Przejdź do komentarzyPrzyzłuda
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2024-02-11
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń84

zdawało się, że jesteśmy przygotowani. 

przynajmniej duchowo. mało kto bał się powodzi, 

praktycznie nikogo nie obszedł 

trzask pękających tam, 

zapory obracające się w gruzy. 


gdy nadeszło najgorsze — rozpłak, szloch, 

i zgrzytanie siekaczy. 

zdążyłem uciec na drugą wieś. 


cokolwiek miałem cennego (rubryki, puste tabele, 

nieotwieralne terminarze, kilka magazynów 

o kruchych kartkach, annały zbyt delikatne, 

by je choćby przejrzeć) — poszło tonąć, 

rozmiękać na dnie. 


siedzę na dachu czyjejś obórki pogrążony 

w czarnowidztwie. schwycił mnie tak 

wielki pesymizm, że to aż śmieszne. 

na oczy nasunęły się czarne szkła lenonek 

(skrzywienie typu: widzisz fajne auto 

i myślisz: `chciałbym je rozbić, 

najchętniej bym nim dachował`). 


zalało cmentarze, na powierzchni pojawili się 

wypłukańcy. wczoraj widziałem całkiem ładną 

dziewczynę. płynęła razem z rodziną na mumii 

Bieruta (mało kto wie, że został zabalsamowany, 

niczym Wołodia L.). pomachała mi, 

używaną jako wiosło, małą ikoną. 


uśmiechnąłem się gorzko. pozornie niespajalne 

łączy się. w bagnie. w bagno.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×