrr!!! — zaskrzeczał ktoś wysoko na drzewie. — Chcę spać, a wy mi przeszkadzacie.

— A, to ty Sroko! — zawołała uspokojona Sarenka, tuląc do siebie wystraszonego Bary. — Nie bądź na nas zła, tylko nam pomóż. Miś Baryłka się zgubił i trzeba go zaprowadzić do domu.

— A to ci numerrr!!! — zaskrzeczała znów Sroka, pożądliwie łypiąc czarnym okiem na srebrną obrożę, jaką miś miał na szyi. — Pomogę, ale on musi mi za to dać to błyszczące cacko, co ma na sobie.

— Jak ci nie wstyd Sroko?! — pisnęła rozgniewana Sarenka. — Czy zawsze musisz być taka łakoma na wszystko co się świeci? Nawet teraz, gdy ktoś inny cierpi? Wstyd mi za ciebie!

— No, już dobrrra! — zaskrzeczała Sroka troszeczkę tylko zawstydzona. — Innym razem poproszę misia Baryłkę o te śliczności błyszczące. A pomóc wam nie mogę, bo sama nie wiem jak.

— Huhuu! Huhuu! Huhuuuuu!!! — rozległo się przerażająco głośno, gdzieś wysoko ponad drzewami. Głośno, coraz głośniej, aż obudziło uśpione nocą Echo. A Echo? Jak to Echo, choć nieco zaspane, z wielką przyjemnością odpowiedziało jeszcze głośniej, jeszcze bardziej przerażająco.

Tego wszystkiego było już za wiele dla misia Bary. Był tak wystraszony, że w mgnieniu oka wdrapał się na drzewo, i dygocząc na całym ciele, rozpłaszczył się na grubej gałęzi, tuż obok Sroki.

— A to ci numerrr! Ale się spietrał! Taki gruby, a tak szybko wdrapał się na drzewo — skrzeczała Sroka, trzęsąc się na całym ciele podobnie jak miś Bary, tyle że ze śmiechu.

— Cicho bądź! Ty niedobra Sroko! Miś Baryłka jest jeszcze malutki, i w nocy, o tej porze, zawsze śpi. Nie może więc znać nocnych odgłosów lasu — wykrzyczała zdenerwowana Sarenka, i zwracając się już do misia, powiedziała uspokajająco: — Nie lękaj się. To Sowa nadlatuje, a ona jest bardzo mądra i dobra, no i w ciemnościach widzi najlepiej z nas wszystkich. Na pewno nam pomoże.

— Huhuuu! Huhuuu! — rozległo się raz jeszcze, ale jakoś już ciszej i mniej przeraźliwie… i wielka Sowa wylądowała obok Sarenki. — Widzę już widzę, że coś nie tak, że coś się dzieje. Nikt z was nie śpi, tylko wszyscy biegają po lesie. Co się stało? — spytała z troską w oczach.

— Och, droga Sowo, miś Baryłka zgubił się i nie możemy znaleźć drogi do jego domu — odpowiedziała natychmiast Sarenka.

— Zaraz, zaraz… jak powiedziałaś? Baryłka? — spytała mądra Sowa z wyrazem zastanowienia w swoich wielkich oczach. — Właśnie przed chwilą widziałam, jak dwa małe misie ze swoją mamą Misiową, biegały z latarkami po lesie i głośno śpiewały coś w rodzaju: „Bary-Baryła-Baryłka, Bary-Baryła-Baryłka…”

— Ojej, oni nie śpiewali, oni mnie wołali! To na pewno był Memek, Artek i moja kochana mama — prawie krzycząc z radości, miś Bary szybko zsunął się z drzewa, stanął przed Sową i ośmielony już, dodał: — Bo ja nazywam się Bary… no, czasami Baryła, albo Baryłka.

Miś sam nie mógł w to uwierzyć, że przeszło mu przez gardło to, co przed chwilą powiedział Sowie. — „To chyba ze zmęczenia” — pomyślał. Ale zaraz przyszła mu do głowy druga myśl: — „To nie jest ważne. Ja chcę do mamy! I to jest najważniejsze”.

— Za mną!!! - huknęła głośno Sowa. — Będę nisko frunęła, abyście mnie dobrze widzieli. Zaraz ciebie misiu Baryłeczko doprowadzę do twojej mamy — dodała jeszcze i ze współczuciem popatrzyła na misia.

Ruszyli więc wszyscy za Sową. Miś Bary biegł pierwszy. Pod wpływem emocji, jakie nim zawładnęły, czuł że nowe siły w niego wstąpiły. Wkrótce zobaczy przecież mamę. Za nim biegła Sarenka, niosąc na grzbiecie Srokę, która była zbyt zmęczona, aby latać po nocy, ale też zbyt ciekawa, aby nie widzieć dalszego ciągu poszukiwań.

Po półgodzinnym prawie biegu, oczom wszystkich ukazały się tańczące w ciemnościach światełka latarek. Miś Bary zaczął biec jeszcze szybciej.

— Mamo! Memek! Artek! To ja… Tu jestem!!! — wrzeszczał na całe gardło, nie przejmując się tym, że Echo strasznie go przedrzeźniało. Podbiegł do mamy, wtulił się w jej mięciutkie objęcia i ze łzami w oczach wysapał: — Przepraszam mamo! Masz rację. Jestem gapą… i to nawet wielkim…

— Och, ty mój kochany Baruniu — łkając, ale ze szczęścia, powiedziała mama Misiowa, nie przestając tulić i całować swojego syneczka. A po chwili dodała: — Tym razem, to ja też byłam gapą. Byłam tak zajęta przeliczaniem w myślach naszych zapasów miodu na zimę, że nie dopilnowałam ciebie.

— No już dobrze, mamo! Wszystko dobre, co się dobrze kończy! — Memek głośno wydukał starą maminą maksymę i cmoknął brata w czółko. — Chodź, ty Baryło, to cię zaniosę na barana do domu.

— Ja też chcę Baryłę trochę ponosić! — krzyknął Artek i wycelował Baryle siarczysty całus w policzek.

Wszyscy jednocześnie zaczęli się radośnie i głośno śmiać. Aż się Echo zasapało. Rozbudzone już całkowicie ze snu, musiało się ciężko napracować, aby nadążyć z powtórzeniem tej kanonady śmiechu.

Kiedy się przestali śmiać, bo już ich wszystkich brzuchy bolały, Mama Misiowa serdecznie podziękowała Sowie i Sarence, a nawet Sroce, za to że pomogli jej syneczkowi. W końcu się rozstali i każdy poczłapał do swojego domu.

Miś Bary nie zdążył nikomu podziękować, ani też skorzystać „z barana” braci, gdyż zapadł w głęboki sen, wtulony w maminych ramionach. Czuł się już tak spokojnie i bezpiecznie, że z rozkoszą usypiał. Zdążył tylko jeszcze pomyśleć: — „Nie ma to jak u mamy”. — I to była ostatnia myśl, jaka przeleciała mu po główce, a którą z pewnością zapamięta na zawsze.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×