Przejdź do komentarzyRozdział 15
Tekst 15 z 18 ze zbioru: A jednak Cię kocham
Autor
Gatunekromans
Formaproza
Data dodania2019-12-01
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń941

Rozdział 15

Gdy podjechał w okolice jej domu, kilka minut czekał w samochodzie. Co jej miał powiedzieć? Że jest dupkiem? Że wyżył się na niej, bo miał parszywy dzień? Że jest zazdrosny o każdego faceta, który choćby na nią spojrzy? Ech... będzie co ma być... Być może wcale nie otworzy mu drzwi. Ku jego zdziwieniu- otworzyła od razu. Nie była wcale zdziwiona jego widokiem. Chwilę patrzyli na siebie, aż spytała:

- Przeszło ci?

- Tak- odpowiedział cicho.

- To chodź, opatrzę ci te rękę- uśmiechnęła się i ruszyła w głąb mieszkania. Jackson też się uśmiechnął. Nie wyzwała go, nie wypominała... Ale on i tak czuł się nie w porządku. Przez cały czas gdy opatrywała jego rękę- milczeli. Potem, również w ciszy, przeszli do salonu.W końcu zapytał:

- Pogadamy?

- Już myślałam, że nigdy o to nie zapytasz- dziewczyna usiadła obok niego na kanapie.

- Bo wiesz...- trudno mu było zacząć, ale gdy już rozpoczął- powiedział jej wszystko. Nie tylko o Sandrze, ale też swojej cholernej zazdrości.

- Czy Sandra z nim mieszkała?

- Tak. Była w nim, jak to mówiła, totalnie zakochana. Zamieszkała z nim po dwóch tygodniach znajomości.

- I co teraz będzie?

- Nie rozumiem?

- Jak wyjdzie ze szpitala. Gdzie się podzieje?

- Nie mam pojęcia, pewnie wróci do swoich starych- wzruszył ramionami.- Niedługo pewnie i tak znów się wyprowadzi- są zupełnie z innej bajki.

-  A ona pracuje?

- Tyle o ile. Raczej dorywczo- nigdzie nie zagrzała długo miejsca. Z resztą, teraz przez jakiś czas nie będzie mogła pracować. Ten gnojek prawie ją zabił. Ma stłuczone żebra, złamaną rękę itd.

- Aha. A co z nim?

- To znaczy?

- Sądząc po stanie twoich rąk, on też nieźle oberwał.

- Nie wiem co z nim będzie teraz. Policja go zgarnęła, a zaraz potem przyjechało pogotowie. Mam kumpla policjanta, więc dowiem się co i jak. Pewnie Sandra będzie musiała zeznawać na policji. Podobno to nie byłoby jego pierwsze oskarżenie o pobicie.

- A czy tobie coś grozi? No wiesz, może złożyć na ciebie zawiadomienie,

- Nie boję się, niech składa. Nie po raz pierwszy będę się tłumaczył policji, mam to w dupie. Dadzą mi grzywnę albo jakieś prace społeczne. Z resztą- zobaczymy. Wątpię, żeby to zrobił, jest sukinsynem, nie chciałby zadrzeć z silniejszym od siebie. Wątpię, żeby jakiś sąd przyznał mu rację, to była obrona konieczna.

- Dużo wiesz o tych sprawach. Miałeś jakieś konflikty z prawem?

- Dawno. I nie chcę teraz o tym rozmawiać.

- Rozumiem.

- Skarbie. Nie byłem, nie jestem i pewnie nigdy nie będą aniołem. Miałem jakieś tam zatargi z prawem, ale nigdy celowo nie zrobiłem czegoś naprawdę poważnego. Wierzysz mi?

- Tak- odpowiedziała.- Wiesz, tak sobie myślę o Sandrze... Żal mi jej. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie... Musimy jej jakoś pomóc.

- Co masz na myśli?

- Niech na jakiś czas zamieszka ze mną, dopóki nie wydobrzeje.

- To chyba nie najlepszy pomysł- był bardzo zaskoczony.

- Dlaczego?

- Jak możesz pytać? Nie pamiętasz? Impreza, ja, ona, biurko...

- Pamiętam doskonale, nie musisz mi przypominać- przerwała mu. Jednak, jak dla mnie, to ty byłeś winien tamtej sytuacji. Z resztą, teraz to nieważne- dodała, widząc, że chłopak chce coś powiedzieć.- Skupmy się na tu i teraz. Nie możemy pozwolić, żeby cierpiała jeszcze bardziej.

- Ale ona przecież nie będzie miała z czego ci zapłacić.

- Jakoś się dogadamy, zresztą, nie będzie przecież mieszkała tu przez wieczność, tylko dopóki nie wydobrzeje, nie znajdzie pracy i czegoś nie wynajmie. Chyba, że ma jakieś koleżanki, które mogłyby jej pomóc.

- Raczej nie. Miała jakieś tam kumpele, ale odkąd zaczęła być z tym frajerem, ograniczyła z nimi kontakty. Z resztą, przez swoje zachowanie raczej nie jest naprawdę lubiana. Laski się z nią trzymają, bo ma mnóstwo znajomych, lubi się nieźle zabawić, ale w takiej sytuacji nie może na nie liczyć. Nie ma żadnej prawdziwej przyjaciółki.

- No widzisz. Masz jakiś inny pomysł?

- Mogłaby zamieszkać u mnie...

- Niedoczekanie twoje!- dała mu kuksańca łokciem w klatkę piersiową.- Już ty mi tu nie kombinuj- uśmiechnęła się.

- Nie wiadomo co Sandra powie na ten temat- nie był przekonany.

- Zgodzi się. Przekonam ją. Nie ma za dużo alternatyw, prawda?

- Mówiłem ci już, że jesteś cudowna?- przytulił ją mocniej.

- Hm...- chyba nie, więc lepiej to powtórz, bo jeszcze zapomnę!- zaśmiała się.

- Cudowna, cudowna, cudowna. I moja- zaczął całować ją po szyi. Aż do późnego wieczora rozmawiali, przytulali się, śmiali. Były to chyba najbardziej niewinne chwile, jakie Jackson przeżył z jakąkolwiek dziewczyną. I to u niej, w pustym mieszkaniu. A jednak było mu dobrze, niczego nie brakowało. Nie posunęli się dalej, nie kochali tym razem, ale w tym momencie właśnie tego potrzebował. Bliskości, czułości, bycia razem. Tak niewieli i tak wiele.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×