Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2025-10-10 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 52 |

O domu dla literatów pisałem już w 2014 roku, a o niedofinansowaniu kultury - wielokrotnie. W czasach, gdy internet istniał tylko w głowie Lema i później, gdy internetowa sieć pokryła się wrzodami, zdarzało mi się pyszczyć na te wstydliwe tematy. Na ”dzień dzisiejszy” rezultat tego pyszczenia taki jest, że domu nie ma, a kulturze ciągle wiedzie się pod górkę.
A kiedy kulturze wiodło się lepiej, zapyta ktoś. Nigdy, odpowiem temu ktosiowi. I nie będzie to kłamstwo, tylko wierutna prawda. Literatura, to taka niedemokratyczna dziedzina twórczości, że mało któremu pisarzowi darzy się finansowo. Jeden z nich, to Mróz, pisarz dobry, a do tego poczytny, co budzi zawiść. Tak jak zawiścią kierują się przeciwnicy trudnej prozy Tokarczuk.
Policzyć ich można na palcach uciętej nogi. O czyimś talencie, jego braku, czy rozmiarze, nie decyduje większość. Nie można zagłosować za tandeciarzem. Uznać kamyk za diament. Ale tak gadają profesjonaliści. Gros konsumentów kultury twierdzi zaś: niech sobie mówią, co chcą. My i tak „wiemy swoje”, bo żaden krytyk nas nie przekona.
Większość utalentowanych pisarzy jak Masłowska, klepie biedę, lub ratuje się przed pieniężną degrengoladą sporadycznym publikowaniem swoich tekstów. Nieczęstym, bo z uwagi na liczną konkurencję, publikuje rzadko. Lecz kiedy któryś z nich dorwie się do posiadania własnej rubryki w poczytnym piśmie, i załapie się na stały redakcyjny etat, trzyma się swojej synekury i jest mu niezgorzej w sakiewce.
*
Za poprzedniego panowania PO, siedzący we mnie naiwniak łudził się nadzieją, że w exposé premiera oprócz co chwilowej odmiany słowa „miłość” usłyszę co nieco o kulturze i o planach rządu w sprawie podniesienia jej poziomu w społeczeństwie. Że jest narodowi potrzebna, jak tlen. Nadaremnie jednak oczekiwałem na cud, gdyż cud nie nastąpił.
Po przegranych nadziejach, na tron wstąpił PiS; powiało smrodem i rozpoczęły się rządy bezprawia. Nie dość, że kultura sparciała do reszty, to do roli jej cenzora doszlusował obywatel Gliński i zaczęło się polowanie na nieprawomyślne czarownice. Redakcje i wydawnictwa uznane przez niego za obrazoburcze i przez to wichrzycielskie, znikały. Podobnie reżyserzy niecnotliwych spektakli oraz przedstawienia, których nie pojmował oraz malunki artystów, którzy nie przypadli mu do gustu. Zakazywanie więc dzieł niezrozumiałych dla PiS-u, stało się jego radosną codziennością.
I w tej oto mózgowej duchocie pojawiły się bunty, sprzeciwy i zrywy. Wydawało się, że w szybkich porywach wiatru historii nadchodzi normalność i zaraz po wygranych wyborach zdarzy się nagły przypływ ludzi posługujących się rozumem. Przestanie istnieć brak rozsądku i do łask powróci intelekt. Lecz nic takiego nie zaszło: rozsądek przemienił się w dialog wieprza z perłą.
Potoczny rozum przeszedł na relatywizm, a zamiast radykalnych zmian na lepsze, pojawiły się odwieczne wahania, zastrzeżenia i wątpliwości. Problemy związane z myśleniem odeszły na dalszy plan i konsekwentnie pomijano je milczącą dezaprobatą, a to, co rozpalało wyobraźnię zwycięzców, uległo zapomnieniu; amnezja będzie zatem bożyszczem przyszłych pokoleń.
oceny: bezbłędne / znakomite
a w takim, chciał, nie chciał, ży-je-my,
co ma wzięcie i co się sprzedaje,
- TO SIĘ SPRZEDAJE... I MA WZIĘCIE.
Pisałam o tym po wielekroć: o poczytności dzieła nie decyduje ani Autor, ani szan. komisja eliminacyjna, ani mecenat itp., itd.
a
A
CZY-TEL-NIK
Tylko to się sprzedaje, co Odbiorca kupi
;(
W tym sensie najbardziej dzisiaj "idą" modlitewniki, horoskopy, kalendarze oraz przewodniki po supermarketach.
To też JEST literatura