Przejdź do komentarzyPierwszy koncert z Tomkiem Bombą
Tekst 9 z 13 ze zbioru: Robiłem to z nimi
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2015-03-20
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2686

PIERWSZY KONCERT Z TOMKIEM BOMBĄ


Był rok 1986. Mieliśmy po 17 lat, a znaliśmy się od dekady z okładem – od przedszkola. Potem razem chodziliśmy do podstawówki i razem złapaliśmy punkowego bakcyla. W Kielcach wówczas jeśli chodzi o koncerty była absolutna posucha – czasem jakiś klub osiedlowy zorganizował występy swoich zespołów, czasem wysyłał te zespoły na jakiś festyn i wśród wielu był jeden, którego dało się słuchać. Latem wybraliśmy się do Gorzowa Wielkopolskiego na „Reggae nad Wartą”, a potem do Jarocina. Jak leszcze w Jarocinie kupiliśmy karnety – ten jeden i ostatni raz. Ten jeden jedyny raz spaliśmy także na polu namiotowym. Wielu rzeczy wtedy dopiero uczyliśmy się. Z Jarocina przywieźliśmy folder, gdzie wszystkie zespoły konkursowe były opisane, zdjęcie, skład, kontakt. Dwa festiwale, tyle kapel, tyle muzyki, a potem powrót do śpiących Kielc. Dupa koniec sraka – energia wprost kipiała w nas: niemal co dzień spotykaliśmy znajomych narzekających na brak koncertów w naszym mieście. Nie ma? – to my coś zrobimy. To Tomek pomyślał o klubie studenckim „Pod krechą” w akademikach politechniki. Poszliśmy porozmawiać z jego kierownikiem, Witkiem Parkitą –jak się wiele lat potem dowiedziałem, starym hipem, co jak myślę dziś nie było bez znaczenia wtedy. Tak, czemu nie? Owszem, są pewne ograniczenia – on zespołom może zapłacić co najwyżej stawkę amatorską ( wówczas było to 900 zł z górką) plus zwrot za bilety, bo wtedy jeździło się pociągami raczej. Myślę, a nawet wiem, że ten pierwszy raz to była próba – wyjdzie, to popuszczę wam więcej.

Da się? – to sięgamy po folder z Jarocina. Pamiętamy te kapele. Te, które dostały się do konkursu były co najwyżej umiarkowanie kontrowersyjne, niezbyt ostre, ale wiele z nich grało ciekawą muzę. Dziś już nie pomnę dlaczego wybraliśmy akurat te – może tylko one się zgodziły. Nie wiem, czy z ich strony nastąpiła weryfikacja – telefon do klubu z pytaniem, czy to prawda. Dość powiedzieć, że zaprosiliśmy dwie kapele nowofalowe z Warszawy i one miały dostać kasę za występ, i lokalną kapelę jako support, ta zaś miała tylko dostać zwrot kosztów dojazdu. Dogadaliśmy z klubem i z kapelami wszystkie szczegóły. Powiem to tak: tu nasz wysiłek rozłożył się mniej więcej po równo – przy kolejnym koncercie w pewnym momencie, dość istotnym, zagrałem leniucha i Tomek na mnie krzyczał, padły tłuste słowa. Wtedy miał rację. Łaziliśmy tu i tam, dogadywaliśmy, dogrywaliśmy, dzwoniliśmy. Nie było internetu, wieści rozchodziły się jak morowe powietrze – zrobiliśmy może ze trzy, a może pięć plakatów – namalowane farbami na kartonie A3 nazwy zespołów, miejsce i data, godzina, i już. Czy ludzie przyjdą? – cholera wie. Robiliśmy to pierwszy raz.

Ja pojechałem do klubu: czy wszystko jest gotowe. Tomek pojechał na dworzec po zespoły ze stolicy. Autobusy nie jeździły tak jak dzisiaj, tylko odczuwalnie rzadziej, więc myślę, że to była błyskawiczna decyzja -  a nawet jeśli zdecydowało wyrachowanie, to ... Dość, że odebrał ich z dworca i wsiedli w 34, bo do kursu 20 było mnóstwo czasu. Równie dobrze mógł ich przespacerować, choć wiem, że ludzie z takich miast boją się pokonywać takie trasy pieszo. Jadąc okrężną trasą – 34 – mówili: nie myśleliśmy, że Kielce są takie duże. A potem to już jest klub, jest kierownik, jest bramka, już są ludzie, na scenie jest sprzęt, jest akustyk – klubowy, czyli się zdarzy, czyli się uda.

A potem przyszli ludzie, zaczęły grać zespoły i wszystko ruszyło, popłynęło. Zadziałało. Przyszli prawie wszyscy znajomi – wielu w każdym bądź razie, i wielu nieznajomych. Około stu osób wykupiło bilety. Wow! – taki koncert w Kielcach!

Publika była zachwycona, kierownik klubu zadowolony, a my dowartościowani. Przepisy dotyczące płacenia tego rodzaju artystom były dość rygorystyczne, ale kiedy robiliśmy kolejną imprezę – koncert TZN XENNA, to rozmowa o pieniądzach miała już nieco inny charakter. Stary hipis i młode punki – ale razem zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie jest zespół jakikolwiek, tylko dość tłamszona gwiazda, więc o stawkach amatorskich za występ nie było już mowy – p. Parkita widocznie wiedział jak obejść przepisy, mógł i chciał, więc punki z XENNY dostały po 5 tysięcy. A koncerty w tym klubie stały się znane i do wakacji odbyło się ich sporo – ludzie tu przyjeżdżali z daleka.

Ja tego nie widziałem, Tomek z tego się śmiał – w TUBYLCACH BETONU na wokalu występował taki z tych niskopiennych. I podobała mu się wokalistka z MADAME, a ona taka raczej bliżej metr osiemdziesiąt. Więc on na ten wyjazd w butach na gruuuubej podeszwie i na obcasie. Czy coś z tego wynikło? – wracali razem pociągiem do siebie...


  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Fajny tekst do "mojego" dawnego "Echa Krakowa" :-)))
Jeszcze słyszę te redakcyjne gwary i śmiechy, choć u Szefowej nie wolno było palić :-)))
avatar
Jeśli robisz coś dla innych, zawsze ma to ręce i nogi - i głowę.
© 2010-2016 by Creative Media
×